niedziela, 27 grudnia 2015

210. Ania, Ola – listopad 2011



Ania
Dostałam od Josepha kupony do kosmetyczki, które dostał od firmy sponsorującej  „Fulda”. Dał mi dwa, mówiąc, że może Ola by ze mną poszła. Akurat w połowie listopada, gdy w Polsce był długi weekend była w Kolonii, więc namówiłam ją, aby się ze mną wybrała, a potem chciałam z nią pogadać, bo już miałam dość. Z Joeyem nie mogliśmy dojść do porozumienia, byłam tylko z Leonem, Joey ciągle jeździł do Tanji, coś jej tam pomagał. Nigdy nie wróciliśmy już do tematu mojej zazdrości o nią. Stive był w delegacji, takie słyszałam tłumaczenia. Naprawdę chciałam go zrozumieć, ale coraz mniej wiedziałam i coraz mniej rozumiałam. Kochałam go, ale miałam dość jego zachowania. Widziałam, że Tanja specjalnie to robi, bo spokojnie dała by sobie radę. Zapomnieli oboje o Leonie, bo to ja teraz byłam z nim 24 godziny na dobę. Bawiłam się z nim, odrabiałam lekcje, woziłam na wszystkie dodatkowe zajęcia. Chciałam walczyć z nią też o Leona, dla niego, by tata też spędzał z nim czas.

 Ola

Wreszcie nadszedł listopad. Zrobiło się już bardzo zimno, chociaż na Święto Zmarłych jechałam motorem, bo akurat wtedy pogoda uraczyła nas dobrym słonkiem. Odliczałam dni do 10 listopada, kiedy to miałam po pracy lecieć do Kolonii. Korzystałam z wolnego i znowu miało mnie nie być na imieninach Michała. Cieszyłam się na spotkanie z Paddym, ale znowu przygasłam, gdy napisał mi smsa, że Angelo odbierze mnie z lotniska, bo on ma próbę ze swoim zespołem i się nie wyrobi. Zdziwiłam się, że to nie Joey czy Ania, bo Angelo przecież mieszka teraz w Camperze, ale akurat chwilowo stacjonowali w Kall. Zasmuciłam się mocno, bo już tak bardzo chciałam się do niego przytulić. Zadzwoniłam z mojego niemieckiego numeru do Angelo jak już odebrałam bagaż, czekał na parkingu.

Ag: „Cześć Ola. Ale się dawno nie widzieliśmy.” – powiedział wesoło mocno mnie ściskając, a ja tylko lekko się uśmiechnęłam odpowiadając „cześć”.
Ag: „Gdzie jedziemy?” – popatrzyłam na niego zdumiona.
O: „A gdzie możemy?”
Ag: „Do mieszkania Patricka albo do niego na próbę albo do nas.” – na to ostatnie stwierdzenie oczy mi się zaświeciły.
O: „Do Was!”
Ag: „Dobry wybór, Kira się bardzo ucieszy.”
O: „Oj, ja chyba bardziej.”
Rozmawialiśmy całą drogę, ale widziałam, że Angelo bacznie mi się przygląda.
Ag: „Ola, stało się coś?” – spytał w połowie drogi. – „Mam nadzieję, że mój brat znowu nie narozrabiał?”
O: „Nie, nie narozrabiał, w porządku.”
Ag: „Ale coś smutna jesteś.”
O: „Jestem, ale to dlatego, że bardzo tęsknię, wiedział, że przylatuję i nawet mi wcześniej nie wspomniał, że ma próbę.”
Ag: „Nie gniewaj się na niego. On jest jak w amoku, gdy ma do czynienia z próbami albo nagrywaniem. Pamiętasz w kwietniu?”
O: „Pamiętam, pamiętam. Ale teraz się tyle czasu nie widzieliśmy. Ech, nieważne…”
Ag: „Spoko, rozumiem Cię. Ale zaraz Kira zrobi Ci dobrego grzańca i będzie lepiej.”
To mówiąc wjeżdżał już na swoje podwórko. Wyściskałam się z Kirą, a potem z każdym dzieckiem po kolei. Mały Josie urósł i zmieniał się w niesamowitym tempie. Gdy wróciłam do kuchni Kira właśnie nalewała grzańca. Pytała czy jestem głodna, ale jakoś nie byłam. Wzięłyśmy kubki i dołączyłyśmy do salonu, gdzie Angelo bawił się z chłopcami kolejką rozłożoną na całej podłodze. Zawsze chciałam mieć taką kolejkę. Stwierdziłam, że jak porozmawiam z Kirą, to się z nimi pobawię. Miałam plan porozmawiać o tym z Anią, ale skoro już trafiła się żona Angelo…
K: „…halo, mówi się!”
O: „Ojej, przepraszam, zamyśliłam się.”
K: „Właśnie widzę. Co jest?”
O: „Chciałam z Tobą porozmawiać, poradzić się.”
K: „Tak myślałam, że coś Cię trapi. Zamieniam się w słuch. Mów.”
Opowiedziałam, że chodzi o mieszkanie po ślubie, że nie wiem, co robić, że nie chcę zostawiać rodziny, że dla Patricka to jest proste i on chyba do końca nie rozumie, co ja przeżywam, że on proponuje Kolonię jako najlepsze rozwiązanie dla obojga. Mówiłam długo, potem głos zabrała Kira.
K: „Ola, ja już długo jestem żoną muzyka i powiem Ci, że niestety Paddy ma rację. Wiem, jak to jest jak oni mają próby razem, wiem jak Angelo miał próby solo. Jeśli Ty wprowadzisz się tutaj, będzie dużo łatwiej, będziecie mogli dużo czasu spędzać razem. Ale jeśli Paddy wprowadziłby się do Ciebie, to przecież i tak latałby ciągle tu i to jeszcze jak kot z pęcherzem, bo terminy, nagrywania itp. I wyszło by Wam na to samo, jak jest teraz.”
O: „Patrick mówi dokładnie to samo.”
K: „Bo to jest naprawdę logiczne rozwiązanie. A tutaj przecież sama nie będziesz, masz nas, Ann, całą rodzinę Paddiego. Wiesz, jak my się wszyscy wspieramy. A zobacz na moim przykładzie. Też zostawiłam rodzinę i przyjaciół i się przeprowadziłam. Nie z innego kraju, ale z innego regionu. I też rzadko widuję się z bliskimi. Ale dla niego było warto.” – kiwnęła głową w kierunku Angelo.
O: „Dzięki Kira. Naprawdę cieszę się, że z Tobą o tym porozmawiałam. A nie masz jeszcze przypadkiem tego grzańca?”
Kira roześmiała się kiwając potakująco głową, więc zabrałyśmy nasze kubki i poszłyśmy dorobić słodkiego trunku. Paddy nawet nie zadzwonił, nie spytał czy jestem i gdzie jestem, ale okazało się, że Angelo wysłał mu smsa, że ma mnie odebrać z Kall. Raczyłyśmy się z Kirą grzańcami, aż zaszumiało mi w głowie. Stwierdziłam, że trochę się pobawię kolejką i tak zeszły kolejne 2h póki dzieci nie musiały iść spać. Paddiego cały czas nie było. Kira stwierdziła, że może pościeli mi w pokoju gościnnym, bo widzi, że ledwo już na oczy patrzę, a Paddy jak dojedzie w nocy, to do mnie dołączy i zostaniemy u nich. W sumie było mi wszystko jedno, więc się zgodziłam. Pożegnałam się z domownikami, zdążyłam się jeszcze wykąpać, przebrać w pidżamę, położyć, była 24, a jego nie było. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Gdy się obudziłam było już rano, koło ósmej. Słyszałam, że ktoś krząta się po domu. Otworzyłam oczy. Paddy? Odwróciłam szybko głowę. Był. Spał. Włosy zachodziły mu na oczy takie miał już długie. Oddychał miarowo, wpatrywałam się w niego i cała złość z poprzedniego wieczora gdzieś uleciała. Bo byłam zła. Nie dość, że wysłał po mnie brata, nie zadzwonił, to wrócił późną porą. Wyślizgnęłam się cicho, żeby go nie obudzić. Zeszłam na dół, do kuchni, tam Helen robiła sobie kanapki. Przywitałam się i nie zdążyłam nic powiedzieć, jak Helen zagadnęła.
H: „Ciociu, a Ty umiesz tańczyć, prawda? Bo ciocia Maite mówiła, że jesteś dobra.” – woda zaczęła mi lecieć po czajniku, a nie do niego. Spojrzałam na małą.
O: „Naprawdę tak mówiła?”
H: „Tak! I jeszcze to, że jej bardzo pomogłaś. Nauczysz mnie czegoś?” – teraz już obudziłam się momentalnie.
O: „Nauczyć? Ciebie? Teraz?”
H: „Jak wypijesz herbatę, co? Zgodzisz się?”
O: „No dobrze, ale musiałybyśmy mieć muzykę. Czego chciałabyś się nauczyć?”
H: „W salonie możemy włączyć cicho, bo wszyscy śpią. A nie wiem czego.”
O: „A masz jakąś ulubioną piosenkę?”
H: „Eee… Dużo lubię.”
O: „Dobrze, daj mi się najpierw obudzić i spróbujemy coś wymyśleć.” – Helen aż się oczy zaświeciły i zaczęła machać nogami pod stołem. Wypiłam herbatę i poszłyśmy do salonu, mała zaczęła włączać jakieś ulubione piosenki. W sumie żadna nie była pod taniec towarzyski, ale ona chciała jakiś układ. Włączyła piosenkę, którą i ja kojarzyłam z jakiejś reklamy. Wymyślałam jakieś kroki i ułożyłam prostą choreografię do pierwszej zwrotki i refrenu. Wałkowałyśmy to w kółko chyba z godzinę, ale Helen miała sporo zapału. Właśnie zaczynałyśmy cały układ od początku, gdy o mało nie dostałam zawału.

2 komentarze:

  1. No pięknie mam nadzieję, że Paddy nie zaczyna jak Joey, bo się na to zanosi, przecież mógł przełożyć próbę. Ola ma niezłą rywalkę - muzykę.
    Ania coraz bardziej ma dość takiego życia. Zastanawiam się kiedy pęknie i ostatecznie powie, że ma dość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim go kocha i znosi wiele, ale jak wiesz każdy ma gdzieś swoją granice

      Usuń