Tydzień
minął jak z bicza trzasnął. I bardzo dobrze, bo strasznie tęskniłam za Paddym i
nie mogłam doczekać się piątku. Mieliśmy z Tomkiem jeszcze dwie próby.
Robiliśmy na nich tylko powtórki, bo potem przychodziła Asia trenować walca na
pierwszy taniec i pomagałam i pokazywałam żeńskie kroki. Zapowiedziałam
Tomkowi, że owszem, będę z nim tańczyć, ale normalnie, bez żadnych popisów, bo
mój chłopak jeszcze nie wie, że ja tańczę. Tomek zrobił niezadowoloną minę i
zgodził się od niechcenia. W piątek po pracy pojechałam na manikiur do
koleżanki i myślałam, że spotkamy się z Paddym w pociągu, ale lot mu się
opóźnił, więc pojechałam do domu. Przyjechał godzinę po mnie, zauważyłam jego
sylwetkę przez okno i pobiegłam do przedpokoju. Otworzyłam drzwi i przez chwilę
staliśmy tak po obu stronach progu, patrzyliśmy na siebie i uśmiechaliśmy się.
W końcu wszedł, postawił torbę na podłodze, przytulił tak bardzo mocno całując
jednocześnie w usta.
P:
„Ale się za Tobą stęskniłem.” – to były jego pierwsze słowa.
O:
„Chyba ja bardziej.” – zaczęłam się przegadywać.
P:
„Nie ma takiej możliwości! Nie widzieliśmy się dwa miesiące!”
O:
„To były trzy tygodnie Paddy.”
P:
„Nie, to niemożliwe.” – powiedział i znowu mnie pocałował.
Szliśmy
do kuchni krok po kroku, bo ciągle byliśmy przytuleni. Zupełnie zabrakło mi
słów w gębie, nie wiedziałam, co mam robić i mówić, więc całowałam i dawałam
się całować. Patrick prowadził mnie w stronę pokoju. Oboje byliśmy tak
stęsknieni, że nie mogliśmy się od siebie oderwać. Paddy usiadł na sofie,
posadził mnie na kolanach. Zachowywał się zupełnie inaczej. Jak nie on. Był
bardzo namiętny, jakby przestał się bać. Miałam nadzieję, że nie tak do końca,
bo w sumie ja musiałabym go powstrzymać. Zaczął mnie głaskać po plecach, ale
zdziwiłam się, bo śmiało wsunął rękę pod bluzkę. Całowałam go po szyi, bo tchu
mi już zbrakło. Dałam się ponieść chwili, zupełnie nie myślałam o tym, co
będzie dalej. Zaczął mi zwijać bluzkę takim ruchem, jakby chciał ją ściągnąć,
przez sekundę się tylko zawahałam i gdy prawie już do tego doszło usłyszałam
głosy na podwórku i odskoczyłam od Patricka jak oparzona.
O:
„Jezu Chryste! Moi rodzice idą!”
P:
„Damn it!”
Pobiegłam
przeczesać włosy, poprawiłam się i poszłam otworzyć. Rodzice nie mieli pojęcia
o tym, że jest u mnie Patrick, ale ucieszyli się, że będą mogli go poznać. Mama
zauważyła, że chyba są nie w porę, chciała wychodzić, ale puściłam do niej oko
mówiąc, że właściwie, to dobrze i zaprosiłam ich do kuchni. Wszedł Paddy, to go
przedstawiłam. „Nice to meet you”, to było jedno z paru stwierdzeń, jakie znali
rodzice, na co on odpowiedział po polsku „Bardzo mi miło” i wszyscy się roześmiali.
Patrick zrobił wszystkim herbatę i usiedliśmy na pogawędkę. Na początku był
bardzo spięty, miał rumieńce na twarzy, chociaż to pewnie z innego powodu.
Zobaczył jednak, że moi rodzice są w porządku, a zwłaszcza mama, którą określił
jako miłą i ciepłą osobę. Zeszło nam się do 22, mama aż była zła na siebie, że
tak się zasiedzieli i że skoro idziemy na wesele, to musimy się wyspać.
Przygotowywaliśmy się do snu i żadne z nas nie wróciło do sytuacji sprzed dwóch
godzin. Rano miałam zaplanowanego fryzjera i wizażystkę, więc Patrick spał, a
ja pojechałam. Zjedliśmy późne śniadanie, ubraliśmy się w stroje, Paddy
powiedział, że wyglądam cudnie, a ja że pierwszy raz widzę go w garniturze i
też całkiem mi się podoba. Pojechaliśmy do Warszawy, Magda miała po nas w nocy
przyjechać i odwieźć autem rodziców.
Ślub
był bardzo ładny, Patrick się trochę stresował, ale rozglądał się z
zaciekawieniem i nawet trzymał mnie za rękę. Oczywiście przy marszu weselnym
popłynęły mi łzy, a on szepnął tylko, że było to wzruszające. Po dwujęzycznych
życzeniach pojechaliśmy na salę. Poprosiłam wcześniej Asię, żeby usadziła nas
gdzieś w kąciku. Parę osób znałam, przedstawiłam Patricka. Po obiedzie był
pierwszy taniec pary młodej. Stresowałam się chyba tak samo jak Asia, czy nie
wychodzi poza rytm, liczyłam razem z nią takty, ale wszystko wyszło bardzo
dobrze i dostali owacje. Drugim tańcem był polonez. Wytłumaczyłam Patrickowi
jak to się tańczy i tańcząc z nim miałam ciarki na ciele, bo to jeden z
najpiękniejszych tańców. Na koniec nawet Paddy powiedział „amazing”. Zostaliśmy
na parkiecie, żeby dalej się bawić. Widziałam, że Tomek zerka w moją stronę,
ale pogroziłam wzrokiem, żeby dał sobie spokój. Bardzo dobrze mi się tańczyło z
Patrickiem. Umiał prowadzić, mieścił się w rytmie, znał parę figur, obrotów,
ale takich podstawowych. W końcu zrobiliśmy odbijanego z młodymi i musiałam co
chwilę Tomka powstrzymywać, żeby się nie popisywał. Zabawa była naprawdę super.
Patrick nie miał pojęcia, że ja aż tak lubię tańczyć i co chciał siadać, to ja
mówiłam, że ta piosenka jest super i żebyśmy zostali. Znajomi też mnie często
prosili, więc się wymienialiśmy. Po torcie były oczepiny, które Paddy oglądał z
zaciekawieniem, a ja tłumaczyłam o co chodzi. Uprosiłam Asię, żeby nie wyciągała
nas do oczepin ani do zabaw, ale przy zbieraniu na wózek pierwsza poszłam odbić
młodego. Oczywiście był to walc, więc odtańczyliśmy kawałek ze zmianą kierunku
i obrotem w lewo, ale na szczęście Paddy był wtedy w toalecie. Jeszcze dwa razy
odbiłam Tomka do tego walca, Patrick Asię i zauważył, że ładnie nam wychodzi.
Potem siedzieliśmy chwilę, podeszli młodzi i Tomek powiedział do mnie po
polsku:
Tomek:
„Ola, no chodź coś zatańczymy.”
Nie ma to jak wejście smoka, znaczy yyy teściowej :P A właściwie to teściów nawet. I to "Damn it", które chyba dokładnie oddało to co miałam ochotę w tym momencie powiedzieć :P Bardzo mi się podoba. Zwłaszcza, że końcówka zapowiada, że będzie się działo :P Może jakieś tango, albo rumba, co ty na to? Już się nie mogę doczekać :)
OdpowiedzUsuńZgaduj dalej Kochana :) Ale bardziej z 'rodziny' tego drugiego :P Hihihi!
UsuńLatynoamerykańskie mówisz? :P To może samba albo cha-cha? Chociaż ja i tak jestem zdecydowanie za rumbą :P
UsuńAh, juz czytałam z wypiekami a tu rodzice! :P
OdpowiedzUsuńHahaha, zjawili się w porę czy nie?
UsuńJak myślicie?