czwartek, 31 grudnia 2015

212. Ola, Ania - listopad 2011



Ola
Stałam przed klatką, ale po chwili moim oczom ukazał się osobliwy obraz. Brenda. Serce mi się trochę ścisnęło z nerwów, ona też mnie dojrzała. Stała po przeciwnej stronie ulicy i patrzyła. Nie wiedziałam, co robić, czego się spodziewać, przecież byłam sama. I albo mi się przywidziało albo delikatnie skinęła mi głową i poszła dalej. A ja stałam jak zamroczona i dopiero trąbnięcie wyrwało mnie z szoku. Wsiadłam szybko do wozu Ani, bo nie było gdzie stanąć.
A: „Cześć. Fajnie Cię wreszcie widzieć. A Ty ducha zobaczyłaś?”
O: „Cześć. Gorzej. Brendę.”
Przywitałam się z Leonem, Ania przyglądała mi się bacznie. Opowiedziałam całe zdarzenie, była równie zdziwiona jak ja.
A: „Myślisz, że to coś znaczy?”
O: „Nie wiem. Ale nie miała pewnej czy zadziornej miny. Była zdziwiona, a ja byłam w wielkim szoku. Nadal jestem. Ale zaraz, zaraz. Chwilę przede mną wychodził Paddy.”
A: „Myślisz, że go widziała?”
O: „Tak, pewnie dlatego ona też była zdziwiona.”
A: „Przejęłaś się tym?”
O: „Nawet nie tak bardzo.”
A: „Prawidłowo. Tak trzymać.”
Le: „Haha! Ann, ale Wy śmiesznie mówicie. Tylko ja nic nie rozumiem.”
A: „Przepraszam Skarbie. Będziemy mówiły po angielsku.” – puściła do mnie oko, co zrozumiałam jako „potem pogadamy” i odpowiedziałam:
O: „To dobrze, bo muszę też o coś spytać.”
A: „Ok.”
O: „ Powiedz Leon cioci jak Ci się mieszka w Siegburgu?”
Le: „Dobrze ciociu, tylko nie mam jeszcze kolegów.”
O: „Leoś, ale nie wszystko na raz. Powoli czasem trzeba, prawda? Przecież szkołę masz w Kolonii, to musi trochę potrwać zanim będziesz miał znajomych
w Siegburgu.”
Le: „No tak ciociu, ale ja bym chciał już.”
A: „Tak, tak. Już, to Ty wysiadaj i leć na angielski, bo się spóźnisz.”
Życzyłyśmy mu powodzenia, wziął plecak i wyleciał jak torpeda. Patrzyłyśmy czy wszedł do budynku i dopiero pojechałyśmy.
A: „No to póki nie ma Leona.”
O: „Aniu, ja nie wiem, co robić. Jestem rozdarta jak, jak… no sama nie wiem. Chodzi o mieszkanie w Kolonii.” – znowu opowiedziałam to samo, co Kirze, ale Ania była bardziej w temacie, więc nie musiałam dużo mówić. – „No i niby powoli przekonuję się do tego, że jednak będzie lepiej w Kolonii, ale jest to bardzo powoli i tak naprawdę słabo to do siebie dopuszczam. Co Ty sądzisz? Nie żałujesz tej decyzji? Jak sobie poradziłaś?”
A: „Ola, nie tyle pytań na raz, spokojnie. Nie żałuję tej decyzji. Owszem, była to zmiana całego mojego życia, ale jak jest miłość, to i to przetrzyma, ona Cię wtedy uskrzydla. A ona u Was jest.” – Ania mówiła jakimś dziwnym tonem, ale wtedy się nie zorientowałam – „Jak ja się sprowadziłam, to akurat było bardzo dużo roboty z domem, sama wiesz, non-stop ustalanie, remonty, zakupy i tak dalej. Nie miałam czasu tęsknić za Polską, rodziną, przyjaciółmi. Poza tym jest Skype, w wolnych chwilach rozmawiamy przez niego.”
O: „No tak, ale Ty też uważasz, że lepszym rozwiązaniem jest Kolonia niż Polska?”
A: „Tak Olu, też tak uważam. Zobacz jakie są możliwości dla Paddiego w Polsce, no nie oszukujmy się, ludzie stamtąd uciekają, zrobiliby wszystko, żeby się wynieść, a Ty się jeszcze zastanawiasz. Oj Ola, Ola… Poza tym masz tu przecież nie chwaląc się mnie. Razem zawsze raźniej.”
O: „Aniu, szczerze mówiąc, to gdyby nie Ty i nie to, że tak strasznie Cię lubię i mamy taki kontakt, to chyba bym w ogóle nie brała pod uwagę mieszkania w Kolonii.”
Ania uśmiechnęła się na to uroczo.
A: „Zdaje Ci się. Tutaj jest naprawdę więcej możliwości, nawet dla Ciebie, która nie znasz języka. Nie znasz, to poznasz, ja też się uczę i jakoś idzie.” – Ania właśnie zaparkowała pod salonem kosmetycznym.
A: „Zastanów się jeszcze, ale pomyśl, jakie my w Polsce mamy możliwości.”
O: „Czy Wy wszyscy musicie mieć rację?”
A: „Chyba musimy. Chodź, idziemy. Leona popędzałyśmy, a same zaraz się spóźnimy.”

Ania
Umówiłam się z Olą w mieście, a Leona zawiozłyśmy na dodatkowy angielski. Poszłyśmy do kosmetyczki, oczywiście zajęto się nami profesjonalnie. Gdy już leżałam na leżance i kosmetyczka nakładała nam maseczki na twarze, chwilę coś mówiłyśmy do siebie, ale umilkłam, bo usłyszałam, że ktoś idzie i poznałam po głosie, że to Tanja. Ola nic nie mówiła, bo ścisnęłam jej rękę znacząco i domyśliła się, by zamilknąć. Tanja była z koleżanką, bo gadały i gadały, a w pewnym momencie koleżanka Tanji zapytała.
I: „A skąd dostałaś te karnety?”
T: „Ach od Joeya, nie chciał mi dać, ale wyprosiłam.”
I: „I dobrze. Przynajmniej skorzystamy. A ta jego nie dostała?”
T: „Ann? Na pewno jej też dał, on miał więcej, ale mi nie chciał dać. Upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu, bo zabrałam mu je, może ona nie skorzysta, a może skorzysta. Ale mam okazję i zrobię wszystko, aby go nie miała.”
I: „Ty działasz z premedytacją.”
T: „Tak, od września, bo podsłuchałam jak ona mówi, że jego nie ma i takie inne. Wykorzystuję sytuację, bo teraz nie ma Stive’a. Joey myśli, że sobie biedna nie radzę, pomaga mi, ciągle dzwonię, że coś potrzebuję. A oni się o to coraz bardziej kłócą.”
I: „Wiesz w sumie się jej nie dziwię, że walczy, bo to teraz jej facet, a nie Twój.”
T: „No wiem, ale dlaczego on ma być szczęśliwy? Ja z nim nie byłam, więc niech on teraz za to odpowie. Ona w sumie nic mi nie zrobiła. Ja odgrywam się na nim.”
I: „Ale to ona obrywa. A pomyślałaś o Leonie?”
T: „O Leonie?”
I: „No tak. Skoro Joey przyjeżdża nawet na chwilę do Was, to nim pojedzie do tego swojego domu, to Leon śpi. Kiedy on ma tatę? I to ona się małym zajmuje.”
T: „O masz! Nie pomyślałam o tym. Fakt, bo ona dzwoni nawet czasem i słyszę jak rozmawiają, czasem też z Leonem.”
I: „A jak rozmawiają?”
T: „Jej nie słyszę, bo on nigdy w mojej obecności z nią nie rozmawia, wychodzi albo idzie dalej. Wiesz, a on normalnie z nią rozmawia, tak zupełnie normalnie. Spokojnie, delikatnie. Uśmiecha się do tego telefonu.”
I: „Jak dla mnie on nic nie zauważa, nawet jak się kłócą, to on i tak jest za nią. Pewnie ją kocha.”
T: „Kłócą się na pewno, choć oczywiście nie mówi mi tego, ale to widać. A czy kocha, nie wiem, mnie też kiedyś kochał i co? Zaniedbał mnie, a teraz robi to samo jej.”
I: „Tak, z Twoją pomocą. Weszłaś między nich, a ona jak go kocha będzie walczyć.”
T: „Nie zna moich planów i nie wie do czego jestem zdolna, więc nie ma szans.”
I: „Pewnie tak, ale w sumie nie rozumiem Cię.”
T: „Ja po prostu nie chcę, aby on kogoś miał i tyle. Zaniedbał mnie, a poza tym jest ojcem moich dzieci.”
I: „No i co, zawsze nim będzie, a to niczego nie zmieni. Ty też masz faceta.”
T: „No mam, ale z nim nie będę mieć dzieci, a on z nią może mieć.”
I: „Ale co by to zmieniło? Dla Twoich dzieci zawsze będzie ojcem i tyle.”
T: „Jak powiedziałam, nie chcę, aby był szczęśliwy.”
I: „To egoistyczne podejście.”
T: „Trudno.”

Miałam dość, już zbyt dużo słuchania i całe szczęście kosmetyczka zaczęła mi ściągać tę maskę z buzi. Jak już otworzyłam oczy popatrzyłam na Olę, już też miała otwarte. Nie zrozumiała, co Tanja z koleżanką mówiły, ale padały też imiona i czuła, że zdarzyło się coś złego. Kosmetyczka coś powiedziała do Oli, a ona bezradnie popatrzyła na mnie i się ocknęłam i zaczęłam z tą panią rozmawiać.

wtorek, 29 grudnia 2015

211. Ola - listopad 2011



Usłyszałam jakiś hałas, nie zdążyłam się odwrócić jak zostałam porwana do góry. Myślałam, że serce mi wyskoczy z piersi. Zdążyłam tylko zauważyć Angelo, Gabriela i Kirę z rozdziawionymi ustami i dopiero, kiedy Paddy mnie postawił na środku, odwrócił w swoją stronę i przytulił zaczęłam się śmiać. Ale też niedługo, bo Paddy chwycił mnie za rękę mówiąc „przepraszamy na chwilę” i biegiem zaczął ciągnąć po schodach na górę. Śmiałam się mocno i szłam powoli, to w końcu wziął mnie przez ramię i postawił dopiero w pokoju.
P: „Przepraszam.”
O: „A nie dzień dobry?”
P: „Dzień dobry. Przepraszam.”
O: „Dzień dobry. Słusznie.” – zrobiłam nadąsaną minę.
P: „Wiem, że słusznie, dlatego to powiedziałem. Ale Ola, nie dało rady inaczej, rano Sven zadzwonił, bo Khalid właśnie przyle…”
Nie dokończył, bo przytknęłam mu palec do ust.
O: „Paddy, wiem, że miałeś próbę. Chcę Ci tylko powiedzieć, że było mi przykro, bo ja robiłam wszystko, żeby wylecieć wcześniej, a Ty nawet potem do mnie nie zadzwoniłeś ani nic. Chociaż smsa. I dzięki Bogu, że skorzystałam z zaproszenia Angelo, bo bym siedziała cały wieczór i pół nocy sama i jeszcze bym się denerwowała, co z Tobą.” – widać było, że Paddy się zmieszał.
P: „Powinienem był napisać. Następnym razem to zrobię. Gniewasz się?”
O: „Gniewałam, ale przestałam, gdy Cię rano zobaczyłam obok. Po prostu nie rób tak więcej.”
P: „Dobrze. Chodź do mnie.”
Wreszcie się przywitaliśmy i widać było, że on też mocno za mną tęsknił. Poza długim pocałunkiem jego ręce zaczęły błądzić tam, gdzie nie trzeba, więc się sprytnie wywinęłam i powiedziałam, że Helen na mnie czeka i że jeszcze nie jadłam śniadania. Zdziwił się bardzo, gdy otworzyłam drzwi i po prostu zeszłam na dół. Usłyszałam jeszcze żałosne „a ja?”, ale nie dałam tego po sobie poznać. W salonie Helen pokazywała rodzicom układ, ale zacięła się w jednym miejscu i gdy mnie zobaczyła zawołała o pomoc. Odtańczyłyśmy jeszcze to ze trzy razy przed wszystkimi, bo się pojawili w salonie. Kira była zdumiona, Emma też chciała się nauczyć, a Paddy patrzył na mnie z dumą.
K: „Dziewczyny, jak Wam to fajnie wychodzi.”
O: „Helen jest zdolna, bardzo szybko łapie kroki.”
H: „A ciocia fajny układ ułożyła i dobrze tłumaczy.”
Ag: „Sama to ułożyłaś?”
O: „Angelo, litości, przecież to kilka prostych kroków, nie takie rzeczy się układało.”
Angelo wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
Ag: „Wiedziałem, że tańczysz taniec towarzyski, a nie, że taki nowoczesny.”
O: „Towarzyski teraz, a kiedyś nowoczesny, a nawet ludowy na studiach.”
P, Ag, K: „Ooooo!”
P: „Tego, to nawet ja nie wiedziałem.”
O: „Zakończyłam akurat w czerwcu przed wyjazdem do Hiszpanii, bo byłam zbyt rozdwojona i chciałam się zająć towarzyskim.”
Angelo znowu nad czymś myślał.
Ag: „To dlaczego Ty nie układasz choreografii do Stille Nacht?” – spojrzałam ze zdziwieniem na Angelo, nie bardzo wiedziałam, co mówi, przeniosłam wzrok na Patricka, a on wyglądał jakby dopiero teraz go oświeciło.
P: „Że też ja na to wcześniej nie wpadłem!” – uderzył się dłonią w czoło.
O: „Ale na co?”
Ag: „Ola, no Stille Nacht.”
O: „Angelo, no rozumiem, ale ja nic o tym nie wiem, poza nazwą.” – Angelo spojrzał na brata z nieukrywanym zdumieniem.
Ag: „Myślałem, że on Ci wszystko mówi.”
O: „Mówi, jak jest na to czas.” – powiedziałam już smutniej.
P: „Ostatnio nie mieliśmy go zbyt dużo na rozmowy.” – przyznał Paddy.
Ag: „Uważaj Paddy, uważaj!” – pogroził mu palcem i wiedziałam, że coś jest na rzeczy, o czym tylko oni wiedzą.
Paddy wytłumaczył mi, że projekt Stille Nacht, to nie tylko oni w piątkę z Patricią, Kathy, Paulem i czasem Josephem, ale też tancerze i zespół, który gra z nim solowo. I że nie pomyślał, żeby mnie poprosić o ułożenie choreografii, ale powiedziałam, że dobrze, że nie pomyślał, bo niby kiedy miałabym to zrobić skoro już prawie nie mam urlopu. Kira przyznała mi rację i spojrzała na mnie porozumiewawczo. Zrozumiałam. Tyczyło się to naszej wczorajszej rozmowy. Gdybym mieszkała w Kolonii, to mogłabym pomóc. Ech… Cały czas dylemat.
Po wspólnym śniadaniu pojechaliśmy do Kolonii. Paddy uprzedził tylko, że nie bardzo miał czas posprzątać, to żebym się nie zdziwiła. Faktycznie mnóstwo rzeczy porozwalał po całym mieszkaniu.
O: „No kochany! Ale jak będziemy mieszkać razem, to nie będę za Ciebie sprzątać, a Ty nie będziesz rozwalać.”
P: „Dobrze. A myślałaś już?”
O: „Czy myślałam? Non-stop myślę tylko nie znajduję odpowiedzi.”
Paddy nic nie odpowiedział tylko mocno mnie przytulił. Zrobiłam nam po kawie i usiedliśmy na sofie. Rozmawialiśmy o wszystkim co się u nas działo, śmialiśmy się, wygłupialiśmy, ale potem zeszło na poważniejsze tematy. Mówiłam, że na forum jednej fance każą mnie śledzić pod pracą i że niedługo się mogę na nią natknąć, Paddy mówił o koncercie w Wilnie, ja o pracy, Paddy o muzyce, ja o rodzinie, Paddy o planach na przyszły rok, ja o sali i terminach, Paddy też o tym samym. Spędziliśmy tak chyba ze 4h zanim się nagadaliśmy. Sven potwierdził mu terminy koncertów, cała trasa była już zaplanowana, więc nie można było tego zmieniać. Ja w takim razie próbowałam go przekonać, żebyśmy wzięli ślub w kolejnym roku. Długo nie chciał się zgodzić, ale powiedział, że chyba nie mamy wyboru skoro koniecznie chcę tę salę. Ale przecież sam ją widział i wiedział, że jest idealna. Gdy już wyczerpaliśmy najpilniejsze tematy do rozmowy zostałam bardzo namiętnie pocałowana. Dobrze jednak, że zdążyłam spojrzeć na zegarek, bo szybko się wywinęłam i powiedziałam, że jestem umówiona z Anią, a on ma spotkanie, więc musimy się zbierać. Zerknął na zegarek, przeklął, przeczesał włosy i zaczął grzebać w jakichś papierach jednocześnie dzwoniąc telefonem i omawiając coś po niemiecku. Pokręciłam tylko głową i zadzwoniłam do Ani. Powiedziała, że już rusza, że najpierw zabierze mnie, a potem odwieziemy Leona na dodatkowe zajęcia i dopiero do kosmetyczki. Fajnie, że dostała te kupony i czekała akurat na mnie. Paddy biegał po domu jak w amoku, po czym uścisnął mnie mocno mówiąc, że Sven już podjechał, pocałował mnie tak, że mało się nie osunęłam na ziemię i wyszedł. Po czym wrócił z powrotem, wziął klucze i powiedział, żebym zadzwoniła jak już skończymy. Wiedziałam, że Ania zaraz będzie, to zeszłam już na dół.

niedziela, 27 grudnia 2015

210. Ania, Ola – listopad 2011



Ania
Dostałam od Josepha kupony do kosmetyczki, które dostał od firmy sponsorującej  „Fulda”. Dał mi dwa, mówiąc, że może Ola by ze mną poszła. Akurat w połowie listopada, gdy w Polsce był długi weekend była w Kolonii, więc namówiłam ją, aby się ze mną wybrała, a potem chciałam z nią pogadać, bo już miałam dość. Z Joeyem nie mogliśmy dojść do porozumienia, byłam tylko z Leonem, Joey ciągle jeździł do Tanji, coś jej tam pomagał. Nigdy nie wróciliśmy już do tematu mojej zazdrości o nią. Stive był w delegacji, takie słyszałam tłumaczenia. Naprawdę chciałam go zrozumieć, ale coraz mniej wiedziałam i coraz mniej rozumiałam. Kochałam go, ale miałam dość jego zachowania. Widziałam, że Tanja specjalnie to robi, bo spokojnie dała by sobie radę. Zapomnieli oboje o Leonie, bo to ja teraz byłam z nim 24 godziny na dobę. Bawiłam się z nim, odrabiałam lekcje, woziłam na wszystkie dodatkowe zajęcia. Chciałam walczyć z nią też o Leona, dla niego, by tata też spędzał z nim czas.

 Ola

Wreszcie nadszedł listopad. Zrobiło się już bardzo zimno, chociaż na Święto Zmarłych jechałam motorem, bo akurat wtedy pogoda uraczyła nas dobrym słonkiem. Odliczałam dni do 10 listopada, kiedy to miałam po pracy lecieć do Kolonii. Korzystałam z wolnego i znowu miało mnie nie być na imieninach Michała. Cieszyłam się na spotkanie z Paddym, ale znowu przygasłam, gdy napisał mi smsa, że Angelo odbierze mnie z lotniska, bo on ma próbę ze swoim zespołem i się nie wyrobi. Zdziwiłam się, że to nie Joey czy Ania, bo Angelo przecież mieszka teraz w Camperze, ale akurat chwilowo stacjonowali w Kall. Zasmuciłam się mocno, bo już tak bardzo chciałam się do niego przytulić. Zadzwoniłam z mojego niemieckiego numeru do Angelo jak już odebrałam bagaż, czekał na parkingu.

Ag: „Cześć Ola. Ale się dawno nie widzieliśmy.” – powiedział wesoło mocno mnie ściskając, a ja tylko lekko się uśmiechnęłam odpowiadając „cześć”.
Ag: „Gdzie jedziemy?” – popatrzyłam na niego zdumiona.
O: „A gdzie możemy?”
Ag: „Do mieszkania Patricka albo do niego na próbę albo do nas.” – na to ostatnie stwierdzenie oczy mi się zaświeciły.
O: „Do Was!”
Ag: „Dobry wybór, Kira się bardzo ucieszy.”
O: „Oj, ja chyba bardziej.”
Rozmawialiśmy całą drogę, ale widziałam, że Angelo bacznie mi się przygląda.
Ag: „Ola, stało się coś?” – spytał w połowie drogi. – „Mam nadzieję, że mój brat znowu nie narozrabiał?”
O: „Nie, nie narozrabiał, w porządku.”
Ag: „Ale coś smutna jesteś.”
O: „Jestem, ale to dlatego, że bardzo tęsknię, wiedział, że przylatuję i nawet mi wcześniej nie wspomniał, że ma próbę.”
Ag: „Nie gniewaj się na niego. On jest jak w amoku, gdy ma do czynienia z próbami albo nagrywaniem. Pamiętasz w kwietniu?”
O: „Pamiętam, pamiętam. Ale teraz się tyle czasu nie widzieliśmy. Ech, nieważne…”
Ag: „Spoko, rozumiem Cię. Ale zaraz Kira zrobi Ci dobrego grzańca i będzie lepiej.”
To mówiąc wjeżdżał już na swoje podwórko. Wyściskałam się z Kirą, a potem z każdym dzieckiem po kolei. Mały Josie urósł i zmieniał się w niesamowitym tempie. Gdy wróciłam do kuchni Kira właśnie nalewała grzańca. Pytała czy jestem głodna, ale jakoś nie byłam. Wzięłyśmy kubki i dołączyłyśmy do salonu, gdzie Angelo bawił się z chłopcami kolejką rozłożoną na całej podłodze. Zawsze chciałam mieć taką kolejkę. Stwierdziłam, że jak porozmawiam z Kirą, to się z nimi pobawię. Miałam plan porozmawiać o tym z Anią, ale skoro już trafiła się żona Angelo…
K: „…halo, mówi się!”
O: „Ojej, przepraszam, zamyśliłam się.”
K: „Właśnie widzę. Co jest?”
O: „Chciałam z Tobą porozmawiać, poradzić się.”
K: „Tak myślałam, że coś Cię trapi. Zamieniam się w słuch. Mów.”
Opowiedziałam, że chodzi o mieszkanie po ślubie, że nie wiem, co robić, że nie chcę zostawiać rodziny, że dla Patricka to jest proste i on chyba do końca nie rozumie, co ja przeżywam, że on proponuje Kolonię jako najlepsze rozwiązanie dla obojga. Mówiłam długo, potem głos zabrała Kira.
K: „Ola, ja już długo jestem żoną muzyka i powiem Ci, że niestety Paddy ma rację. Wiem, jak to jest jak oni mają próby razem, wiem jak Angelo miał próby solo. Jeśli Ty wprowadzisz się tutaj, będzie dużo łatwiej, będziecie mogli dużo czasu spędzać razem. Ale jeśli Paddy wprowadziłby się do Ciebie, to przecież i tak latałby ciągle tu i to jeszcze jak kot z pęcherzem, bo terminy, nagrywania itp. I wyszło by Wam na to samo, jak jest teraz.”
O: „Patrick mówi dokładnie to samo.”
K: „Bo to jest naprawdę logiczne rozwiązanie. A tutaj przecież sama nie będziesz, masz nas, Ann, całą rodzinę Paddiego. Wiesz, jak my się wszyscy wspieramy. A zobacz na moim przykładzie. Też zostawiłam rodzinę i przyjaciół i się przeprowadziłam. Nie z innego kraju, ale z innego regionu. I też rzadko widuję się z bliskimi. Ale dla niego było warto.” – kiwnęła głową w kierunku Angelo.
O: „Dzięki Kira. Naprawdę cieszę się, że z Tobą o tym porozmawiałam. A nie masz jeszcze przypadkiem tego grzańca?”
Kira roześmiała się kiwając potakująco głową, więc zabrałyśmy nasze kubki i poszłyśmy dorobić słodkiego trunku. Paddy nawet nie zadzwonił, nie spytał czy jestem i gdzie jestem, ale okazało się, że Angelo wysłał mu smsa, że ma mnie odebrać z Kall. Raczyłyśmy się z Kirą grzańcami, aż zaszumiało mi w głowie. Stwierdziłam, że trochę się pobawię kolejką i tak zeszły kolejne 2h póki dzieci nie musiały iść spać. Paddiego cały czas nie było. Kira stwierdziła, że może pościeli mi w pokoju gościnnym, bo widzi, że ledwo już na oczy patrzę, a Paddy jak dojedzie w nocy, to do mnie dołączy i zostaniemy u nich. W sumie było mi wszystko jedno, więc się zgodziłam. Pożegnałam się z domownikami, zdążyłam się jeszcze wykąpać, przebrać w pidżamę, położyć, była 24, a jego nie było. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Gdy się obudziłam było już rano, koło ósmej. Słyszałam, że ktoś krząta się po domu. Otworzyłam oczy. Paddy? Odwróciłam szybko głowę. Był. Spał. Włosy zachodziły mu na oczy takie miał już długie. Oddychał miarowo, wpatrywałam się w niego i cała złość z poprzedniego wieczora gdzieś uleciała. Bo byłam zła. Nie dość, że wysłał po mnie brata, nie zadzwonił, to wrócił późną porą. Wyślizgnęłam się cicho, żeby go nie obudzić. Zeszłam na dół, do kuchni, tam Helen robiła sobie kanapki. Przywitałam się i nie zdążyłam nic powiedzieć, jak Helen zagadnęła.
H: „Ciociu, a Ty umiesz tańczyć, prawda? Bo ciocia Maite mówiła, że jesteś dobra.” – woda zaczęła mi lecieć po czajniku, a nie do niego. Spojrzałam na małą.
O: „Naprawdę tak mówiła?”
H: „Tak! I jeszcze to, że jej bardzo pomogłaś. Nauczysz mnie czegoś?” – teraz już obudziłam się momentalnie.
O: „Nauczyć? Ciebie? Teraz?”
H: „Jak wypijesz herbatę, co? Zgodzisz się?”
O: „No dobrze, ale musiałybyśmy mieć muzykę. Czego chciałabyś się nauczyć?”
H: „W salonie możemy włączyć cicho, bo wszyscy śpią. A nie wiem czego.”
O: „A masz jakąś ulubioną piosenkę?”
H: „Eee… Dużo lubię.”
O: „Dobrze, daj mi się najpierw obudzić i spróbujemy coś wymyśleć.” – Helen aż się oczy zaświeciły i zaczęła machać nogami pod stołem. Wypiłam herbatę i poszłyśmy do salonu, mała zaczęła włączać jakieś ulubione piosenki. W sumie żadna nie była pod taniec towarzyski, ale ona chciała jakiś układ. Włączyła piosenkę, którą i ja kojarzyłam z jakiejś reklamy. Wymyślałam jakieś kroki i ułożyłam prostą choreografię do pierwszej zwrotki i refrenu. Wałkowałyśmy to w kółko chyba z godzinę, ale Helen miała sporo zapału. Właśnie zaczynałyśmy cały układ od początku, gdy o mało nie dostałam zawału.