sobota, 10 maja 2014

114. Ania – grudzień 2010



W samochodzie poprosiłam Josepha o jego telefon, bo chciałam zadzwonić do Oli. Wykręciłam numer do Paddyego, bo jeszcze nie miałam niemieckiego numeru Oli. Usłyszałam jego głos po dłuższej chwili.

P: „Joseph bracie, ale sobie moment wybrałeś!!!” - trochę mnie zatkało - „Joey, na litość nie teraz!!!”
A: „Dobrze Paddy, to zadzwonię potem.”

Joey na mnie popatrzył ze zdziwioną miną, ale nie pytał, bo chłopcy słuchali. Do Paddyego chyba dotarło z kim rozmawia, bo powiedział.
P: „Oj Ann to Ty, przepraszam...”
A: „Wszystko w porządku. Chciałam z Olą rozmawiać, czy ona jest z Tobą?”
P: „Tak. Już Ci ją daję.”

Chwilę czekałam i usłyszałam Olę z bardzo rozbawionym głosem. Pogadałyśmy o Sylwestrze i o tym, co można zrobić do jedzenia. Pożegnałyśmy się. Po rozłączeniu wybuchłam śmiechem. Wszyscy trzej panowie patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Leon po chwili powiedział, że tak fajnie mówiłam. Więc do samego domu rozmawialiśmy o różnych językach. Gdy już wszystko było ułożone w szafkach, Joey wysłał chłopców, aby się wykąpali, bo potem może nie być czasu. Zaczęłam szykować sałatkę na imprezę  i obiad. Joey pomagał mi, żeby ze wszystkim zdążyć. Zapytał, co takiego powiedział mi Paddy przez telefon, bo się zaczęłam śmiać. Opowiedziałam mu. Na koniec dodałam, że chyba wszystko sobie mówią, bo Paddy od razu dał do zrozumienia, że w złej chwili Joey dzwoni. Joey stwierdził, że mnie przeprasza, ale fakt Paddy wie wszystko, ale znowu Joey wie wszystko o nich i też mi mówi. Miał rację, więc nie byłam na niego zła. Przytuliliśmy się i dostałam buziaka. Zaczęliśmy się całować. Po chwili usłyszeliśmy kroki i śmiech, był to Leon, który odwrócił się i pobiegł z powrotem do pokoju i powiedział do Luka, że nie zapytał taty, bo oni się całują. Joey krzyknął do nich, o co chodzi i że mogą przyjść, nie ma problemu. Przyszli z uśmiechami na twarzy i się tak śmiesznie popychali. Powiedzieli, że chcieli tylko zapytać, kiedy będzie obiad i czy mogą spakować sobie słodycze na Sylwestra. Joey im pozwolił, powiedział, że jedzenie zaraz będzie i zapytał czy wiedzą w czym idą, żeby się nie okazało, że czegoś nie mają. Po obiedzie poszłam pod prysznic. Potem myłam zęby przy umywalce i usłyszałam jak Joey mówi do chłopców, że idzie się kąpać. Wszedł do łazienki, a chłopcy zaczęli się śmiać. Poszedł pod prysznic, a ja się malowałam. Z ubraniem nie było problemu, bo miałam naszykowane. Największy problem miałam z fryzurą i do tego Joey nagle powiedział, że już 18:15 i mam jeszcze 15 minut. Joey i chłopcy byli już gotowi, wiec stwierdziłam, żeby zabrali wszystko i poszli do samochodu, a ja zaraz miałam do nich dojść. Zapytałam tylko Joeya czy wszystko spakował i poszłam do łazienki, bo tam było duże lustro. 10 minut później założyłam płaszcz i zeszłam na parking.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz