sobota, 29 listopada 2014

177. Ola, Ania – maj 2011

Reszta dnia upłynęła nam bardzo fajnie. Nawet faceci jak wrócili z łowienia ryb leżeli z nami nad wodą, ja i Ania miałyśmy notesy i we czworo wymyślaliśmy czego jeszcze brakuje u Paddiego w domku i w nowym domu Ani i Joe. U nas wyszło z 1/20 tego, co u nich. Przede wszystkim trzeba było kupić jakąś zastawę i wszelkiego rodzaju kieliszki, Paddy koniecznie chciał, abym z nim wybrała. Mnie marzył się jeszcze wiklinowy stół i krzesła, ale wiedziałam, że to drogie jest, więc nie śmiałam proponować. Po obiedzie musieliśmy się zbierać, więc pożegnaliśmy się i ruszyliśmy na lotnisko. Paddy po autostradzie pędził jak szalony. Powiedziałam, że mamy jeszcze dużo czasu, a on, że właśnie dlatego gdzieś jeszcze wstąpimy. Zabrał mnie do sklepu z porcelaną, żeby wybrać zastawę do domku. Zaczęłam marudzić, że nie chcę dzisiaj, że wolę na spokojnie, a nie pierwszą lepszą, że się nie skoncentruję, bo zaraz lot, ale Paddy uparcie ciągnął mnie za rękę po sklepie, aż nagle przestałam mówić, puściłam go i stanęłam. Oczy mi się rozszerzyły.
O: „Paddy, ten!”
P: „Co?”
O: „No ten, chodź tu, zobacz!”
Komplet był idealny. Kremowy, pękaty, jakby w takim starym, wiejskim stylu, z delikatnymi niebieskimi kwiatuszkami po bokach. Dzbanek do herbaty i filiżanki w komplecie.
O: „I nawet dzbanek ok, nie będzie się rozlewać.”
P: „Skąd wiesz?”
O: „Widzę. Michał mi kupował dzbanki w prezencie i dopiero za trzecim razem udało się kupić nie rozlewający. Teraz zawsze zwracamy uwagę na to, jakie kupujemy.”
P: „Czyli podoba Ci się ten?”
O: „Tak.”
P: „A nie chcesz zobaczyć innych?”
O: „Po co? I tak wiem, że wrócę do tego. A Tobie się podoba?”
P: „Mnie też, ale i tak wiedziałem, że Ty wybierzesz najlepiej.”
O: „A nie za drogi jest?”
P: „Zaraz spytam.”
Podszedł do sprzedawcy, porozumiał się po niemiecku i wrócił do mnie.
P: „Załatwione. Będą jeszcze do tego takie małe filiżanki jak do espresso, ale nie wystawiali ich. Już zamówiłem, pan mi spakuje i odbiorę wracając.”
O: „Już? Tak szybko? A nie za drogi?”
P: „Nie, w porządku. A mówiłaś, że nie zdążysz, że za szybko i że będziesz w stresie.”
O: „No, ale ten od razu krzyczał ‘bierz mnie’”
P: „I nie dość, że załatwione, to mamy jeszcze trochę czasu.”

Już spokojnie pojechaliśmy na lotnisko i znowu musieliśmy się rozstawać. Trudne było to życie na odległość. Kiedyś nie wierzyłam w takie związki. A teraz? Czy wierzę w swój związek? Wierzę, ale żyję chwilą, nie myślę o tym, co będzie potem i jak to wszystko rozwiążemy.

Tydzień po powrocie miałam kolejny egzamin na prawo jazdy na motor. Tym razem się udało. Może to Michał przyniósł mi szczęście, bo przyjechał po mnie do pracy motorem i pojechał ze mną na egzamin. Koniecznie chciałam to opić, więc pojechaliśmy do mnie, gdzie prędko upiliśmy się szampanem i poszliśmy spać. Patrick dzwonił, ale odezwałam się do niego następnego dnia mówiąc, że mieliśmy z Michałem małe świętowanie, ale wyczułam delikatną zazdrość. Ech ci faceci…

Ania

Przytuliłam się do Joeya, a on mnie mocno chwycił, przerzucił przez ramię, klepnął w pupę i powiedział, że idziemy na spacer. Zamknęliśmy domek i poszliśmy się przejść. Chodziliśmy chyba ze trzy godziny, rozmawialiśmy, całowaliśmy się, było super. Pod wieczór wróciliśmy i zjedliśmy chyba wszystko, co nadawało się do jedzenia, tacy byliśmy głodni. Potem szybka kąpiel i poszliśmy do sypialni. Tym razem tak szybko nie zasnęłam i tym razem, to Joey był zmęczony, więc poszliśmy spać, ale nie na długo. Rano obudził mnie całując po szyi, więc kochaliśmy się, żeby około 7 wstać, posprzątać i wracać do Kolonii, bo Joey miał poumawiane spotkania. Całą drogę milczeliśmy, każde myślało o swoich sprawach. Joey się przebrał i pojechał na spotkanie. Ja siadłam sobie na kanapie z kawą i laptopem, bo cały weekend nie odpowiadałam na maile. Okazało się, że dziewczyny zarzuciły mnie pytaniami. Pytały o Ann, o wypoczywanie nad jeziorem, kto z nami był czy to był Paddy i śmiać mi się chciało, bo jednak Paddy ma nowy futerał na gitarę. Weszłam jeszcze na IKF tam też wrzało i dziewczyny zastanawiały się, gdzie byliśmy, co jedliśmy i co tam robiliśmy, sugestie były różne. Na polskim forum też było gwarno i fanki też jednoznacznie pisały, że dla nich ręka podająca drinka Ann, to nie Joeya tylko jak dla nich Paddy, więc osoba, która wygrzewała się obok Ann to na pewno dziewczyna Paddyego. Napisałam smsa do Joeya „kochanie jednak to Paddy ma nowy futerał”, napisałam też do Oli, żeby weszła na forum i poczytała do kogo należy ramię koło Ann. Ubaw miałam i ze śmiechem odpisywałam na maile. Joey po godzinie odzwonił mówiąc, że jedzie teraz na kolejne spotkanie i pytał czy jestem pewna, że fanki się domyśliły. Potwierdziłam i opowiedziałam mu, co piszą. Skwitował to tylko, no trudno przegrałem. Rozpakowałam swoje rzeczy, które przywiozłam z Wrocławia. Zrobiłam pranie, poszłam na zakupy. Joey wrócił około 23, zmęczony i głodny, więc zjadł, wykąpał się i poszedł spać. Rano pojechaliśmy do sklepu wybrać kolejne kafelki i farby do domu. Potem Joseph pojechał na spotkanie, trening i wywiad, a ja do Siegburga. I tak mijały kolejne dni. Odpisywałam na maile, jechałam na budowę, całe mieszkanie na mojej głowie, ale sprzątać nie musiałam, bo nie było komu bałaganić. Dzień za dniem mijały szybko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz