Rano podjechaliśmy tylko po rzeczy chłopców i razem z
nimi pojechaliśmy na koncert Stille Nacht do Frankfurtu. Był świetny! Taki
typowo świąteczny. Wreszcie poznałam Paula. Chłopcy chcieli oglądać koncert z
przodu, z widowni, ale Patricia się nie zgodziła, więc cała czwórka stała razem
ze mną za kulisami. Słuchałam i patrzyłam z zainteresowaniem, a na Patricka
wręcz z uwielbieniem. Piosenki świąteczne plus takie, które jeszcze pamiętałam
z dzieciństwa, trochę takich rodzinnych. Gdy Kathy śpiewała Ave Maria, łzy
pociekły mi ze wzruszenia. Nie omieszkałam jej tego powiedzieć, było jej bardzo
miło. Patricia wyglądała ślicznie, ale pomyliła się w An Angel i nie zdążyłaby
wejść, żeby zaśpiewać kwestię Angelo.
Po koncercie chłopcy chcieli spać w pokoju Alexa i
Igiego, obiecali, że będą grzeczni, więc Patricia pozwoliła. Nawet zrobiliśmy
im zdjęcia, bo przecież musieli się we czwórkę pomieścić na dwóch łóżkach.
Fajnie było patrzeć, że jedni i drudzy bracia się tak dobrze dogadują.
Naładowani emocjami zasnęli szybko. Z samego rana Paddy zawiózł mnie na
samolot, żebym chociaż na drugi dzień świąt zdążyła do swojej rodziny. Miał
dolecieć dzień później, nad czym ogromnie ubolewałam. Moi rodzice z Magdą
czekali na lotnisku samochodem i pojechaliśmy prosto do babci. Jak zawsze dzień
minął zbyt szybko, z wielką dawką śmiechu. Wszyscy ubolewali, że nie ma
Patricka, ale cóż, taki zawód, nie zawsze będzie na rodzinnych uroczystościach.
Z rana odwiozłam rodziców do domu i pojechałam na lotnisko. Paddy był bardzo
zmęczony, prawie zasnął w aucie, a jak przyjechaliśmy, to powiedział, że musi
zrobić 2-3 godzinną drzemkę, bo będzie nie do życia. Z moją rodziną zrobiliśmy
Święta po Świętach, bo jedzenia i tak dużo zostało. Było bardzo miło i fajnie.
Oficjalnie powiedzieliśmy o ślubie z zastrzeżeniem, żeby trzymać w
najściślejszej tajemnicy. Mama i Magda wiedziały, ale reszta rodziny
gratulowała po raz pierwszy. Miny im zrzedły, gdy powiedziałam, że wyprowadzam
się do Patricka. Tego nie wiedział nikt, a mama aż się popłakała. Wtedy Paddy
zrozumiał też jakie było trudne dla mnie podjęcie takiej decyzji. W końcu jak
się z mamą tuliłyśmy, to łzy leciały nam obu. Wiedziałam, że mama się z tym
pogodzi, że zrozumie, że przecież Kolonia nie jest tak daleko, można latać do
siebie. Najbardziej cieszyła się Magda i od razu wprosiła się na wizytę jak już
się ogarnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz