środa, 28 maja 2014

128. Ola, Ania – luty 2011


Ola
Zadzwonił telefon. Oczywiście Patrick. Wyciszyłam głos, próbował dzwonić 3 razy, a po półgodzinie zadzwoniła Magda. Usłyszałam dopiero za 2 razem.
O: „Halo.”
M: „Halo, Ola, co się stało?”
O: „A co się miało stać?”
M: „No właśnie Ty mi powiedz. Dzwoni do mnie Paddy, że przyjechał, jest u Ciebie w domu, ale Ciebie nie ma i w ogóle, że nie chcesz go widzieć, a samochód stoi, więc on się martwi, co się z Tobą dzieje, bo telefonu nie odbierasz…” – Magda wpadła w monolog.
O: „Magda, stop! A czy Paddy powiedział Ci, co zrobił i dlaczego nie chcę go widzieć?”
M: „No… nie. Ale po to dzwonię do Ciebie.”
O: „No to posłuchaj.” – opowiedziałam pokrótce i choć głos się łamał, to bardziej byłam zła niż smutna. Magda aż zamilkła.
M: „O rany! Ale wtopa! Czemu nic nie powiedziałaś?”
O: „Bo wiedziałam, że jesteś pierwszą osobą, do której będzie dzwonił.”
M: „Ola! No sorry, ale chyba jestem Twoją siostrą, nie jego. Przegiął, więc nie dziwię się Twojej reakcji.”
O: „No to cieszę się, dzięki. Pod żadnym pozorem nie chcę go teraz widzieć. Powiedz mu, że wyjechałam na parę dni i nie powiedziałam Ci, gdzie.”
M: „Dobrze, dobrze, tak mu powiem. A jak się trzymasz i gdzie właściwie jesteś?”
O: „Trzymam się beznadziejnie, myśli telepią się w głowie.”
M: „Nie no, źle zrobił, ale może poczekaj, aż emocje opadną i wtedy z nim pogadaj, hmm?”
O: „Czy wyście się z Anią namówiły czy co?”
M: „Aha, czyli jesteś we Wrocławiu. Pozdrów Anię.”
O: „No tak, przyjechałam wczoraj. Tylko jemu ani słowa, gdzie i u kogo, bo będzie cisnął Josepha. Raz mnie już oszukał, zaufałam na nowo i znowu mam zaczynać?”
M: „Teraz masz zbyt wiele emocji w sobie, jak wrócisz, to pogadamy, a teraz trzymaj się ciepło.”
O: „Ok, dzięki siostra, pa.”
M: „Pa.”
A: „Paddy dzwonił do Magdy?”
O: „Wyobraź sobie, że przyjechał, jest u mnie w domu. Całe szczęście, że mnie tam nie ma, bo chyba bym go pobiła ze złości.”
A: „Widzę, że mimo wszystko dowcip Cię nie opuszcza. Ale nie powinien przyjeżdżać. Mógł dać Ci trochę więcej czasu.”
O: „W ogóle powinien dać mi spokój.”
A: „Teraz tak mówisz. I nie kłóć się ze mną.”
O: „Dobra, dobra. O! Sms. Od niego. Przyjechał, bo chce porozmawiać i ma nadzieję, że wrócę przed jego odlotem, o co bardzo prosi. No niedoczekanie jego! Już go wysłuchałam. Raz mi całkowicie wystarczyło.”
A: „Ola, nie myśl o tym przez chwilę, bo się wykończysz.”
O: „Masz rację. Koniec tematu Patricka. Już mnie siły opuszczają.”
Magda napisała, że powiedziała mu, że wyjechałam i nie chciałam powiedzieć, gdzie. Nie chciał uwierzyć, że Magda nie wie, ale rozumiał siostrzaną solidarność. Za chwilę Magda napisała jeszcze, że po głosie słyszała, że był podłamany. Ale co z tego? Po obiedzie pojechałyśmy do Ani siostry, gdzie przy drinkach uśmiałyśmy się do łez, ale tego właśnie było mi trzeba. Marta chyba była w temacie, bo o nic nie pytała. U Ani też jeszcze rozmawiałyśmy na wiadomy temat. Było jej przykro, a nawet była zła na Patricka, stała za mną, choć twierdziła, że porozmawiać z nim jeszcze powinnam. Na razie nie miałam siły o tym myśleć. Rano siedziałyśmy w pidżamach do czasu, aż już musiałam ubrać się do wyjścia. Podróż minęła szybko, bo cały czas w głowie kłębiło mi się tysiące myśli. Jednak jednej w ogóle nie brałam pod uwagę. Nie chciałam mu wybaczyć, mimo że bardzo byłam w nim zakochana. Nie mogłam pozwolić, aby miał świadomość, że ciągle może robić, co mu się podoba, a ja i tak mu wybaczę. O nie!
Ania 
Ola przyjechała o 22, miała autobus o 16. Jak ją tylko zobaczyłam, to aż mi się serce ścisnęło taka była smutna. Pomyślałam tylko, że mimo to, co Paddy zrobił ona go kochała, a ja bardzo chciałam im pomóc. Przytuliłyśmy się mocno i potem całą drogę do mojego domu nic do siebie nie mówiłyśmy. Wiedziałam, że to nie ma sensu, bo ona była w złym stanie psychicznym i każda próba podjęcia tematu skończyłaby się płaczem nas obu. Lepiej jak to się stanie w domu, a nie w samochodzie. Chociaż ona płakała całą drogę. Już u mnie poszłam zrobić herbatę, bo zmarzłyśmy i siadłyśmy sobie na kanapie. Ola nic nie mówiła, a dopiero po chwili zaczęła opowiadać co się stało. Teraz to popłakałyśmy się obie. Byłam bardzo zmartwiona tym i jakoś nie mogłam sobie tego wszystkiego poukładać. Był poniedziałek, po przyjściu z pracy siedziałam na kanapie pod kocem. Myślałam o tym, co usłyszałam od Oli w weekend. Nie mogłam w to uwierzyć, jak Paddy mógł coś takiego zrobić. To mi się nie mieściło w głowie i nie pasowało do niego. Wiedziałam, że ona jest załamana. Co mnie w ogóle nie dziwiło. Paddy i coś takiego, aż nie do pomyślenia, ale przeanalizowałam sytuację i pomyślałam, że nie wierzę w to, aby to była jego wina. Może i głupio zrobił, że pojechał do tej Brendy, ale chciał dobrze. Chciał zakończyć pewien etap w swoim życiu. Nie wiedziałam, co zrobić, jak pomóc. Chciałam zadzwonić do Josepha, ale nie wiedziałam czy on już wie, czy brat mu powiedział. Czułam, że Joey będzie bardzo zły na Paddyego. Jak zadzwonił mój telefon wiedziałam, że to on.
J: „Witaj kochanie. Jestem strasznie zły. Zaraz mnie szlag trafi. Ty wiesz, co Patrick zrobił?”
A: „Cześć. Niestety wiem. Powiedział Ci?”
J: „Tak. Wczoraj. O cholera! Dlatego płakałaś. Ola Ci powiedziała? Jak ona się czuje?”
A: „Tak. Wiem od czwartku. Była na weekend u mnie. Jest załamana, nieszczęśliwa i smutna. Co mu odbiło?”
J: „Nawet nic nie mów, jestem bardzo zły na niego. Chyba ostatnio byłem taki zły jak poszedł do zakonu. Nie wiem, co mu odbiło. Stwierdził, że chciał wyjaśnić niedokończone sprawy z przeszłości. Tylko po co? Nie wiem co on sobie myślał idąc do tej... eh.”
A: „Kochanie. Dlatego pytałam o nią wcześniej. A Ty mnie zbyłeś, a teraz powiesz mi o niej coś więcej?”
J: „Przepraszam, nie chciałem Cię ani Oli straszyć. Opowiem Ci wszystko, co wiem. Był z nią przed zakonem. Nie wiem czy to była miłość czy nie z jego strony, ale wiem, że ona była zbyt mocno przywiązana do niego. Zakochana po uszy, a on wcale tego nie chciał, bo myślał już o zakonie. Powiedział jej o swojej decyzji, tłumaczył, ale Brenda nie przyjęła tego do wiadomości. Jak już wstąpił próbowała go odwiedzić, ale było zabronione. Cały czas twierdziła, że bardzo go kocha i będzie czekać. Z tego co wiem, to on jej powiedział, że nie wie, co będzie za kilka lat, czy zostanie, czy nie. A ona stwierdziła, że będzie czekać na niego.”
A: „Aż tak? To chyba nie była miłość tylko obsesja. Jakby go kochała to pozwoliłaby mu odejść, by był szczęśliwy. Skoro taka była jego decyzja.”
J: „Dokładnie. Też tak myśleliśmy, że to już obsesja. Jak kiedyś z Patricią pojechałem do niej, bo dzwoniła i wygrażała różne takie, to prawie zawału nie dostałem u niej w domu. Wszędzie były zdjęcia Patricka.”
A: „Ojej. To na pewno była obsesja. A teraz odezwała się do niego jak się dowiedziała, że wyszedł z zakonu.”
J: „Tak chyba było, nie wiem. Chciał po prostu pomóc jej zakończyć pewien etap, który dla niego dawno się skończył.”
A: „Całkiem możliwe, ale widać dla niej nie. Ona czekała na niego. Z tego co wiem, to mówił Oli o niej i pytał czy się może z Brendą spotkać. Ola się zgodziła, a teraz wyszło, że się z nią całował, czy ona go. Nie wiem! Cholera niektóre kobiety mają źle w głowie. I przecież wiedziała, że on kogoś ma.”
J: „Tak, wiedziała.”
A: „Więc to nie jego wina. Chciał być miły i pomocny, pomóc jej, a ona to wykorzystała. Trzeba im pomóc, nie zostawię tego.”
J: „A zawsze mówisz, żeby się nie wtrącać.”
A: „Teraz, to ja się wtrącę. Uważam, że Paddy nic złego nie zrobił, bo to ta cała Brenda go pocałowała, a nie on ją. Powiedział Oli prawdę.”
J: „A jakby zrobił coś więcej?”
A: „Oooo, to wtedy by przesadził.”
J: „Wiesz co? Nie chce mi się już gadać o nim, bo jestem wkurzony na niego i jego głupotę.”
A: „No to zmień temat.”
Rozmawialiśmy jeszcze o swoich planach na najbliższe dni.

wtorek, 27 maja 2014

127. Ania, Ola – luty 2011

Ania
W czwartek 3 lutego cały czas po głowie chodziła mi Ola, nie mogłam sobie z tym poradzić. Przypomniałam sobie, że Paddy miał się zobaczyć z tą Brendą, dlatego Joey nie mógł się do niego dodzwonić. Wieczorem oglądałam jakiś film, gdy zadzwonił telefon. Zobaczyłam, że Ola, więc z uśmiechem na twarzy odebrałam, który mi zaraz zamarł na ustach, bo ona płakała, a nawet więcej szlochała i nie była mi wstanie nic konkretnego powiedzieć. Zrozumiałam tylko, że Paddy całował się z Brendą, że ona nie chce z nim rozmawiać, że jest załamana, nie wie, co robić, więc zaprosiłam ją na weekend do siebie, żebyśmy na spokojnie o tym porozmawiały. A Ola powiedziała tylko, że przyjedzie, bo zwariuje sama w domu. Powiedziała również, że Paddy dzwoni, ale ona nie odbiera telefonu. Gdy odłożyłam słuchawkę, aż zamarłam. Chwilę siedziałam bez ruchu, bo chyba byłam w szoku, nie mogłam w to uwierzyć, a ja jej nawet powiedziałam, że przecież spotkanie z byłą dziewczyną to nic takiego. Wtedy dostałam smsa od Oli, żebym nie mówiła nikomu, nawet Joeyowi, a na pewno mam nie rozmawiać z Paddym. Z tego wszystkiego, z całego natłoku myśli sama zaczęłam płakać. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać jak ona się teraz czuje. No jak on mógł. Nie mieściło mi się to w głowie. Byłam zła na niego, na tę sytuację, było mi smutno i żal mi było Oli i w sumie Paddyego też. No po co mu to było. Przecież kochał Olę, więc po co spotkał się w ogóle z tamtą. Zadzwonił telefon, to był Joseph, opanowałam się na tyle, żeby nie płakać mu do słuchawki i odebrałam.
A: „Hallo.”
J: „Cześć kochanie. Co tam słychać? Jak minął dzień?”
A: „Ok.”- bardzo mi drżał głos, więc wolałam nic nie mówić.
J: „Jestem trochę zmęczony, miałem dziś dużo spotkań, ale już jestem w domu i zaraz się położę spać. Już tęsknię za Tobą.”
A: „Ja też.”
J: „Co się stało? Ty płaczesz?”
A; „Nie. Nic się nie stało, naprawdę.”
J: „Tak, właśnie słyszę, że nic się nie stało. Nie kombinuj tylko szybciutko powiedz mi co się stało.”
Powiedział to takim zatroskanym głosem, że nie wytrzymałam i drżącym głosem powiedziałam.
A: „Joey, kochanie. Nie mogę Ci powiedzieć, proszę nie pytaj na razie. Nie dotyczy to mnie, więc się nie martw.”
J: „To coś poważnego, bo nie słyszałem jeszcze, abyś płakała, Ale jeśli sobie teraz życzysz, abym nie pytał, to nie będę. Powiesz mi jak już będziesz mogła?”
A: „Tak, powiem Ci. Żałuję tylko, że Cię nie ma i nie możesz mnie teraz przytulić.”
J: „Chętnie bym to zrobił, ale niestety jestem daleko.”
A: „Wiem, ale teraz już trochę mi lepiej jak Cię usłyszałam.”
J: „No to dobrze, tak powinno być. A teraz już nie płacz, będzie dobrze.”
Mówił to takim głosem jak do dziecka, które upadło i rozbiło sobie kolano, że zachciało mi się śmiać.
A: „Dziękuję za wsparcie. To miłe, wiesz?”
J: „Po to jestem, aby Cię również wspierać i pocieszać jak potrzeba.”
A: „Wiesz, że Cię kocham. Każdego dnia coraz bardziej.”
J: „Ja Ciebie też, ale Ty o tym wiesz.”
A: „Wiem, ok, bo znowu się rozkleję. Pójdę już spać.”
J: „Śpij dobrze, a niedługo się zobaczymy.”
A: „Ok. Ty też śpij dobrze.”
Odłożyłam słuchawkę i siedziałam tak chwilę, ale stwierdziłam, że nic nie wymyślę mądrego i lepiej jak naprawdę położę się spać, bo czekał mnie trudny weekend.
Ola
W piątek prosto z pracy pojechałam na busa, który dopiero około 22 zatrzymał się we Wrocławiu. Od razu przytuliłam się do Ani z płaczem. Pojechałyśmy do niej do domu. W samochodzie pozwoliła mi się wypłakać. W domu dostałam kubek gorącej herbaty i opowiedziałam wszystko to, co powiedział mi Paddy. Po herbacie przyszła pora na coś mocniejszego i wtedy głos zabrała Ania.
A: „Ola, jest mi strasznie przykro, a zarazem trudno w to uwierzyć. Wczoraj aż się sama popłakałam. Nie spodziewałam się tego po nim.”
O: „No właśnie ja też nie. Zdążyłam mu zaufać, uwierzyć, a on taki numer odwalił.”
A: „A co go podkusiło?”
O: „Ona! Przecież w końcu byli kiedyś razem. A on jak każdy facet. Jakaś na niego leci, to od razu trzeba skorzystać!”
A: „Nie no, bez przesady. Gdyby chciał, to mógłby korzystać codziennie, tyle ma fanek.”
O: „No dobra, racja. Ale teraz skorzystał.”
A: „Ale w końcu przerwał i przecież do niczego nie doszło.”
O: „A jakie to ma teraz znaczenie? No w sumie byłoby mi znacznie gorzej, jakby z nią spał.”- aż się wzdrygnęłam.
A: „Kurde, ale jestem zła. Zachował się jak szczeniak.”
O: „Ania, a było nam tak fajnie razem, tak dobrze się rozumieliśmy.”
A: „Wiem, przecież widać po Was jacy jesteście zakochani. To co zamierzasz teraz zrobić?”
O: „Jak to co? To chyba oczywiste! Nie mam zamiaru z nim rozmawiać.”
A: „No wiem, teraz na pewno, ale może jak emocje opadną, jak ochłoniesz, to inaczej na to spojrzysz.”
O: „Oszalałaś czy co? Nie sądzę. Nie potrafiłabym mu już zaufać.”
A: „Teraz tak mówisz, ale może jeszcze to przemyśl.”
O: „Ta! Żeby wiedział, że wszystko mu wolno, że zawsze wybaczę, a on będzie robił wyskoki.”
A: „A miłość?”
O: „Gdyby była prawdziwa, to by tego nie zrobił.”
A: „No teraz, to już głupoty gadasz. Chyba nikt z nas nie ma wątpliwości, co Paddy do Ciebie czuje.”
O: „Wiesz, mi jest tak strasznie źle, że nie potrafię myśleć o czymkolwiek innym. Ania, jak on mógł? Tak się starał, tak zapewniał, było naprawdę dobrze, a teraz? Wszystko legło w gruzach przez jeden incydent.”
A: „Właśnie tego nie rozumiem, co mu odbiło. Zupełnie nie jestem w stanie tego wyjaśnić. Ale chodźmy już spać, co? Jutro też jest dzień, a Ty jesteś ledwo żywa.”
O: „Dobry pomysł, nie mam już siły.”
Zasnęłyśmy momentalnie. Rano czułam się trochę lepiej po rozmowie z Anią. Zjadłyśmy śniadanie i pojechałyśmy zwiedzać miasto. Starałam się zapomnieć choć na trochę o Patricku, Ania też nie poruszała tego tematu, więc rozmawiałyśmy o wszystkim innym. Opowiadała o wygranej Josepha, o tym, jak mu powiedziała, że się do niego przeprowadzi, o Leonie, o tym, że za tydzień ona jedzie do Kolonii, z Joeyem na zawody. Był spory mróz, poszłyśmy więc ogrzać się do kawiarni. 

poniedziałek, 26 maja 2014

126. Ola – styczeń 2011



Ola
Był 30 stycznia. Wiedziałam, że Patrick jest u Brendy i nie mogłam sobie jakoś znaleźć miejsca. Wieczorem napisał tylko smsa, że jest zmęczony i bardzo mnie kocha. Nigdy nie pisał tego smsem, więc zaniepokoiłam się. Następnego dnia prawie nic nie napisał, nie zadzwonił, a mi było głupio pytać jak minęło spotkanie. 2 lutego też prawie nic nie pisał, ale ja uparłam się na Skype. Gdy tylko wyświetlił się na ekranie wiedziałam, że coś się stało. Miałam tylko nadzieję, że to coś z płytą, a nie z tym, co chodziło mi po głowie. Czekałam, aż sam zacznie mówić. Rozmawialiśmy chwilę, co u nas, ale Paddy był jakiś nieobecny i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. W końcu nie wytrzymałam i spytałam:

O: „Paddy, a jak było na spotkaniu z Brendą? Powiedziałeś jej?” – na to pytanie wzdrygnął się i twarz mu się zmieniła.
P: „Wiesz, może opowiem Ci na wizji? Przylecę w piątek, co?”
O: „Patrick, co się stało?”
P: „Eee… Wiesz co? Sprawdzę loty i pogadamy na wizji.”
O: „O nie! Od samego początku widzę, że coś jest nie tak, wytrzymałam długo, ale teraz chcę, żebyś mi powiedział, o co chodzi.”
P: „Wolałbym na wizji…”
O: „Wiesz, że nie zawsze mamy taką możliwość, a teraz przez 2 dni bym odchodziła od zmysłów. Co się dzieje?” – Patrick ukrył twarz w dłoniach, westchnął głośno, a mi serce zamarło.
O: „To coś z Brendą, tak?”
P: „Tak.”
O: „No to powiedz, do cholery, co się stało!!!” – z nerwów aż podniosłam głos.
P: „Dobrze. Obiecaliśmy sobie szczerość i zamierzam tej obietnicy dotrzymać.”
O: „Patrick, do rzeczy!” – zaczęłam się mocno denerwować.
P: „Ola, ale obiecaj mi, że wysłuchasz mnie do końca.”
O: „Dobrze, mów!”
P: „Ale obiecaj mi, że wysłuchasz do końca i się nie rozłączysz.”
O: „Jezus Maria, obiecuję!” – w środku cała się trzęsłam, Paddy wziął wdech i zaczął mówić.
P: „Byłem u Brendy na kawie. Najpierw rozmawialiśmy, co u nas słychać i o różnych pierdołach. Po jakimś czasie zacząłem mówić to, co chciałem. Dlaczego wyszedłem z zakonu, że się zakochałem, że jestem szczęśliwy. Była w szoku. Totalnym szoku. Zaczęła płakać, usiadła obok mnie na sofie, zaczęła prosić, mówić, że obiecałem, że będziemy razem jak wyjdę z zakonu, że ona czekała cały czas na mnie, że nadal mnie kocha, że możemy być razem szczęśliwi…”
O: „Odchodzisz do niej?” – przerwałam mu, a wszystko tak się we mnie trzęsło, że zaczęłam dygotać.
P: „Co?” – spytał całkiem ogłupiały, jakby nie rozumiał.
O: „Odchodzisz do niej?” – powtórzyłam bliska płaczu.
P: „Nie! Coś Ty! Nigdy!” – uwierzyłam mu, ale on nie skończył jeszcze swojej opowieści. – „Daj mi dokończyć, bo to nie jest łatwe.”
O: „Boże drogi.” – szepnęłam i słuchałam dalej.
P: „No więc. Tak. Prosiła mnie, nawet błagała, żebym wrócił, żebym przypomniał sobie te czasy jak byliśmy razem i że było nam razem dobrze. Zapewniała, że mnie uszczęśliwi, że zrobi wszystko, co będę chciał. Nie spodziewałem się takiej reakcji, zaskoczyła mnie totalnie. Zrobiło mi się jej żal, nie pomyślałem, że ona cały czas ma nadzieję, nie spodziewałem się, że urządzi taką histerię. Wzięła mnie za ręce, a ja tłumaczyłem, że to, co było kiedyś już nie wróci, że mam dziewczynę, z którą jestem szczęśliwy, że z nią chcę być. Czułem się strasznie oszołomiony tym jej wybuchem, nie wiedziałem, co jeszcze więcej mogę powiedzieć. A ona… ona wtedy…”  - zaciął się, przeczesał włosy i przejechał dłońmi po twarzy.
O: „Co ona wtedy?” – serce mi galopowało, było mi gorąco, a policzki płonęły.
P: „Ona wtedy… pocałowała mnie.” – moje serce stanęło.
O: „Chcesz mi powiedzieć, że Ty… że Wy…” – nie mogłam wykrztusić tego słowa.
P: „Nie, nie, do niczego nie doszło. Ale prawda jest taka, że gdy ona mnie pocałowała, to ja, to ja… ja ten pocałunek oddałem.” – tego już było dla mnie za wiele. Zaczęło do mnie docierać, że mój chłopak mnie zdradził i łzy popłynęły ciurkiem.
P: „Ola, przepraszam, ale musiałem Ci to powiedzieć, musiałem być z Tobą szczery. Nie wiem, czemu to zrobiłem, zupełnie nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Chyba z szoku na tę jej reakcję. Ale to ona zaczęła, a ja w końcu to przerwałem.”
O: „W końcu, to znaczy, kiedy?” – spytałam przez łzy. Paddy zawahał się zanim mi odpowiedział.
P: „Naprawdę trwało to krótko, dosłownie parę minut. Otrzeźwiło mnie, gdy zaczęła mi rozpinać koszulę.” – powiedział to tak cicho, że zastanawiałam się czy dobrze usłyszałam. Moje łzy przerodziły się w szloch.
P: „Ola, proszę Cię, wybacz mi. Nie chciałem, żebyś kiedykolwiek przeze mnie płakała. Nie chciałem tego, w końcu ją odepchnąłem mówiąc, że oszalała. Chwyciłem tylko kurtkę i w drzwiach powiedziałem, że teraz nie możemy być nawet przyjaciółmi, że teraz…”
O: „Dość!” – przerwałam w środku zdania – „Nie chcę już tego słuchać!”
Przerwał, patrzył na mnie, a ja na niego ze łzami płynącymi po policzkach.
O: „Zdradziłeś mnie.” – powiedziałam bardzo spokojnie.
P: „To był tylko pocałunek, do niczego nie doszło.”
O: „Ale mogło. A dla mnie pocałunek, to też zdrada.” – mówiłam słowa jak automat, głos miałam zmieniony.
P: „Przepraszam Cię, naprawdę tego nie chciałem.”
O: „Myślę, że jesteś świadomy tego, że to już nic nie da i nic nie zmieni.”
P: „Proszę Cię, nie mów, że chcesz mnie zostawić?”
O: „Nie muszę mówić. Sam to zrobiłeś. A jednak moje wątpliwości okazały się słuszne.”
P: „Ola, to nie tak. Pozwól mi wyjaśnić wszystko na wizji. Przecież wiesz, że jedyną osobą, którą kocham…”
O: „Stop! Patrick, ja już nie chcę z Tobą rozmawiać. Obiecałam, że wysłucham i wysłuchałam, ale więcej nie muszę. Wystarczy. Teraz całuj się ze swoją Brendą ile chcesz, bo ja nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego.”
P: „Nie! Ola, proszę Cię…” – zbliżyłam się do komputera.
O: „Nie dzwoń do mnie, nie pisz i zostaw mnie w świętym spokoju. Wyłączam się. Cześć.”
Kliknęłam Skype na off, chwilę siedziałam jak zamroczona, z letargu wyrwał mnie dźwięk telefonu i dopiero, gdy na wyświetlaczu zobaczyłam „Patrick” wybuchnęłam płaczem. Niepohamowanym, żałosnym płaczem. Wyciszyłam dźwięk, bo oczywiście nie posłuchał się i dzwonił jak opętany. Przypominałam sobie jego słowa i tak do końca nie byłam w stanie uwierzyć w to, co usłyszałam. I jednak miałam rację, jednak słusznie się obawiałam i fanek i tej Brendy. Po raz kolejny mnie zawiódł. Zawiódł? Przecież on mnie zdradził. Tak kochał, tak zapewniał i co? Jednym wyskokiem wszystko popsuł. A ja mu w końcu zaufałam, jak widać niepotrzebnie. Byłam tak wściekła, że nie mogłam się uspokoić. W końcu zasnęłam z wyczerpania.
W pracy chodziłam jak struta, Patrick dzwonił w ciągu dnia i tylko psuł mi tym humor. W domu od samego progu zaczęłam płakać. Cierpiałam jak cholera, ale tylko jedna osoba mogła mnie teraz zrozumieć. Uspokoiłam się, wykręciłam numer Ani zastanawiając się, co jej właściwie powiem, ale gdy usłyszałam jej radosne „halo” od razu uderzyłam w płacz. Ania od razu zmieniła ton, pytała, co się stało, a ja przez łzy wydukałam jej, co zrobił Patrick. Zatkało ją, bo czegoś takiego się nie spodziewała. Zaczęła mnie pocieszać, ale stwierdziła, że lepiej, jak pogadamy na wizji, żebym przyjechała do Wrocławia. Zgodziłam się ochoczo, ale poprosiłam, żeby pod żadnym pozorem nikomu nie mówiła.