wtorek, 2 grudnia 2014

178. Ania – czerwiec 2011

Nadszedł ten dzień. Poszłam do nowej pracy i okazało się, że nie ma co się stresować, ponieważ wszyscy byli mili i sympatycznie mnie przyjęli. Szłam na 8 do pracy, a często kończyłam o 17. Potem dość często jechałam do Siegburga, bo trzeba było decydować o różnych sprawach. Całe szczęście dużych napraw już nie było, ale zdarzały się drobne usterki. Ogólnie już dom wyglądał dobrze, były zrobione łazienki, bo wiedzieliśmy, co chcemy i nie było z tym problemu. W kuchni były pomalowane ściany i położone kafelki. Salon miał kominek, pomalowane ściany i panele na podłodze. Hol, spiżarnia, jadalnia, schowek też już miały pomalowane ściany i albo panele albo kafelki. W kotłowni był już nowy piec. Nie było chyba najważniejszej części domu mianowicie były to schody. Miały być dopiero pod koniec czerwca, a potem robotnicy mieli jeszcze wykończyć górę domu, a strych pomalować i położyć tam panele. Mnie czekało teraz urządzanie domu, kuchnia, salon, jadalnia, spiżarnia, garderoby, nasza sypialnia, pokój gościnny. Prawie się z Joeyem nie widywaliśmy, on zabiegany, zapracowany. Nawet nie wiem jak to się stało jak minęły dwa tygodnie czerwca i zdałam sobie sprawę, że Joey nawet nie ma dla dzieci czasu, postanowiłam wtrącić się do tego, choć bardzo tego nie lubiłam. Zadzwoniłam do niego.
J: „Hej. Kochanie nie mam za wiele czasu, pogadamy w domu.”
A: „Nie, znając życie wrócisz jak będę spać. Mam tylko pytanie. Kiedy ostatnio widziałeś się z dziećmi?”
J: „Ale o co chodzi? Rozmawiałem z nimi wczoraj przez telefon.”
A: „Właśnie przez telefon. A może na weekend byśmy ich zabrali. Dasz radę?”
J: „Ojej, cholera, masz rację, oni pewnie tęsknią. Pomyślę i dam znać, ok?”
A: „Ok. To czekam na wiadomość. A teraz jadę do Siegburga.”
J: „A coś się stało?”
A: „Nie, byłam przedwczoraj i chcieli, abym przyjechała zobaczyć.”
J: „Aha, to w porządku. Ok. Kończę, dam Ci potem znać co i jak z dziećmi, jakby coś to umówisz się z Tanją?”
A: „Tak. Odbiorę ich od niej, ale Ty zobacz co i jak i koniecznie do niej zadzwoń.”
J: „Dobra. Idę, bo mnie wołają.”
Pomyślałam, że przesadza, zaniedbywał nie tylko nas, ale także dzieci, a on uważał, że to ja przesadzam. W domu okazało się, że dół już cały jest gotowy i fajnie to wyglądało, a na górze zostało kilka pomieszczeń, w których brakowało tylko paneli. No i dalej czekaliśmy na schody, ale ogólnie mogłam pomału myśleć nad meblami do kuchni, łazienek, garderoby czy innych pomieszczeń. Stwierdziłam, że w drodze powrotnej zadzwonię do Maite i się z nią umówię. Bardzo się ucieszyła i powiedziała, że czekała na mój telefon. Umówiłyśmy się na lunch następnego dnia. Telefon znowu zadzwonił.
A: „Halo?”
J: „To ja. Będę w domu koło 21, a tak w ogóle, to już załatwiłem wszystko. Plan jest taki, że odebrałabyś dzieci od Tanji w piątek, ona już wie. Ja niestety wrócę koło 20 wtedy, a w sobotę mam wywiad, ale pojedziemy w piątkę. Co Ty na to? Pojedziesz ze mną do TV?”
A: „Zaskoczyłeś mnie, ale nie na wywiad, tylko do towarzystwa, tak?”
J: „Ja będę mieć wywiad na temat sportu, a Ty i dzieciaki dla towarzystwa. Zobaczycie sobie telewizję od kuchni.”
A: „Super.”
J: „A w niedzielę coś wymyślimy. Będą do poniedziałku, więc rano do szkół ich odstawimy.”
A: „No i super plan. Teraz pojadę do domu i przygotuję dla nas kolację.”
J: „Może być taka ze świecami, bo ostatnio chyba się trochę zaniedbaliśmy. Nie sądzisz?”
A: „No trochę, ale obydwoje mamy dużo zajęć. Nawet nie mam czasami siły czekać na Ciebie, taka jestem zmęczona.”
J: „Dziś zarezerwuj siły dla mnie, na pewno będzie miło.”
A: „W to nie wątpię. Dobra dojechałam już do mieszkania, więc kończę. Masz ochotę na coś?”
J: „Na Ciebie.”
A: „Pytam o jedzenie.”
J: „Nie wiem, cokolwiek, no dobra będę o 21, do zobaczenia.”
Poszłam do mieszkania i spojrzałam na zegarek, była 20:30, więc dużo czasu mi nie zostało. Stwierdziłam, że nie będę gotować tylko coś zamówię. Zadzwoniłam do naszej ulubionej chińskiej restauracji i zamówiłam na 21:20, żeby Joey mógł się ogarnąć jak wróci i poszłam pod prysznic. Śmiać mi się chciało, bo do czego to doszło, żebyśmy się umawiali na konkretny dzień na bycie razem. Usłyszałam klucz w drzwiach, więc stanęłam naprzeciwko, spojrzałam na Joeya, był strasznie zmęczony, więc pocałowałam go i wysłałam do łazienki. W między czasie dojechało jedzenie, więc wykładałam na talerze. Joey przyszedł do kuchni i stwierdził, że mu już lepiej i jest bardzo głodny. Więc zapaliłam świece i jedliśmy, nawet nawzajem się karmiąc. Buzia mi się nie zamykała, opowiadałam mu o pracy, mailach od fanów, domu. A Joey jadł i słuchał. W końcu usłyszałam żartobliwe ‘długo będziesz tak gadać, chodź tu do mnie na kolana i pocałuj’. Śmiałam się z niego, że jest bardzo romantyczny, ale podeszłam i spełniłam jego prośbę. Po chwili Joey wstał, wziął mnie na ręce i poszedł do sypialni, gdzie dokończyliśmy całowanie, a potem jeszcze długo zajmowaliśmy się sobą. Tak rzadko mieliśmy czas dla siebie, ale choć były to krótkie chwile, to nadal był ogień między nami i miałam nadzieję, że zawsze tak będzie. Widziałam się z Maite i umówiłyśmy się na poniedziałek oglądać meble, więc cieszyłam się, że w końcu zacznie się kolejny etap domu.  Do piątku szybko minął czas i około 17 po pracy pojechałam po dzieci. Gdy zapukałam, drzwi otworzył mi Stive i zaprosił do środka. Poprosił mnie o klucze od samochodu i poszedł zapakować torby dzieci, które czekały już przygotowane. Za chwilę z góry zbiegł Leon, który bardzo się cieszył, że mnie widzi. Po chwili zeszła Tanja w towarzystwie Luke’a i Lilly. Mała zapytała, gdzie tata i widziałam, że Tanja czekała, co powiem dziecku. A ja byłam zwolenniczką mówienia dzieciom prawdy, oczywiście na ich poziomie. Wytłumaczyłam, że teraz tata ma trening, ale o 20 będzie w domu. Chłopców bardzo interesowało, ile się w domu zmieniło, czy nadal jest tam budowa i kiedy skończą remontować. A że miałam aparat fotograficzny, a na nim zdjęcia, to Luke ze Stivem podłączyli go do telewizora. Zapomniałam jednak, że na aparacie miałam również zdjęcia z weekendu z Olą i Paddym, więc te zdjęcia też oglądali. Dzieciom bardzo się dom podobał i pytały kiedy będą mogli tam pojechać. Pytały co to za pomieszczenie, więc im tłumaczyłam i obiecałam, że w lipcu ich tam zabierzemy. Dzieci ze Stivem poszły do auta, bo chciałyśmy zamienić kilka słów z Tanją.
T: „A ta dziewczyna ze zdjęcia to Paddyego?”
A: „Tak.”
T: „A czemu Paddy jej nie pokazuje, wstydzi się jej?”
A: „Nie, nie wstydzi się, po prostu nie chcą się jeszcze pokazywać i komentować swojego związku.”
T: „Myślałam, że lubi brunetki, takie jak Brenda. Ostatnio ją spotkałam, no nie wydawała się zadowolona z życia.”
A: „To jej problem, nie mój.”
T: „Nie wiem, czy wiesz, ale kiedyś dość dobrze ją znałam, jak była z Paddym.”
A: „O co Ci chodzi? Super, że ją znałaś. To już przeszłość w życiu Paddyego i nie będę o tym dyskutować, bo nie ma o czym.”
T : „Tak pytam, ale widzę, że nic mi nie powiesz. Już widzę, że Joey nauczył Cię jak należy rozmawiać, by za wiele nie mówić. Ale nie wiem na ile Ci się to przyda i na jak długo. Chyba nie wierzysz, że będziecie razem do końca życia. On ma wady i w końcu je poznasz.”
A: „Pewnie, że je ma, bo każdy ma wady, ale istnieje takie coś jak miłość. A o nią trzeba dbać.”
T: „No co Ty nie powiesz. Nie bądź taka mądra. A mieszkanie razem też niczego nie gwarantuje. A on w końcu też Cię zaniedba, a uwierz mi nie będzie to miłe.”
A: „Do tanga trzeba dwojga, a ja nie zamierzam na to pozwolić. Przepraszam, ale muszę już jechać.”
T : „Ok.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz