wtorek, 27 maja 2014

127. Ania, Ola – luty 2011

Ania
W czwartek 3 lutego cały czas po głowie chodziła mi Ola, nie mogłam sobie z tym poradzić. Przypomniałam sobie, że Paddy miał się zobaczyć z tą Brendą, dlatego Joey nie mógł się do niego dodzwonić. Wieczorem oglądałam jakiś film, gdy zadzwonił telefon. Zobaczyłam, że Ola, więc z uśmiechem na twarzy odebrałam, który mi zaraz zamarł na ustach, bo ona płakała, a nawet więcej szlochała i nie była mi wstanie nic konkretnego powiedzieć. Zrozumiałam tylko, że Paddy całował się z Brendą, że ona nie chce z nim rozmawiać, że jest załamana, nie wie, co robić, więc zaprosiłam ją na weekend do siebie, żebyśmy na spokojnie o tym porozmawiały. A Ola powiedziała tylko, że przyjedzie, bo zwariuje sama w domu. Powiedziała również, że Paddy dzwoni, ale ona nie odbiera telefonu. Gdy odłożyłam słuchawkę, aż zamarłam. Chwilę siedziałam bez ruchu, bo chyba byłam w szoku, nie mogłam w to uwierzyć, a ja jej nawet powiedziałam, że przecież spotkanie z byłą dziewczyną to nic takiego. Wtedy dostałam smsa od Oli, żebym nie mówiła nikomu, nawet Joeyowi, a na pewno mam nie rozmawiać z Paddym. Z tego wszystkiego, z całego natłoku myśli sama zaczęłam płakać. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać jak ona się teraz czuje. No jak on mógł. Nie mieściło mi się to w głowie. Byłam zła na niego, na tę sytuację, było mi smutno i żal mi było Oli i w sumie Paddyego też. No po co mu to było. Przecież kochał Olę, więc po co spotkał się w ogóle z tamtą. Zadzwonił telefon, to był Joseph, opanowałam się na tyle, żeby nie płakać mu do słuchawki i odebrałam.
A: „Hallo.”
J: „Cześć kochanie. Co tam słychać? Jak minął dzień?”
A: „Ok.”- bardzo mi drżał głos, więc wolałam nic nie mówić.
J: „Jestem trochę zmęczony, miałem dziś dużo spotkań, ale już jestem w domu i zaraz się położę spać. Już tęsknię za Tobą.”
A: „Ja też.”
J: „Co się stało? Ty płaczesz?”
A; „Nie. Nic się nie stało, naprawdę.”
J: „Tak, właśnie słyszę, że nic się nie stało. Nie kombinuj tylko szybciutko powiedz mi co się stało.”
Powiedział to takim zatroskanym głosem, że nie wytrzymałam i drżącym głosem powiedziałam.
A: „Joey, kochanie. Nie mogę Ci powiedzieć, proszę nie pytaj na razie. Nie dotyczy to mnie, więc się nie martw.”
J: „To coś poważnego, bo nie słyszałem jeszcze, abyś płakała, Ale jeśli sobie teraz życzysz, abym nie pytał, to nie będę. Powiesz mi jak już będziesz mogła?”
A: „Tak, powiem Ci. Żałuję tylko, że Cię nie ma i nie możesz mnie teraz przytulić.”
J: „Chętnie bym to zrobił, ale niestety jestem daleko.”
A: „Wiem, ale teraz już trochę mi lepiej jak Cię usłyszałam.”
J: „No to dobrze, tak powinno być. A teraz już nie płacz, będzie dobrze.”
Mówił to takim głosem jak do dziecka, które upadło i rozbiło sobie kolano, że zachciało mi się śmiać.
A: „Dziękuję za wsparcie. To miłe, wiesz?”
J: „Po to jestem, aby Cię również wspierać i pocieszać jak potrzeba.”
A: „Wiesz, że Cię kocham. Każdego dnia coraz bardziej.”
J: „Ja Ciebie też, ale Ty o tym wiesz.”
A: „Wiem, ok, bo znowu się rozkleję. Pójdę już spać.”
J: „Śpij dobrze, a niedługo się zobaczymy.”
A: „Ok. Ty też śpij dobrze.”
Odłożyłam słuchawkę i siedziałam tak chwilę, ale stwierdziłam, że nic nie wymyślę mądrego i lepiej jak naprawdę położę się spać, bo czekał mnie trudny weekend.
Ola
W piątek prosto z pracy pojechałam na busa, który dopiero około 22 zatrzymał się we Wrocławiu. Od razu przytuliłam się do Ani z płaczem. Pojechałyśmy do niej do domu. W samochodzie pozwoliła mi się wypłakać. W domu dostałam kubek gorącej herbaty i opowiedziałam wszystko to, co powiedział mi Paddy. Po herbacie przyszła pora na coś mocniejszego i wtedy głos zabrała Ania.
A: „Ola, jest mi strasznie przykro, a zarazem trudno w to uwierzyć. Wczoraj aż się sama popłakałam. Nie spodziewałam się tego po nim.”
O: „No właśnie ja też nie. Zdążyłam mu zaufać, uwierzyć, a on taki numer odwalił.”
A: „A co go podkusiło?”
O: „Ona! Przecież w końcu byli kiedyś razem. A on jak każdy facet. Jakaś na niego leci, to od razu trzeba skorzystać!”
A: „Nie no, bez przesady. Gdyby chciał, to mógłby korzystać codziennie, tyle ma fanek.”
O: „No dobra, racja. Ale teraz skorzystał.”
A: „Ale w końcu przerwał i przecież do niczego nie doszło.”
O: „A jakie to ma teraz znaczenie? No w sumie byłoby mi znacznie gorzej, jakby z nią spał.”- aż się wzdrygnęłam.
A: „Kurde, ale jestem zła. Zachował się jak szczeniak.”
O: „Ania, a było nam tak fajnie razem, tak dobrze się rozumieliśmy.”
A: „Wiem, przecież widać po Was jacy jesteście zakochani. To co zamierzasz teraz zrobić?”
O: „Jak to co? To chyba oczywiste! Nie mam zamiaru z nim rozmawiać.”
A: „No wiem, teraz na pewno, ale może jak emocje opadną, jak ochłoniesz, to inaczej na to spojrzysz.”
O: „Oszalałaś czy co? Nie sądzę. Nie potrafiłabym mu już zaufać.”
A: „Teraz tak mówisz, ale może jeszcze to przemyśl.”
O: „Ta! Żeby wiedział, że wszystko mu wolno, że zawsze wybaczę, a on będzie robił wyskoki.”
A: „A miłość?”
O: „Gdyby była prawdziwa, to by tego nie zrobił.”
A: „No teraz, to już głupoty gadasz. Chyba nikt z nas nie ma wątpliwości, co Paddy do Ciebie czuje.”
O: „Wiesz, mi jest tak strasznie źle, że nie potrafię myśleć o czymkolwiek innym. Ania, jak on mógł? Tak się starał, tak zapewniał, było naprawdę dobrze, a teraz? Wszystko legło w gruzach przez jeden incydent.”
A: „Właśnie tego nie rozumiem, co mu odbiło. Zupełnie nie jestem w stanie tego wyjaśnić. Ale chodźmy już spać, co? Jutro też jest dzień, a Ty jesteś ledwo żywa.”
O: „Dobry pomysł, nie mam już siły.”
Zasnęłyśmy momentalnie. Rano czułam się trochę lepiej po rozmowie z Anią. Zjadłyśmy śniadanie i pojechałyśmy zwiedzać miasto. Starałam się zapomnieć choć na trochę o Patricku, Ania też nie poruszała tego tematu, więc rozmawiałyśmy o wszystkim innym. Opowiadała o wygranej Josepha, o tym, jak mu powiedziała, że się do niego przeprowadzi, o Leonie, o tym, że za tydzień ona jedzie do Kolonii, z Joeyem na zawody. Był spory mróz, poszłyśmy więc ogrzać się do kawiarni. 

4 komentarze:

  1. Wyskok paskudny, nie dziwię się Oli, że to bardzo przeżywa, ale żeby tak od razu w gruzach...? Mam nadzieję, że jak ochłonie, to trochę inaczej spojrzy na całą sprawę. Dobrze, że jest u Ani, nie ma nic gorszego niż samotność w czasie takich przeżyć. No i Ania też trzeźwiej patrzy na to, co się wydarzyło. Och, ten Paddy... Uległ chwili, ale punkty za szczerość i za mimo wszystko spójną postawę w tym wszystkim mu się należą... Niech teraz dłuuugo przeprasza i się stara... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje , ze jednak da mu szanse ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Temat ważny, tragedia a ja siedzę u Oli w kuchni i się cieszę jak głupia, jakby ten temat był smieszny

    OdpowiedzUsuń
  4. :) smutne, ale tak to jest...

    OdpowiedzUsuń