Ola
Potem znowu
siedziałam sobie w studio. Chłopaki coś gorliwie omawiali, ale Joey odłączył
się od nich i podszedł do mnie.
J: „Jak Ci
się podoba nasze nagrywanie?”
O: „Bardzo!
Najchętniej zostałabym tu jakieś 3 tygodnie i nie wracała do domu. Bym sobie
tutaj siedziała i Was słuchała.”
J: „To miło.
A powiedz, jak tam minął weekend z Ann?” – spojrzałam na niego spod oka, bo coś
za szybko zmienił temat.
O: „Bardzo
dobrze minął. Nagadałyśmy się za wszystkie czasy.” – widziałam, że chce o coś
zapytać, ale go ubiegłam. – „Joey przykro mi, ale nic ode mnie nie
wyciągniesz.”
J: „Damn it!
A już miałem nadzieję.” – roześmiał się – „Czyli znasz sprawę?”
O: „Pewnie,
Ania od razu mi powiedziała.”
J: „Ech…
Wiem, że to trudna i poważna decyzja, ale mam nadzieję, że będzie pozytywna.
Dawno nie byłem tak pewny przy tym, czego chcę. To by wiele ułatwiło. Nie
kursowalibyśmy ciągle i wreszcie bylibyśmy razem. Ale przepraszam, że zawracam
Ci głowę moimi sprawami.”
O: „Joe, nie
ma sprawy. Tylko ja od razu mówię, że nic nie powiem. Mamy z Anią do siebie
zaufanie i wiemy, co możemy komu powiedzieć.”
J: „Wiem,
wiem. Ale fajnie, że się tak dobrze dogadujecie.”
O: „Pewnie,
że fajnie! Zobacz, my mamy podobne sytuacje, możemy się wspierać, rozmawiać ze
sobą, poza tym jesteśmy z tego samego kraju, ta sama kultura, to też pomaga.”
J: „Nie
tylko wspierać, ale i obgadywać mnie i Paddiego.”
O: „Ty jak
zawsze żartujesz, chociaż, w sumie… Hahaha!”
J: „No to
ładnie sobie poczynacie, ładnie.”
O: „Oj
dobra, jedno mogę Ci powiedzieć. Ona Cię naprawdę kocha. I uwielbia Leona, bo
często o nim mówi czy pisze.”
J: „Dzięki,
że mi o tym powiedziałaś, ale to akurat wiem.”
O: „No to
nic nowego się nie dowiedziałeś.”
J: „A co u
Was? Wszystko dobrze?”
O: „Dobrze,
dobrze.” – popatrzyłam się na Patricka z uśmiechem. – „Ale ktoś tu się nam
przygląda.” – podeszłam do Paddiego, pocałowałam w czoło i zajęłam sobie
dogodne miejsce pod ścianą, aby móc dalej słuchać próby. Kira spytała czy może
małego Joe zostawić ze mną. Joe grzecznie siedział u mnie na kolanach, więc razem
słuchaliśmy sobie muzyki. Uśmiechał się co chwilę pięknie. Zeszło się do późna,
aż w końcu przysnęłam na sofie w salonie jak Kira poszła kłaść dzieci spać.
Ktoś usiadł koło mnie, więc przeciągając się szepnęłam:
O: „Hej
kochanie, jedziemy już?”
Ag: „Nie
wiem, co na to Kira i Paddy, ale możemy spróbować.” – roześmiałam się na to i
otwierając oczy rzekłam:
O: „Oj,
Angelo, dowcipnisiu jeden!”
Ag: „No co?
Sama zaczęłaś! Gdzie jedziemy i co będziemy robić?” – uśmiech miał szelmowski.
O: „Będziemy
tu na sofie rozmawiać o utworze „You have a place”. Kira powiedziała, że to dla
Patricka. Wcześniej tego nie wyłapałam, a uwielbiam to.”
Ag: „Tak,
zgadza się. To było po śmierci taty, nie dogadywaliśmy się wtedy zbytnio, potem
ta informacja o zakonie, nie rozumiałem jego decyzji, przelałem to na nuty…”
O: „…które
stworzyły piękną piosenkę.”
Ag: „Dzięki.
Nie miałem okazji Ci powiedzieć, że mi jest bardzo miło, że tak podoba Ci się
moja muzyka.”
O: „No to ja
się cieszę, że Ty się cieszysz. Ale nie wiem, skąd Ci wpadło do głowy „If you
gotta do”?”
Ag: „A co?”
O:
„Szczerze?”
Ag:
„Szczerze!”
O: „Nie mogę
jej przesłuchać.” – Angelo uśmiał się z mojej szczerości.
Ag:
„Faktycznie szczerze. Nie pamiętam dokładnie, ale chciałem, żeby jakaś inna
była.”
O: „Oj, jest
inna! Zdecydowanie!”
Oboje
zaczęliśmy się śmiać. Po chwili weszli Paddy z Jimmym, popatrzyli na nas jak na
wariatów, a Paddy miał jakąś dziwną minę.
O: „Stało
się coś?”
P: „Pogadamy
w domu.”
Albo mi się
wydawało albo Angelo i Jimmy wymienili znaczące spojrzenie? W drodze powrotnej
Patrick był jakiś dziwnie zamyślony, ale uśmiechnął się słodko, gdy go
pogłaskałam po karku. Od progu miał poważną minę, więc od razu spytałam:
O: „Chcesz o
czymś porozmawiać, prawda?” – skinął potakująco głową
O: „O
Brendzie?”
P: „Skąd wiesz?”
O: „Trochę
Cię już znam.” – powiedziałam słowami, jakie on wymówił dzień wcześniej do mnie
– „Co się stało?”
P: „W sumie
nic. Ale od Sylwestra często do mnie dzwoni lub pisze, gdy nie odbieram. A ja…
ja…”
O: „Co Ty?”
P: „Ja jej
jeszcze nie powiedziałem. Obiecuję sobie, że następnym razem powiem, ale potem
nie mam odwagi. Takich rzeczy nie mówi się przez telefon.”
O: „A może
Ty jej nie chcesz powiedzieć?”
P: „Ola, nie
wygłupiaj się. Oczywiście, że chcę. Tej obietnicy nigdy nie dotrzymam. Pytała
się, czy moglibyśmy się spotkać. Co Ty na to?”
O: „Na co?
Na spotkanie? Twoje z Brendą?”
P: „No… tak.
Czy nie masz nic przeciwko, żebym się z nią spotkał? Wolałbym wszystko jej
powiedzieć i wyjaśnić na żywo, a nie przez telefon.”
Próbowałam
utrzymać obojętną minę, nie pokazać, jak bardzo się boję i nie być w żadnym
wypadku na tyle zaborczą, żeby powiedzieć „nie”. Paddy wziął mnie za rękę.
P:
„Przepraszam kochanie. To nie jest łatwe dla mnie, a co dopiero dla Ciebie.
Wiedz, że Ty jesteś dla mnie najważniejsza, ale Brenda jest człowiekiem i
kiedyś nas coś łączyło, więc chciałbym wytłumaczyć jej wszystko face to face.”
O: „Patrick,
oczywiście, że możesz się z nią spotkać. Nie jestem osobą upoważnioną, aby Ci
tego zabronić.”
P: „Ale
jeśli powiedziałabyś, że jesteś temu przeciwna, to bym to uszanował.”
O: „Nie no,
bez przesady. Zamknij ten rozdział, to nam obojgu będzie lepiej.”
Patrick
przytulił mnie tak, że moja głowa spoczęła na jego ramieniu. Głaskał mnie po
włosach.
O: „Ale to
znaczy, że ona o mnie nie wie?”
P: „Nie.
Przynajmniej nie ode mnie. O ile wcześniej nie byłem pewny, to teraz chyba
skłaniam się do tego, że ona cały czas ma nadzieję.” – na to zamarłam.
O: „Patrick,
ale możesz oszczędzić mi szczegółów?”
P: „Tak,
tak, przepraszam.” – pocałował mnie w skroń.
O: „Zagraj
mi coś.”
P:
„Słucham?”
O: „Zagraj
mi coś. Specjalny koncert, tylko dla mnie.”
Po tej
rozmowie czułam się nieswojo. Wolałam, żeby mnie nie przytulał i żebym nie
musiała nic mówić. Nie musiałam go namawiać na granie. Wziął gitarę, nastroił,
zaczął grać i śpiewać. Zamknęłam oczy i słuchałam jednym uchem, bo moje myśli
zaprzątnięte były czym innym. Wzdrygnęłam się, gdy Paddy powiedział, że zagra
mi utwór, który napisał specjalnie na festiwal w Paryżu i jeszcze kilka, które
będzie tam grał. Pomagał sobie kartką z tekstami, bo nie znał na pamięć, nawet
dwa razy coś zmienił i dopisał. Rozczmuchałam się nieco, bo utwory słyszałam po
raz pierwszy, a były naprawdę dobre. Gdy zaległa cisza spojrzałam na niego
pytającym wzrokiem.
P: „No nie!”
O: „Co?”
P: „Nie słuchałaś
ostatniej piosenki!”
Popatrzyłam
zdumiona, ale za grosz nie mogłam sobie przypomnieć, o czym była, więc
przyznałam mu rację.
P: „Może
jednak nie powinienem się z nią spotykać?”
O: „Och daj
już spokój.”
P: „No to Ty
nie myśl o tym tylko posłuchaj piosenki, którą napisałem dla dziewczyny o
najpiękniejszym uśmiechu pod słońcem.”
To
otrzeźwiło mnie od razu, usiadłam po turecku i słuchałam piosenki napisanej
specjalnie dla mnie. Opowiadała naszą historię. Wyjechał z zamiarem
przemyślenia pewnych spraw, ale poznał dziewczynę, co ma „cute laugh” i myślał
tylko o niej, sam się nie przyznawał przed sobą, ale uczucie było silniejsze.
Był głupcem, bo nie powiedział jej kim jest, odkryła przypadkiem i potem
wszystko było complicated, ale dobrzy ludzie i zbieg okoliczności pomogli ją
odnaleźć i teraz ciągle może słuchać tego „cute laugh”. Słuchałam urzeczona, bo
melodia też była piękna i oczywiście pojawiły się u mnie łzy wzruszenia. Paddy
postawił gitarę w pionie na kolanach, oparł na niej głowę i powiedział:
P: „Did I tell you that I love you?”
O: “ I don’t
remember, can you repeat it?” – uśmiechnął się rozbrajająco
P: “I love
you Ola.” – zabrałam z jego kolan gitarę, sama usiadłam i patrząc mu prosto w
oczy powiedziałam:
O: „I love you too Paddy.”
Patrzyliśmy
na siebie chyba z 5 min zanim zaczęliśmy się całować. Chcieliśmy nacieszyć się
sobą nigdzie się nie spiesząc. Było tak błogo i cudownie, że straciłam poczucie
rzeczywistości, czasu i przestrzeni. Nasze serca długo wracały do
spokojniejszego rytmu i gdy tak leżeliśmy spleceni ze sobą poprosiłam, żeby
jeszcze raz zagrał mi moją piosenkę. Założył bokserki i przyniósł gitarę z
salonu. Śmiać mi się zachciało, gdy uświadomiłam sobie, że najspokojniej w
świecie leżę w łóżku Paddiego Kelly, a on prawie nagi gra piosenkę napisaną
specjalnie dla mnie.
O: „Jaki
tytuł ma ten utwór?”
P: „Muszę
odpowiadać?”
O: „Nie mów,
że „cute laugh”?” – skinął głową na potwierdzenie.
O: „Haha,
nieźle! A kiedy napisałeś?”
P: „We
wrześniu.” – powiedział po zastanowieniu.
O: „I dopiero
teraz mi ją grasz? No wiesz!”
P: „Jakoś
tak nie było odpowiedniego momentu i jeszcze robiłem poprawki.”
O: „A
napiszesz jeszcze coś o mnie?” – mówiąc to przytuliłam się do jego pleców.
P: „Skarbie,
ja już mam 6 piosenek o Tobie.”
O: „Sześć?
No to zagraj mi.”
P: „O nie!
Co za dużo, to nie zdrowo! Tylko ta jest na razie skończona.”
O: „Oj
proszę, chociaż kawałek którejś.”
P: „Czemu
nie umiem Ci odmówić?”
Zagrał
zwrotkę, w której usłyszałam coś o wietrze, statkach, jeziorze, ale nie
wiedziałam, o co chodzi, to wytłumaczył, że o moją pasję do żeglarstwa. Czy on
o wszystkim będzie pisał piosenki?
Ale mi sie podobało !!! Oj Brenda chyba namiesza , Fajna reakcja Oli ;) ja bym pewnie aferę robiła , muszę sie kiedyś zmienić ;) i pozaZdroscilam jej lezenia w łóżku Paddiego Kelly ;) i tak sobie wyobrazilam Jima.... Dobra koniec -świetny rozdział
OdpowiedzUsuńRiri, to ja zapraszam na dzisiaj o 18. I jedyne, co napiszę, to ojojojoj...
UsuńKurcze mam wkurwa na Padda!!! Co z tym facetem jest? Taki zakochany w Oli,a przejmuje się nią bardziej niż ukochaną! Jak szedł do klasztoru,to miał ja w dupie.....a teraz się zapowietrza!Nie podoba mi się to i już!!!!
UsuńWow! Ola to najbardziej wyrozumiała dziewczyna pod słońcem. Ja może zgodziłabym się także na coś takiego, ale chyba nie tak szybko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń