Chyba
o 8 się przebudziłam i usłyszałam kroki. To Leon się wyspał i przyszedł do nas.
Powiedział, że jest strasznie głodny. Poszłam z nim do kuchni, nalałam mleko do
miseczki i dałam mu płatki. Ja się budziłam powoli pijąc kawę, a on cały czas
mi o czymś opowiadał. Buzia mu się nie zamykała. Oczywiście nie przeszkadzało
mi to, bo tym sposobem poznawałam go, choć połowy z tego co opowiadał nie
rozumiałam. Około 9:30 obudził się Joey, który szybko dostał ode mnie kawę i
śniadanie. Po śniadaniu poszliśmy na spacer, by mały się wybiegał i
przewietrzył. Szliśmy sobie objęci i rozmawialiśmy, a Leon biegał, zbierał
liście, którymi nas obsypywał. Bardzo go to rozśmieszyło, a my uśmiechaliśmy
się tylko. Gdy wróciliśmy do domu poszłam zrobić obiad, a Joseph z Leonem
zrobili tor z wszystkiego co się dało dla dwóch sterowanych samochodów.
Urządzili sobie wyścigi. Obydwaj byli do siebie tak podobni, nawet tak samo się
denerwowali jak samochodzik wypadł z toru, albo pojechał inaczej niż by któryś
z nich chciał. Wyglądali rewelacyjnie razem, aż im zrobiłam zdjęcia. Śmiali się
cały czas, aż ja miałam z nich świetną zabawę. Jedna tylko rzecz nie dawała mi
się cieszyć do końca, bo o 19 miałam samolot. Nie wiedziałam bowiem, kiedy się
znowu zobaczymy, bo Joseph miał teraz dużo zajęć, zawody i próby. Po obiedzie
pojechaliśmy na lotnisko. Mały w samochodzie w ogóle się nie odzywał i o nic
nie pytał, ale widać było, że jest smutny. Odprowadzili mnie do odprawy. Gdy
się żegnaliśmy Joseph zauważył, że jesteśmy obserwowani przez grupkę dziewczyn.
Gdybyśmy byli sami, to po prostu jak dotąd byśmy to zignorowali, ale Leon był z
nami. Stanęliśmy więc tak by było widać mój tył, Leona wcale, a tylko mogły
widzieć Joeya, ale on miał czapkę na głowie. Nie zrobiły zdjęć tylko
obserwowały, chyba nie do końca wierząc, że to Joey. My nie chcieliśmy tego
przedłużać, więc szybko się pożegnaliśmy. Poszłam dalej sama, a oni do domu.
Jak dla mnie, to Leon zdecydowanie zdominował ten rozdział. Uroczy z niego dzieciak, już go lubię :) A to budowanie toru dla samochodzików, to od razu mi przypomniało jak sama takie budowałam z klocków lego z bratem :P No cóż... zawsze wolałam chłopięce zabawy, lalki to ciężko było w domu zobaczyć, ale było wesoło :P
OdpowiedzUsuńJa też go lubię, takiego jak go stworzyłam i zobaczenie go na żywo, dla mnie jako autorki tez było bezcenne :)
Usuńa pisząc o nim starałam sie stworzyć takie zachowania jakie mają dzieci w jego wieku :) ale było warto
Leon <3
OdpowiedzUsuń