czwartek, 27 marca 2014

71. Ania – październik 2010



Ogarnęłam trochę i czekałam na Joeya z synem. Bałam się reakcji Leona na mnie. Nie wiedziałam jak mnie przyjmie. Usłyszałam domofon i za chwilę drzwi się otworzyły. Leon wszedł, popatrzył na mnie, ale widać było, że był przez Josepha przygotowany na to, że mnie tu zastanie. Stał zaciekawiony i się przyglądał. Patrzyliśmy na siebie oboje. Joey wszedł powiedział „dzień dobry” i pocałował mnie w usta. Leon popatrzył na nas, a ja na niego, a że był taki podobny do swojego taty i nawet zrobił taką samą minę jak on, więc się uśmiechnęłam. Kucnęłam sobie naprzeciw i przywitałam się po niemiecku z nim. Dopiero się uczyłam niemieckiego i miałam nie ten akcent, co mały zauważył i zaczął się śmiać. Joey mu wytłumaczył, że ja się dopiero uczę i trzeba mi pomóc. Leon zdziwiony zapytał nas rezolutnie, to jak my rozmawiamy. Więc Joseph powiedział mu, że po angielsku. Potem zwiedził całe mieszkanie, a jak zobaczył, że w swoim pokoju ma pościel z ulubionym bohaterem, to bardzo się ucieszył. Pomogliśmy mu się rozpakować i okazało się, że ma ze sobą mnóstwo zabawek, które szybko znalazły miejsce w pokoju, a potem w tajemniczy sposób rozeszły się po całym mieszkaniu. Zapytałam go, co zje na obiad. Siedzieliśmy z Josephem w kuchni, a mały ciągle przybiegał do nas informując, co robi. Skakał, biegał, takie żywe srebro, od razu było wiadomo, że w domu jest dziecko. Mieliśmy z niego ubaw, bo pomny, że uczę się niemieckiego ciągle jakieś nowe słówko mi mówił. Więc właściwie Joey gotował, a ja się uczyłam z Leonem. Wieczorem był bardzo zmęczony, ale zadowolony. Tylko widać było, ze miał jakiś problem i przez chwilę myśleliśmy, że wybuchnie płaczem. Szybko Joey zareagował i dowiedzieliśmy się w czym rzecz. Bał się spać po ciemku, a mama mu kazała. Joseph powiedział, że nie ma problemu, będzie lampka zapalona. Wytłumaczył mu, że on dawno u niego nie spał, więc musi się przyzwyczaić. Siedzieliśmy przy łóżku do chwili aż zasnął. Joey czytał mu bajkę. Jak zasnął poszliśmy do siebie, ale zostawiliśmy otwarte drzwi u siebie i u niego. Potem szybki prysznic i leżąc w łóżku Joseph opowiedział mi o tym, co się stało, bo nie wszystko zrozumiałam o czym rozmawiał z Tanją. Powiedział mi, że Leon wpadł w złość, bo mama coś od niego chciała, a on nie chciał i się uparł. Ona się zdenerwowała i chciała go zbić, na co się wtrącił Luke i nie pozwolił na to. Powiedział, że ten Stive się nie wtrąca, bo ona sobie nie życzyła. Zastanawiał się, co dalej zrobić z tym wszystkim. W tym momencie cieszyliśmy się, że jesteśmy razem, a Leon jest spokojny. Trochę się całowaliśmy, ale wiedzieliśmy, że nie możemy sobie pozwolić na coś więcej. Leon mógł się obudzić. Poszliśmy spać.

2 komentarze:

  1. Gdy nie ma dzieci w domu to jesteśmy niegrzeczni... Aaa nie, to nie ten tekst. Bo tu dziecko jest, więc trzeba być grzecznym i skończyć na całowaniu :P Ale i tak mi się podoba :) Tak jakoś uroczo, mimo wszystko, taka fajna rodzinka się z nich zrobiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byli grzeczni jak nie oni ostatnimi czasy hehe :)
      Fajnie, że Ci się podoba :)
      Zdradzę, ze trzeba się przyzwyczaić do imienia Leon...

      Usuń