Pocieszałam
Joeya jak umiałam, ale przez telefon niewiele mogłam zrobić. Był załamany tą
sytuacją, powiedział, że chętnie by wyjechał, gdzieś daleko i to najlepiej ze
mną. Potem powiedział, że zaraz oddzwoni i się rozłączył. Minęło jakieś pół
godziny jak zadzwonił:
J:
„Hej. Masz jeszcze urlop?”
A:
„Tak, mam.”
J:
„Super. A dałabyś radę przyjechać do Kolonii do środy?”
A:
„Ojej. A co Ty wymyśliłeś?”
J:
„Wakacje. Weź urlop, paszport, spakuj się i przyjedź. Proszę…”
A:
„Zaskoczyłeś mnie.”
J:
„Powiedz, że się zgadzasz.”
A:
„Nie jestem pewna czy to dobry pomysł.”
J:
„Proszę Cię, nie odmawiaj mi.”
A:
„Joey ... nie, chyba jednak nie.”
J:
„Ann, ja rozumiem Twoje obawy, ale bardzo Cię proszę. Zgódź się, zrobisz to dla
mnie?”
A:
„Hm. No…dobrze. Już sprawdzam loty.”
J:
„Super. Cieszę się bardzo, ale weź dużo urlopu.”
A:
„Ok. Ooo, jest lot jutro rano, ale do Dusseldorfu.”
J:
„To nic. Stamtąd Cię odbiorę, a ja teraz zarezerwuję wycieczkę.”
A:
„Joey, wiesz, że jesteś szalony?”
J:
„Tylko przy Tobie…”
A:
„I dobrze. Wracam do pracy, a my się widzimy jutro. Buziaki. Pa.”
J:
„Będę na Ciebie czekał. Pa.”
No
zaskoczył mnie. Rozmawialiśmy o wspólnych wakacjach we dwoje, ale teraz, tak
nagle. Coś się musiało wydarzyć, ale to Joseph mi powie jak się zobaczymy. A
teraz się cieszyłam, że go zobaczę. Pobędziemy razem, sami. Poszłam do szefa i
wzięłam urlop.
Wieczorem
spakowałam się. Pytałam przez telefon Joeya, gdzie lecimy, ale on nie chciał mi
powiedzieć. Miała to być niespodzianka dla mnie. Rano o dziewiątej miałam
wylot, więc po siódmej przyjechałam na lotnisko, a około jedenastej byłam już w
Dusseldorfie. Joseph czekał na mnie w hali przylotów. Bardzo się cieszyłam, że
go znowu widzę. Nie widzieliśmy się miesiąc i bardzo za nim tęskniłam.
Podeszłam i przytuliłam się do niego. Pocałował mnie w usta, ale to był tylko
buziak. Poszliśmy do samochodu, gdzie dostałam porządnego buziaka, aż mi tchu
zabrakło. Dobrze, że siedziałam, bo bym chyba upadła, tak bardzo zrobiło mi się
gorąco. Gdy jechaliśmy do Kolonii opowiedział mi całą sytuację z Tanją i
dziećmi. Miał dość. Powiedział, że już go to przerasta. Wiedział, że czas coś
zrobić tylko nie wiedział co. W sumie były dwa wyjścia z tej sytuacji, bo albo
się dogadają albo sprawa trafi do sądu. Ale tego chciał wszystkim oszczędzić.
Gdy dojechaliśmy na miejsce pokazał mi mieszkanie. Potem zrobił późne
śniadanie. Powiedział, że jutro mamy samolot o siódmej rano, więc dziś musimy
iść szybko spać. Niestety nadal nie chciał mi powiedzieć, gdzie lecimy. Po
południu leżeliśmy sobie przytuleni. W pewnym momencie Joseph zaczął głaskać
mnie po głowie, a potem jego ręka znalazła się na moich plecach. Mocno
przytulił mnie do siebie i pocałował. Było coraz goręcej. W pewnym momencie
zorientowałam się, że nie mam bluzki na sobie, a Joey ma rozpiętą koszulę.
Popatrzył na mnie pełen obaw, a potem znowu pocałował. Zadzwonił jego telefon,
ale go zignorował i udawał, że nie słyszy jak dzwoni. Ale ten ktoś po drugiej
stronie był bardzo uparty i po chyba pięciu minutach Joey odebrał. To był
Jimmy, który pytał czy Joey będzie na koncercie. Jak usłyszał, że nie, bo
Joseph wyjeżdża na wakacje, domyślił się z kim i był bardzo niemiły. Joey
udawał potem, że nie rusza go to, co on mówi, ale widziałam, że jednak go to
boli. Poszliśmy spać, była godzina dwudziesta pierwsza, ale musieliśmy wstać
wcześnie i dlatego trzeba było się położyć. Wstaliśmy o trzeciej rano, a o piątej
byliśmy już na lotnisku i w końcu się okazało, gdzie lecimy. Do Egiptu.
Po
długiej podróży już w hotelu, poszliśmy się odświeżyć i rozpakować. Potem poszliśmy
na plażę. Było ciepło i świeciło słońce. A my trzymając się za ręce przeszliśmy
się brzegiem. Joseph robił zdjęcia, a potem przyciągnął mnie do siebie i
pocałował. Było bardzo przyjemnie, morze, piasek, słońce i my. Mocno
przylgnęłam do niego. Jedną rękę oparłam mu na torsie, a drugą trzymałam mu na
twarzy, od czasu do czasu głaszcząc. Joseph trzymał mnie mocno w pasie, a drugą
rękę miał w moich włosach. Było tak gorąco między nami, wiedziałam, że jak tego
nie przerwę, to po powrocie do hotelu trafimy do łóżka. A jeszcze było na to za
wcześnie. Odsunęłam się delikatnie. Joseph przerwał pocałunek, popatrzył mi w
oczy i oparł swoje czoło na moim. Chwilę tak staliśmy, a potem siedliśmy na
piasku, patrząc na morze. Oparłam głowę na jego ramieniu. Obydwoje
potrzebowaliśmy czasu, aby ochłonąć. Nic nie mówiąc siedzieliśmy na tej plaży
dość długo, aż się ściemniło. Oglądaliśmy zachód słońca. Wróciliśmy do hotelu.
Poszłam do łazienki zrobić makijaż, bo szliśmy na kolację. Joseph przyszedł i
zapytał czy może i czy nie będzie mi to przeszkadzało jak tu będzie. Zdziwiłam
się i powiedziałam mu, że kiedyś mnie o to nie pytał tylko po prostu wchodził.
Nabrał powietrza i powiedział, że teraz jest inaczej i trochę trudniej mu
wytrzymać w moim towarzystwie. Zapytał również czy mi też jest tak trudno. Było
i doskonale o tym wiedział, ale on wolał się upewnić. Rozmawialiśmy o całej
sytuacji, o tym, co czujemy. Cieszyłam się, że sobie wszystko wytłumaczyliśmy.
Teraz mogło być tylko lepiej. Powiedziałam, że jak przyjdzie czas, to będzie to
wiedział. Uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie. Widać było, że rozumie, że
nie będzie mnie pospieszał ani naciskał. Poczeka. Poszliśmy na kolację. Leżąc
potem w łóżku przytulona do Joey’a nie mogłam zasnąć, on spał spokojnie.
Rozmyślałam nad wszystkim, co się wydarzyło przez te kilka ostatnich miesięcy.
W końcu zasnęłam. Gdy się obudziłam Joseph siedział na balkonie. Podeszłam do
niego cichutko i nachylając się pocałowałam go w głowę na dzień dobry. Chciałam
się odsunąć, ale on był szybszy złapał mnie za rękę, pociągnął i wylądowałam na
jego kolanach. Zaczęliśmy się śmiać. Chciałam go wystraszyć, a to on wystraszył
mnie. Poszliśmy na śniadanie. Pół dnia spędziliśmy na basenie, a wieczorem na
balkonie rozmawiając. Opowiedział mi o Paddym i o Oli, bo widział się w końcu z
Paddym. Cieszyłam się słysząc, że między nimi układa się coraz lepiej. Co
prawda Paddy był zazdrosny o jakiegoś przyjaciela Oli, ale z tym, co Joey
wiedział sobie poradzili. Wspomniał, że Paddy się boi, że nie potrafi być znowu
facetem, ale powiedziałam Josephowi, żeby jakichś cennych rad mu nie dawał, że
to sprawa między nimi i na pewno się ułoży. Na wszystko przychodzi czas. Joey
wiedział, że mówię też o nas, nie tylko o nich. Powiedziałam mu, że chciałabym
ich poznać. Stwierdził, że jak przyjedziemy do Kolonii to poznam Patricka, na
co bardzo się cieszyłam. Cały wieczór spędziliśmy rozmawiając czasem tylko
wymieniając się buziakami. Opowiadał mi o swoim rodzeństwie, dzieciństwie.
Następnego dnia pojechaliśmy na wycieczkę do Kairu i wróciliśmy dopiero na
kolację dnia kolejnego. Poszliśmy szybko spać, bo byliśmy zmęczeni.
Egipt, słońce, plaża...Ech, też bym chciała się wybrać na takie wakacje. Zwłaszcza patrząc na ten parszywy deszcz za oknem, który pada od rana. :( A tak w ogóle to fajny rozdział, jak zawsze z resztą :) I ta atmosfera pomiędzy Joeyem i Anią, która robi się coraz cięższa, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu :P Jestem ciekawa co tam z tego wyjazdu wyniknie, także nie mogę się już doczekać co tam będzie dalej :))
OdpowiedzUsuńNie dalej jak o 14 rozmawiałyśmy z Anią o tym, że to napięcie jest wyczuwalne między nimi, a tu proszę! 4h później M.D napisała praktycznie to samo :)
UsuńZnaczy wiem co napisać :P Albo może to jakiś objaw czytania w myślach? :P
UsuńW koncu dłuższa czesc Ani! Super! Chyba najlepsza do tej pory :D Jej, wakacyjny klimat, można się rozmarzyc, lato sprzyja romansom, ciekawe jak to dalej z nimi bedzie :)
OdpowiedzUsuńOjojojoj, ciekawe czy dzisiaj N. o tym, co dalej przeczytasz :D
Usuń"Ojojoj" mnie troche zmartwiło! Cos sie spsuje?
OdpowiedzUsuńPo prostu przeczytaj jeszcze ze dwie części, dowiesz się :P
Usuń