czwartek, 20 listopada 2014

174. Ania – maj 2011

W sobotę rano jechaliśmy do Siegburga, rozmawialiśmy o Oli i Paddy’m, aż nagle krzyknęłam.
A: „Joey!”
J: „Co? Czemu krzyczysz?”
A: „Przepraszam, kochanie zawróć, jedziemy po nich.”
J: „No coś Ty, śpią na pewno jeszcze albo i nie. Hahahaha!”
A: „Ola chciała zobaczyć dom.  Zadzwonimy do nich i spytamy.”
J: „No dobrze zawrócę.” – gdy to zrobił, włączył telefon na głośnomówiący i wywołał głosem numer brata.
P: „Hallo. Joseph czy Ty zawsze musisz dzwonić w nie odpowiednim momencie?”
J: „To Ann chciała, nie ja. Mamy pytanie, chcecie zobaczyć dom?”
P: „Czekaj zapytam. Ola chcemy jechać do Siegburga?”
O: „Tak! Kiedy?”
Zaczęliśmy się z Joeyem śmiać.
P: „No co? Kiedy?”
J: „Macie 10 minut.”
P: „Zwariowałeś?”
J: „No dobra 15 minut, bo odjedziemy.”
P: „Ty jesteś chyba szalony. Ooo, a Ola już pobiegła do łazienki.”
J: „Bo wie, że jak mówię 15 minut, to tyle oznacza, nie mniej, nie więcej, a tyle.”
P: „Na razie.”
Po jakichś 15 minutach podjechaliśmy pod blok, ale ich jeszcze nie było. Joey ubawiony zachowaniem brata stwierdził, że damy im jeszcze kilka minut, a w tym samym czasie wykorzystamy go dobrze i pocałował mnie. Było przyjemnie i miło. Ostatnio mało mieliśmy czasu na takie zwykłe przytulenie się, bardzo mi tego brakowało. Tak się zapomniałam w tym całowaniu, że wzdrygnęłam się jak Paddy zastukał w szybę. Odczekał chwilę i otworzył drzwi mówiąc ‘dzień dobry’. Wysiadłam, przywitałam się z Paddym, Olą i siadłam z tyłu za Joeyem, oczywiście dostałam już głupawki i zamiast siąść jak człowiek cywilizowany oparłam się o jego fotel, objęłam ramionami, ale jemu też nie trzeba było dużo do wygłupów, bo mnie przytrzymał, przyciągnął do siebie i szybko pocałował.
P: „Godzinę trzeba było jeszcze nam dać, a nie 10 minut.”
O: „Paddy!” – Ola postukała się w czoło.
J: „Aż tyle potrzebujesz?”
P: „Nie gadaj tyle, sam tu w samochodzie nie byłeś lepszy, chrząkałem, ale nic nie słyszeliście.”
J: „Jaki zabawny. Cześć Ola, bo się nie przywitałem.”
O: „Cześć. Kawę chcę, bo wydałeś szybkie polecenie i tylko herbatę dziś piłam.”
J: „Oczywiście. I tak musimy zatankować.”
O: „Dziękuję. Aniu, super, że pamiętałaś, że chcę zobaczyć dom.”
A: „Nie ma problemu. Przepraszam, że się z Wami nie umówiliśmy, tylko tak z rana obudziliśmy.”
J: „Ta. Obudziliśmy, no wątpię.”
A : „Joey, proszę nie przeginaj.”
O: „Dobrze, spokojnie, ja wiem, że Joey żartuje. A obudzona zostałam już wcześniej i to w bardzo miły sposób."
Joey popatrzył na nią w lusterku zdziwionym wzrokiem, a Ola chyba szybko zreflektowała się, że zabrzmiało to dwuznacznie i śmiejąc się dodała - "Ojej, nie to miałam na myśli Joey!"
Wszyscy się roześmialiśmy. Pojechaliśmy na stację, gdzie Joey zatankował, potem pojechał zaparkować auto, a ja poszłam zapłacić. Ola z Paddym już kupowali kawę, po chwili dołączył do nas Joseph, który wiedział, jaką kawę lubię, więc już mi zamówił. Podeszłyśmy z Olą do stolika na dworze, a Joey z Paddym zaraz przyszli za nami. Joey siadł i wsypał mi cukier do kubka, sam nie pił z cukrem, a ja zajęłam się mieszaniem. Coś sobie tam rozmawialiśmy, Joey mówił mi na ucho, że musimy zrobić im jakiś żart, a ja się z tego śmiałam. Ola stała i chciała poprawić okulary, który spadły jej z głowy na oczy, ale nie miała wolnej ręki. Podszedł Paddy, odłożył ich kawy na stolik, poprawił jej te okulary, przyciągnął do siebie i pocałował. Ola najpierw chciała się wyrwać, ale po chwili zamarła patrząc gdzieś za Paddym, odsunęła się ściskając go za ramię, Joey podążył za jej spojrzeniem i podniósł się z miejsca. Dopiero teraz Paddy się odwrócił. Blisko nas stała Brenda, która szła zapłacić za paliwo, ale zatrzymała się spoglądając na nas zdziwiona. Chyba cała czwórka popatrzyła na nią złym wzrokiem, bo odeszła. Paddy objął Olę ramieniem i powiedział do nas ‘nie reagujcie’, a ja zauważyłam, że Joey oblał się kawą. Zaczęłam szukać chusteczek higienicznych w torebce. Wycierałam mu koszulkę.
J: „Cholera, oplułem się przez nią.”
A: „Joey spokojnie.”
P: „Nie ma co reagować.”
J: „Mam ochotę jej powiedzieć kilka słów.”
Ola popatrzyła się na koszulkę i złowrogą minę Josepha i wybuchnęła śmiechem.
O: „Joey na Ciebie zawsze można liczyć. Haha!”
Zaczęła się śmiać, a my dołączyliśmy do niej po chwili. Pomyślałam sobie ‘wariaci’, zupełnie nie mogliśmy przestać. Brenda po chwili wyszła ze stacji, a my nadal śmialiśmy się jak jakieś głupki. Emocje już nas opuściły. Zabraliśmy nasze kawy i poszliśmy do auta. Ja z Joeyem szliśmy trzymając się za ręce, a Ola z Paddym objęci. Jak podeszliśmy do samochodu, ona jechała akurat koło nas i patrzyła. Pomyślałam sobie, że dobrze się stało, że nas tu spotkała. Zobaczyła Paddyego i Olę w naturalnych warunkach, nie udawali niczego, bo byli nieświadomi tego, że ona była w pobliżu. Może to jej coś da do myślenia i w końcu da sobie spokój. Zobaczyła też, że nas nie obeszło to, że ją spotkaliśmy, bo tak to mogło wyglądać z jej punktu widzenia. Pojechaliśmy do Siegburga, Ola była w miasteczku po raz pierwszy, więc się rozglądała. Gdy weszliśmy do domu, kierownik zarządził przerwę dla pracowników, żebyśmy w spokoju mogli pooglądać. Pokazałam wszystko Oli, bo znała rozkład jedynie z projektu. Mówiłam jaki kolor ścian czy kafelków.
A: „A tu będzie sypialnia.”
O: „Pasuje, a jaki widok na ogród…”
J: „Na co? Na razie, to raczej sama trawa i to do tego sucha.”
P: „Ale jak tu się wszystko dobrze zrobi, to będzie ładnie.”
J: „No tak, potem się tym zajmiemy.”
O: „Ania! Wiem jaki kolor ścian.” – Ola z wrażenia powiedziała do mnie po polsku.
P: „Ola, co powiedziałaś?”
Razem z Olą popatrzyłyśmy się na Paddyego z miną ‘ale o co chodzi?’.
J: „Po polsku powiedziałaś.”
O: „Aaaaa! Powiedziałam, że mam pomysł na kolor ścian w sypialni.”
A: „Jaki?”
O: „Brzoskwiniowy. Co myślisz? To ciepły, delikatny kolor i nie czerwony.” – Ola zerknęła na Josepha.
J: „No bardzo śmieszne.”
A: „Faktycznie może pasować, bardzo dobry pomysł. Dzięki.”
O: „Nie ma za co, myślałam nad tym, ale teraz mi wpadło do głowy jak zobaczyłam pokój.”
A: „Joey? Co o tym sądzisz?”
J: „Na brzoskwiniowy się zgadzam. To faktycznie ciepły kolor, bardzo dobry pomysł.”
Podeszłam do Oli i uścisnęłam ją z radości.
A: „Ola, nawet nie wiesz jak się cieszę.”
J: „Paddy, chodź pokażę Ci resztę, bo tu teraz będzie rozmowa o kapach, kocach, lampkach i innych dodatkach.”
P: „Ha, ha! Na pewno, co prawda te dodatki tworzą atmosferę, ale fakt idziemy dalej.”
I wyszli.
A: „Jaki ten Joseph mądrala.”
Zaczęłyśmy się śmiać, ale faktycznie zaczęłyśmy rozmawiać o sypialni. Potem oglądaliśmy cały dom i po godzinie skończyliśmy, bo nie chcieliśmy więcej przeszkadzać robotnikom. Zaprosiliśmy Olę i Paddy’ego na śniadanie w związku z tym, że ich tak z rana wyciągnęliśmy z domu. Pojechaliśmy do nas i jedząc Paddy się zamyślił i jak Joey go ochlapał wodą, to się ocknął. Zaczęli jak dzieci się przepychać, bo Paddy chciał oddać Joey’owi. Potem podszedł do Oli coś szepcząc na ucho i powiedział.
P: „Macie 15 minut na spakowanie się.”
A: „Hm. Jakbym to już gdzieś słyszała.” – spojrzałam na Josepha, który już się uśmiechał.
J: „No o co chodzi?”
O: „Zabieramy Was do domku nad jeziorem. Ania, weź strój kąpielowy.”
A: „Ale o co chodzi? Jakiego domku.”
P: „Eee, bo kupiłem domek nad jeziorem. Joey nic się nie wygadał?”
A: „Nie, ale faktycznie, przecież Ola mi mówiła.”
J: „Kiedy to wymyśliłeś?”
P: „Teraz. Z minutę temu. Porozumieliśmy się szybko z Olą.”
A: „Dziękujemy za propozycję. Już idę nas pakować.”
J: „To ja wezmę śpiwory i inne potrzebne gadżety.”
Ola poszła ze mną i pomagała, a panowie właśnie się zastanawiali czy zabrać wędki. Z racji tego, że Joey uprawiał sporty miał od sponsorów różne rzeczy, od namiotów, śpiworów po materace, pianki, składane krzesełka, więc zabrał potrzebny i w sumie niepotrzebny ekwipunek łącznie z grillem. Spakowałyśmy z Olą wszystko, co się nadawało do jedzenia z lodówki. Pojechaliśmy do Paddyego i się rozdzieliliśmy, my z Olą poszłyśmy na zakupy, a panowie do domu spakować rzeczy. Okazało się, że pojedziemy na dwa samochody, bo Ola z Paddym mieli wrócić w niedzielę, a my w poniedziałek z rana. Tak się dogadali. Jechaliśmy dość długo autostradą, potem lasem i moim oczom ukazał się drewniany domek. Aż mi szczęka opadła, nic nie powiedziałam tylko patrzyłam na Joeya. Wysiedliśmy z auta.
A: „Pięknie tu, cudownie.”
O: „Widzę, że Ci się podoba.”
A: „Bardzo, aż mi słów brakuje.”
J: „Niemożliwe.” – Joey się roześmiał, a ja się uśmiechnęłam do niego.
O: „Jak taki jesteś, że się śmiejesz z Ani, to rozpakujcie samochody, a ja pokażę jej jezioro.”
A: „O, super Ola! Ale jesteś kochana.”
J: „Kobiety. Ach te kobiety.” – westchnął Joey.
P: „No, ale co byśmy bez nich zrobili?”

Razem z Olą się roześmiałyśmy i poszłyśmy zwiedzać. Bardzo mi się wszystko podobało, dom, jezioro i to, że wokół był las. Joey z Paddym bez zbędnego gadania wypakowali samochody, przebrali się w krótkie spodenki i popijając piwo rozgrzewali grilla. Chciałyśmy im pomóc, ale oni stwierdzili, że sobie poradzą. Na takie zapewnienia nie miałyśmy odpowiedzi, więc przebrałyśmy się w stroje kąpielowe i opalałyśmy leżąc na ręcznikach, bo jeszcze Paddy nie zdążył kupić leżaków. Joey zrobił nam kilka zdjęć jak się opalamy, potem Paddyemu, a ten bratu. Joey się śmiał, że da zdjęcia na FB dla żartu jak to jego kobieta odpoczywa, a on biedny pracuje przy grillu. Mieliśmy z tego niezły ubaw. Myślałam, że Joseph żartuje, ale jak się później okazało myliłam się. Panowie przygotowali posiłek i zawołali nas. Na łonie natury wszystko smakowało wyśmienicie. Najedzeni opalaliśmy się we czworo, ale po pół godzinie Joey stwierdził, że idzie popływać. Był maj i dla mnie woda była jeszcze zimna. Joseph biorąc udział w ekstremalnych sportach był przyzwyczajony do różnych temperatur, więc mu to nie przeszkadzało. Do wieczora spędziliśmy czas w błogim lenistwie, a wtedy panowie specjalnie dla nas zagrali na gitarach i zaśpiewali, było cudownie.

1 komentarz:

  1. P: „Godzinę trzeba było jeszcze nam dać, a nie 10 minut.”
    O: „Paddy!” – Ola postukała się w czoło.
    J: „Aż tyle potrzebujesz?”
    P: „Nie gadaj tyle, sam tu w samochodzie nie byłeś lepszy, chrząkałem, ale nic nie słyszeliście.”
    J: „Jaki zabawny. Cześć Ola, bo się nie przywitałem.”

    OdpowiedzUsuń