Spałam spokojnie, aż
nagle poczułam, że ziemia drży. Pomyślałam trzęsienie ziemi, ale otworzyłam
oczy i zobaczyłam Leona, który skakał po łóżku i wołał, żebym się obudziła. Uśmiechnęłam
się do niego, ale w tej chwili trzęsienie ustało, bo Joey usłyszał, że on
krzyczy, pobiegł na górę, zobaczył, że mały skacze po łóżku, więc go złapał w
powietrzu.
Le: „Tata puść!”
J: „Dobrze, ale nie
skacz.”
A: „Dzień dobry. A ja
się Leon zastanawiałam, co to za trzęsienie ziemi.”
Le: „A to byłem ja.”
– podszedł do mnie, siadł i się przytulił.- „A wiesz, że jadę z wujkiem i
ciocią na koncerty.”
A: „Kiedy?”
Le: „Zaraz.”
J: „Zejdź na dół,
proszę. Właśnie przyjechali Paddy z Olą i chłopcami.”
A: „Ok. Dajcie mi
chwilę.” – wstałam i poszłam do łazienki.
Gdy wyszłam z
łazienki Leon już w pokoju prosił, abym go spakowała. Chociaż do końca nie
rozumiałam, o co chodzi poszłam z nim i przygotowałam mu ubrania. W między
czasie on opowiadał, co i jak, dodał cichutko, że oni jadą do Frankfurtu, bo
tata i ja musimy porozmawiać, pocałować się, a on wie, że to działa.
Le: „Bo ja słyszałem
jak się kłóciliście.” – przestałam go pakować i siadłam sobie naprzeciwko.
A: „Skarbie, wiesz co
jest ważne? Ważne jest to, że Cię kocham.”
Le: „Wiem, a jesteś
na tatę zła?”
A: „Kochanie, w ogóle
się tym nie przejmuj, dobrze?”
Le: „Postaram się,
ale będziesz tu, kiedy wrócę z koncertów?”
A: „Postaram się, a
Ty się dobrze baw z ciocią i wujkiem. Obiecaj mi, że będziesz się super bawić.”
Le: „Obiecuję. A
przecież będzie jeszcze Alex i Iggy, ale będzie fajnie!”
A: „Nie wątpię. Tylko
nie rozrabiaj za mocno.”
Le: „Aaaannn…”
Dokończyłam pakowanie
i zeszliśmy na dół.
A: „Dzień dobry.
Przepraszam, że w szlafroku, ale obudziło mnie trzęsienie ziemi.”
P: „Hej. No właśnie
słyszeliśmy o tym, spoko nie przejmuj się strojem.”
A: „Luke, a Ty jesteś
spakowany?”
Lu: „Przygotowałem
sobie i teraz do torby Leona się dopakuję.”
A: „Aha, to w
porządku.”
Joey podał mi kubek z
kawą.
A: „Dziękuję. Ola, o
co chodzi?” – Ola mocno mnie uścisnęła i zaczęła mówić po polsku.
O: „No cześć piracie
drogowy. Zabieramy chłopców na dwa koncerty do Frankfurtu, to blisko. Chłopcy
wrócą do Was z Patricią za dwa dni, bo ja już będę w Polsce. Wy odpocznijcie i
pogadajcie, a my będziemy się dobrze bawić.”
A: „A kiedy
przyjedziecie?”
O: „27 grudnia rano.
Z Patricią. Bo Paddy od razu z Frankfurtu leci do mnie.”
A: „Aha, ok. No tak,
trasa Stille Nacht.”
O: „Dokładnie, dwa
ostatnie koncerty, więc ich zabieramy. A wy…”
Popatrzyłam na Olę z
uśmiechem, ona kiwnęła głową, wiedziałam, że to jej pomysł, że dali nam czas na
wyjaśnienie sobie wszystkich spraw.
P: „A jakieś zabawki
sobie zabraliście.”
Lu: „Wujku, zabawki?
To dla dzieci, zabrałem sobie ipoda, tam mam gry.”
P: „Spoko, może być
ipod.” – Paddy powstrzymywał się od śmiechu.
A: „A Ty swojego
zabrałeś Leon?” – mrugnęłam okiem do Oli.
Le: „Tak,
spakowałem.” – zwrócił się do Oli – „Ciociu, ale jak będę tęsknił i chciał się
przytulic.”
O: „To wtedy Cię
przytulę. To taka nasza umowa.”
Le: „Ok.”
J: „Bądźcie grzeczni,
słuchajcie cioci i wujka, ok?”
Lu: „Tato.”
J: „No dobra,
spokojnie. To co Paddy, pojedziecie naszym autem?”
P: „Nie, jechałem
Waszą Toyotą, a Ola naszą.”
Poszliśmy
do drzwi, gdzie pożegnałam się z Lukiem, on się na krótko przytulił. Ola
podeszła, a gdy się objęłyśmy powiedziała ‘powodzenia’, a ja uśmiechnęłam się i
życzyłam miłej zabawy, świąt, a także poprosiłam o smsy jak im tam. Leon nie za
bardzo chciał jechać, ale Ola coś mu na ucho powiedziała i zdecydował się, ale
najpierw przytulił się do mnie i do taty.
Pojechali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz