piątek, 5 grudnia 2014

179. Ania – czerwiec 2011

Stałyśmy przy aucie. Ona uśmiechała się pod nosem, a ja spokojnie podeszłam do tematu. Widziałam, że po prostu jest zazdrosna. Zadzwonił mój telefon jak już żegnałam się ze Stivem, a był na zestawie głośno – mówiącym w aucie i Luke odebrał.
Lu: „Hallo. Z tej strony Luke.”
O: „Hej, tu ciocia Ola. Jest tam gdzieś Ann?”
Lu: „Prawie już wsiada do auta, bo żegna się z mamą i Stivem.”
O: „Aha. To poczekam. A co u Ciebie słychać?”
Lu: „Wszystko ok, właśnie Ann nas zabiera na weekend.”
O: „O to super.”
Le: „Ciociu dzień dobry, bo ja też tu jestem.”
Li: „Ja też.”
O: „Dzień dobry Lilly, dzień dobry Leon. Co słychać?”
Le: „Wszystko ok, a Ty jesteś w Kolonii?”
O: „Nie, ale będę za tydzień.”
A : „Hej. O to super wiadomość, bo na zakupy chcę Cię porwać.”
O: „A z Maite nie idziesz? Coś mi wspominała.”
A: „Idę, ale Ty masz specjalną funkcję i specjalny pokój.”
O: „Ha ha! Już wiem który, to ten, co Joseph powiedział tylko nie czerwony.”
A: „Dokładnie, sypialnia.”
Le: „A dlaczego sypialnia nie może być czerwona?”
A : „Bo Twój tata mnie o to prosił i dlatego będzie brzoskwiniowo - czekoladowa.”
Li: „Ale fajnie.”
O: „Ania, to ja zadzwonię może w poniedziałek, to sobie pogadamy.”
A: „Dobrze. Wyślę Ci zdjęcia, bo pokoje są już pomalowane.”
O: „Super, a schody już są?”
A: „Nie, niestety będą dopiero za jakieś dwa tygodnie. Ale poszczególne meble można już zamawiać, mam cztery projekty kuchni wybrane, też Ci prześlę.”
O: „Dobra, to nie przeszkadzam. Cześć dzieciaki, do zobaczenia.”
Lu: „Cześć ciociu. Miłego dnia.”
Le, Li: „Pa pa.”
Uśmiechnęłam się sama do siebie, bo Ola zadziałała na mnie uspokajająco. Jeszcze raz przez okno pożegnałam się z Tanją i Stivem, a dzieci wołając bye, machały do nich. Cieszyłam się, że będą z nami na weekend. Wkurzyła mnie Tanja, która była prawie pewna, że nam się z Joeyem nie uda. Jak jechaliśmy do domu, to dzieci zapytały czy dziś mogą zjeść pizzę na kolację, zgodziłam się, ale zaproponowałam, że może zrobię ją sama. Byli zaskoczeni, ale wyrazili zgodę, więc pojechaliśmy do sklepu po produkty. Zdziwiłam się, bo nie przesadzali ze słodyczami. Chyba się już nauczyli, ile można wziąć. Szybko zrobiliśmy zakupy i pojechaliśmy do mieszkania. Luke zapytał czy ma pomóc, a zaraz za nim Leon, ale obawiałam się, ze dłużej to potrwa, a już była 19, więc wolałam się sama z tym uporać. Szybko zrobiłam ciasto, a potem kroiłam składniki, które dzieciaki przygotowały. Chłopcy poszli się bawić, a Lilly została ze mną w kuchni. Patrzyła co robię i opowiadała mi o swoich zabawkach. Potem pomagała mi układać składniki i wstawiłam pizzę do piekarnika. Gdy usłyszałyśmy klucze w zamku, to Lilly pobiegła tatę przywitać, ja dostałam szybkiego buziaka, bo już chłopcy szli, aby się przywitać, więc z uśmiechem wycofałam się do kuchni. Za chwilę cała czwórka przyszła do mnie i zadowoleni siedli do stołu. Chłopcy byli zdziwieni, że taka domowa pizza może być lepsza od kupnej, ale wszystkim smakowało. Po kolacji Lilly podeszła do mnie i zapytała czy mogę jej pomóc się wykąpać. Byłam w szoku, bo zawsze tata i tata, a tym razem sama chciała. Poszłyśmy do łazienki, gdzie szybko się uwinęłyśmy, a potem ją zaniosłam do łóżka. Do łazienki poszli chłopcy, gdzie oczywiście zaczęli się kłócić i Joey musiał zareagować. Mała dość szybko zasnęła, chyba była mocno zmęczona. Leon jak wrócił z łazienki tez położył się, a ja przykryłam go i chwilę sobie rozmawialiśmy zanim zasnął. W salonie Joey z Lukiem rozmawiali, więc ich zostawiłam i sama poszłam pod prysznic. Też musieli mieć trochę czasu dla siebie. Potem poszłam do sypialni i położyłam się. Czytałam sobie książkę, a Joey chyba około 23 przyszedł. Położył się za mną i przytulił do moich pleców, ale nim zdążyłam się do niego odezwać, zasnął. Naprawdę był mocno zmęczony, bo nie powiedział nawet dobranoc. Poczytałam jeszcze i też zasnęłam. Rano otworzyłam oczy i śmiać mi się chciało, bo koło siebie zobaczyłam Lilly, która przyszła do nas z własną poduszką i kołdrą. Jeszcze spała, więc leżałam sobie i patrzyłam na nią. Joey się obudził, dostał buziaka i pokazałam mu jak śpi jego córka. Rozbawiło go to, że mała przyszła z własnym ekwipunkiem. Sięgnął po telefon i zrobił jej zdjęcie. Potem wstaliśmy delikatnie, żeby się nie obudziła i poszliśmy robić śniadanie. O 12 mieliśmy być w TV, ale to była niespodzianka i dzieci nic nie wiedziały. Opowiedziałam Josephowi o wczorajszej rozmowie z Tanją, ale on stwierdził, że nie ma znaczenia co ona mówi i mam tego sobie nie brać do serca.  Nie miałam takiego zamiaru, ale chciałam mu o tym powiedzieć. Przygotowaliśmy śniadanie takie jak dzieci lubiły i rozmawialiśmy o kolejnych dwóch tygodniach czerwca. Zapowiadał się ciężko, prosiłam nawet, żeby Joey zerknął na plany kuchni i wypowiedział się w tej sprawie. Zapytałam co z tym mieszkaniem, a Joey spokojnie mi powiedział, że zapomniał mi powiedzieć, że od sierpnia już je wynajął, więc musimy się w lipcu przeprowadzić. No i super, to mam tylko pięć tygodni na wszystko. Potem powiedział, że meble mają tu zostać. Tam i tak będzie nowy wystrój. Oczywiście nie omieszkałam mu powiedzieć, że chyba zwariował, bo my nic do domu nie mamy, nic nie kupowałam, wszystko sobie zostawiłam na później. Więc stwierdził, że ma pomysł na garderoby i on bierze to na siebie, miał się też zająć alarmami i zabezpieczeniem domu, czyli roletami antywłamaniowymi, ale resztę to już ja. Na zaproponowaną kolorystycznie sypialnię się zgodził, tylko powiedział, żebym łóżko kupiła duże i to była cała jego sugestia. Pomyślałam, że muszę zrobić listę, bo nie ogarnę. Gdy wstały dzieci zjedliśmy śniadanie, potem było ubieranie, czesanie i byliśmy gotowi do wyjścia. W drodze Joey powiedział im, gdzie jedziemy i jak mają się zachowywać. Byli bardzo podekscytowani, że jadą do telewizji, więc zachowywali się grzecznie. Zaprowadzili nas do Joeya garderoby i tam przyszła pani od make up’u, chłopcy zwiedzili całą garderobę, a Lilly siedziała u mnie na kolanach i patrzyła jak jej tacie nakładają make up. Przyszedł pan od wywiadu i rozmawialiśmy z nim. Joey mnie przedstawił jako swoją partnerkę. Widziałam, że pan bardzo chciał, aby powiedział o mnie i o dzieciach w wywiedzie, ale Joseph od razu odrzekł, że nie ma mowy. To jego prywatna sprawa i nie chce opowiadać o swoim prywatnym życiu, ale zgodził się na potwierdzenie tego, że ma kogoś, bo i tak fanki o tym wiedziały. Chłopcy bardzo chcieli zobaczyć całe studio, więc przyszła asystentka redaktora, żeby ich oprowadzić. Zastanawialiśmy się, co zrobić, przecież nie puścimy ich samych. Baliśmy się, ze pani od nich wyciągnie jakieś wiadomości, a Leon był szczery i wszystko mówił, więc poszłam z nimi ja. Chłopcy byli bardzo podekscytowani i o wszystko pytali. Szliśmy jakimś korytarzem i za jakimiś kolejnymi drzwiami natknęliśmy się na fanki. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony my czy one. Dzieci nie wiedziały co zrobić, Leon się schował za mną, Luke też stanął z tyłu, a Lilly wyciągnęła ręce, abym ją wzięła na ręce. Zawsze tak robiła jak się czegoś wystraszyła, więc patrzyła na nie. Pierwsza ocknęłam się i powiedziałam. 
A: „Cześć. Pochowajcie aparaty, bardzo proszę.”
F: „Jasne. Dziewczyny aparaty chować. A porozmawiasz z nami?”
A: „Dobrze, ale mój warunek jest taki, że żadnych nagrań ani zdjęć.”
Pani była w szoku, a dziewczyny wykonały moją prośbę. Chwilę to trwało, bo musiałam być pewna, że nie będzie żadnego nagrania, choć mogły mieć dyktafon, co się już zdarzało. Byłam w szoku, ale nie chciałam pokazywać tego po sobie, żeby dzieci nie wyczuły i tak się zdenerwowali. Leon za mną stał i czułam jak się przytulił do moich nóg, więc dałam rękę do tyłu i pogłaskałam go po głowie.
F: „Mogę o coś zapytać?”
A: „No chyba nie mam wyjścia, najwyżej nie odpowiem.”
F: „Czy Wy też będziecie w wywiadzie?”
A: „Nie, my tylko zwiedzamy.” – uśmiechnęłam się do nich.
F: „Szkoda. A mam pytanie do Luka - czy Ty na czymś grasz?”
A: „Proszę nie pytać dzieci.” – widziałam, że Luke odetchnął, był nieśmiałym chłopcem, więc się wstydził.
F: „Przepraszam.”
A: „To dla nich stresująca sytuacja, nie są przyzwyczajeni do tego. Taka jest decyzja ich rodziców. A jeśli chodzi o granie na instrumentach, to Luke gra na fortepianie i jest w tym naprawdę dobry.” – Luke popatrzył na mnie i tylko szepnął.
Lu: „Ann...”
A: „Ok. Coś jeszcze chcecie zapytać, bo my musimy już iść.”
F: „No tak. Te zdjęcia z maja, Twoje i Joeya. Czy był z wami Paddy ze swoją partnerką?”
A: „Na to pytanie nie odpowiem.”
F: „Nawet napisałam do ‘joefam’, ale tak mi odpisali, że bez komentarza. Może napiszę jeszcze raz.” – nic nie odpowiedziałam, ale śmiać mi się chciało.
A: „Na pytania, które nie dotyczą  osoby, do której piszecie, zawsze będzie taka odpowiedź.”
F: „No wiem, ale nie wiadomo, może ktoś odpisze. A czy Wy z Joeyem planujecie ślub?”
A: „To bardzo prywatne pytanie, na które nie odpowiem. Musimy już iść. Miłego popołudnia.”
F: „Szkoda, ale rozumiem. Wam również życzę miłego dnia. Pozdrów Joeya.”

A: „Oczywiście pozdrowię.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz