Wieczorem tak
nas nogi bolały, że myśleliśmy tylko o tym, by odpocząć. Poszliśmy jeszcze
tylko coś zjeść, a potem pojechaliśmy do domu. Smutno mi było, że wyjeżdża, ale
jednocześnie cieszyłam się z tego weekendu. Leżąc już w łóżku Joseph droczył
się ze mną mówiąc, że będę jeszcze żałować, że się nie zdecydowałam. A teraz to
będę musiała jeszcze czekać na niego. Śmiałam się z niego, że to raczej on
będzie czekać. Smutno nam było, że to koniec weekendu, ale tak musiało być.
Wiedziałam, że wolałby zostać ze mną, ale cóż, obowiązki wzywają. Tej nocy
niczego nie próbował. Tylko się przytulaliśmy i całowaliśmy i tak było dobrze.
Spało się cudownie w jego objęciach, ale niestety trzeba było rano wstawać, bo
o 5:30 zadzwonił budzik. Niechętnie wstałam i poszłam zaparzyć kawę. Żal mi
było, że już koniec, że Joey musi jechać. Aż mi łzy poleciały. Wtedy przyszedł
do kuchni. Powiedział, żebym nie płakała i że coś wymyśli. Potem mnie
przytulił. O 6:00 wyszliśmy z domu, pojechał na lotnisko, a ja do pracy.
Zadzwonił, jak doleciał do Cork. Pogadaliśmy chwilę i każde wróciło do swoich
obowiązków.
"Niestety rano trzeba było wstać" Ojj tak, to jest zdecydowanie najboleśniejszy moment dnia. Znam ten ból, wstawanie przed 6:00, bo na 7:30 na wykłady i to wcale nie jest przyjemne :(
OdpowiedzUsuńTo fakt ciężko jest rano wstać, a do tego skończył się weekend i sielanka...
OdpowiedzUsuńSielanka dobiega końca, każdy wraca do swoich zajęć :P
OdpowiedzUsuńJak w życiu :)
OdpowiedzUsuńFajnie powiazalyscie ze soba dwie historie, ale jak dla mnie za krotko opisalas w jaki sposob Ania tak szybko sie do niego zblizyla. Dla mnie troche za szybko. Ciekawa jestem co jeszcze krnabrny Jimmy wymysli, zeby zdenerwowac te pare :-P
OdpowiedzUsuńSzybko?
UsuńKilka miesięcy pisali do siebie, a potem się spotkali ponownie i ponownie, rozmawiali przez telefon, skyp'a, pisali malie i smsy :) hehe
Fajnie było pisać... Pisanie jest/ było fajne
OdpowiedzUsuń