sobota, 22 marca 2014

64. Ola – październik 2010



Przez te parę dni Patrick załatwiał różne sprawy – jak to określił – przed moim przyjazdem. Nie rozmawialiśmy przez Skype, a jak dzwonił z komórki, to tylko na parę słów. W mailu opisałam mu, co się działo na ślubie podkreślając, że szkoda, że jego nie było. Nadszedł dzień mojego lotu, a że samolot miałam późno, to po pracy siedziałam u rodziców. Wzięłam kąpiel, zrobiłam świeży makijaż i już czekałam jak na szpilkach na spotkanie z Paddym. W Kolonii wzięłam taksówkę i miałam wejść do mieszkania bez pukania, ale napisałam smsa, że wchodzę na górę. Otworzył mi drzwi i stał z boku chowając coś za sobą.

O: „Cześć.”
P: „Cześć.” – wyciągnął rękę zza pleców z bukietem kwiatów – „To dla Ciebie.”
O: „Ojej, dziękuję, ale z jakiej okazji?”
P: „No bo tydzień temu nawaliłem i chcę Cię jeszcze raz przeprosić.”
O: „Oj Patrick, dziękuję. Ale ja bym chciała porządne przywitanie.”
Położyłam kwiaty z boku na szafce, a Paddy podszedł, a właściwie jednym susem znalazł się przy mnie, podniósł mnie do góry i dostałam długiego buziaka na przywitanie, po czym wziął mnie za rękę i oprowadził po mieszkaniu omawiając i pokazując wszystko z zadowoleniem. Mieszkanie było małe, ale ładnie urządzone, tak miło i ciepło, chociaż po męsku i na szczęście nie było przeładowane. Z klatki schodowej wchodziło się bezpośrednio do salonu, który z prawej strony był połączony z kuchnią otwartym barem. Z lewej była łazienka, a za nią sypialnia, w głębi. Przy drzwiach wejściowych na ścianie od łazienki wisiał wieszak na ubrania wierzchnie. Patrick chciał koniecznie podawać kolację, ale było późno, a ja nie byłam głodna. Usiedliśmy na kanapie w salonie i Patrick opowiadał, co zrobił, co zmienił, co dokupił. Po jakimś czasie, gdy tylko słuchałam spytał czy coś się stało, bo jestem jakaś smutna. Cały czas miałam nadzieję, że to pytanie nie padnie.

O: „Miałam nadzieję, że nie zauważysz.”
P: „Trudno by było, bo zazwyczaj oboje mówimy i to dużo. Opowiadaj. Co jest?”
O: „Nienawidzę mojej szefowej.” – nie chciało mi się o tym gadać, ale widziałam, że Patrick czeka na rozwinięcie.
O: „Była na takim samym stanowisku, co ja, została szefową i woda sodowa uderzyła jej do głowy. I nie przepadamy za sobą, a wręcz się nie cierpimy. Ona robi mi na złość, a ja się stresuję. Miałam niezłe przeprawy z urlopem na Hiszpanię, musiałam aż u dyrektora interweniować.”
P: „Nic mi o tym nie mówiłaś.”
O: „Wiem, żal mi było tracić czas na opowiadanie o tym. Kiedyś dałam jej wniosek urlopowy na piątek i poniedziałek, to powiedziała, że na piątek nie da, bo mam generowanie raportów. A jak powiedziałam, że koleżanka to zrobi, bo sama mi zaproponowała, żebym mogła jechać na przedłużony weekend, to powiedziała, że ja zrzucam pracę na innych i takie tam i była awantura. No i w tym tygodniu od razu poszłam w poniedziałek z wnioskiem na piątek, a ona, że to generowanie raportu i mi nie da, to wzięłam wniosek i wypisałam jako urlop na żądanie. To też się wywnętrzniła, ale mam prawo do takiego urlopu 4 x w roku. A to był pierwszy raz. Nie mam już siły tam pracować i mam to gdzieś i najwyżej mnie zwolnią, ale urlop dostałam.”
P: „No nie wesoła sytuacja. A próbowałaś z nią spokojnie porozmawiać?”
O: „Bo to raz? Z nią się nie da normalnie rozmawiać. Ale naprawdę mi już wszystko jedno.”
P: „Chodź tu do mnie” – przyciągnął mnie tak, że położyłam głowę na jego kolanach i głaskał mnie po włosach, a mi było z tym niezmiernie dobrze. – „Lepiej?”
O: „Zdecydowanie lepiej.”
P: „Nie wiem nawet, co Ci doradzić, poza tym, żebyś szukała innej pracy.”
O: „Szukam, szukam! Tylko chcę zostać w tej firmie i szukam innego stanowiska, może się w końcu uda. Ale cieszę się, że mogę na Ciebie liczyć.”
P: „Zawsze i wszędzie.”

Byłam strasznie senna i prawie odpłynęłam, więc zarządziliśmy ciszę nocną i poszłam spać do sypialni, a Patrick został na kanapie, na której siedzieliśmy przed chwilą.

Rano obudził mnie dźwięk lejącej się wody, więc jak usłyszałam, że Paddy wychodzi z łazienki, to wzięłam swoje rzeczy i weszłam do salonu. Miał tylko spodnie i ręcznik na szyi i wyglądał tak sexy jak to tylko możliwe. Powiedziałam „dzień dobry” ziewając i poszłam się myć. Gdy wyszłam czekała już na mnie herbata, na którą się rzuciłam, bo jest to najlepszy napój na świecie, a Paddy już o tym wiedział. Zrobiliśmy razem śniadanie, w trakcie którego oznajmił mi, że wieczorem przyjdzie Joey na kolację. Przejęłam się, bo miał to być pierwszy kontakt z kimś z rodziny Patricka, no, poza moją rozmową z Jimmym na koncercie. Wymyśliliśmy sałatki, bruschetty na ciepło i obowiązkowo wino. Patrick wolał iść do sklepu sam, a ja w między czasie zadzwoniłam do Magdy, która mnie uspokoiła i powiedziała, że przecież dobrze, że poznam wreszcie tego gościa, co nam pomógł. Przyznałam jej rację. Gdy Paddy wrócił od razu spytałam go o jedno.

O: „Patrick, czy to zawsze tak będzie?”
P: „Co?”
O: „Że będziemy chodzić oddzielnie nawet do sklepu?”
P: „Wiedziałem, że o to spytasz. Nie. Nie zawsze. Tylko teraz, na początku. Wolę sam powiedzieć rodzinie, niż żeby się dowiedzieli z mediów.”
O: „A czy media nadal robią taką nagonkę na Ciebie?”
P: „Nie no, już nie aż taką jak kiedyś. Ale fanki nadal są czujne. Nie gniewaj się. Wytrzymajmy jeszcze trochę.”
O: „Spoko. Tak tylko chciałam dopytać.”
P: „Wierz mi, że to, co będzie w momencie, jak fanki odkryją Ciebie nie będzie zbyt przyjemne, choć na pewno są takie osoby, co będą nam życzyły dobrze.”
O: „Mam taką nadzieję. Gotowy do roboty?”

Stanął na baczność, zasalutował, włączył muzykę i przygotowaliśmy wszystko na wieczór jak zawsze śmiejąc się i przegadując jedno drugie.

4 komentarze:

  1. Herbatka, tak z rana? Ja tam bez kawy bym się w ogóle nie zebrała do życia :P Ale bardzo fajny, pozytywny rozdział. Paddy bez koszulki? Zdecydowanie to lubię :P Tylko te fanki jak zawsze wszystko psują, nawet jeżeli tak ciałem ich nie ma. No i już się nie mogę doczekać tego spotkania z Joeyem, także czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Herbatka :) bo Ola i Paddy najbardziej z rana uwielbiają pić herbatę :)
    A fanki, ach te fanki
    Spotkanie będzie fajne, bo Joey to ma pomysły...

    OdpowiedzUsuń
  3. Paddy bez koszuki to jest to, co ja też baaaardzo lubię :)Zgadzam się z Martą,część bardzo pozytywna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No to bardzo się cieszymy, że Wam się podoba :)
    dziękujemy za wasze komentarze, to dla Nas wiele znaczy :)

    OdpowiedzUsuń