czwartek, 11 lutego 2016

233. Ania, Ola – grudzień 2011

Ania
30 grudnia polecieliśmy do Warszawy na Sylwestra. Z lotniska odebrała nas Ola. Widziałam delikatne napięcie między nią a Josephem. Czyżby naprawdę zgotowała mu niezłą burę? W domu Paddy powiedział, że dziś on gotuje, więc Joey poszedł mu asystować, a ja z Olą poszłyśmy pogadać do sypialni. Tam Ola zasunęła drzwi łączące pokoje i siadłyśmy sobie na łóżku.
O: „Wyjaśniliście sobie wszystko?”
A: „Tak, jest ok. Obydwoje nabałaganiliśmy, więc teraz sprzątamy. Wiem, że zachowaliśmy się bardzo nieodpowiedzialnie i jak idioci. Co tu więcej mówić. Powiedziałam mu wszystko, co mnie boli, on mi. Podjęliśmy, w sumie on podjął decyzję, że będzie więcej w domu, a ten kredyt, co go wziął będzie spłacał powoli, do marca.”
O: „To dobrze, bałam się o Was, bo już naprawdę ciężko było i nie fajnie to wyglądało, ale Paddy mówił, że jak dzwonił, to się śmiałaś.”
A: „O tym zaraz, ale powiem Ci, że moje poczucie bezpieczeństwa jeszcze jakiś czas się nie odbuduje. Teraz jest ok, ale boję się.”
O: „Ania, znam to. Teraz Ty posłuchaj mnie. Minie jakiś czas i będzie dobrze. Teraz Joey musi się trochę bardziej starać.”
A: „Wiem. Ale teraz rozumiem, co czułaś.”
O: „Dasz radę, oboje dacie. Co z tym śmiechem?”
A: „No proszę jaka ciekawa, ale powiem Ci, bo to było śmieszne. Akurat jak Paddy dzwonił ja byłam w sypialni, a Joey poszedł po coś do jedzenia, śmiałam się, bo ten wariat chodził goły, więc jak usłyszałam, że idzie, a do tego sobie gwizdał idąc taki golusieńki, to nie wytrzymałam.”
O: „Ha ha ha ha ha! Cały Joey, no to się nie dziwię, że się śmiałaś, a Paddy się zastanawiał, o co chodzi. Pewnie się godziliście po Joey’owemu.”
A: „Ach, a bo to raz.”
O: „Ha ha! To Joey zadowolony.”
A: „Pewnie tak, jego teoria się sprawdziła, chociaż ja uważam, że więcej dobrego zrobiła nasza rozmowa. Samo łóżko niewiele by zdziałało.”
O: „Też tak uważam, ale niech on sobie myśli jak chce. To cały czas się godziliście.”
A: „Ha ha ha! Nie, omawialiśmy urządzanie siłowni na strychu. Na razie mamy tylko plany, ale zrobimy to po Nowym Roku.”
O: „Siłownia, ale super, a jakie będą maszyny do ćwiczeń?”
A: „Nie wiem, bo to załatwia Joeya manager.”
O: „Ale super, zapisuję się. Dostanę karnet?”
A: „Pewnie, zapraszam.”
O: „Ok. To bardzo fajny pomysł.”
A: „Fajny, bo jak będzie chciał poćwiczyć, będzie nadal w domu.” – nagle Ola zaczęła się śmiać.
A: „No co?”
O: „Goły z tacą po domu. Hahaha! Gdyby oni wiedzieli, o czym my rozmawiamy…”
Popatrzyłam na nią i dostałyśmy takie śmiechowej głupawki, że aż Paddy z chochlą w ręku zajrzał sprawdzić czy wszystko w porządku.

Długo rozmawiałyśmy, bo opowiadałam jej, co się działo przez te miesiące i dlaczego jej nic nie powiedziałam. Była zmartwiona, że trzymałam to wszystko w sobie i tak późno jej o tym powiedziałam. Opowiedziała mi, że u nich jest ok i że się w końcu zdecydowała na przeprowadzkę do Kolonii. Cieszyłam się ich szczęściem, a swoje chciałam odbudować. Miałam nadzieję, że wszystko już będzie ok, że teraz już wszystko się poukłada. Potem we czworo zjedliśmy obiad i do wieczora graliśmy w gry planszowe, dobrze się bawiąc. W Sylwestra rano poszłyśmy z Olą do kosmetyczki i fryzjera, wspominałyśmy naszą ostatnią wspólną wyprawę do kosmetyczki, ale tym razem bawiłyśmy się lepiej. Wróciłyśmy chyba po czterech godzinach. Joey, aż gwizdnął jak nas zobaczył, a Paddy krzyknął, że wyglądamy świetnie. Około 20 mieliśmy jechać do Oli i jej męża, a do nich się jedzie około 40min, więc chcieliśmy na spokojnie dojechać tam do 21. Umówiliśmy się, że piją panowie i Ola, ja nie miałam ochoty, więc miałam potem prowadzić. Po przywitaniu się z gospodarzami podziękowałam za zaproszenie i dałam prezenty dla rodziców, to od Joeya i dla małego chłopczyka. Bawiliśmy się w jednym pokoju, bo w drugim spało dziecko. Było bardzo miło i sympatycznie. Dziewczyny, przyjaciółki Oli pytały o ich ślub i Ola wyjaśniła mi, że we wrześniu opowiedzieli z Paddym o zaręczynach i fankach. Mnie też pytały jak to jest, więc opowiedziałam o przygodach z fankami. Czas szybko leciał i wybiła północ, pocałowaliśmy się z Joeyem, a potem składaliśmy sobie życzenia ze wszystkimi. Zadzwoniliśmy do Tanji, ale tylko Luke nie spał, więc z nim rozmawialiśmy. Nareszcie było jak kiedyś, mój Joseph wrócił, taki jak na początku. Bałam się, że znowu będzie ciężko, ale wiedziałam, że on teraz wie, że teraz już nie będzie przeginał z pracą, że będzie bardziej myślał o nas. Około 3 z hakiem wyszliśmy od Oli i jej męża, większość gości już się rozchodziła. Ola miała ochotę zostać, ale widząc, że już jestem bardzo zmęczona, a to ja miałam ich odwieźć do domu, zlitowała się. Chłopaki śpiewali przez większość drogi, a Ola z Paddym wymieniali co chwilę buziaki, rozśmieszając mnie, bo Ola siedziała z przodu wskazując drogę, a oni z tyłu. Zaparkowałam na podwórku, poszłam do domu i prosto pod prysznic. Jak wyszłam, to już sofa była rozścielona, a oni siedzieli w kuchni śmiejąc się z czegoś. Powiedziałam tylko dobranoc i poszłam spać. Śniąc o czymś przyjemnym, bo jak rano powiedział mi Joey uśmiechałam się przez sen.

Ola
W Sylwestra bawiliśmy się super. Nie było dużo ludzi, ale nawet tańce były. Oli synek bez problemu spał w swoim pokoju, tylko szła go karmić, ale jakby wiedział, że dorośli chcą się pobawić i nic nie płakał. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, kto mógł, to pił. Paddy z Josephem i mężem Oli załapali wspólny temat czyli picie polskiej wódki, no i nasi chłopcy troszkę się wstawili. Wracając śpiewali nam całą drogę, ale tym razem zdarzało im się fałszować. Ania od razu poszła spać, my jeszcze siedzieliśmy chwilę w kuchni.
J: „Ale Ola!” – zaczął Joey – „Ja już będę grzeczny.”
O: „Dobrze, dobrze, bo teraz będę na miejscu i w razie czego szybciej dotrę na miejsce i walnę obuchem w głowę.”
J: „A masz coś mocniejszego?”
O: „Niż obuch?” – zdziwiłam się.
J: „Nie, do picia! Byśmy jeszcze trochę wypili, co nie Paddy?” – mój narzeczony ochoczo kiwał głową, ale tego byłoby za wiele.
O: „Oj chłopcy, chłopcy! Idźcie Wy już lepiej spać, bo rano będą głowy bolały.”
Ociągali się, ale przypomniałam Josephowi, że przed chwilą obiecał, że będzie grzeczny, więc chichocząc niemiłosiernie i ciągle się jeszcze przegadując poszli spać. Obaj zasnęli jak tylko przyłożyli głowy do poduszek. Spojrzałam na śpiącą Anię i Joey’a uśmiechając się do siebie, dołączyłam do Patricka całując go w kark i odgarniając mu kosmyki z czoła i zasnęłam. A obudzić się miałam dopiero w nowym 2012 roku.