Rozmawialiśmy
codziennie przez telefon. Joey miał tak dużo zajęć, że na razie nie mogliśmy
się zobaczyć. Niestety zachowanie Leona nic się nie poprawiło, a wręcz
przeciwnie było coraz gorzej. Joseph więc jeździł tam i starał się to wszystko
załagodzić i uspokoić syna. Mały chciał być z nim i głośno o tym mówił, żeby
tata go zabrał. Joey był tym załamany. A Tanja kategorycznie zabroniła mu się
kontaktować z dziećmi. Uważała, że to wszystko jego wina, że buntuje Leona.
Starałam się pocieszyć Joeya, ale to było ciężkie, nawet dla mnie. A Tanja
coraz bardziej jeszcze broniła dostępu do dzieci. Nie pozwalała nawet przez
telefon z nimi Joeyowi rozmawiać. Wyglądało to tak, jakby nie chciała tej sytuacji
rozwiązać bez szkody dla nikogo. Uważała, że to tylko wina Joeya.
kurcze ale przecież to Tanija wszystko popsuła, to nie rozumiem czemu tak usilnie broni dostępu do ichszych dzieci
OdpowiedzUsuńA kto ją rozumie?
OdpowiedzUsuńChyba nikt, a może ona sama nie wie o co jej chodzi?
ale to jest takie denerwujące, to są przecież jego dzieci tak samo jak jej, przecież one nie mogą być kartą przetargową.
OdpowiedzUsuńTak masz rację, nie są kartą przetargową, ale dla Josepha....
OdpowiedzUsuńTanji, to jeszcze długo nikt nie zrozumie :(
OdpowiedzUsuńDlaczego części o Joeyu i Ani są tak bardzo krótkie i pojawiają się tak rzadko?
OdpowiedzUsuńna początku trochę źle to pocięłyśmy ale potem już są dłuższe :)
Usuń