sobota, 10 maja 2014

115. Ola – grudzień 2010



Po 3h spędzonych tylko ze sobą zaczęliśmy szykować się na imprezę. Mi się trochę zeszło, więc Patrick zrobił ogromną michę sałatki i obrał ogromną ilość warzyw, ja dorobiłam dipy. Wzięliśmy potrzebny ekwipunek i chwilę po 20 staliśmy już na podwórku Angelo. Sam gospodarz powitał nas w progu.

Ag: „Cześć, chodźcie, chodźcie. Jestem Angelo, miło mi Cię poznać.” – widać było, że przyglądał mi się z ciekawością.
O: „Cześć, jestem Ola i też miło mi Cię poznać.” – jednak mały stres był.

Chłopaki przywitali się, Paddy wrócił po rzeczy do samochodu, Angelo zawołał żonę. Zapoznałyśmy się, po czym przyszła Patricia z głębi domu, uściskałyśmy się i poczułam się troszeczkę raźniej, jednak z niecierpliwością czekałam na Anię. Poszłyśmy we trzy do kuchni, a potem na dół, do piwnicy. Tam miała odbywać się cała balanga, stoły były już zastawione. Nadal nie było Josepha, co wszystkim wydało się dziwne. Przyszła Maite z mężem i dzieciakami i zaraz po przedstawieniu się wzięła mnie pod rękę i pociągnęła w drugi koniec pokoju.

P: „Maite, co Ty kombinujesz?”
M: „Nic, nic, musimy się lepiej zapoznać.” – odrzekła śmiejąc się.
O: „Lepiej zadzwoń do Joe i spytaj, co się dzieje.”
M: „Właśnie! To się czymś zajmiesz.” – po czym zwróciła się do mnie – „A Tobie chcę po prostu podziękować.”
O: „Mi? A za co?”
M: „Za wpływ na Paddy’ego.”
O: „Aaa… Ale w pozytywnym sensie?”
M: „Jak najbardziej! Widać, że chłopak żyje. Bardzo się cieszę, że wyszedł z tego zakonu i wrócił do normalnego życia i do muzyki. A to głównie Twoja zasługa, dlatego dziękuję.”
O: „Nawet nie wiem, co powiedzieć. Cieszę się, ale wiesz, ja nawet nie wiedziałam, że on jest w zakonie, więc w sumie nic nie zrobiłam.”
M: „Jak to, nie wiedziałaś?”
O: „Tak wyszło. To długa historia, może kiedyś Ci opowiemy.”
M: „Nie kiedyś, tylko dziś. Zaraz zrobię jakieś drinki, co lubisz?”
O: „Zdaję się na Ciebie, oby nie za słodkie.”

Roześmiałyśmy się, a w tym momencie podszedł Paddy mówiąc, że Joey się jeszcze trochę spóźni, bo miał jakiś problem z Tanją, ale już są w drodze. Popatrzyliśmy na siebie znacząco, Maite już chciała spytać, o co chodzi, ale wybawiła nas Patricia wołając wszystkich do stołu.

1 komentarz:

  1. Pomysł poznania rodziny na takiej imprezie jak sylwester jest fajne. Dużo ludzi i luźne rozmowy nie powodują głupich sytuacji. Ludzie nastawieni są na zabawę. Gorzej jak trzeba iść na kolację czy obiad wtedy zwykle jest kiepsko

    OdpowiedzUsuń