wtorek, 9 lutego 2016

232. Ola – grudzień 2011



Wieczorem, gdy byliśmy już w moim domu leżeliśmy na łóżku i rozmawialiśmy, a mi przypomniało się, że mam cały czas prezent dla Patricka z okazji urodzin. Gdy dałam mu pakunek, to przyznał, że sam o tym zapomniał. A prezent był przecież ze mną w Kolonii. Uśmiechnął się, gdy zobaczył kalendarz na 2012 rok.
P: „Dziękuję Kochanie.”
O: „Proszę! Ale to nie jest zwykły kalendarz. Zaznaczyłam wszystkie daty, które znałam, ale poza tym jak przyjdzie Ci na myśl pisanie piosenki, to od razu będziesz pisał w danym dniu i będziesz wiedział, kiedy napisałeś.”
P: „Na Ciebie zawsze mogę liczyć.”
O: „Z wzajemnością.”
P: „A wiesz, że ostatnio napisałem jedną?”
O: „Ostatnio? Kiedy? Przecież były Święta, koncerty.”
P: „No właśnie wtedy. Tekst wywiązał się z naszej rozmowy, mówiłem o pięknym śnie, a Ty powiedziałaś, że to było naprawdę. Dokończyłem w hotelu jak odwiozłem Cię na lotnisko, a melodię ułożyłem po drugim koncercie w nocy, dlatego właśnie byłem taki niewyspany dzisiaj.”
O: „Wariat!”
P: „Trafił swój na swego!”
O: „Zaśpiewasz mi?” – spytałam znając jednak odpowiedź.
P: „Jeszcze nie teraz, muszę dopracować.”
O: „Wiedziałam. Rozmawiałam z Anią.”
P: „I jak?”
O: „Dobrze. Wszystko sobie wyjaśnili, gdy nie było chłopców.”
P: „Całe szczęście.”
O: „Czekaj, a oni gdzieś idą na Sylwestra?”
P: „Nie wiem. Ale dzieciaki Tanja zabiera na narty.”
O: „Założę się, że nic nie wymyślili, nie mieli do tego głowy.” – wzięłam komórkę i zaczęłam wybierać numer.
P: „Co robisz?”
O: „Dzwonię do Oli.”
Z przyjaciółką porozmawiałyśmy dosłownie chwilę. Skończyłam i od razu zadzwoniłam do Ani, przedstawiłam jej nasz pomysł, podziękowała, bo faktycznie nie mieli nic w planach, miała porozmawiać z Joe i dać znać.
P: „Idą z nami?”
O: „Haha! Skąd wiesz? No jest taka opcja, mają dać znać.”
P: „Byłoby bardzo fajnie.”
O: „Paddy?”
P: „Hmm…?”
O: „Chcę z Tobą posłuchać jednej piosenki.” – podeszłam do komputera włączając „Eternal Flame”, wróciłam do sypialni jednocześnie gasząc światło i zapalając lampkę. Paddy uśmiechnął się, wziął moją dłoń w swoją i pocałował. Zaczęłam się mocno do niego tulić, całować. Szeptałam, że bardzo się stęskniłam, że nie byliśmy ze sobą ponad miesiąc. Napawaliśmy się powoli wspólną chwilą. Gdy nasza piosenka się skończyła nawet nie wiedzieliśmy, co leciało dalej. Byliśmy tylko my. Miał na sobie ciepły golf, który blokował dostęp do szyi, więc odrzuciłam go szybko na podłogę. Poczuł to jako pozwolenie i to samo zrobił z moim ciepłym swetrem. Zaczęliśmy powoli, ale byliśmy stęsknieni za sobą, więc gdy zostaliśmy już w samej bieliźnie obojgu zaświeciły się oczy, pozbyliśmy się jej, aby jak najszybciej móc być razem. To było jak szalona jazda na karuzeli. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Zmęczeni opadliśmy na poduszki, przykryliśmy się i zasnęliśmy na jakieś trzy godziny, aby znowu się obudzić i zrobić to samo z jeszcze większym zapałem. Zasnęliśmy znowu, obudziliśmy się rano i oboje nie widzieliśmy przeciwwskazań, aby poranek zaczął się od tego czym zaczęła się dla nas noc. Paddy skwitował, że jak się przeprowadzę do Kolonii, to będziemy to mieli na co dzień. Uśmiałam się mówiąc, że jemu tylko jedno w głowie, na co powiedział, że nieprawda i że to Joey pewnie się teraz godzi z Ann. Przypomniałam sobie, że mieli dać znać. Na komórce było nieodebrane połączenie i sms. Nic nie słyszeliśmy. Okazało się, że idą z nami na Sylwestra. Będą w Warszawie 30 grudnia. Zapowiadały się fajne dni przed nami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz