poniedziałek, 31 marca 2014

78. Ania –październik 2010

Joey opowiedział mi, że Tanja dowiedziała się od Leona, że jak był u taty, to tam była Ann i wtedy do Josepha zadzwoniła.

J: „Halo.”
T: „Cześć. To ja.”
J: „Jeszcze poznaję. Coś się stało?”
T: „Ty mi to powiedz! Leon od powrotu od Ciebie mówi ciągle o jakiejś Ann. Kto to jest?”
J: „ A czy ja Cię wypytuję o Twoje prywatne sprawy?”
T: „Ale ona była z moim dzieckiem!”
J: „Tak, była, a z moimi dziećmi na co dzień jest Stive. Czy ja dzwonię do Ciebie i robię Ci o to awantury?”
T: „Ale ja sobie nie życzę...”
J: „Ale w tej sprawie nie masz nic do powiedzenia.”

Przez chwilę nic nie powiedziała. Joseph usłyszał w słuchawce głos Stiva, który pytał, o co chodzi, więc Tanja mu wyjaśniła. Na co powiedział, że Joey ma rację. Ona się trochę wnerwiła i odpowiedziała, że miał się nie wtrącać. Joseph nie wiedział czy się rozłączyć, czy słuchać. Nagle usłyszał Stiva w słuchawce.
S: „Dzień dobry. Joey posłuchaj, fakt miałem się nie wtrącać, ale chyba muszę. Jak Leon wraca od Ciebie, jest spokojniejszy. Chcę, żebyś o tym wiedział.”
T: „Nie masz prawa!!!”
S: „Może nie, ale Joey ma prawo wiedzieć, to również jego dzieci, nie tylko Twoje.”
J: „To fakt, powinienem wiedzieć. Chcę je brać częściej i mam do tego prawo. Więcej nie będę się upominał i prosił. Rozumiesz?!”
T: „Ty mi grozisz?”
J: „Nie. Ja Cię informuję. Nie będę się więcej biernie przyglądał. Dzieci mnie potrzebują i Ty o tym wiesz.”
T: „I co z tego?”
J: „To, że mnie wykreśliłaś ze swego życia, to już nieważne, nic do tego nie mam co sobie robisz i jak żyjesz, ale dzieci mamy wspólne i tego nie zmienisz. Chcę się dogadać dla ich dobra. Zastanów się, jak to rozwiązać, jak to widzisz. Nie chcę się kłócić, nie chcę, żebyś mnie więcej pytała o moje prywatne sprawy, bo ja nie wypytuję o Twoje. Ok?”
T: „Zaskoczyłeś mnie...”
J: „Może powiem to trochę okrutnie, ale Ty nie byłaś miła. Skończyły się czasy, kiedy mogłaś mnie wodzić za nos, oszukiwać i mówić mi, co mam robić. Każdy ma swoje życie, ale teraz nie myśl o sobie, tylko o dzieciakach. Możesz to zrobić?”
T: „Tak. Zastanowię się i dam Ci odpowiedź.”
J: „Dobrze, a teraz już kończę. Do widzenia.”
S: „Do widzenia.”

Joseph się rozłączył i dopiero teraz zrozumiał, że w końcu jest jakieś światło w tunelu. Czuł, że musi walczyć o swoje dzieci.

Był taki uradowany, że zadzwonił do mnie, aby mnie poinformować.

A: „Hej. Słucham Cię.”

J: „Kochanie wiesz co? Rozmawiałem z Tanją i chyba w końcu się dogadaliśmy jeśli chodzi o dzieci. Leon o Tobie mówił i zadzwoniła z awanturą. Wyobraź sobie, że ten Stive się wtrącił i stanął za mną. Powiedział, że Leon jak wraca ode mnie jest spokojniejszy. A ja wymusiłem na niej, żeby jeszcze raz się zastanowiła, bo chcę widywać dzieci i brać je do siebie.”
A: „Cieszę się ze względu na Ciebie, że się udało.”
J: „Wiesz jak mi ulżyło? Aż czuję się jakoś lekko.”
A: „Właśnie słyszę po głosie. Wiesz, co do mnie powiedziałeś?”
J: „Co powiedziałem? Kiedy?”
A: „Haha, no to chyba powiedziałeś to nieświadomie.”
J: „A! Wiem co. Powiedziałem to całkiem świadomie. Kochanie. Ty też tak do mnie mówiłaś. Nie podoba Ci się?”
A: „Bardzo mi się podoba.”
J: „Mi też, ale musiało trochę czasu upłynąć. Teraz jestem trochę pewniejszy siebie, Ciebie, nas.”
A: „Ojej, to bardzo się cieszę, pięknie to powiedziałeś. Wiem, że dla Ciebie to wszystko było trudne, ale będzie coraz lepiej.”
J: „Mam nadzieję. Cieszę się, że jesteś. Jesteś światłem dla mnie.”
A: „Bo się popłaczę… ale ja też się cieszę, że Ty jesteś.”
J: „To super. Chyba czas zmienić temat, co? Ola do Ciebie napisała?”
A: „Tak, ale chyba obydwie się jeszcze siebie wstydzimy, bo tak zdawkowo sobie piszemy.”
J: „Dopiero się poznałyście, więc czego się spodziewasz?”
A: „No wiem. Powiem Ci, że ją polubiłam i widzę, że oni są razem szczęśliwi.”
J: „Też to zauważyłem, bo Paddy ciągle o niej mówi i myśli kiedy znowu polecieć do Warszawy. Mam nadzieję, że ostatnio trochę nie za bardzo się wtrącałem, co?”
A: „Trochę, ale źle chyba nie wyszło.”
J: „Mam nadzieję. Tęsknię za Tobą. Denerwuje mnie to ciągłe rozstawanie, wolałbym być bliżej.”
A: „No co mam Ci powiedzieć? Jest to męczące, także dla mnie, ale na razie trudno to zmienić.”
J: „Zawsze jest jakieś wyjście.”
A: „Może.”
J: „Mam dla Ciebie trzy wiadomości. Dwie dobre i złą. Która pierwsza?”
A: „Zacznij od złej.”
J: „Ok. Zła jest taka, że nie spędzimy razem Świąt, bo będę wtedy z dziećmi.”
A: „Tak myślałam. Nie dziwię Ci się, ale szkoda. A ta dobra nowina?”
J: „Przyjadę na cztery dni do Ciebie od 18 grudnia do 22. Co Ty na to?”
A: „Wow!!! Strasznie się cieszę i będziesz u mnie w swoje urodziny. Super i będzie prezent.”
J: „A co? Zapakujesz się jakoś ładnie? Może być nawet kokardka czy koronka. Ale ja serio mówię.”
A: „Oczywiście, że się zapakuję, ale prezenty się odpakowuje.”
J: „Odpakuję go z największą przyjemnością. Nie!!! Przez Ciebie będę teraz tylko o tym myślał…”
A: „No przykro mi, sam zacząłeś temat.”
J: „Wiem i już nie kontynuujmy, bo będę musiał przylecieć pierwszym lepszym samolotem.”
A: „A kiedy się zobaczymy? Bo już tęsknię za Tobą.”
J: „Ja też tęsknię, ale może zobaczymy się w listopadzie. Ale to dam znać.”
A: „Ok. A druga wiadomość?”
J: „Oj, zapomniałem, haha. Już wiem, chcę spędzić z Tobą Sylwestra, ale nie wiem gdzie. Coś się wymyśli.”
A: „Ok. Bardzo chętnie. A teraz uważaj na siebie kochanie, dobrze?”
J: „Będę. Ty też uważaj. Papa.”
A: „Papa.”

77. Ania – październik 2010

Jakie było moje zdziwienie jak dostałam od Oli maila w środę. Napisała:

Cześć Aniu

Przepraszam, że dopiero teraz piszę, ale wiesz, poprosiłam chłopaków o zorganizowanie maila do Ciebie i trochę im się zeszło. Ci faceci….A pomyślałam, że kontakt nam się przyda, tak na wszelki wypadek.

Nie wiem, jak to napisać, ale dziękuję opatrzności za to, że stałaś obok mnie na tym koncercie w Barcelonie. Gdyby nie ten zbieg okoliczności, to nie wiem czy bym się kiedykolwiek zdecydowała na rozmowę z Patrickiem. A tak, to wyszło, jak wyszło, wiesz z resztą, nie będę się powtarzać. Dziękuje Tobie i Joey’owi.

Przykro mi, że Joey ma takie problemy, mam nadzieję, że szybko się rozwiążą. Po Waszym wyjściu Paddy aż miał zdziwioną minę, bo nie myślał, że to aż tak poważnie.

Pozdrawiam Cię ciepło,

Ola”

Tak się ucieszyłam, że dopiero byłam w stanie po paru godzinach sklecić do niej maila zwrotnego. W końcu mi się udało i wysłałam do Oli maila o treści:

Cześć Olu,

Cieszę się, że do mnie napisałaś. Joseph mi mówił, że dał Paddy’ emu mój adres mailowy dla Ciebie. A mail się przyda, bo faktycznie nigdy nie wiadomo.

Nie masz za co dziękować, to ja się cieszę, że mogliśmy z Joey’ em Wam pomóc. Cieszę się również, że wszystko się dobrze skończyło.

No niestety Joe ma poważne problemy z Tanją, a Leon bardzo przeżywa rozstanie z Tatą. Poznałam go, to bardzo mądry i fajny sześciolatek. Czuję, że musi się w końcu poukładać.

Pozdrawiam Cię serdecznie,

Ania”


To było takie miłe z jej strony, że napisała. Była pierwszą osobą, z którą mogłam porozmawiać o swoich odczuciach, obawach i swojej miłości. Z nikim do tej pory nie rozmawiałam o tym, tylko z Josephem, ale jemu też nie o wszystkich chciałam mówić. A Olę polubiłam od razu i wiele nas łączyło. Oczywiście nie omieszkałam powiedzieć Josephowi przez telefon, że Ola do mnie napisała. Stwierdził, że dobrze, że mamy kontakt. Niestety nie mogliśmy się spotkać chyba z miesiąc. Joey miał zawody, a w weekendy brał chłopców. Tanja wreszcie pozwoliła na to i wiedziałam, że to teraz ważne. Wspierałam go w tym. Rozmawialiśmy często przez telefon albo skypa. Wtedy się chociaż widzieliśmy. 

niedziela, 30 marca 2014

76. Ola – październik 2010

Na próbę dotarliśmy pierwsi z Tomkiem i Patrickiem, więc zaczęliśmy rozgrzewkę rozmawiając z Paddym po angielsku. Mieliśmy sporo do poćwiczenia. Na początek jak zawsze odtańczyliśmy cały utwór, żeby trenerka wiedziała, na czym się skupiać. Czasem zerkałam na Patricka i widziałam, że podoba mu się to, co robię. Po próbie Patrick chciał od razu jechać do domu, bo nie wie, kiedy teraz się spotkamy i musi się mną nacieszyć. Całą drogę rozmawialiśmy o tańcu, mówił, że jest ze mnie dumny i że muszę go trochę podszkolić, więc w domu od razu zabrałam się do roboty i zaczęłam go uczyć kroków. Naprawdę się wczułam i denerwowałam się, jak zamiast tańczyć chciał mnie całować. W końcu udałam, że się obrażam i poszłam pod prysznic. On zajął łazienkę po mnie i chyba dobrze się czuł już u mnie i ze mną, bo zaczął coś nucić pod prysznicem. Chciało mi się śmiać, ale było to przesłodkie. Gdy wyszedł spytałam czy idziemy spać, ale on przeczesał włosy, uśmiechnął się tym swoim uśmiechem, powiedział „no way” i znowu się zaczęło. Nie zdążył założyć koszulki, miał mokre włosy i znowu pachniał obłędnie. Przyciągnął mnie do siebie jednocześnie zsuwając z ramion szlafrok. Nie całował tylko wtulił się w moje włosy i głaskał po ciele. Z jednej strony widziałam, że jest śmielszy, a z drugiej często jego ruchy były niepewne, jakby obawiał się mojej reakcji. Głaskał mnie po plecach, karku, bawił się moimi włosami i ramiączkiem koszulki, ale go nie zsunął. Nogi mi się uginały, czułam szybsze bicie jego serca, czułam jego oddech na szyi, miałam ciarki na całym ciele. Pocałowałam pierwsza. Najpierw w ramię, potem w szyję, policzek, brodę, nos. Miał zamknięte oczy i przyjmował moje pocałunki z błogością. Cały czas staliśmy, w między czasie zgasił światło i zapalił lampkę. Tym razem zsunął mi ramiączko koszulki i drugie i cały czas głaszcząc zsunął całą koszulkę. I to był najśmielszy moment jaki zrobił do tej pory, bo przyciągnął mnie niespodziewanie do siebie, że aż westchnęłam na głos. I z jednej strony chciałam, żeby się ośmielił dalej i nie przestawał, a z drugiej sama siebie powstrzymywałam, że to jeszcze za wcześnie. Wtedy nareszcie pocałował mnie w usta. Nie wiem, kiedy znaleźliśmy się w łóżku pod pościelą, ale pamiętam, że Patrick głaskał mnie po ramionach, brzuchu, klatce piersiowej. Chciałam, żeby ta chwila trwała i nigdy się nie kończyła. On też westchnął parę razy, ale w pewnej chwili poczułam, że się wycofuje. Położył się na boku, przytulił mocno do mnie, ja też wtuliłam się w jego ramiona. Światło padało mu na twarz, widziałam jak bardzo błyszczą mu oczy i jakie ma mocne rumieńce. Przeczesał włosy.

P: „Musiałem przerwać, bo nie wiem, jakby się to skończyło.”

Chciałam powiedzieć, że mogłoby się skończyć inaczej, ale to, co miałam w swojej głowie chciałam zachować dla siebie. Wcześniej jeszcze nie byłam pewna, ale tym razem wiedziałam, że w razie co jestem gotowa. Rozumiałam jednak jego sytuację i chciałam, aby on był pewny i gotowy. Nic na to nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku. Nie chciałam, żeby wyjeżdżał, chciałam być z nim cały czas. Jak sobie uświadomiłam, że jutro wyjeżdża, to posmutniałam. Zapatrzyłam się ponad jego twarz na dłuższą chwilę. Gdy spojrzałam z powrotem w jego oczy ujrzałam zmieszanie, smutek i ból.

P: „Przepraszam kochanie. Czy bardzo jesteś na mnie zła?”
O: „Zła, dlaczego zła? Tak niestety musi być i ja to rozumiem.”
P: „Wiem, że rozumiesz, ale nie chcę, żebyś była smutna z tego powodu.”
O: „Staram się, ale czy Ty byś nie był?”
P: „Masz rację. Też pewnie bym był. Ale tym bardziej jest mi głupio, bo nie zachowuję się jak facet.”
O: „Paddy, ale o czym Ty mówisz? – byłam zbita z pantałyku.
P: „No… o…. o tym. Dlatego jesteś smutna, prawda? Bo się wycofałem.” – teraz mnie zaskoczył totalnie.
O: „Oj kochanie, dlatego jestem smutna, bo jutro wyjeżdżasz i teraz nie wiem, ile Cię nie będę widziała.”
P: „Ale ja nie wyjeżdżam jutro.”
O: „Jak to nie jutro?”
P: „W środę mam samolot. Rano.”
O: „Naprawdę? A ja cały czas myślałam, że jutro, bo w środę masz spotkanie. Ale się dogadaliśmy. Cudownie!” – tak się ucieszyłam, że obsypałam go pocałunkami.
P: „Bałem się, że jesteś smutna z innego powodu.”
O: „Nie, o tamtym powodzie nawet bym nie pomyślała.”
P: „Ech… trudno o tym mówić. Jak cholera trudno, ale… cieszę się, że nie jesteś na mnie zła.”
O: „Ty znowu z tą złością! Przestań już!” – uśmiechnął się i przytulił - „Wiesz, co? Dobrze mi z Tobą.”
P: „Dawno nie słyszałem takich słów, cieszę się, że trafiliśmy na siebie w tej Hiszpanii. To bardzo wiele dla mnie znaczy zwłaszcza, że Ty to mówisz. Chcę, żebyś wiedziała, że bardzo mi na Tobie zależy.”
O: „Staram się wierzyć, ale moje poprzednie doświadczenia nie pozwalają mi zaufać na 100%. Ale z czasem się to zmieni, jeśli nadal będzie Ci zależało.” – wymsknęło mi się.
P: „Dlaczego tak mówisz?”
O: „Ech, wymsknęło mi się. Boję się. Boję się, że z Twojej strony, to tylko zauroczenie, że w końcu Ci się znudzę, a przecież możesz mieć każdą dziewczynę.”
P: „Ola, czy Ty chcesz całkiem mnie dobić? Serce mi się kraje jak słyszę takie rzeczy.”
O: „Przepraszam, mówiłam, że mi się wymsknęło.” – podniósł się na łokciach i głaszcząc mnie po twarzy mówi:
P: „Zależy mi na Tobie i chcę, abyś to wiedziała i to czuła. Zrobię wszystko, żebyś mi uwierzyła i zaufała. Jestem zakochany i szczęśliwy i nie zamierzam tego zmieniać.”
O: „Teraz Ty powiedziałeś słowa, które zostaną w moim sercu. Dziękuję.”
P: „Proszę bardzo. Tylko bez takich myśli, dobrze Skarbie?”
O: „Dobrze, dobrze, postaram się.”
P: „A jutro wracaj szybko, bo będzie na Ciebie czekał pyszny obiad.”
O: „Spaghetti?”
P: „I tu Cię zaskoczę, bo tym razem nie. Nie tylko to umiem gotować.”
O: „No to spróbuję. Szykujemy się do snu?”
P: „Jest tak dobrze, że nie chce mi się podnosić. Zostańmy tak i śpijmy.”
Nie zauważył mojego zdziwienia, bo patrzył gdzie indziej. Mi też nie chciało się wstawać, więc tylko się przytuliliśmy i półnadzy zasnęliśmy od razu. We wtorek na obiad zrobił duszone mięso, więc byłam w szoku, że facet potrafi robić takie rzeczy. Popołudnie spędziliśmy przy winku, tylko ze sobą.


75. Ania – październik 2010

Wieczorem jak mały zasnął Joseph do mnie zadzwonił i powiedział, że Leon powiedział, że mnie lubi i żal mu było, że już pojechałam. Poza tym wracając zadzwonili do Tanji i ona się zgodziła, żeby Leon był jeszcze przez tydzień. Dopiero się rozstaliśmy, a ja już za Joeyem tęskniłam. Bardzo mi go brakowało. Myślałam o Leonie, polubiłam tego chłopczyka. Myślałam również o Oli i Paddy’m widać było między nimi barierę, jaką my mieliśmy z Joe jeszcze niedawno. Śmiać mi się chciało jak sobie przypomniałam co zrobił Joseph by u nich nocować. Rozmawialiśmy o tym przez telefon i tylko go prosiłam, aby już więcej nie ingerował w ich sprawy. Bowiem Joey by mieli możliwość spania w jednym łóżku specjalnie udawał pijanego, a że Paddy w swoim mieszkaniu ma tylko dwa łóżka, więc jak zostaliśmy na noc, to Ola z Paddym spali w jednym pokoju. Więc dowiedziałam się po fakcie od mojej gaduły, że wszystko uknuł, by taką możliwość mieli. Stwierdził, że chciał im tylko pomóc, bo Paddy się boi po wyjściu z zakonu i ma opory. Wyjaśniłam mu, że może Paddy się wstydzi, ale sobie dobrze radzi bez jego ingerencji. Poprosiłam Joeya, aby się więcej do nich nie mieszał, bo może wszystko popsuć. Widzieliśmy bowiem, że Paddy się bardzo starał by swoje opory zmniejszyć, jak ukradkiem całował Olę w kuchni, więc wszystko było na dobrej drodze. 

sobota, 29 marca 2014

74. Ola – październik 2010



W taksówce miałam czas na przemyślenia. Cieszyłam się, że wyszło jak wyszło. Znowu Ania i Joseph nam pomogli. Oni pewnie sobie myślą, że nam pomogli bardziej. A my sobie szliśmy własnym trybem, powoli, tak, jak tego chcieliśmy. Dobrze, że Patrick nie wkurzył się na Patricię tylko obrócił wszystko w żart. A ja idąc po hali lotniska miałam cały czas uśmiech na twarzy, odprawiłam się i usiadłam w samolocie z błogą miną. Myślami byłam cały czas w mieszkaniu Patricka. Przypominałam sobie wszystkie chwile bardzo dokładnie. Zadzwoniłam do Magdy powiedzieć, że będę ok. 18 w Warszawie, miałam spać u niej, żeby wszystko opowiedzieć. Śmiałam się do telefonu mówiąc „Patrick jest cudowny.” Ktoś siadał obok, więc chowając telefon zmierzyłam pasażera wzrokiem i o mało nie dostałam zawału, gdy zobaczyłam sadowiącego się obok Patricka! Omal nie wrzasnęłam! Ale wiedziałam, że muszę się powstrzymać. Rozłożył gazetę, którą trzymał, udawał, że czyta, a ja widziałam, że trzęsie się ze śmiechu. Żeby nie wyglądało głupio, że śmieję się sama do siebie, to zadzwoniłam do Magdy i od razu w słuchawkę powiedziałam:

O: „Magda, on ze mną leci.”
M: „Jak to z Tobą leci?”
O: „No leci ze mną! Hahaha! Nie mogę! Patrzę, a siada sobie obok mnie w samolocie. No nie wytrzymam ze śmiechu.”
M: „To co? Pewnie wracacie do domu? Zawieźć Was?”
O: „A mogłabyś? Gdybym wiedziała, to wzięłabym swoje auto.”
M: „Jasne, będę tam, gdzie zwykle.”

Nie odzywaliśmy się ani słowem do siebie tylko trzęśliśmy ze śmiechu, póki nie ochłonęliśmy. Potem on czytał jednak tą gazetę, ja słuchałam muzyki, patrzyłam w okno i rozmyślałam. Ale czułam, że często on spogląda na mnie i że często nawet zawiesza wzrok na dłużej. Przy wysiadaniu spytał tylko szeptem czy będzie Magda i jakim autem. Wszedł do samochodu po mnie i zaczęliśmy się śmiać, a Magda razem z nami.

O: „No Ty to masz pomysły!”
P: „Dobre, nie? Przynajmniej niespodzianka się udała.”
O: „O mało nie padłam w tym samolocie.”
P: „Żebyś Ty widziała swoją minę.”
M: „I tym razem, to ja nic nie wiedziałam.”
O: „Szalony! Będziesz mi robił takie niespodzianki ciągle?”
P: „Już Ci mówiłem, że kiedy nadarzy się okazja, to tak.”

Magda nawet nie wchodziła, zawróciła do Warszawy. Zaczęliśmy przygotowywać się do snu i całkiem poważnie powiedziałam, żeby rozłożył sobie swoje łóżko, a on popatrzył na mnie niepewnie i powiedział:

P: „Myślałem, że będę spać z Tobą.”
O: „No, skoro nalegasz…” – zrobiłam minę cwaniaka.
P: „Ola!” – dał mi kuksańca w bok – „Już myślałem, że Ty tak poważnie.”
O: „A mówiłam, że nam się spodoba?”
P: „Mówiłaś, mówiłaś. Mi się spodobało bardzo.”
O: „To jednak dobrze, że mam duże łóżko.”

Chciałam go jeszcze spytać o jedną rzecz, co zauważył i podniósł pytająco brwi do góry.
O: „Dziś niedziela, a Ty nie byłeś w kościele.”
P: „Tak, zgadza się. Nie dało rady dzisiaj, bo byś się domyśliła, że coś kombinuję, jakbym poszedł rano. Jutro pójdę na 8 u Ciebie.”
O: „A skąd wiesz, że msze są o 8.”
P: „Pół godziny wcześniej biją dzwony, poza tym zawsze chodzę tu na msze na 8.”
O: „Naprawdę? Nic mi nie mówiłeś.”

Wtedy zadzwonił telefon i widząc na wyświetlaczu Tomka przypomniałam sobie, że mamy w poniedziałek próbę. Spojrzałam na Patricka mówiąc „o nie” i odebrałam. Nie mogliśmy przełożyć próby, bo zbliżał się konkurs, trenerka by nam głowy urwała, ale spytałam czy Paddy może iść ze mną. Tomek nie miał nic przeciwko, o ile się skoncentruję.

O: „Paddy, zapomniałam przez to wszystko, że mam jutro próbę z Tomkiem. Nie mogę nie iść, ale jak chcesz, to możesz pójść ze mną. Przepraszam, będziesz się pewnie nudził.”
P: „Oooo, pójdę, pójdę… I chętnie się poprzyglądam, co Wy na tych próbach robicie.”
O: „ Ha ha ha! Bardzo śmieszne! Ale będziesz siedzieć w kąciku i udawać, że Cię tam nie ma, bo muszę się skoncentrować.”

73. Ania – październik 2010



Chyba o 8 się przebudziłam i usłyszałam kroki. To Leon się wyspał i przyszedł do nas. Powiedział, że jest strasznie głodny. Poszłam z nim do kuchni, nalałam mleko do miseczki i dałam mu płatki. Ja się budziłam powoli pijąc kawę, a on cały czas mi o czymś opowiadał. Buzia mu się nie zamykała. Oczywiście nie przeszkadzało mi to, bo tym sposobem poznawałam go, choć połowy z tego co opowiadał nie rozumiałam. Około 9:30 obudził się Joey, który szybko dostał ode mnie kawę i śniadanie. Po śniadaniu poszliśmy na spacer, by mały się wybiegał i przewietrzył. Szliśmy sobie objęci i rozmawialiśmy, a Leon biegał, zbierał liście, którymi nas obsypywał. Bardzo go to rozśmieszyło, a my uśmiechaliśmy się tylko. Gdy wróciliśmy do domu poszłam zrobić obiad, a Joseph z Leonem zrobili tor z wszystkiego co się dało dla dwóch sterowanych samochodów. Urządzili sobie wyścigi. Obydwaj byli do siebie tak podobni, nawet tak samo się denerwowali jak samochodzik wypadł z toru, albo pojechał inaczej niż by któryś z nich chciał. Wyglądali rewelacyjnie razem, aż im zrobiłam zdjęcia. Śmiali się cały czas, aż ja miałam z nich świetną zabawę. Jedna tylko rzecz nie dawała mi się cieszyć do końca, bo o 19 miałam samolot. Nie wiedziałam bowiem, kiedy się znowu zobaczymy, bo Joseph miał teraz dużo zajęć, zawody i próby. Po obiedzie pojechaliśmy na lotnisko. Mały w samochodzie w ogóle się nie odzywał i o nic nie pytał, ale widać było, że jest smutny. Odprowadzili mnie do odprawy. Gdy się żegnaliśmy Joseph zauważył, że jesteśmy obserwowani przez grupkę dziewczyn. Gdybyśmy byli sami, to po prostu jak dotąd byśmy to zignorowali, ale Leon był z nami. Stanęliśmy więc tak by było widać mój tył, Leona wcale, a tylko mogły widzieć Joeya, ale on miał czapkę na głowie. Nie zrobiły zdjęć tylko obserwowały, chyba nie do końca wierząc, że to Joey. My nie chcieliśmy tego przedłużać, więc szybko się pożegnaliśmy. Poszłam dalej sama, a oni do domu.

piątek, 28 marca 2014

72. Ola – październik 2010



Zapomnieliśmy nastawić budzik, więc zwlekliśmy się dopiero o 10. Byłam pierwsza i zaczęłam smyrać Patricka palcem po nosie. Otworzył oczy i udał zdziwienie.
O: „Dzień dobry kochanie. Co taki zdziwiony?”
P: „Dzień dobry kochanie. To jest niesamowite. Budzę się, otwieram oczy i widzę Ciebie.”
O: „Fajne uczucie. Idę pod prysznic, ale uprzedzam, że zabieram Twoją koszulę.”
Z łazienki wyszłam w jego koszuli, która sięgała mi za pupę, a że z wczorajszych emocji było mi gorąco, to nawet włosów nie suszyłam. Patrick wszedł pod prysznic i prawie w tej samej chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zamarłam. Krzyknęłam pod drzwiami łazienki, że ktoś dzwoni.

P: „To kurier, możesz otworzyć. Czekam na przesyłkę.”

Idąc już do drzwi krzyknęłam właściwie sama do siebie „to u Was jeżdżą kurierzy w niedziele?”, ale Patrick chyba usłyszał i w momencie otwierania drzwi doszło mnie z łazienki „fuck” i jeszcze coś, ale nie dosłyszałam więcej, bo stanęłam oko w oko z Patricią. Serce mi zamarło. Ona była z kolei tak zdziwiona, że spojrzała na numer mieszkania, potem na mnie i znowu na numer. Odzyskałam w końcu mowę:

O: „Cześć, to dobry numer. Wejdź proszę, Patrick jest w łazience.”

Patricia wydukała tylko „hi” i weszła.

O: „Rozgość się proszę i daj mi chwilę.” – powiedziałam do niej, a do Patricka pod łazienką krzyknęłam: „To nie kurier tylko Twoja siostra.”
P: „Damn it! Która?”
O: „Patricia.”
P: „Thanks to.”

Założyłam spodnie i usiadłam obok niej na sofie. Czułam się strasznie głupio.

O: „Przepraszam, strasznie głupio wyszło. Miałyśmy poznać się normalnie.”
Pt: „Wybacz moje zdziwienie, ale zupełnie nie spodziewałam się, że zastanę tu dziewczynę. Tzn. nie to, że to źle, tylko nic mi nie powiedział. To do Ciebie on tak ciągle dzwoni i pisze?” – uśmiechnęła się.
O: „Tak, to do mnie. Kurczę, ale głupio wyszło.”
Pt: „Nie przejmuj się. A ja nawet się nie przedstawiłam. Patricia, bardzo mi miło.”
O: „Ola, mi również.”

Wtedy wyszedł Paddy tylko w spodniach i z ręcznikiem na szyi.

P: „Hi Sis, znasz już moją dziewczynę?” – przeczesał ręką włosy.
Pt: „Hi Bro, zdążyłyśmy się już poznać.”
P: „Sorry Pat, głupio wyszło. Nie mówiłem jeszcze nikomu. Im mniej ludzi wie, tym lepiej. Tak ustaliliśmy na razie z Olą.”
Pt: „Nie szkodzi. To ja przepraszam, że wpadłam bez zapowiedzi w takim razie.” – wszystkim nam było niezręcznie.
O: „A ja się zdziwiłam, że u Was jeżdżą kurierzy w niedziele.”
Spojrzeliśmy po sobie i wszyscy troje wybuchnęliśmy śmiechem. Napięcie opadło.
Pt: „No to jak już wiem, to zdradźcie coś. Jak się poznaliście, kiedy?”
P: „Tylko się ubiorę.”
O: „A ja zrobię coś do picia: kawa czy herbata?”
Wszyscy wybrali kawę, więc zaczęłam robić, a Patricia spytała mnie czy często tu bywam. Powiedziałam, że to pierwszy raz, że to Patrick lata do mnie. Wtedy wrócił już ubrany Paddy.
P: „Ola wybrała się na tę samą wycieczkę, co ja, do Hiszpanii. Usiadła koło mnie w autokarze, po jakimś czasie zaczęliśmy rozmawiać. A ona ma taki cute laugh, że zaraża wszystkich wkoło. I mnie też zaraziła. I tak to wyszło.”
Pt: „To żeś się naopowiadał. To Wy się znacie już tyle czasu i pary z ust nie puściłeś?” – Paddy wzruszył ramionami z łobuzerskim uśmiechem. – „Ok, ok, nie ciągnę za język.”
P: „To dobrze. A Ola była na Twoim koncercie w Krakowie, bo jest z Polski.”
Pt: „Tak? Niemożliwe!”
O: „Jechałam ze znajomymi na weekend do Krakowa i zobaczyłam, że jest Twój koncert, to poszłam z kolegą.”
Pt: „No nieźle no!”
O: „No! A na dodatek się wczoraj zgadałyśmy z Ann, że ona też tam była i że nawet razem wracałyście.”
Pt: „To Ty znasz Ann?”
O: „Oooops, no znam.” – spojrzałam na Patricka z niemą prośbą o pomoc.
P: „Mieliśmy wczoraj małe spotkanie z Joe i Ann.”
Pt: „No ładnie! To Wy tu razem z Joey’em spiskujecie, a ja poznaję Wasze dziewczyny przypadkiem!”
P: „No tak jakoś wyszło. Tylko mam prośbę…”
Pt: „Dobrze, dobrze, nikomu nie powiem.”
P: „Dzięki.”
Pt: „Ale następnym razem, jak będziesz Olu w Kolonii, to musicie nas odwiedzić.”
O: „Skoro zapraszasz, to pewnie, a jak będziesz znowu na koncercie w Polsce, to pamiętaj o Warszawie.”
P: „Ach, te kobiety…”
Pt: „No co? Będzie okazja bliżej się poznać.”
P: „Dobrze, dobrze. A właśnie, miałaś jakąś sprawę do mnie?”
Pt: „Tak, ale to nic pilnego, wpadnę na spokojnie kiedyś, a teraz nie będę Wam przeszkadzać. Zbieram się. Dzięki za kawę.”

Patricia aż mnie uściskała na pożegnanie mówiąc „Bardzo miło było Cię poznać.”
O: „Ciebie również. To do następnego razu.”
Paddy odprowadził ją do drzwi i zdążyłam zauważyć, że uniosła kciuk do góry. Gdy drzwi się za nią zamknęły Patrick przeczesał ręką włosy, usiadł obok na sofie, spojrzał na mnie i wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.

P: „Jak jej otworzyłaś?”
O: „W Twojej koszuli mądralo! Kurierzy w niedzielę, no!” – spoważniał, spojrzał mi w oczy i aż się położył trzymając ze śmiechu za brzuch.
P: „To sobie Patricia pomyśli! Ale zabawna sytuacja!”
O: „Ona była tak zdziwiona, że patrzyła to na mnie, to na numer mieszkania i znowu na mnie i znowu na numer. No przestań już!”

Brzuchy nas bolały od śmiechu, ale niestety nadszedł czas mojego pakowania. Paddy zrobił się strasznie smutny, chciał ze mną jechać na lotnisko w przypływie słabości, ale wiedziałam, jaki ma do tego stosunek, więc prosiłam, żeby został. Nie wiedzieliśmy, kiedy przyleci, bo dopiero po środowym spotkaniu miał mieć jakąś jasność w swoich i zespołu planach. Nie mogliśmy się rozstać, całował mnie ze 4 razy, a na koniec przesłał swój niebiański uśmiech i znowu posmutniał.