poniedziałek, 26 maja 2014

126. Ola – styczeń 2011



Ola
Był 30 stycznia. Wiedziałam, że Patrick jest u Brendy i nie mogłam sobie jakoś znaleźć miejsca. Wieczorem napisał tylko smsa, że jest zmęczony i bardzo mnie kocha. Nigdy nie pisał tego smsem, więc zaniepokoiłam się. Następnego dnia prawie nic nie napisał, nie zadzwonił, a mi było głupio pytać jak minęło spotkanie. 2 lutego też prawie nic nie pisał, ale ja uparłam się na Skype. Gdy tylko wyświetlił się na ekranie wiedziałam, że coś się stało. Miałam tylko nadzieję, że to coś z płytą, a nie z tym, co chodziło mi po głowie. Czekałam, aż sam zacznie mówić. Rozmawialiśmy chwilę, co u nas, ale Paddy był jakiś nieobecny i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. W końcu nie wytrzymałam i spytałam:

O: „Paddy, a jak było na spotkaniu z Brendą? Powiedziałeś jej?” – na to pytanie wzdrygnął się i twarz mu się zmieniła.
P: „Wiesz, może opowiem Ci na wizji? Przylecę w piątek, co?”
O: „Patrick, co się stało?”
P: „Eee… Wiesz co? Sprawdzę loty i pogadamy na wizji.”
O: „O nie! Od samego początku widzę, że coś jest nie tak, wytrzymałam długo, ale teraz chcę, żebyś mi powiedział, o co chodzi.”
P: „Wolałbym na wizji…”
O: „Wiesz, że nie zawsze mamy taką możliwość, a teraz przez 2 dni bym odchodziła od zmysłów. Co się dzieje?” – Patrick ukrył twarz w dłoniach, westchnął głośno, a mi serce zamarło.
O: „To coś z Brendą, tak?”
P: „Tak.”
O: „No to powiedz, do cholery, co się stało!!!” – z nerwów aż podniosłam głos.
P: „Dobrze. Obiecaliśmy sobie szczerość i zamierzam tej obietnicy dotrzymać.”
O: „Patrick, do rzeczy!” – zaczęłam się mocno denerwować.
P: „Ola, ale obiecaj mi, że wysłuchasz mnie do końca.”
O: „Dobrze, mów!”
P: „Ale obiecaj mi, że wysłuchasz do końca i się nie rozłączysz.”
O: „Jezus Maria, obiecuję!” – w środku cała się trzęsłam, Paddy wziął wdech i zaczął mówić.
P: „Byłem u Brendy na kawie. Najpierw rozmawialiśmy, co u nas słychać i o różnych pierdołach. Po jakimś czasie zacząłem mówić to, co chciałem. Dlaczego wyszedłem z zakonu, że się zakochałem, że jestem szczęśliwy. Była w szoku. Totalnym szoku. Zaczęła płakać, usiadła obok mnie na sofie, zaczęła prosić, mówić, że obiecałem, że będziemy razem jak wyjdę z zakonu, że ona czekała cały czas na mnie, że nadal mnie kocha, że możemy być razem szczęśliwi…”
O: „Odchodzisz do niej?” – przerwałam mu, a wszystko tak się we mnie trzęsło, że zaczęłam dygotać.
P: „Co?” – spytał całkiem ogłupiały, jakby nie rozumiał.
O: „Odchodzisz do niej?” – powtórzyłam bliska płaczu.
P: „Nie! Coś Ty! Nigdy!” – uwierzyłam mu, ale on nie skończył jeszcze swojej opowieści. – „Daj mi dokończyć, bo to nie jest łatwe.”
O: „Boże drogi.” – szepnęłam i słuchałam dalej.
P: „No więc. Tak. Prosiła mnie, nawet błagała, żebym wrócił, żebym przypomniał sobie te czasy jak byliśmy razem i że było nam razem dobrze. Zapewniała, że mnie uszczęśliwi, że zrobi wszystko, co będę chciał. Nie spodziewałem się takiej reakcji, zaskoczyła mnie totalnie. Zrobiło mi się jej żal, nie pomyślałem, że ona cały czas ma nadzieję, nie spodziewałem się, że urządzi taką histerię. Wzięła mnie za ręce, a ja tłumaczyłem, że to, co było kiedyś już nie wróci, że mam dziewczynę, z którą jestem szczęśliwy, że z nią chcę być. Czułem się strasznie oszołomiony tym jej wybuchem, nie wiedziałem, co jeszcze więcej mogę powiedzieć. A ona… ona wtedy…”  - zaciął się, przeczesał włosy i przejechał dłońmi po twarzy.
O: „Co ona wtedy?” – serce mi galopowało, było mi gorąco, a policzki płonęły.
P: „Ona wtedy… pocałowała mnie.” – moje serce stanęło.
O: „Chcesz mi powiedzieć, że Ty… że Wy…” – nie mogłam wykrztusić tego słowa.
P: „Nie, nie, do niczego nie doszło. Ale prawda jest taka, że gdy ona mnie pocałowała, to ja, to ja… ja ten pocałunek oddałem.” – tego już było dla mnie za wiele. Zaczęło do mnie docierać, że mój chłopak mnie zdradził i łzy popłynęły ciurkiem.
P: „Ola, przepraszam, ale musiałem Ci to powiedzieć, musiałem być z Tobą szczery. Nie wiem, czemu to zrobiłem, zupełnie nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Chyba z szoku na tę jej reakcję. Ale to ona zaczęła, a ja w końcu to przerwałem.”
O: „W końcu, to znaczy, kiedy?” – spytałam przez łzy. Paddy zawahał się zanim mi odpowiedział.
P: „Naprawdę trwało to krótko, dosłownie parę minut. Otrzeźwiło mnie, gdy zaczęła mi rozpinać koszulę.” – powiedział to tak cicho, że zastanawiałam się czy dobrze usłyszałam. Moje łzy przerodziły się w szloch.
P: „Ola, proszę Cię, wybacz mi. Nie chciałem, żebyś kiedykolwiek przeze mnie płakała. Nie chciałem tego, w końcu ją odepchnąłem mówiąc, że oszalała. Chwyciłem tylko kurtkę i w drzwiach powiedziałem, że teraz nie możemy być nawet przyjaciółmi, że teraz…”
O: „Dość!” – przerwałam w środku zdania – „Nie chcę już tego słuchać!”
Przerwał, patrzył na mnie, a ja na niego ze łzami płynącymi po policzkach.
O: „Zdradziłeś mnie.” – powiedziałam bardzo spokojnie.
P: „To był tylko pocałunek, do niczego nie doszło.”
O: „Ale mogło. A dla mnie pocałunek, to też zdrada.” – mówiłam słowa jak automat, głos miałam zmieniony.
P: „Przepraszam Cię, naprawdę tego nie chciałem.”
O: „Myślę, że jesteś świadomy tego, że to już nic nie da i nic nie zmieni.”
P: „Proszę Cię, nie mów, że chcesz mnie zostawić?”
O: „Nie muszę mówić. Sam to zrobiłeś. A jednak moje wątpliwości okazały się słuszne.”
P: „Ola, to nie tak. Pozwól mi wyjaśnić wszystko na wizji. Przecież wiesz, że jedyną osobą, którą kocham…”
O: „Stop! Patrick, ja już nie chcę z Tobą rozmawiać. Obiecałam, że wysłucham i wysłuchałam, ale więcej nie muszę. Wystarczy. Teraz całuj się ze swoją Brendą ile chcesz, bo ja nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego.”
P: „Nie! Ola, proszę Cię…” – zbliżyłam się do komputera.
O: „Nie dzwoń do mnie, nie pisz i zostaw mnie w świętym spokoju. Wyłączam się. Cześć.”
Kliknęłam Skype na off, chwilę siedziałam jak zamroczona, z letargu wyrwał mnie dźwięk telefonu i dopiero, gdy na wyświetlaczu zobaczyłam „Patrick” wybuchnęłam płaczem. Niepohamowanym, żałosnym płaczem. Wyciszyłam dźwięk, bo oczywiście nie posłuchał się i dzwonił jak opętany. Przypominałam sobie jego słowa i tak do końca nie byłam w stanie uwierzyć w to, co usłyszałam. I jednak miałam rację, jednak słusznie się obawiałam i fanek i tej Brendy. Po raz kolejny mnie zawiódł. Zawiódł? Przecież on mnie zdradził. Tak kochał, tak zapewniał i co? Jednym wyskokiem wszystko popsuł. A ja mu w końcu zaufałam, jak widać niepotrzebnie. Byłam tak wściekła, że nie mogłam się uspokoić. W końcu zasnęłam z wyczerpania.
W pracy chodziłam jak struta, Patrick dzwonił w ciągu dnia i tylko psuł mi tym humor. W domu od samego progu zaczęłam płakać. Cierpiałam jak cholera, ale tylko jedna osoba mogła mnie teraz zrozumieć. Uspokoiłam się, wykręciłam numer Ani zastanawiając się, co jej właściwie powiem, ale gdy usłyszałam jej radosne „halo” od razu uderzyłam w płacz. Ania od razu zmieniła ton, pytała, co się stało, a ja przez łzy wydukałam jej, co zrobił Patrick. Zatkało ją, bo czegoś takiego się nie spodziewała. Zaczęła mnie pocieszać, ale stwierdziła, że lepiej, jak pogadamy na wizji, żebym przyjechała do Wrocławia. Zgodziłam się ochoczo, ale poprosiłam, żeby pod żadnym pozorem nikomu nie mówiła.

4 komentarze:

  1. oo to się porobiło ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde ,,,,, i co teraz ?? Ale sie porobilo

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo no to Padzik na rozrabiał. A mówiłam, że mieszkanie to super klimat na takie zbliżenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaa się narobiło... Ale fakt jak Ola dzwoni do Ani to nigdy nie wiadomo jak będzie czy płacze czy się śmieje ech

    OdpowiedzUsuń