środa, 3 lutego 2016

229. Ania – grudzień 2011



Spałam spokojnie, aż nagle poczułam, że ziemia drży. Pomyślałam trzęsienie ziemi, ale otworzyłam oczy i zobaczyłam Leona, który skakał po łóżku i wołał, żebym się obudziła. Uśmiechnęłam się do niego, ale w tej chwili trzęsienie ustało, bo Joey usłyszał, że on krzyczy, pobiegł na górę, zobaczył, że mały skacze po łóżku, więc go złapał w powietrzu.
Le: „Tata puść!”
J: „Dobrze, ale nie skacz.”
A: „Dzień dobry. A ja się Leon zastanawiałam, co to za trzęsienie ziemi.”
Le: „A to byłem ja.” – podszedł do mnie, siadł i się przytulił.- „A wiesz, że jadę z wujkiem i ciocią na koncerty.”
A: „Kiedy?”
Le: „Zaraz.”
J: „Zejdź na dół, proszę. Właśnie przyjechali Paddy z Olą i chłopcami.”
A: „Ok. Dajcie mi chwilę.” – wstałam i poszłam do łazienki.
Gdy wyszłam z łazienki Leon już w pokoju prosił, abym go spakowała. Chociaż do końca nie rozumiałam, o co chodzi poszłam z nim i przygotowałam mu ubrania. W między czasie on opowiadał, co i jak, dodał cichutko, że oni jadą do Frankfurtu, bo tata i ja musimy porozmawiać, pocałować się, a on wie, że to działa.
Le: „Bo ja słyszałem jak się kłóciliście.” – przestałam go pakować i siadłam sobie naprzeciwko.
A: „Skarbie, wiesz co jest ważne? Ważne jest to, że Cię kocham.”
Le: „Wiem, a jesteś na tatę zła?”
A: „Kochanie, w ogóle się tym nie przejmuj, dobrze?”
Le: „Postaram się, ale będziesz tu, kiedy wrócę z koncertów?”
A: „Postaram się, a Ty się dobrze baw z ciocią i wujkiem. Obiecaj mi, że będziesz się super bawić.”
Le: „Obiecuję. A przecież będzie jeszcze Alex i Iggy, ale będzie fajnie!”
A: „Nie wątpię. Tylko nie rozrabiaj za mocno.”
Le: „Aaaannn…”
Dokończyłam pakowanie i zeszliśmy na dół.
A: „Dzień dobry. Przepraszam, że w szlafroku, ale obudziło mnie trzęsienie ziemi.”
P: „Hej. No właśnie słyszeliśmy o tym, spoko nie przejmuj się strojem.”
A: „Luke, a Ty jesteś spakowany?”
Lu: „Przygotowałem sobie i teraz do torby Leona się dopakuję.”
A: „Aha, to w porządku.”
Joey podał mi kubek z kawą.
A: „Dziękuję. Ola, o co chodzi?” – Ola mocno mnie uścisnęła i zaczęła mówić po polsku.
O: „No cześć piracie drogowy. Zabieramy chłopców na dwa koncerty do Frankfurtu, to blisko. Chłopcy wrócą do Was z Patricią za dwa dni, bo ja już będę w Polsce. Wy odpocznijcie i pogadajcie, a my będziemy się dobrze bawić.”
A: „A kiedy przyjedziecie?”
O: „27 grudnia rano. Z Patricią. Bo Paddy od razu z Frankfurtu leci do mnie.”
A: „Aha, ok. No tak, trasa Stille Nacht.”
O: „Dokładnie, dwa ostatnie koncerty, więc ich zabieramy. A wy…”
Popatrzyłam na Olę z uśmiechem, ona kiwnęła głową, wiedziałam, że to jej pomysł, że dali nam czas na wyjaśnienie sobie wszystkich spraw.
P: „A jakieś zabawki sobie zabraliście.”
Lu: „Wujku, zabawki? To dla dzieci, zabrałem sobie ipoda, tam mam gry.”
P: „Spoko, może być ipod.” – Paddy powstrzymywał się od śmiechu.
A: „A Ty swojego zabrałeś Leon?” – mrugnęłam okiem do Oli.
Le: „Tak, spakowałem.” – zwrócił się do Oli – „Ciociu, ale jak będę tęsknił i chciał się przytulic.”
O: „To wtedy Cię przytulę. To taka nasza umowa.”
Le: „Ok.”
J: „Bądźcie grzeczni, słuchajcie cioci i wujka, ok?”
Lu: „Tato.”
J: „No dobra, spokojnie. To co Paddy, pojedziecie naszym autem?”
P: „Nie, jechałem Waszą Toyotą, a Ola naszą.”
Poszliśmy do drzwi, gdzie pożegnałam się z Lukiem, on się na krótko przytulił. Ola podeszła, a gdy się objęłyśmy powiedziała ‘powodzenia’, a ja uśmiechnęłam się i życzyłam miłej zabawy, świąt, a także poprosiłam o smsy jak im tam. Leon nie za bardzo chciał jechać, ale Ola coś mu na ucho powiedziała i zdecydował się, ale najpierw przytulił się do mnie i do taty.  Pojechali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz