W sobotę rano jechaliśmy do
Siegburga, rozmawialiśmy o Oli i Paddy’m, aż nagle krzyknęłam.
A: „Joey!”
J: „Co? Czemu krzyczysz?”
A: „Przepraszam, kochanie
zawróć, jedziemy po nich.”
J: „No coś Ty, śpią na pewno
jeszcze albo i nie. Hahahaha!”
A: „Ola chciała zobaczyć
dom. Zadzwonimy do nich i spytamy.”
J: „No dobrze zawrócę.” –
gdy to zrobił, włączył telefon na głośnomówiący i wywołał głosem numer brata.
P: „Hallo. Joseph czy Ty
zawsze musisz dzwonić w nie odpowiednim momencie?”
J: „To Ann chciała, nie ja.
Mamy pytanie, chcecie zobaczyć dom?”
P: „Czekaj zapytam. Ola
chcemy jechać do Siegburga?”
O: „Tak! Kiedy?”
Zaczęliśmy się z Joeyem
śmiać.
P: „No co? Kiedy?”
J: „Macie 10 minut.”
P: „Zwariowałeś?”
J: „No dobra 15 minut, bo
odjedziemy.”
P: „Ty jesteś chyba szalony.
Ooo, a Ola już pobiegła do łazienki.”
J: „Bo wie, że jak mówię 15
minut, to tyle oznacza, nie mniej, nie więcej, a tyle.”
P: „Na razie.”
Po jakichś 15 minutach
podjechaliśmy pod blok, ale ich jeszcze nie było. Joey ubawiony zachowaniem
brata stwierdził, że damy im jeszcze kilka minut, a w tym samym czasie
wykorzystamy go dobrze i pocałował mnie. Było przyjemnie i miło. Ostatnio mało
mieliśmy czasu na takie zwykłe przytulenie się, bardzo mi tego brakowało. Tak
się zapomniałam w tym całowaniu, że wzdrygnęłam się jak Paddy zastukał w szybę.
Odczekał chwilę i otworzył drzwi mówiąc ‘dzień dobry’. Wysiadłam, przywitałam
się z Paddym, Olą i siadłam z tyłu za Joeyem, oczywiście dostałam już głupawki
i zamiast siąść jak człowiek cywilizowany oparłam się o jego fotel, objęłam
ramionami, ale jemu też nie trzeba było dużo do wygłupów, bo mnie przytrzymał,
przyciągnął do siebie i szybko pocałował.
P: „Godzinę trzeba było
jeszcze nam dać, a nie 10 minut.”
O: „Paddy!” – Ola postukała
się w czoło.
J: „Aż tyle potrzebujesz?”
P: „Nie gadaj tyle, sam tu w
samochodzie nie byłeś lepszy, chrząkałem, ale nic nie słyszeliście.”
J: „Jaki zabawny. Cześć Ola,
bo się nie przywitałem.”
O: „Cześć. Kawę chcę, bo
wydałeś szybkie polecenie i tylko herbatę dziś piłam.”
J: „Oczywiście. I tak musimy
zatankować.”
O: „Dziękuję. Aniu, super,
że pamiętałaś, że chcę zobaczyć dom.”
A: „Nie ma problemu.
Przepraszam, że się z Wami nie umówiliśmy, tylko tak z rana obudziliśmy.”
J: „Ta. Obudziliśmy, no
wątpię.”
A : „Joey, proszę nie
przeginaj.”
O: „Dobrze, spokojnie, ja
wiem, że Joey żartuje. A obudzona zostałam już wcześniej i to w bardzo miły
sposób."
Joey popatrzył na nią w
lusterku zdziwionym wzrokiem, a Ola chyba szybko zreflektowała się, że
zabrzmiało to dwuznacznie i śmiejąc się dodała - "Ojej, nie to miałam na
myśli Joey!"
Wszyscy się roześmialiśmy.
Pojechaliśmy na stację, gdzie Joey zatankował, potem pojechał zaparkować auto,
a ja poszłam zapłacić. Ola z Paddym już kupowali kawę, po chwili dołączył do
nas Joseph, który wiedział, jaką kawę lubię, więc już mi zamówił. Podeszłyśmy z
Olą do stolika na dworze, a Joey z Paddym zaraz przyszli za nami. Joey siadł i
wsypał mi cukier do kubka, sam nie pił z cukrem, a ja zajęłam się mieszaniem.
Coś sobie tam rozmawialiśmy, Joey mówił mi na ucho, że musimy zrobić im jakiś
żart, a ja się z tego śmiałam. Ola stała i chciała poprawić okulary, który
spadły jej z głowy na oczy, ale nie miała wolnej ręki. Podszedł Paddy, odłożył
ich kawy na stolik, poprawił jej te okulary, przyciągnął do siebie i pocałował.
Ola najpierw chciała się wyrwać, ale po chwili zamarła patrząc gdzieś za
Paddym, odsunęła się ściskając go za ramię, Joey podążył za jej spojrzeniem i
podniósł się z miejsca. Dopiero teraz Paddy się odwrócił. Blisko nas stała
Brenda, która szła zapłacić za paliwo, ale zatrzymała się spoglądając na nas
zdziwiona. Chyba cała czwórka popatrzyła na nią złym wzrokiem, bo odeszła.
Paddy objął Olę ramieniem i powiedział do nas ‘nie reagujcie’, a ja zauważyłam,
że Joey oblał się kawą. Zaczęłam szukać chusteczek higienicznych w torebce.
Wycierałam mu koszulkę.
J: „Cholera, oplułem się
przez nią.”
A: „Joey spokojnie.”
P: „Nie ma co reagować.”
J: „Mam ochotę jej
powiedzieć kilka słów.”
Ola popatrzyła się na
koszulkę i złowrogą minę Josepha i wybuchnęła śmiechem.
O: „Joey na Ciebie zawsze
można liczyć. Haha!”
Zaczęła się śmiać, a my
dołączyliśmy do niej po chwili. Pomyślałam sobie ‘wariaci’, zupełnie nie mogliśmy
przestać. Brenda po chwili wyszła ze stacji, a my nadal śmialiśmy się jak
jakieś głupki. Emocje już nas opuściły. Zabraliśmy nasze kawy i poszliśmy do
auta. Ja z Joeyem szliśmy trzymając się za ręce, a Ola z Paddym objęci. Jak
podeszliśmy do samochodu, ona jechała akurat koło nas i patrzyła. Pomyślałam
sobie, że dobrze się stało, że nas tu spotkała. Zobaczyła Paddyego i Olę w
naturalnych warunkach, nie udawali niczego, bo byli nieświadomi tego, że ona
była w pobliżu. Może to jej coś da do myślenia i w końcu da sobie spokój.
Zobaczyła też, że nas nie obeszło to, że ją spotkaliśmy, bo tak to mogło
wyglądać z jej punktu widzenia. Pojechaliśmy do Siegburga, Ola była w
miasteczku po raz pierwszy, więc się rozglądała. Gdy weszliśmy do domu,
kierownik zarządził przerwę dla pracowników, żebyśmy w spokoju mogli pooglądać.
Pokazałam wszystko Oli, bo znała rozkład jedynie z projektu. Mówiłam jaki kolor
ścian czy kafelków.
A: „A tu będzie sypialnia.”
O: „Pasuje, a jaki widok na
ogród…”
J: „Na co? Na razie, to
raczej sama trawa i to do tego sucha.”
P: „Ale jak tu się wszystko
dobrze zrobi, to będzie ładnie.”
J: „No tak, potem się tym
zajmiemy.”
O: „Ania! Wiem jaki kolor
ścian.” – Ola z wrażenia powiedziała do mnie po polsku.
P: „Ola, co powiedziałaś?”
Razem z Olą popatrzyłyśmy
się na Paddyego z miną ‘ale o co chodzi?’.
J: „Po polsku powiedziałaś.”
O: „Aaaaa! Powiedziałam, że
mam pomysł na kolor ścian w sypialni.”
A: „Jaki?”
O: „Brzoskwiniowy. Co
myślisz? To ciepły, delikatny kolor i nie czerwony.” – Ola zerknęła na Josepha.
J: „No bardzo śmieszne.”
A: „Faktycznie może pasować,
bardzo dobry pomysł. Dzięki.”
O: „Nie ma za co, myślałam
nad tym, ale teraz mi wpadło do głowy jak zobaczyłam pokój.”
A: „Joey? Co o tym sądzisz?”
J: „Na brzoskwiniowy się
zgadzam. To faktycznie ciepły kolor, bardzo dobry pomysł.”
Podeszłam do Oli i
uścisnęłam ją z radości.
A: „Ola, nawet nie wiesz jak
się cieszę.”
J: „Paddy, chodź pokażę Ci
resztę, bo tu teraz będzie rozmowa o kapach, kocach, lampkach i innych
dodatkach.”
P: „Ha, ha! Na pewno, co prawda
te dodatki tworzą atmosferę, ale fakt idziemy dalej.”
I wyszli.
A: „Jaki ten Joseph
mądrala.”
Zaczęłyśmy się śmiać, ale
faktycznie zaczęłyśmy rozmawiać o sypialni. Potem oglądaliśmy cały dom i po
godzinie skończyliśmy, bo nie chcieliśmy więcej przeszkadzać robotnikom.
Zaprosiliśmy Olę i Paddy’ego na śniadanie w związku z tym, że ich tak z rana
wyciągnęliśmy z domu. Pojechaliśmy do nas i jedząc Paddy się zamyślił i jak
Joey go ochlapał wodą, to się ocknął. Zaczęli jak dzieci się przepychać, bo
Paddy chciał oddać Joey’owi. Potem podszedł do Oli coś szepcząc na ucho i
powiedział.
P: „Macie 15 minut na
spakowanie się.”
A: „Hm. Jakbym to już gdzieś
słyszała.” – spojrzałam na Josepha, który już się uśmiechał.
J: „No o co chodzi?”
O: „Zabieramy Was do domku nad
jeziorem. Ania, weź strój kąpielowy.”
A: „Ale o co chodzi? Jakiego
domku.”
P: „Eee, bo kupiłem domek
nad jeziorem. Joey nic się nie wygadał?”
A: „Nie, ale faktycznie,
przecież Ola mi mówiła.”
J: „Kiedy to wymyśliłeś?”
P: „Teraz. Z minutę temu.
Porozumieliśmy się szybko z Olą.”
A: „Dziękujemy za
propozycję. Już idę nas pakować.”
J: „To ja wezmę śpiwory i
inne potrzebne gadżety.”
Ola poszła ze mną i
pomagała, a panowie właśnie się zastanawiali czy zabrać wędki. Z racji tego, że
Joey uprawiał sporty miał od sponsorów różne rzeczy, od namiotów, śpiworów po
materace, pianki, składane krzesełka, więc zabrał potrzebny i w sumie
niepotrzebny ekwipunek łącznie z grillem. Spakowałyśmy z Olą wszystko, co się
nadawało do jedzenia z lodówki. Pojechaliśmy do Paddyego i się rozdzieliliśmy,
my z Olą poszłyśmy na zakupy, a panowie do domu spakować rzeczy. Okazało się,
że pojedziemy na dwa samochody, bo Ola z Paddym mieli wrócić w niedzielę, a my
w poniedziałek z rana. Tak się dogadali. Jechaliśmy dość długo autostradą, potem
lasem i moim oczom ukazał się drewniany domek. Aż mi szczęka opadła, nic nie
powiedziałam tylko patrzyłam na Joeya. Wysiedliśmy z auta.
A: „Pięknie tu, cudownie.”
O: „Widzę, że Ci się
podoba.”
A: „Bardzo, aż mi słów
brakuje.”
J: „Niemożliwe.” – Joey się
roześmiał, a ja się uśmiechnęłam do niego.
O: „Jak taki jesteś, że się
śmiejesz z Ani, to rozpakujcie samochody, a ja pokażę jej jezioro.”
A: „O, super Ola! Ale jesteś
kochana.”
J: „Kobiety. Ach te
kobiety.” – westchnął Joey.
P: „No, ale co byśmy bez nich
zrobili?”
Razem z Olą się
roześmiałyśmy i poszłyśmy zwiedzać. Bardzo mi się wszystko podobało, dom,
jezioro i to, że wokół był las. Joey z Paddym bez zbędnego gadania wypakowali
samochody, przebrali się w krótkie spodenki i popijając piwo rozgrzewali grilla.
Chciałyśmy im pomóc, ale oni stwierdzili, że sobie poradzą. Na takie
zapewnienia nie miałyśmy odpowiedzi, więc przebrałyśmy się w stroje kąpielowe i
opalałyśmy leżąc na ręcznikach, bo jeszcze Paddy nie zdążył kupić leżaków. Joey
zrobił nam kilka zdjęć jak się opalamy, potem Paddyemu, a ten bratu. Joey się
śmiał, że da zdjęcia na FB dla żartu jak to jego kobieta odpoczywa, a on biedny
pracuje przy grillu. Mieliśmy z tego niezły ubaw. Myślałam, że Joseph żartuje,
ale jak się później okazało myliłam się. Panowie przygotowali posiłek i
zawołali nas. Na łonie natury wszystko smakowało wyśmienicie. Najedzeni
opalaliśmy się we czworo, ale po pół godzinie Joey stwierdził, że idzie
popływać. Był maj i dla mnie woda była jeszcze zimna. Joseph biorąc udział w ekstremalnych
sportach był przyzwyczajony do różnych temperatur, więc mu to nie
przeszkadzało. Do wieczora spędziliśmy czas w błogim lenistwie, a wtedy panowie
specjalnie dla nas zagrali na gitarach i zaśpiewali, było cudownie.
P: „Godzinę trzeba było jeszcze nam dać, a nie 10 minut.”
OdpowiedzUsuńO: „Paddy!” – Ola postukała się w czoło.
J: „Aż tyle potrzebujesz?”
P: „Nie gadaj tyle, sam tu w samochodzie nie byłeś lepszy, chrząkałem, ale nic nie słyszeliście.”
J: „Jaki zabawny. Cześć Ola, bo się nie przywitałem.”