Ania
W czwartek 3
lutego cały czas po głowie chodziła mi Ola, nie mogłam sobie z tym poradzić.
Przypomniałam sobie, że Paddy miał się zobaczyć z tą Brendą, dlatego Joey nie
mógł się do niego dodzwonić. Wieczorem oglądałam jakiś film, gdy zadzwonił
telefon. Zobaczyłam, że Ola, więc z uśmiechem na twarzy odebrałam, który mi
zaraz zamarł na ustach, bo ona płakała, a nawet więcej szlochała i nie była mi
wstanie nic konkretnego powiedzieć. Zrozumiałam tylko, że Paddy całował się z
Brendą, że ona nie chce z nim rozmawiać, że jest załamana, nie wie, co robić,
więc zaprosiłam ją na weekend do siebie, żebyśmy na spokojnie o tym
porozmawiały. A Ola powiedziała tylko, że przyjedzie, bo zwariuje sama w domu.
Powiedziała również, że Paddy dzwoni, ale ona nie odbiera telefonu. Gdy
odłożyłam słuchawkę, aż zamarłam. Chwilę siedziałam bez ruchu, bo chyba byłam w
szoku, nie mogłam w to uwierzyć, a ja jej nawet powiedziałam, że przecież
spotkanie z byłą dziewczyną to nic takiego. Wtedy dostałam smsa od Oli, żebym
nie mówiła nikomu, nawet Joeyowi, a na pewno mam nie rozmawiać z Paddym. Z tego
wszystkiego, z całego natłoku myśli sama zaczęłam płakać. Nawet nie chciałam
sobie wyobrażać jak ona się teraz czuje. No jak on mógł. Nie mieściło mi się to
w głowie. Byłam zła na niego, na tę sytuację, było mi smutno i żal mi było Oli
i w sumie Paddyego też. No po co mu to było. Przecież kochał Olę, więc po co
spotkał się w ogóle z tamtą. Zadzwonił telefon, to był Joseph, opanowałam się
na tyle, żeby nie płakać mu do słuchawki i odebrałam.
A: „Hallo.”
J: „Cześć
kochanie. Co tam słychać? Jak minął dzień?”
A: „Ok.”-
bardzo mi drżał głos, więc wolałam nic nie mówić.
J: „Jestem
trochę zmęczony, miałem dziś dużo spotkań, ale już jestem w domu i zaraz się
położę spać. Już tęsknię za Tobą.”
A: „Ja też.”
J: „Co się
stało? Ty płaczesz?”
A; „Nie. Nic
się nie stało, naprawdę.”
J: „Tak,
właśnie słyszę, że nic się nie stało. Nie kombinuj tylko szybciutko powiedz mi
co się stało.”
Powiedział
to takim zatroskanym głosem, że nie wytrzymałam i drżącym głosem powiedziałam.
A: „Joey,
kochanie. Nie mogę Ci powiedzieć, proszę nie pytaj na razie. Nie dotyczy to
mnie, więc się nie martw.”
J: „To coś
poważnego, bo nie słyszałem jeszcze, abyś płakała, Ale jeśli sobie teraz
życzysz, abym nie pytał, to nie będę. Powiesz mi jak już będziesz mogła?”
A: „Tak,
powiem Ci. Żałuję tylko, że Cię nie ma i nie możesz mnie teraz przytulić.”
J: „Chętnie
bym to zrobił, ale niestety jestem daleko.”
A: „Wiem,
ale teraz już trochę mi lepiej jak Cię usłyszałam.”
J: „No to
dobrze, tak powinno być. A teraz już nie płacz, będzie dobrze.”
Mówił to
takim głosem jak do dziecka, które upadło i rozbiło sobie kolano, że zachciało
mi się śmiać.
A: „Dziękuję
za wsparcie. To miłe, wiesz?”
J: „Po to
jestem, aby Cię również wspierać i pocieszać jak potrzeba.”
A: „Wiesz,
że Cię kocham. Każdego dnia coraz bardziej.”
J: „Ja
Ciebie też, ale Ty o tym wiesz.”
A: „Wiem,
ok, bo znowu się rozkleję. Pójdę już spać.”
J: „Śpij
dobrze, a niedługo się zobaczymy.”
A: „Ok. Ty
też śpij dobrze.”
Odłożyłam
słuchawkę i siedziałam tak chwilę, ale stwierdziłam, że nic nie wymyślę mądrego
i lepiej jak naprawdę położę się spać, bo czekał mnie trudny weekend.
Ola
W piątek
prosto z pracy pojechałam na busa, który dopiero około 22 zatrzymał się we
Wrocławiu. Od razu przytuliłam się do Ani z płaczem. Pojechałyśmy do niej do
domu. W samochodzie pozwoliła mi się wypłakać. W domu dostałam kubek gorącej
herbaty i opowiedziałam wszystko to, co powiedział mi Paddy. Po herbacie
przyszła pora na coś mocniejszego i wtedy głos zabrała Ania.
A: „Ola,
jest mi strasznie przykro, a zarazem trudno w to uwierzyć. Wczoraj aż się sama
popłakałam. Nie spodziewałam się tego po nim.”
O: „No
właśnie ja też nie. Zdążyłam mu zaufać, uwierzyć, a on taki numer odwalił.”
A: „A co go
podkusiło?”
O: „Ona!
Przecież w końcu byli kiedyś razem. A on jak każdy facet. Jakaś na niego leci,
to od razu trzeba skorzystać!”
A: „Nie no,
bez przesady. Gdyby chciał, to mógłby korzystać codziennie, tyle ma fanek.”
O: „No
dobra, racja. Ale teraz skorzystał.”
A: „Ale w
końcu przerwał i przecież do niczego nie doszło.”
O: „A jakie
to ma teraz znaczenie? No w sumie byłoby mi znacznie gorzej, jakby z nią
spał.”- aż się wzdrygnęłam.
A: „Kurde,
ale jestem zła. Zachował się jak szczeniak.”
O: „Ania, a
było nam tak fajnie razem, tak dobrze się rozumieliśmy.”
A: „Wiem,
przecież widać po Was jacy jesteście zakochani. To co zamierzasz teraz zrobić?”
O: „Jak to
co? To chyba oczywiste! Nie mam zamiaru z nim rozmawiać.”
A: „No wiem,
teraz na pewno, ale może jak emocje opadną, jak ochłoniesz, to inaczej na to
spojrzysz.”
O: „Oszalałaś
czy co? Nie sądzę. Nie potrafiłabym mu już zaufać.”
A: „Teraz
tak mówisz, ale może jeszcze to przemyśl.”
O: „Ta! Żeby
wiedział, że wszystko mu wolno, że zawsze wybaczę, a on będzie robił wyskoki.”
A: „A
miłość?”
O: „Gdyby
była prawdziwa, to by tego nie zrobił.”
A: „No
teraz, to już głupoty gadasz. Chyba nikt z nas nie ma wątpliwości, co Paddy do
Ciebie czuje.”
O: „Wiesz,
mi jest tak strasznie źle, że nie potrafię myśleć o czymkolwiek innym. Ania,
jak on mógł? Tak się starał, tak zapewniał, było naprawdę dobrze, a teraz?
Wszystko legło w gruzach przez jeden incydent.”
A: „Właśnie
tego nie rozumiem, co mu odbiło. Zupełnie nie jestem w stanie tego wyjaśnić.
Ale chodźmy już spać, co? Jutro też jest dzień, a Ty jesteś ledwo żywa.”
O: „Dobry
pomysł, nie mam już siły.”
Zasnęłyśmy
momentalnie. Rano czułam się trochę lepiej po rozmowie z Anią. Zjadłyśmy
śniadanie i pojechałyśmy zwiedzać miasto. Starałam się zapomnieć choć na trochę
o Patricku, Ania też nie poruszała tego tematu, więc rozmawiałyśmy o wszystkim
innym. Opowiadała o wygranej Josepha, o tym, jak mu powiedziała, że się do
niego przeprowadzi, o Leonie, o tym, że za tydzień ona jedzie do Kolonii, z
Joeyem na zawody. Był spory mróz, poszłyśmy więc ogrzać się do kawiarni.
Wyskok paskudny, nie dziwię się Oli, że to bardzo przeżywa, ale żeby tak od razu w gruzach...? Mam nadzieję, że jak ochłonie, to trochę inaczej spojrzy na całą sprawę. Dobrze, że jest u Ani, nie ma nic gorszego niż samotność w czasie takich przeżyć. No i Ania też trzeźwiej patrzy na to, co się wydarzyło. Och, ten Paddy... Uległ chwili, ale punkty za szczerość i za mimo wszystko spójną postawę w tym wszystkim mu się należą... Niech teraz dłuuugo przeprasza i się stara... :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje , ze jednak da mu szanse ;)
OdpowiedzUsuńTemat ważny, tragedia a ja siedzę u Oli w kuchni i się cieszę jak głupia, jakby ten temat był smieszny
OdpowiedzUsuń:) smutne, ale tak to jest...
OdpowiedzUsuń