Nadszedł ten dzień. Poszłam do nowej pracy i okazało
się, że nie ma co się stresować, ponieważ wszyscy byli mili i sympatycznie mnie
przyjęli. Szłam na 8 do pracy, a często kończyłam o 17. Potem dość często
jechałam do Siegburga, bo trzeba było decydować o różnych sprawach. Całe
szczęście dużych napraw już nie było, ale zdarzały się drobne usterki. Ogólnie
już dom wyglądał dobrze, były zrobione łazienki, bo wiedzieliśmy, co chcemy i
nie było z tym problemu. W kuchni były pomalowane ściany i położone kafelki.
Salon miał kominek, pomalowane ściany i panele na podłodze. Hol, spiżarnia,
jadalnia, schowek też już miały pomalowane ściany i albo panele albo kafelki. W
kotłowni był już nowy piec. Nie było chyba najważniejszej części domu
mianowicie były to schody. Miały być dopiero pod koniec czerwca, a potem
robotnicy mieli jeszcze wykończyć górę domu, a strych pomalować i położyć tam
panele. Mnie czekało teraz urządzanie domu, kuchnia, salon, jadalnia, spiżarnia,
garderoby, nasza sypialnia, pokój gościnny. Prawie się z Joeyem nie
widywaliśmy, on zabiegany, zapracowany. Nawet nie wiem jak to się stało jak
minęły dwa tygodnie czerwca i zdałam sobie sprawę, że Joey nawet nie ma dla
dzieci czasu, postanowiłam wtrącić się do tego, choć bardzo tego nie lubiłam.
Zadzwoniłam do niego.
J: „Hej. Kochanie nie mam za wiele czasu, pogadamy w
domu.”
A: „Nie, znając życie wrócisz jak będę spać. Mam tylko
pytanie. Kiedy ostatnio widziałeś się z dziećmi?”
J: „Ale o co chodzi? Rozmawiałem z nimi wczoraj przez
telefon.”
A: „Właśnie przez telefon. A może na weekend byśmy ich
zabrali. Dasz radę?”
J: „Ojej, cholera, masz rację, oni pewnie tęsknią.
Pomyślę i dam znać, ok?”
A: „Ok. To czekam na wiadomość. A teraz jadę do
Siegburga.”
J: „A coś się stało?”
A: „Nie, byłam przedwczoraj i chcieli, abym
przyjechała zobaczyć.”
J: „Aha, to w porządku. Ok. Kończę, dam Ci potem znać
co i jak z dziećmi, jakby coś to umówisz się z Tanją?”
A: „Tak. Odbiorę ich od niej, ale Ty zobacz co i jak i
koniecznie do niej zadzwoń.”
J: „Dobra. Idę, bo mnie wołają.”
Pomyślałam, że przesadza, zaniedbywał nie tylko nas,
ale także dzieci, a on uważał, że to ja przesadzam. W domu okazało się, że dół
już cały jest gotowy i fajnie to wyglądało, a na górze zostało kilka pomieszczeń,
w których brakowało tylko paneli. No i dalej czekaliśmy na schody, ale ogólnie
mogłam pomału myśleć nad meblami do kuchni, łazienek, garderoby czy innych
pomieszczeń. Stwierdziłam, że w drodze powrotnej zadzwonię do Maite i się z nią
umówię. Bardzo się ucieszyła i powiedziała, że czekała na mój telefon.
Umówiłyśmy się na lunch następnego dnia. Telefon znowu zadzwonił.
A: „Halo?”
J: „To ja. Będę w domu koło 21, a tak w ogóle, to już
załatwiłem wszystko. Plan jest taki, że odebrałabyś dzieci od Tanji w piątek,
ona już wie. Ja niestety wrócę koło 20 wtedy, a w sobotę mam wywiad, ale
pojedziemy w piątkę. Co Ty na to? Pojedziesz ze mną do TV?”
A: „Zaskoczyłeś mnie, ale nie na wywiad, tylko do
towarzystwa, tak?”
J: „Ja będę mieć wywiad na temat sportu, a Ty i
dzieciaki dla towarzystwa. Zobaczycie sobie telewizję od kuchni.”
A: „Super.”
J: „A w niedzielę coś wymyślimy. Będą do poniedziałku,
więc rano do szkół ich odstawimy.”
A: „No i super plan. Teraz pojadę do domu i przygotuję
dla nas kolację.”
J: „Może być taka ze świecami, bo ostatnio chyba się
trochę zaniedbaliśmy. Nie sądzisz?”
A: „No trochę, ale obydwoje mamy dużo zajęć. Nawet nie
mam czasami siły czekać na Ciebie, taka jestem zmęczona.”
J: „Dziś zarezerwuj siły dla mnie, na pewno będzie
miło.”
A: „W to nie wątpię. Dobra dojechałam już do
mieszkania, więc kończę. Masz ochotę na coś?”
J: „Na Ciebie.”
A: „Pytam o jedzenie.”
J: „Nie wiem, cokolwiek, no dobra będę o 21, do
zobaczenia.”
Poszłam do mieszkania i spojrzałam na zegarek, była
20:30, więc dużo czasu mi nie zostało. Stwierdziłam, że nie będę gotować tylko
coś zamówię. Zadzwoniłam do naszej ulubionej chińskiej restauracji i zamówiłam
na 21:20, żeby Joey mógł się ogarnąć jak wróci i poszłam pod prysznic. Śmiać mi
się chciało, bo do czego to doszło, żebyśmy się umawiali na konkretny dzień na
bycie razem. Usłyszałam klucz w drzwiach, więc stanęłam naprzeciwko, spojrzałam
na Joeya, był strasznie zmęczony, więc pocałowałam go i wysłałam do łazienki. W
między czasie dojechało jedzenie, więc wykładałam na talerze. Joey przyszedł do
kuchni i stwierdził, że mu już lepiej i jest bardzo głodny. Więc zapaliłam
świece i jedliśmy, nawet nawzajem się karmiąc. Buzia mi się nie zamykała,
opowiadałam mu o pracy, mailach od fanów, domu. A Joey jadł i słuchał. W końcu usłyszałam
żartobliwe ‘długo będziesz tak gadać, chodź tu do mnie na kolana i pocałuj’.
Śmiałam się z niego, że jest bardzo romantyczny, ale podeszłam i spełniłam jego
prośbę. Po chwili Joey wstał, wziął mnie na ręce i poszedł do sypialni, gdzie
dokończyliśmy całowanie, a potem jeszcze długo zajmowaliśmy się sobą. Tak
rzadko mieliśmy czas dla siebie, ale choć były to krótkie chwile, to nadal był
ogień między nami i miałam nadzieję, że zawsze tak będzie. Widziałam się z
Maite i umówiłyśmy się na poniedziałek oglądać meble, więc cieszyłam się, że w
końcu zacznie się kolejny etap domu. Do
piątku szybko minął czas i około 17 po pracy pojechałam po dzieci. Gdy
zapukałam, drzwi otworzył mi Stive i zaprosił do środka. Poprosił mnie o klucze
od samochodu i poszedł zapakować torby dzieci, które czekały już przygotowane.
Za chwilę z góry zbiegł Leon, który bardzo się cieszył, że mnie widzi. Po
chwili zeszła Tanja w towarzystwie Luke’a i Lilly. Mała zapytała, gdzie tata i
widziałam, że Tanja czekała, co powiem dziecku. A ja byłam zwolenniczką
mówienia dzieciom prawdy, oczywiście na ich poziomie. Wytłumaczyłam, że teraz
tata ma trening, ale o 20 będzie w domu. Chłopców bardzo interesowało, ile się
w domu zmieniło, czy nadal jest tam budowa i kiedy skończą remontować. A że
miałam aparat fotograficzny, a na nim zdjęcia, to Luke ze Stivem podłączyli go
do telewizora. Zapomniałam jednak, że na aparacie miałam również zdjęcia z
weekendu z Olą i Paddym, więc te zdjęcia też oglądali. Dzieciom bardzo się dom
podobał i pytały kiedy będą mogli tam pojechać. Pytały co to za pomieszczenie,
więc im tłumaczyłam i obiecałam, że w lipcu ich tam zabierzemy. Dzieci ze
Stivem poszły do auta, bo chciałyśmy zamienić kilka słów z Tanją.
T: „A ta dziewczyna ze zdjęcia to Paddyego?”
A: „Tak.”
T: „A czemu Paddy jej nie pokazuje, wstydzi się jej?”
A: „Nie, nie wstydzi się, po prostu nie chcą się
jeszcze pokazywać i komentować swojego związku.”
T: „Myślałam, że lubi brunetki, takie jak Brenda.
Ostatnio ją spotkałam, no nie wydawała się zadowolona z życia.”
A: „To jej problem, nie mój.”
T: „Nie wiem, czy wiesz, ale kiedyś dość dobrze ją
znałam, jak była z Paddym.”
A: „O co Ci chodzi? Super, że ją znałaś. To już
przeszłość w życiu Paddyego i nie będę o tym dyskutować, bo nie ma o czym.”
T : „Tak pytam, ale widzę, że nic mi nie powiesz. Już
widzę, że Joey nauczył Cię jak należy rozmawiać, by za wiele nie mówić. Ale nie
wiem na ile Ci się to przyda i na jak długo. Chyba nie wierzysz, że będziecie
razem do końca życia. On ma wady i w końcu je poznasz.”
A: „Pewnie, że je ma, bo każdy ma wady, ale istnieje
takie coś jak miłość. A o nią trzeba dbać.”
T: „No co Ty nie powiesz. Nie bądź taka mądra. A
mieszkanie razem też niczego nie gwarantuje. A on w końcu też Cię zaniedba, a
uwierz mi nie będzie to miłe.”
A: „Do tanga trzeba dwojga, a ja nie zamierzam na to
pozwolić. Przepraszam, ale muszę już jechać.”
T :
„Ok.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz