środa, 19 marca 2014

61. Ania – październik 2010



Pocieszałam Joeya jak umiałam, ale przez telefon niewiele mogłam zrobić. Był załamany tą sytuacją, powiedział, że chętnie by wyjechał, gdzieś daleko i to najlepiej ze mną. Potem powiedział, że zaraz oddzwoni i się rozłączył. Minęło jakieś pół godziny jak zadzwonił:
J: „Hej. Masz jeszcze urlop?”
A: „Tak, mam.”
J: „Super. A dałabyś radę przyjechać do Kolonii do środy?”
A: „Ojej. A co Ty wymyśliłeś?”
J: „Wakacje. Weź urlop, paszport, spakuj się i przyjedź. Proszę…”
A: „Zaskoczyłeś mnie.”
J: „Powiedz, że się zgadzasz.”
A: „Nie jestem pewna czy to dobry pomysł.”
J: „Proszę Cię, nie odmawiaj mi.”
A: „Joey ... nie, chyba jednak nie.”
J: „Ann, ja rozumiem Twoje obawy, ale bardzo Cię proszę. Zgódź się, zrobisz to dla mnie?”
A: „Hm. No…dobrze. Już sprawdzam loty.”
J: „Super. Cieszę się bardzo, ale weź dużo urlopu.”
A: „Ok. Ooo, jest lot jutro rano, ale do Dusseldorfu.”
J: „To nic. Stamtąd Cię odbiorę, a ja teraz zarezerwuję wycieczkę.”
A: „Joey, wiesz, że jesteś szalony?”
J: „Tylko przy Tobie…”
A: „I dobrze. Wracam do pracy, a my się widzimy jutro. Buziaki. Pa.”
J: „Będę na Ciebie czekał. Pa.”

No zaskoczył mnie. Rozmawialiśmy o wspólnych wakacjach we dwoje, ale teraz, tak nagle. Coś się musiało wydarzyć, ale to Joseph mi powie jak się zobaczymy. A teraz się cieszyłam, że go zobaczę. Pobędziemy razem, sami. Poszłam do szefa i wzięłam urlop.
Wieczorem spakowałam się. Pytałam przez telefon Joeya, gdzie lecimy, ale on nie chciał mi powiedzieć. Miała to być niespodzianka dla mnie. Rano o dziewiątej miałam wylot, więc po siódmej przyjechałam na lotnisko, a około jedenastej byłam już w Dusseldorfie. Joseph czekał na mnie w hali przylotów. Bardzo się cieszyłam, że go znowu widzę. Nie widzieliśmy się miesiąc i bardzo za nim tęskniłam. Podeszłam i przytuliłam się do niego. Pocałował mnie w usta, ale to był tylko buziak. Poszliśmy do samochodu, gdzie dostałam porządnego buziaka, aż mi tchu zabrakło. Dobrze, że siedziałam, bo bym chyba upadła, tak bardzo zrobiło mi się gorąco. Gdy jechaliśmy do Kolonii opowiedział mi całą sytuację z Tanją i dziećmi. Miał dość. Powiedział, że już go to przerasta. Wiedział, że czas coś zrobić tylko nie wiedział co. W sumie były dwa wyjścia z tej sytuacji, bo albo się dogadają albo sprawa trafi do sądu. Ale tego chciał wszystkim oszczędzić. Gdy dojechaliśmy na miejsce pokazał mi mieszkanie. Potem zrobił późne śniadanie. Powiedział, że jutro mamy samolot o siódmej rano, więc dziś musimy iść szybko spać. Niestety nadal nie chciał mi powiedzieć, gdzie lecimy. Po południu leżeliśmy sobie przytuleni. W pewnym momencie Joseph zaczął głaskać mnie po głowie, a potem jego ręka znalazła się na moich plecach. Mocno przytulił mnie do siebie i pocałował. Było coraz goręcej. W pewnym momencie zorientowałam się, że nie mam bluzki na sobie, a Joey ma rozpiętą koszulę. Popatrzył na mnie pełen obaw, a potem znowu pocałował. Zadzwonił jego telefon, ale go zignorował i udawał, że nie słyszy jak dzwoni. Ale ten ktoś po drugiej stronie był bardzo uparty i po chyba pięciu minutach Joey odebrał. To był Jimmy, który pytał czy Joey będzie na koncercie. Jak usłyszał, że nie, bo Joseph wyjeżdża na wakacje, domyślił się z kim i był bardzo niemiły. Joey udawał potem, że nie rusza go to, co on mówi, ale widziałam, że jednak go to boli. Poszliśmy spać, była godzina dwudziesta pierwsza, ale musieliśmy wstać wcześnie i dlatego trzeba było się położyć. Wstaliśmy o trzeciej rano, a o piątej byliśmy już na lotnisku i w końcu się okazało, gdzie lecimy. Do Egiptu.

Po długiej podróży już w hotelu, poszliśmy się odświeżyć i rozpakować. Potem poszliśmy na plażę. Było ciepło i świeciło słońce. A my trzymając się za ręce przeszliśmy się brzegiem. Joseph robił zdjęcia, a potem przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Było bardzo przyjemnie, morze, piasek, słońce i my. Mocno przylgnęłam do niego. Jedną rękę oparłam mu na torsie, a drugą trzymałam mu na twarzy, od czasu do czasu głaszcząc. Joseph trzymał mnie mocno w pasie, a drugą rękę miał w moich włosach. Było tak gorąco między nami, wiedziałam, że jak tego nie przerwę, to po powrocie do hotelu trafimy do łóżka. A jeszcze było na to za wcześnie. Odsunęłam się delikatnie. Joseph przerwał pocałunek, popatrzył mi w oczy i oparł swoje czoło na moim. Chwilę tak staliśmy, a potem siedliśmy na piasku, patrząc na morze. Oparłam głowę na jego ramieniu. Obydwoje potrzebowaliśmy czasu, aby ochłonąć. Nic nie mówiąc siedzieliśmy na tej plaży dość długo, aż się ściemniło. Oglądaliśmy zachód słońca. Wróciliśmy do hotelu. Poszłam do łazienki zrobić makijaż, bo szliśmy na kolację. Joseph przyszedł i zapytał czy może i czy nie będzie mi to przeszkadzało jak tu będzie. Zdziwiłam się i powiedziałam mu, że kiedyś mnie o to nie pytał tylko po prostu wchodził. Nabrał powietrza i powiedział, że teraz jest inaczej i trochę trudniej mu wytrzymać w moim towarzystwie. Zapytał również czy mi też jest tak trudno. Było i doskonale o tym wiedział, ale on wolał się upewnić. Rozmawialiśmy o całej sytuacji, o tym, co czujemy. Cieszyłam się, że sobie wszystko wytłumaczyliśmy. Teraz mogło być tylko lepiej. Powiedziałam, że jak przyjdzie czas, to będzie to wiedział. Uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie. Widać było, że rozumie, że nie będzie mnie pospieszał ani naciskał. Poczeka. Poszliśmy na kolację. Leżąc potem w łóżku przytulona do Joey’a nie mogłam zasnąć, on spał spokojnie. Rozmyślałam nad wszystkim, co się wydarzyło przez te kilka ostatnich miesięcy. W końcu zasnęłam. Gdy się obudziłam Joseph siedział na balkonie. Podeszłam do niego cichutko i nachylając się pocałowałam go w głowę na dzień dobry. Chciałam się odsunąć, ale on był szybszy złapał mnie za rękę, pociągnął i wylądowałam na jego kolanach. Zaczęliśmy się śmiać. Chciałam go wystraszyć, a to on wystraszył mnie. Poszliśmy na śniadanie. Pół dnia spędziliśmy na basenie, a wieczorem na balkonie rozmawiając. Opowiedział mi o Paddym i o Oli, bo widział się w końcu z Paddym. Cieszyłam się słysząc, że między nimi układa się coraz lepiej. Co prawda Paddy był zazdrosny o jakiegoś przyjaciela Oli, ale z tym, co Joey wiedział sobie poradzili. Wspomniał, że Paddy się boi, że nie potrafi być znowu facetem, ale powiedziałam Josephowi, żeby jakichś cennych rad mu nie dawał, że to sprawa między nimi i na pewno się ułoży. Na wszystko przychodzi czas. Joey wiedział, że mówię też o nas, nie tylko o nich. Powiedziałam mu, że chciałabym ich poznać. Stwierdził, że jak przyjedziemy do Kolonii to poznam Patricka, na co bardzo się cieszyłam. Cały wieczór spędziliśmy rozmawiając czasem tylko wymieniając się buziakami. Opowiadał mi o swoim rodzeństwie, dzieciństwie. Następnego dnia pojechaliśmy na wycieczkę do Kairu i wróciliśmy dopiero na kolację dnia kolejnego. Poszliśmy szybko spać, bo byliśmy zmęczeni.

7 komentarzy:

  1. Egipt, słońce, plaża...Ech, też bym chciała się wybrać na takie wakacje. Zwłaszcza patrząc na ten parszywy deszcz za oknem, który pada od rana. :( A tak w ogóle to fajny rozdział, jak zawsze z resztą :) I ta atmosfera pomiędzy Joeyem i Anią, która robi się coraz cięższa, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu :P Jestem ciekawa co tam z tego wyjazdu wyniknie, także nie mogę się już doczekać co tam będzie dalej :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dalej jak o 14 rozmawiałyśmy z Anią o tym, że to napięcie jest wyczuwalne między nimi, a tu proszę! 4h później M.D napisała praktycznie to samo :)

      Usuń
    2. Znaczy wiem co napisać :P Albo może to jakiś objaw czytania w myślach? :P

      Usuń
  2. W koncu dłuższa czesc Ani! Super! Chyba najlepsza do tej pory :D Jej, wakacyjny klimat, można się rozmarzyc, lato sprzyja romansom, ciekawe jak to dalej z nimi bedzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojojojoj, ciekawe czy dzisiaj N. o tym, co dalej przeczytasz :D

      Usuń
  3. "Ojojoj" mnie troche zmartwiło! Cos sie spsuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu przeczytaj jeszcze ze dwie części, dowiesz się :P

      Usuń