Podeszłam do niego i nachyliłam się.
Pociągnął mnie do siebie tak, że wpadłam na niego. Chwilę się
całowaliśmy i odsunęłam się od niego i zeszłam na dół.
J: „Kochanie, no nie wygłupiaj się,
chodź tu do mnie...”
A: „Joseph, nie mamy czasu.”
J: „Ty chyba sobie ze mnie kpisz?!”
A: „Nie! Dlaczego tak sądzisz?”
J: „Mówisz mi, że nie mamy czasu!
Nie sądzisz, że trochę przesadzasz?”
A: „No, ale jeszcze tyle rzeczy do
zrobienia, śniadania nie jadłeś.”
J: „Mam gdzieś śniadanie!
Przyjdziesz tu w końcu czy mam po Ciebie wstać?”
A: „Oj przestań. Nie możesz
poczekać do wieczora jak wrócimy, no naprawdę przesadzasz.”
J: „Ale ja chcę teraz i koniec.”
A: „No argument, to świetny dałeś,
jeszcze weź swoje zabawki i się obraź jak dziecko w piaskownicy.”
Poszłam do kuchni. Uważałam, że
trochę przesadza.
J: „Ann, chodź tu, ja nie
skończyłem z Tobą rozmawiać!”
A: „Cholera Joey, nie mamy czasu.
Nie potrafisz tego zrozumieć?”
Usłyszałam, że schodzi z góry,
więc wiedziałam, że idzie. Stanął w drzwiach kuchni patrząc na
mnie groźnie. Widziałam, że jest zirytowany.
A: „Hej. Co to ma być? Takim
zachowaniem nic nie zdziałasz.”
J: „Ok. Może przesadziłem, ale
zrozum mnie.”
A: „Joey rozumiem, ale naprawdę nie
mamy czasu.”
J: „To nieprawda. W Dreźnie
mieliśmy tylko kilkadziesiąt minut, a zdążyliśmy włącznie z
prysznicem. Więc Twoja teoria o braku czasu została obalona.”
Nic nie powiedziałam, bo wiedziałam,
że mój argument nie był zbyt mocny. Zmywałam naczynia, więc
podszedł do mnie. Stanął za moimi plecami i złapał w pasie
całując mnie w kark. Po chwili odwrócił mnie do siebie i
pocałował w usta. Oddałam mu pocałunek i objęłam mocno jedną
ręką , a drugą wplotłam mu we włosy. Przytulił mnie jeszcze
bardziej do siebie, aż czułam, że nie żartował, już wiedziałam
dlaczego się zirytował. Całował mnie coraz bardziej namiętnie i
jednym ruchem ściągnął ze mnie koszulkę nocną. Jego ręce były
już wszędzie. Rozebrał mnie do końca, bo dużo tego nie było.
Nawet nie poszliśmy do sypialni. Po kilkunastu minutach, gdy już
trochę wyrównały nam się oddechy powiedział.
J: „I po co była ta walka ze mną?
I tak wygrałem.”
Uśmiechnęłam się i pocałowałam
go. Staliśmy przytuleni. Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale
zadzwonił telefon, więc zrezygnowałam. Odebrałam, to była moja
siostra, która pytała o której będziemy u niej. Umówiłam się i
po skończonej rozmowie powiedziałam do Josepha, że musimy się
zbierać. Pojechaliśmy. Joey cały czas w drodze do mojej siostry
miał „głupi” uśmiech na ustach. Śmiać mi się z niego
chciało, taki był zadowolony, a i przy okazji jego „próżność”
męska została zaspokojona, bo wydawało mu się, że ma taki duży
wpływ na mnie. Ale to tylko jemu się tak wydawało. Na obiedzie
było dobrze. Bardzo miło i sympatycznie. Byliśmy tam do 19, potem
pojechaliśmy do domu. Miałam dla niego prezent, ale specjalnie
czekałam do północy, żeby dostał w dniu swoich urodzin.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy pijąc wino. Gdy minęła północ
dałam Josephowi prezent, który od razu rozpakował, była to nowa
torba podróżna, a on powiedział.
J: „Dziękuję kochanie. A skąd
wiedziałaś, że moja stara torba się popsuła?”
A: „Ja wiem wszystko.”-
powiedziałam poważnie.
J: „Oooo, to jesteś
niebezpieczna.”- uśmiechnął się i pocałował mnie.-
„Dziękuję.”
A: „Nie ma za co, cieszę się, że
Ci się podoba.”
J: „Bardzo mi się podoba, ale gdzie
mój drugi prezent?”
A: „Jaki prezent?”
J: „No co Ty, nie pamiętasz? Ten o
którym rozmawialiśmy przez telefon. Gdzie masz kokardkę?”
A: „Aha. No tak. Rozmawialiśmy...”-
uśmiechnęłam się do niego i podeszłam.
Pocałowałam go mocno, mówiąc
„wszystkiego najlepszego”. Przyciągnął mnie do siebie i mocno
się do siebie przytuliliśmy i zaczęliśmy całować. Przy
zaczerpnięciu powietrza Joey przerwał i powiedział.
J: „Poczekaj, najpierw dam Ci
prezent pod choinkę.”
A: „Dasz mi potem.”
J: „Ok. Potem...”
Poszliśmy po schodach na antresolę
ciągle się całując. A tam niespiesznie rozbieraliśmy się,
całując bez przerwy. Upadliśmy na łóżko, gdzie spędziliśmy
resztę nocy, zasypiając nad ranem.
A co tu taka cisza :)?
OdpowiedzUsuńdziś się pojawi:)
Usuńniestety będzie tylko do 119 rozdziału, a więc do końca 2010 i zawieszamy :(
Dlaczego? :(:(
OdpowiedzUsuń