czwartek, 6 listopada 2014

169. Ola – maj 2011

Znajomi z drugiej kei robili grilla, więc dołączyliśmy do nich. Ktoś przyniósł gitarę, zaczęli śpiewać. Michał powiedział, że Patrick też gra na gitarze, więc wszyscy zaczęli go namawiać. Bronił się mówiąc, że nie zna nic po polsku, ale w końcu wziął instrument. Zagrał parę utworów takich jak „I am sailing”, „Mary don’t you weep” czy  „If I schould fall behind” i potem parę swoich „Sick with love”, „New spirit”, „Everybody is beautiful”, “I feel love”, a na koniec “Cute laugh”. Magda zrozumiała słowa i powiedziała, że to piękne. Michałowi tłumaczyłam, o co chodzi. Paddy dostał brawa i pochwały. Nie siedzieliśmy długo, bo noc była chłodna, więc rozeszliśmy się po jachtach. Podgrzaliśmy trochę piecykiem i już zamknięci w śpiworach rozmawialiśmy. Cieszyłam się ogromnie, że Paddy nie jest już zazdrosny o Michała. I nie krępował się już spać razem ze mną, gdy obok na koi spała Magda i Michał. A to kolejny postęp. Pół niedzieli żeglowaliśmy, bo wiatr był przyzwoity. Wracając wstąpiliśmy do karczmy na rybę. Magda pojechała do Warszawy, a my inną drogą odwieźć Michała i do domu. Po kąpieli Paddy zaczął mnie całować jak szalony, ale prędko go zgasiłam mówiąc, że nic z tego. Zdziwił się, ale powiedziałam, że mam kobiecą przypadłość, więc on na to, że wielka szkoda, a ja, że i tak nam się wiele razy składało, więc niech nie marudzi. Został aż do środy, więc mieliśmy trochę czasu dla siebie. Mówił, że Maite chciała, abyśmy przyjechali na finał „Let’s dance”. Okazało się, że to w moje imieniny w środę. Musiałabym brać trzy dni urlopu, a to oznaczało, że jak wezmę potem dziesięć dni na wakacje, to na drugą połowę roku mało mi zostanie. Paddy aż się zdenerwował na polskie prawo, że mamy tak mało wolnego. Ustaliliśmy więc, że Paddy będzie wspierał siostrę sam. We wtorek po pracy zaczęłam rozmawiać o Ani i Joe.
O: „Wiesz Patrick, strasznie polubiłam Joeya. Sama zawsze chciałam mieć starszego brata. A Joey i mi okazuje troskę, więc trochę tak jak starszy brat. Kurczę, ale fajnie że oni się z Anią tak dobrze dogadują.”
P: „Cieszę się, że tak mówisz. Ja już na początku widziałem, że ona ma na niego dobry wpływ. Po prostu go uspokaja i to widać. A Joey, to jest naprawdę fajnym starszym bratem.”
O: „Powiem Ci, że nie tylko jego uspokaja. Mnie też. Tylko ja czasem jestem zbyt uparta.”
P: „To prawda, czasem za bardzo. Ale wtedy kiedy ja tego potrzebowałem to i mnie uspokoiła. Teraz Ann szaleć będzie z remontem, Joey już zamówił ekipę.”
O: „Wiem coś o tym. Mam na kompie projekt ich domu i jak Ania potrzebuje rady, to omawiamy to przez telefon patrząc na projekt. Ostatnio się zastanawiała, który pokój wziąć na sypialnię, który dla Leona.”
P: „No Wy to macie pomysły.”
O: „Trzeba sobie jakoś radzić. Chodź, pokażę Ci, co wymyśliłyśmy.”

Usiedliśmy przed projektem domu i zaczęłam opowiadać to, co już wiedziałam od Ani. Paddy wpadł na jakieś fajne rozwiązanie w salonie i od razu musiał zadzwonić do brata, żeby podpowiedzieć, żeby nie było za późno. Ja w tej samej chwili doznałam olśnienia już nie na temat domu i wykręciłam numer Ani.

A: „Halo.”
O: „Cześć, wpadłam na szalony pomysł, możesz gadać?”
A: „Mogę. A mam się bać?”
O: „Nie, nie bać tylko się zgodzić.”
A: „W ciemno?”
O: „Nie, już Ci mówię. 20 maja jedziemy razem do Kolonii, Ty będziesz już tam mieszkała, więc może wpadniesz do mnie na weekend przed wyjazdem i pojedziemy na łajbę? Potem nie będzie już okazji, a chciałabym pokazać Ci moje ukochane miejsce i łajbę.”
A: „Ola dzięki, ale kiedy ja się spakuję?”
O: „Oj tam, coś wymyślisz. Marta Ci pomoże.”
A: „Kusisz, chętnie bym zobaczyła, tyle już o tym słyszałam, ale nie wiem czy powinnam.”
O: „Oj, no zgódź się. Potem będzie tylko gorzej.”
A: „No masz rację, nie wiem czy wyrwę się z Kolonii przez najbliższy czas.”
O: „To przyjedziesz?”
A: „Dobra, przyjadę! A kto tam tak głośno gada? Paddy?”
O: „Tak, był jednak na tym wodowaniu łajby i dopiero jutro leci z powrotem. Pokazałam mu Wasz projekt i wpadł na jakiś pomysł i teraz rozmawia z Joey’em. Mam nadzieję, że się na coś przyda. Haha!”
A: „Wszelkie pomysły mile widziane. Dobra, to kiedy mam być?”
O: „Dasz radę dojechać w piątek do 16, to od razu mykniemy prosto z mojej pracy?”
A: „Sprawdzę loty, bo będę prosto z Kolonii. To do zobaczenia! I dzięki za zaproszenie.”
O: „Nie ma sprawy, doczekać się nie mogę!”

Powiedziałam Patrickowi, co wymyśliłam w między czasie i śmiał się jednocześnie mówiąc, że podoba mu się we mnie ta spontaniczność. Więc spontanicznie popchnęłam go na sofę i usiadłam na kolanach. Zaczęłam całować i ściągać mu koszulkę, na co zdziwiony spytał:
P: „A Twoja przypadłość?”
O: „Skończyła się.”
P: „I dopiero teraz mi o tym mówisz?”
O: „Uhm…” – nie mogłam już nic powiedzieć, bo przylgnęliśmy do siebie jak szaleni.


Podczas pobytu Patricka u mnie ani razu nie wspomnieliśmy Brendy ani rozmowy o tym, jaki był kiedyś. Cały czas zajmowaliśmy się sobą. Chodziliśmy na spacery, siedzieliśmy na podwórku, ale spędzaliśmy czas w domu, nie w Warszawie, raz pojechaliśmy rowerami pożyczonymi od cioci i wujka do restauracji na obiad. Kąpaliśmy się razem, rozmawialiśmy, wygłupialiśmy, a pod koniec już nawet kochaliśmy. Było super! Nie chciałam myśleć o przykrych rzeczach. Nie wracałam do tego, bo tak było dobrze. Znowu byłam szczęśliwie zakochana i nie miałam żadnych wątpliwości. Cieszyłam się, że wybaczyłam Patrickowi i że dalej mogliśmy być razem. Ania miała rację. Warto było spróbować. I Joey miał rację – miłość jest ważna, najważniejsza!

4 komentarze:

  1. Witamy z powrotem :) Mamy pytanie czy ktoś tu jeszcze z nami jest? Postanowiłyśmy dokończyć to opowiadanie, więc jeśli ktoś jeszcze czyta, to dajcie znak, jakikolwiek. Pozdrawiamy i życzymy miłego czytania :)
    Ola i Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. autorki od czasu do czasu czytają :)

    OdpowiedzUsuń