czwartek, 20 marca 2014

62. Ola – październik 2010



Weekend z weselem minął tak szybko, że zanim się obejrzałam Paddy już poleciał. Tydzień dłużył się niemiłosiernie, weekend spędziłam z Magdą na łajbie, kolejne dni też się dłużyły, aż wreszcie nadszedł czwartek. Pojechałam na lotnisko samochodem. Patrick chwilę mnie szukał, wsiadł, szybko CMOK i ruszyłam. Jedno przez drugie chciało gadać i ze śmiechu nie mogliśmy nic powiedzieć. Zatrzymałam się na chwilę na poboczu i przytuliliśmy się na dłużej. Jak powiedziałam, że najpierw jedziemy do Michała do pracy, bo odbierałam mu z Warszawy jakieś dokumenty widziałam, że nie był zadowolony, ale nie powiedział nic nieprzyjemnego. Okazało się, że jesteśmy wcześniej, więc poczekaliśmy na zewnątrz. Stałam oparta plecami o samochód tyłem do wejścia do firmy. Patrick stał obok i coś z emocjami opowiadał, a nagle objął mnie mocno i pocałował, a ja odwzajemniłam i jedno i drugie. Zdradził się tym, że jego wzrok spoczął za moimi plecami. Odwróciłam się, a z drzwi firmy wychodził właśnie Michał. Spiorunowałam wzrokiem Patricka, przekazałam dokumenty Michałowi, wymieniliśmy kilka zdań po polsku i gdy ruszyliśmy od razu powiedziałam:

O: „Nie musiałeś tego robić.”
P: „Czego?”
O: „Dobrze wiesz, czego? Specjalnie mnie pocałowałeś, bo widziałeś, że Michał patrzy.”
Nie odezwał się na to słowem.
O: „No widzisz!”
P: „Może to było dziecinne, ale jestem o niego zazdrosny.”
O: „No, widzę, że nazywasz rzeczy po imieniu. Ale mówiłam Ci, że nie musisz być zazdrosny o Michała.”
P: „Wiem, ale ja jestem daleko, a on na miejscu i obaj jesteśmy w Tobie zakochani. I jego widujesz częściej.”
O: „Oszalałeś! Wcale się tak często z nim nie widuję. A zrobię kiedyś imprezę, wypijecie razem piwo i będzie ok. A jemu teraz nie było miło. Wie, że jesteśmy razem i nic tego nie zmieni, ale musi mieć trochę czasu, żeby się przyzwyczaić i oswoić.”
P: „No przepraszam, ale o to już nie będę dbał.”
O: „I błąd! Trzeba szanować uczucia innych. Postaw się w jego sytuacji. Nie byłoby Ci przyjemnie.”
P: „No tak, nie byłoby. Ale czy możesz dać mi trochę czasu na oswojenie się?”
O: „Mogę. Ale bądź miły dla Michała.”
P: „Postaram się.”
O: „Dziękuję.” – po chwili dodałam cichutko – „Obaj jesteśmy w Tobie zakochani.”, na co Paddy uśmiechnął się do mnie swym zniewalającym uśmiechem.

Na obiad wstąpiliśmy po drodze. Po wyjściu z auta dostałam całusa z prośbą o nie gniewanie się. Moje uczucia do niego były mocne, ale czułam też pociąg. Przyciągał mnie jak magnes. Mogłabym rzucić mu się w ramiona i tak trwać i trwać. W domu przysiadłam na brzegu łóżka i składałam pościel, która się zdążyła wysuszyć. Po chwili pojawił się Patrick, zrzucił tę pościel na podłogę, usiadł obok i tak bardzo mocno przytulił głaszcząc jednocześnie po włosach. Sekundę zajęło mi zastanowienie się czy dobrze robię i pocałowałam go delikatnie w szyję. Nie musiałam długo czekać, bo od razu zrobił to samo. Zakręciło mi się w głowie, tuliliśmy się coraz mocniej, aż w końcu Patrick położył nas na łóżku tak, że mnie na sobie i całowaliśmy się jak opętani. Po jakimś czasie odleciała moja bluzka i jego koszula. Wzajemny dotyk powodował gęsią skórkę u obojga. Żadne z nas nie szło dalej, co mi się bardzo podobało. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, ale nie zrobiłam najmniejszego ruchu, aby go odebrać. Paddy tylko się uśmiechnął, ale po chwili jego telefon dzwonił i on też nie zrobił ruchu w jego stronę. Przekręcaliśmy się tylko raz w jedną raz w drugą stronę na tym łóżku, ale ktoś na linii był bardzo natrętny, więc za trzecim razem powiedział „damn it” i wstał, żeby odebrać. Specjalnie głośno powiedział „Hi Angelo.”, żebym wiedziała, kto dzwoni. Głupio mi tak było siedzieć bez bluzki, więc założyłam jego koszulę, Ale ona nim pachniała! Miałam kawałek Patricka przy sobie, a właściwie na sobie. Rozmawiał po niemiecku, bez uśmiechu, jakby się sprzeczając, przeczesał ręką włosy, zerkał na mnie, a ja wyczytałam z jego miny, że nie ma najlepszych wieści. Odłożył w końcu telefon i wciąż z rumieńcami na twarzy podszedł do mnie mówiąc zadziornie:

P: „Czy możesz oddać mi moją koszulę?
O: „O nie! Ta już przepadła! Wyciągnij sobie drugą!”

Pokiwał tylko głową, poszedł po drugą i zapinając się zaczął mówić:

P: „Nie mam najlepszych wieści.”
O: „Wiem, widać to po Tobie.”
P: „Jak wiesz, Joey jest z Ann na wycieczce, reszta ma koncert w sobotę, a Jimmy dostał zapalenia strun głosowych i nie da rady zaśpiewać. Chcą, żebym wystąpił zamiast Jimmiego. Muszę jutro wracać. Przepraszam.” – stał tak oparty o ścianę, a ja siedziałam na łóżku.
O: „Szkoda.” – nos miałam na kwintę i z żalu chciało mi się płakać.
P: „Wyszło beznadziejnie, przepraszam.” – usiadł obok mnie i objął ramieniem i właśnie ten gest spowodował, że łzy mi poleciały. Nic więc nie mówiłam.
P: „Ola, gniewasz się?”
O: „Nie.” – powiedziałam zmienionym głosem, więc spojrzał się na mnie.
P: „Płaczesz?”
O: „Nie. Tylko łzy mi poleciały ze smutku. Jeszcze nie wyjechałeś, a ja już tęsknię.” – objął mnie mocniej i głaskał po włosach.
P: „Nie płacz kochanie, bo będę płakał razem z Tobą.”
Aż mi serce stanęło z wrażenia, spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
P: „Dobrze słyszysz, kochanie, no już dobrze, spójrz na mnie.” – spojrzałam – „Myślę, że już czas na ‘kochanie’, prawda?” – chciał mnie rozbawić i mu się udało, bo się roześmiałam.
O: „To Ci się udało.”
P: „Widzę właśnie i cieszę się. Ale nie będziesz się gniewać?”
O: „Nie będę. Nie mam o co. Ale będzie mi strasznie smutno bez Ciebie.”
P: „Wiem, też chciałem spędzić z Tobą trochę czasu.”
O: „Ale mam nadzieję, że szybko się spotkamy?”
Paddy jakby się nad czymś zastanawiał, po czym wypalił głośnym tonem:
P: „Mam pomysł.” – mocno się ożywił – „Masz jeszcze trzy dni urlopu, jeśli dobrze pamiętam?”
O: „No tak.”
P: „To przyleć do mnie do Kolonii na weekend i jeden dzień, dobrze?”
O: „No wariat! Ale kiedy?”
P: „Za tydzień!”
O: „Za tydzień? A skończyłeś już z tym mieszkaniem?”
P: „No prawie, ale nie mogę się doczekać, kiedy do mnie przyjedziesz.”
O: „Zaskoczyłeś mnie totalnie.”
P: „Wiem, ale właśnie wpadłem na ten pomysł. Przylecisz?” – oczy mu się rozjaśniły
O: „A przylecę! Jak dostanę urlop. A jak nie dostanę, to wezmę na żądanie, o!”
P: „No to super! Zaraz sprawdzimy loty, tylko ja przebukuję swój na jutro.”
O: „A ja w międzyczasie zadzwonię po kolegach, który ze mną pójdzie na ślub.” – na to Paddy zrobił zdziwioną minę, więc tłumaczę:
O: „Przecież mówiłam Ci, że na takie imprezy chodzi się z osobą towarzyszącą. I chcę, żebyś wiedział, że najpierw spytam Michała i mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko temu.” – specjalnie dałam pytanie na koniec, żeby widział, że liczę się z jego zdaniem. Skrzywił się trochę.
P: „Koniecznie musisz jego?”
O: „Nie muszę, ale chcę, bo akurat z Michałem często chodziliśmy na takie imprezy, a to z jego strony, a to z mojej.”
P: „To ja nawaliłem, więc rób tak, jak Tobie pasuje. Ale będę zazdrosny.” – uśmiechnął się łobuzersko, więc odczułam, że już mu trochę przeszło.
O: „Już jesteś.”  - pociągnęłam go za ucho, na co uśmiechnął się rozbrajająco, dał mi CMOKa w czoło i poszedł dzwonić do linii lotniczych.
Na szczęście Michał mógł ze mną iść, więc sprawę załatwiłam szybko. Pytał, co na to Patrick, ale wyjaśniłam sytuację. Paddy z kolei przebukował bilety na piątek rano, bo nie było innej możliwości. Chciał na później, ale nie było miejsc. Wieczór spędziliśmy w smętnych nastrojach, ale trzymało nas to, że za tydzień mieliśmy się spotkać w Kolonii.

3 komentarze:

  1. Mmmmm...mieć na sobie koszulę Paddy'ego...to musi być fajne uczucie :)W ogóle świetna para z Oli i Patricka.Padzik zazdrosny i zakochany,ale Ola umie go ustawić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na pewno fajne uczucie :)
      Fajna para to prawda, a Paddy zakochany to fakt

      Usuń
    2. I nie tylko Padzika koszulka, w ogóle męskie są fajne. I oczywiście najlepiej wyglądają na kobietach :P A poza tym ja też lubię takie pary, niby zakochani, ale w miarę twardo stąpający po ziemi i po prostu radośni, bez jakiejś zbędnej i przesadnej sztuczności :) Także jestem na "Tak" :))

      Usuń