środa, 26 marca 2014

70. Ola – październik 2010



Zaszła ta niemiła sytuacja z telefonem od byłej żony Josepha. Zebrali się prędko, bo Joey miał jechać po syna i gdy drzwi się za nimi zamknęły, Paddy spojrzał na mnie, przeczesał włosy i powiedział:

P: „Niewesoło, co?”
O: „No niewesoło. Nie mówiłeś, że to aż tak poważne.”
P: „Sam nie wiedziałem, póki nie zobaczyłem tej sceny. Joe opowiadał trochę, ale do głowy by mi nie przyszło, że to aż takie stadium.” – znowu przeczesał włosy, widziałam, że się martwi, więc gdy usiadł, to pogłaskałam go po głowie.
O: „Najgorsze jest to, że dziecko niczemu nie winne i pewnie słyszy, jak rodzice się kłócą i że mama nie pozwala się widywać z tatą.”
P: „Dokładnie. Ale słyszałaś jak Joey podniósł głos? To nie w jego stylu. Tanja musiała się nieźle drzeć.”
O: „Nie znam na tyle Joey’a, żeby to stwierdzić, ale wiesz, co zauważyłam? Chyba jedyny dobry aspekt tego wszystkiego.”
P: „Co?” – uniósł brwi.
O: „Jak Ania na niego działa! Widać, że jest w temacie, gdy tylko poszła do Joe, ten od razu spuścił z tonu.”
P: „Fakt, masz rację! Też zwróciłem na to uwagę. Cieszę się, że im się układa. Joe bardzo przeżywał tę całą sytuację z Tanją i rozwód.”
O: „A on na pewno cieszy się, że i Tobie się układa.” – na to uśmiechnął się i pokiwał potakująco głową – „I to jest najważniejsze w rodzinie! Wsparcie!”
P: „Oj, żebyś wiedziała. A jeśli ma się tyle rodzeństwa, to w ogóle super.”
O: „Nooo… O masz! Z tego wszystkiego nawet maila od Ani nie wzięłam, a miałyśmy się wymienić rano. Poproś Josepha, ok? Oczywiście jak już się ogarnie po tej sytuacji.”
P: „Ok, mogę poprosić, ale nie wiem, czy chcę, bo będziecie o nas pisać.” – uśmiechnęłam się szelmowsko i zostawiłam to bez odpowiedzi. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, aż nagle ni z tego ni z owego Patrick zaczął temat swojej muzyki.

P: „Ola, znasz ‘In Exile’?”
O: „Jak to leci? Zanuć, bo po tytule nie kojarzę.”
P: „To nie znasz.” – uśmiechnął się kpiąco.
O: „Ale skąd wiesz? Jak mi zanucisz, to może skojarzę?”
P: „Stąd wiem, bo to tytuł płyty, nie piosenki.”
O: „Aaa, chyba, że tak. A to też z Waszych zbiorów?”
P: „Nie. To mój pierwszy solowy album.” – mówiąc to poszedł po gitarę.
O: „Naprawdę? I ja nic nie wiem? I nie dostałam jej jeszcze w prezencie? No wiesz co!”
P: „No właśnie wiem. Dlatego postanowiłem Ci trochę zagrać.”
O: „Cudownie! To dopiero niespodzianka.” – usadowiłam się obok niego na sofie.

Zaczął grać i po każdym utworze opowiadał trochę o nim, jak tworzył, skąd pomysł na tekst. Zaczął od „Rain of Roses” i „Search for truth”. Potem była szybsza „Movie”, w końcu chciał mi zagrać swoją ulubioną napisaną z myślą o Matce Boskiej. Pierwsze dźwięki gitary były piękne, a on tak precyzyjnie grał, że aż miałam ciarki. Było to „Thanking Blessed Mary.” Pod koniec napłynęły mi łzy, widział to, ale zagrał do końca.

P: „Widać, że jesteś bardzo wrażliwa na muzykę.”
O: „To było piękne.” – nic więcej nie powiedziałam.
P: „Dziękuję. Zrozumiałaś tekst?”
O: „Tak, ale nie wszystko.”
Rozmawialiśmy o tej piosence ze 20 min, ale potem poprosiłam, żeby zagrał coś, co znam, a jednocześnie coś szybkiego. Powiedziałam, że skończyłam fanowanie na płycie „From their hearts”, więc wybrał i zagrał „I feel love”. Znałam melodię i refren, a zwrotki coś tam powoli mi się przypominały, klaskałam za to w rytm. Patrick zaczął wykrzywiać szyję, powiedział, że w między czasie skręcił się za mocno. Wstałam i zaczęłam mu masować kark i szyję.
P: „Niiiiice…” – aż przestał grać – „Skąd Ty tak umiesz?”
O: „Nie wiem, ale wszyscy mówią, że mam dobrą rękę do masaży. A Ty graj dalej.”
P: „Nie mogę się skupić.”
O: „A teraz?” – pochyliłam się i cmoknęłam go w kark, a potem w ucho.
P: „Teraz, to tym bardziej.”
O: „No, ale zagraj, proszę.” – zaczął znowu „I feel love”, a ja swoje CMOK w kark, CMOK w ucho, CMOK w kark, CMOK w drugie ucho.
P: „Bo do Ciebie wstanę.” – zachichotałam, ale grał dalej.

Zaprzestałam całkiem masażu i a to całowałam po karku i szyi, a to głaskałam po włosach. W końcu poderwał się z kanapy z prędkością geparda, ja zaczęłam uciekać, złapał mnie i namiętnie pocałował, co ja odwzajemniłam, po czym znowu zaczęłam uciekać między meblami. Ganialiśmy się jak dzieci. Chciałam się schować w sypialni i zamknąć na klucz, ale był szybszy i nie zdążyłam. Uchachani i nieco zgrzani uśmiechaliśmy się do siebie i tym razem, to ja podeszłam i pocałowałam. Nie pozostał dłużny. Całował i całował i całował… Doszedł do szyi i chciał pocałować w ramię, ale blokowała go jego własna koszula, więc odpiął guzik, potem drugi.
O: „Paddy, I will faint!”
Nie odpowiedział tylko posadził mnie na łóżku. Kontynuowaliśmy całowanie powoli rozpinając guziki swoich koszul. Było nieziemsko, obłędnie i bardzo romantycznie. Czułam, że Patrick się ośmielił i że oboje chcemy poznać ciała tych drugich. Nie chcieliśmy iść na całość, to nam całkowicie wystarczało. Byliśmy do połowy nadzy i uczyliśmy się siebie nawzajem. Powoli, nigdzie się nie spiesząc. Gdy zrzuciliśmy spodnie przytuliliśmy się mocno i tak trwaliśmy. Nikt nic nie mówił, było błogo… W końcu Paddy obudził mnie w środku nocy, że trzeba zgasić światło w pokoju i iść spać. Zrobiłam szybką, wieczorną toaletę, ubrałam się w sexy pidżamę, Paddy został tylko w bokserkach i tym razem już mocno przytuleni zasnęliśmy momentalnie.

16 komentarzy:

  1. Jedyne, co przychodzi mi na myśl, to święty Patrick i Dziewica Orleańska... No naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dlaczego? Pamiętaj o tym, że on był w zakonie i ma opory, jeśli Ci chodzi o to, że ciągle nie idą do łóżka :) Daj mu chwilę, bo warto :)

      Usuń
  2. Chodzi mi o to, że ten konkretny wątek - moim zdaniem - mocno odbiega od realiów. Był w zakonie, ale to jednak nie powoduje, że jest impotentem, a tu mi trochę tym pachnie... Za to Joey to fajny chłop! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest impotentem, zapewniam :) Ma obawy, ale da sobie radę :)
      Przecież nie muszą od razu iść do łóżka, a on radzi sobie coraz lepiej...
      Za Joeya dziękuję, jest fajny

      Usuń
    2. Jasne, że nie muszą iść od razu, ale oni są ze soba już dość dłuuuuugo... ;) Odnoszę to trochę do siebie, bo ja tam nie mam i nie miałam zwyczaju zbyt długo czekać ;) No ale ja to ja, a Ola to Ola :)
      A Joey jest super, i w tym opowiadaniu i w realu.

      Usuń
    3. O popatrz! W tej samej minucie skomentowałyśmy i w moim kom jest odp na Twój, hihi!

      Usuń
    4. Joeya sobie takiego wyobraziłam i dlatego ta postać jest taka, cieszę się, że Ci sie podoba, bo, ze Ola go lubi to wiem :)
      Małgosia tak trzymać szczerość ponad wszystko, bo my na tym korzystamy, jako autorki :)

      Usuń
  3. Małgosia, tak trzymać! Podoba mi się, że piszesz szczerze, dzięki! Joey jest mega i ja osobiście chciałabym mieć takiego starszego brata. Ale dlatego Paddy jest taki powolny, bo to był mój zamysł na postać. Ania dobrze pisze, nie będę się powtarzać. I przecież oni się w sumie tak długo nie znaj :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że to był Wasz pomysł na postać, ale błagam, przecież to jest normalny facet, nie róbcie z niego takiej sieroty. To tylko taka moja mała osobista prośba do Autorek :)

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że moje komentarze nikogo nie uraziły. Ja tylko piszę moje osobiste odczucia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nikogo nie uraziłaś, nam sie to podoba, ze jesteś taka szczera i krytykujesz to bardzo dobrze :) W końcu jakaś fajna krytyka :)
      Aha - za Joeya odpowiedzialna jestem ja, to ja go stworzyłam, a Paddyego Ola, każda z nas ma swoja historię do tworzenia, chociaż teraz po ponad trzech latach wspólnego tworzenia, ja znam Padda, a Ola Joey równie dobrze :)

      26 marca 2014 19:38

      Usuń
  5. Święty Patrick :P Normalnie padłam :P Ale w sumie, jakby się przyjrzeć dokładnie, poniekąd tak trochę to wygląda. :) Ale i tak mi się rozdział podoba. I tak już w sumie napięcie między nimi coraz większe, pytanie tylko kiedy wybuchnie :P A wtedy to się będzie działo. Paddy z tą swoją szybkością "geparda", serio będzie ciekawie. I już się nie mogę doczekać :) A poza tym... ja też bym chciała mieć taki prywatny koncert w wersji akustycznej :P Tylko koniecznie z piosenką Hope i When you sleep, no i może Why don't you go tak na dokładkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Małgosiu, pisz zawsze szczerze! Tylko już jest napisane, jak to się dalej potoczy i jeszcze troszkę się powkurzasz pewnie na Patricka :( Sorki :(

    M.D - Ominęłaś posta nr 68 - w komentarzu jest info dla Ciebie :)

    Clarisso, no w sumie Małgosia ma rację, że Paddy zabiera się jak rak do..., ale rację też masz Ty, że to jest oczekiwane. Hehe! Po prostu taki miałam punkt "programu" pisząc to. Że to on będzie jak sierota, a Ola na początku będzie cierpliwa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ominęłam, ale już naprawiłam ten błąd :P I jeszcze raz dziękuję za dedykację :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Małgosia chyba nigdy nie poznałaś faceta, który był w celibacie przez 6 lat :) Oni tacy własnie są, to normalne, że się boją, Padzik i tak na wiele sobie pozwala ;) dlatego brawa dla autorek za wiarygodność :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Święty Patrick i dziewica orleanska! Padlam!

    OdpowiedzUsuń