poniedziałek, 19 maja 2014

120. Ola, Ania – styczeń 2011

Ola
Lecąc samolotem do domu rozmyślałam o Patricku, o nas, jego rodzinie, Sylwestrze. Miałam cały czas uśmiech na twarzy, byłam szczęśliwa i bardzo zakochana. Nasza historia była naprawdę pokręcona, ale jakby nie było zakochał się we mnie sam Paddy Kelly. A ja zakochałam się w nim nie wiedząc, że to on. Teraz wszystko układało się super. Myślałam też o Ani. Ich historia też była pokręcona, ale w inny sposób, a ona miała teraz niezły dylemat, co zrobić z propozycją Josepha – przeprowadzić się do Niemiec czy nie? Rozmawiałyśmy o tym tylko chwilę w kuchni, ale miałyśmy pisać mailowo jak obie wrócimy. Jakby się zdecydowała, to miałaby więcej czasu z Josephem, ale z drugiej strony jest to zmiana całego dotychczasowego życia. No i jeszcze Leon. To sztuka umieć wychować dziecko i to jeszcze nie swoje. Ale w sumie Ania tak dobre miała podejście do Leona, że ktoś obcy nie poznałby, że nie jest jego prawdziwą mamą. No i czego się nie robi dla miłości? Ciekawa jestem, jak to będzie ze mną i Patrickiem? Czy zawsze będziemy razem? Aż do wspólnego zamieszkania? Czy mu się nie znudzę? Czy nie zakocha się w kimś innym? Chciałam i starałam się wierzyć w to, że będziemy szczęśliwi do końca życia, że jemu się nie zmieni, że zawsze będzie mnie kochał, dbał o mnie i szanował. Ja jestem stała w uczuciach i swoich nie zamierzałam zmieniać. Obiecałam sobie, że ze swojej strony też dołożę wszelkich starań, aby było dobrze. Po powrocie od razu zaczęłam słuchać płyt, które dostałam od Angelo. Nie mogłam się nadziwić jak inną muzykę na nich prezentuje. Byłam w szoku, ale pozytywnym, bo to był naprawdę mocny rock.

Ania
Długo myślałam o propozycji Josepha. Oznaczało to wiele zmian i sama nie wiedziałam czy byłam na nie przygotowana. Nie wiedziałam, co zrobić, w którą stronę pójść. Pomyślałam, że zadzwonię do Oli, może ona mi coś pomoże, coś doradzi. Była to środa.
A: „Hej. Wiesz, co... miotam się trochę, co robić? Może mogłabyś mi doradzić?”
O: „Hej. Zaraz mam zebranie. Mam tylko chwilę. Pomyślę, co by tu wymyślić.”
A: „A mnie już głowa boli od myślenia. Za i przeciw. Już nie wiem, co zrobić.”
O: „Mam pomysł. Przyjedź do mnie na weekend. Jeszcze u mnie nie byłaś. Co? Pogadamy i może jakoś się uda coś wymyślić. O! Wina byśmy się napiły. Co Ty na to?”
A: „Dzięki. To wspaniały pomysł. Tylko, kiedy?”
O: „No jak, kiedy? W ten weekend! Ha ha ha.”
A: „Ale serio?”
O: „Serio. Muszę kończyć. A Ty zobacz jak w piątek możesz do mnie dojechać. Lecę już. Pa.”
A: „Pa.”
Śmiać mi się chciało. Ola to ma pomysły, ale w sumie fajnie, bo co dwie głowy, to nie jedna. Już spokojniejsza, sprawdziłam połączenia do Warszawy i nawet kupiłam bilety. Napisałam Oli sms’a.
Wpraszam się do Ciebie. Autobus mam o 16 w piątek, będę o 22, a wracam o 18 w niedzielę. Będę Cię męczyć swoją i Josepha osobą. Haha.”
Dostałam odpowiedź: „Cieszę się, że będziesz. Ale nie myśl sobie, że będzie tak łatwo, bo ja pewnie też Cię będę zanudzać. Haha.”
Odpisałam: „Czyli ktoś w weekend będzie miał czkawkę...”
Po pracy poszłam na zakupy, by kupić Oli prezent. Wieczorem zadzwoniłam do Josepha. Opowiadał, że mały trochę się uspokoił, ale jednak nadal nie do końca. Pytał o mnie, kiedy przyjadę. Luke również o mnie pytał. Powiedziałam mu, że jadę do Oli na weekend pogadać przy winie. Śmiał się z tego, ale stwierdził, że to dobry pomysł. Powiedział mi również, że zaraz wyśle mi mailem swój kalendarz sportowy i TV, żebym wiedziała, gdzie i kiedy ma spotkania lub kiedy jest w TV. Stwierdziłam, że pomysł jest bardzo dobry i ucieszyłam się, że na to wpadł. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy o wszystkim i o niczym i pożegnaliśmy się. Nie miałam pojęcia, kiedy go zobaczę. Popatrzyłam w jego kalendarz i jak zobaczyłam wypełniony na cztery miesiące z góry, to aż byłam w szoku. Kiedy i jak on to wszystko załatwi? No zaszalał w tym roku. Następnego dnia spakowałam się, bo zaraz po pracy w piątek musiałam jechać na dworzec. Pomyślałam sobie, że fajnie tak się z Olą zobaczyć. Dobrze, że szybko czas mijał, z Olą nawet nie miałyśmy czasu pogadać w pracy, ale za to miałyśmy weekend przed sobą. Dojechałam do Warszawy o 22, Ola telefonicznie powiedziała mi, gdzie mam iść na metro, a potem na pociąg do niej. Po godzinie byłam już u niej na stacji i mogłyśmy się przywitać. Co też uczyniłyśmy trochę głośno, ale bardzo się cieszyłyśmy, że się widzimy. Poszłyśmy do niej do domu gdzie mi wszystko pokazała. Stwierdziłyśmy, że po tygodniu pracy jesteśmy zmęczone, więc pójdziemy spać, a rano jak wstaniemy to pogadamy. Ledwo usnęłam, a o 2 zadzwonił telefon, który i mnie i Olę na nogi postawił, a był  to Joey, który właśnie wracał do domu i chciał dopytać czy bezpiecznie dotarłam do Oli. Gdy odpowiedziałam mu, że wszystko dobrze i już śpimy, to powiedział, że przeprasza, że tak późno i się pożegnaliśmy. Popatrzyłyśmy tylko z Olą na siebie przez drzwi łączące nasze pokoje i poszłyśmy spać. Rano po śniadaniu poszłyśmy na krótki spacer, bo trochę zimno było. Potem stwierdziłyśmy, że napijemy się kawy z dodatkiem czegoś mocniejszego i pogadamy.
A: „Ale tu miło u Ciebie. Bardzo przytulnie.”
O: „A dziękuję. Cieszę się, że do mnie przyjechałaś. Nagadamy się wreszcie.”
A: „To ja się cieszę, że mnie zaprosiłaś, a z tym gadaniem to fakt, tylko, że jak Ci już mówiłam nie wiem, co zrobić. Czy wprowadzić się do niego czy jednak jeszcze za wcześnie. Nie wiem. Cały czas myśli tłoczą mi się w głowie. Tyle pytań, jeszcze więcej odpowiedzi. Naprawdę trudno zdecydować. Joey czeka, nie nalega, wie, że muszę się zastanowić.”
O: „Powiedz, nie, chyba lepiej sobie odpowiedz na pytanie - czy Ty go kochasz?”
A: „Wiesz, że tak, ale pytanie powinno brzmieć czy to wystarczy. Czy damy radę być razem. On ma mnóstwo swoich zadań, czy zmieni cokolwiek dla nas?”
O: „Na pewno na początku będzie trudno, bo wszystko się zmieni, dla was obojga, ale chyba warto. I Ty i on wiele będziecie musieli z siebie dać, wiele poświęcić. To zawsze jest trudne, bo teraz jest inaczej, a jak zamieszkacie razem też będzie inaczej. Ale, od czego są kompromisy?”
A: „Jak tak Ciebie słucham, to wiem, że masz rację, ale trochę się boję. Boję się, że nie damy rady razem być, że będą problemy między nami a Tanją. Ja zmienię całe moje życie, bo i kraj, mieszkanie, pracę, zostawię rodzinę i znajomych. Kurczę, no boję się jak cholera.”
O: "Wiesz, nie ma gwarancji, że problemów nie będzie. Ale widać, jak Joey jest za Tobą i widać po nim, że szczerze tego chce. Zmienisz całe swoje życie, no zmienisz, jak nic! Ale czy nie warto?"
A: „No chcę i wiem, że warto, ale z drugiej strony się boję...”
O: „Nie dziwię się, też bym się bała, ale będzie dobrze. Dacie radę.”
A: „Musi się wszystko udać. Nie wiem, kiedy go teraz zobaczę i kiedy mu powiem, bo ma napięty plan, a jak sobie już wykombinuję co robić, kiedy będę na 100 procent pewna, to chcę mu to powiedzieć face to face.”
O: „Pewnie. Tak będzie lepiej niż przez telefon. Ale ja i tak znam już Twoją decyzję."
A: „Wiem i dlatego nic mu na razie nie powiem. A Ty też nie mów Paddy’emu, ok?”
O: „Spoko, tak myślałam. Nic mu nie powiem.”
A: „Dzięki. A powiedz, kiedy Ciebie to czeka?”
O: „Ale co? Przeprowadzka? Nie sądzę.”
A: „Nie mów tak, ha ha, nigdy nie wiadomo, ale wtedy ja się polecam.”
O: „Nie sądzę, ale dziękuję za propozycję.”
A: „Ale nurtuje mnie coś, dlaczego powiedziałaś, że nie sądzisz?”
O: „To proste, bo taka myśl mi po głowie chodzi, że może sobie znaleźć kogoś innego. Tyle fanek za nim lata.”
A: „Ty chyba oszalałaś! Co Ty gadasz? On poza Tobą świata nie widzi. Tylko Ty się liczysz, a nie jakieś fanki. No litości, Ola!”
O: „Ale on jest tylko facetem, prawda?”
A: „No to teraz pojechałaś! A Ty uważasz, że to byłby dla niego powód? Znasz go.”
O: „No, ale wiesz, on jest sławny, teraz zaczną się koncerty i będzie mnóstwo fanek dookoła.”
A: „Ja tu chyba zaraz zwariuję. Czy Ty możesz się uspokoić?! I takich głupstw nie gadać, oszalałaś? Paddy i fanki, no weź mnie nie rozśmieszaj!”
O: „Może nie fanki, ale Brenda.”
A: „Jaka Brenda? Co Ty znowu gadasz?”
O: „Wiem tylko tyle, że była przed zakonem jego dziewczyną, a teraz... teraz się do niego odezwała. Tylko, po co?”
A: „Bo się dowiedziała, że wyszedł z zakonu i chce z nim po prostu pogadać. On kocha Ciebie, to widać, od samego początku, od kiedy się poznaliście widzi tylko Ciebie. Wiem o tym, bo Joseph mówił mi, że tylko Ola się liczy.”
O: „Może i tak, ale czuję, że ona namiesza. Kiedyś była jego dziewczyną i może znowu chcieć nią być. On jej to obiecał przed zakonem.”
A: „Ale to było dawno, a on się zmienił. Nie jest taki jak kiedyś i ona go nie zna.”
O: „Może i tak, ale ja się jej obawiam.”
A: „Na to się zgodzę możesz się obawiać. Ja też się obawiam Tanji, jest mamą jego dzieciaków, była jego żoną. Zawsze się będzie liczyć, ale chcę zaryzykować, bo warto. Ty też powinnaś przestać myśleć o tym, że on mógłby Cię zostawić dla jakieś Brendy czy innych fanek. Nie nakręcaj się, bo to nie ma sensu.”
O: „Staram się nie myśleć, nie nakręcać, ale to samo mi po głowie chodzi.”
A: „To już przeszłość. Paddy jest teraz z Tobą i o tym pamiętaj.”
O: „Wiem, masz rację, ale wiesz jak to jest.”
A: „Wiem. Może zmieńmy temat.”
Zmieniłyśmy temat, bo obydwie nie chciałyśmy się nakręcać. Nasi panowie byli osobami publicznymi i fanki będą zawsze, więc uważałam, że to można sobie odpuścić. Kiedyś nawet o fankach rozmawiałam z Joeyem. Jak stwierdził, że oczywiście są potrzebne, ale bez nich da się żyć, a bez kogoś, kogo się kocha nie. Podał wtedy przykład Angelo i Kiry, im kiedyś fanki dopiekły najbardziej, ale zawsze się kochali i przeszli to razem. Jak już wypiłyśmy wino, to stwierdziłyśmy, że jedno to za mało i otworzyłyśmy drugie. Rozmawiałyśmy chyba o wszystkim, coraz bardziej się poznając. Opowiadałyśmy sobie o naszych dzieciństwach, potem śpiewałyśmy. A o północy zachciało się nam oglądać DVD z małymi Joeyem i Paddym. Dostałam płyty DVD od Joeya, który chciał mi trochę przybliżyć swoje dzieciństwo. Bawiłyśmy się przy tym bardzo, ja się śmiałam, że jednak Leon bardzo przypomina swojego tatę. Te same miny, te same gesty. Cały Joey! Pomyślałam sobie, że Luke tak bardzo go nie przypomina, ale Leon tak, a do tego tęskniłam do tego maluszka. W końcu chyba o 3 zasnęłyśmy, budząc się o 12. I tak naprawdę nie zostało nam wiele czasu. Zjadłyśmy śniadanie, potem siedziałyśmy do 15 w pidżamach, ale chyba tego właśnie potrzebowałyśmy. Choć niedawno się poznałyśmy, to już miałyśmy mnóstwo sobie do powiedzenia i żałowałyśmy, że nie mieszkamy w tym samym mieście, byłoby nam łatwiej. O 16:30 wyszłyśmy od Oli i odwiozła mnie na autobus. Aż żal się było rozstawać, ale co zrobić?

8 komentarzy:

  1. Przepraszamy za kilkuminutowe opóźnienie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział ;) lubię te opowiadanie , fajna rozmowa dziewczyn ;) ciekawe czy Brenda namiesza , I jestem ciekawa decyzji Ani , chyba sie przeprowadzi ?,,,ja bym sie bała , ;( czekam na dalsze części

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że Ci się podoba! Jak to ja zawsze powtarzam: autor jest autorem nawet jeśli ma jednego czytelnika. A tutaj widać jest kilkoro ukrytych :) Dziękujemy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na dalsze części

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja dziękuję za kolejne części i za decyzję o nie-zawieszaniu :) Pozdrawiam Autorki i jak już kiedyś wspominałam, nie zawsze komentuję, ale czytam regularnie, więc miejcie to na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy Anonimku! Dzisiaj kolejna część :)

      Usuń
  6. Dziewczyny fajnie się dogadują. Dobrze, że mają siebie nawzajem i wszelkie obawy mogą od razu obgadać. Jedna wspiera drugą. Czuję, że to będzie prawdziwa przyjaźń

    OdpowiedzUsuń