sobota, 8 marca 2014

48. Ania – wrzesień 2010

Rozmawialiśmy codziennie przez telefon. Joey miał tak dużo zajęć, że na razie nie mogliśmy się zobaczyć. Niestety zachowanie Leona nic się nie poprawiło, a wręcz przeciwnie było coraz gorzej. Joseph więc jeździł tam i starał się to wszystko załagodzić i uspokoić syna. Mały chciał być z nim i głośno o tym mówił, żeby tata go zabrał. Joey był tym załamany. A Tanja kategorycznie zabroniła mu się kontaktować z dziećmi. Uważała, że to wszystko jego wina, że buntuje Leona. Starałam się pocieszyć Joeya, ale to było ciężkie, nawet dla mnie. A Tanja coraz bardziej jeszcze broniła dostępu do dzieci. Nie pozwalała nawet przez telefon z nimi Joeyowi rozmawiać. Wyglądało to tak, jakby nie chciała tej sytuacji rozwiązać bez szkody dla nikogo. Uważała, że to tylko wina Joeya. 

7 komentarzy:

  1. kurcze ale przecież to Tanija wszystko popsuła, to nie rozumiem czemu tak usilnie broni dostępu do ichszych dzieci

    OdpowiedzUsuń
  2. A kto ją rozumie?
    Chyba nikt, a może ona sama nie wie o co jej chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  3. ale to jest takie denerwujące, to są przecież jego dzieci tak samo jak jej, przecież one nie mogą być kartą przetargową.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak masz rację, nie są kartą przetargową, ale dla Josepha....

    OdpowiedzUsuń
  5. Tanji, to jeszcze długo nikt nie zrozumie :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego części o Joeyu i Ani są tak bardzo krótkie i pojawiają się tak rzadko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na początku trochę źle to pocięłyśmy ale potem już są dłuższe :)

      Usuń