niedziela, 23 listopada 2014

175. Ola, Ania – maj 2011

Po porannej herbacie Paddy zaczął się przymilać mówiąc, że się nawet porządnie nie przywitaliśmy, chciałam go zrugać, że znowu tylko jedno mu w głowie, ale zrobił minę niewiniątka, a ja z kolei też miałam ochotę. Po 10 minutach wzajemnego przymilania zadzwonił telefon, Paddy zerkając na wyświetlacz powiedział „jak zwykle Joey”. Pytali się z Anią czy jedziemy obejrzeć dom, to pobiegłam szybko do łazienki, wiedząc, że będą punktualnie, a 15 min, to wcale nie tak dużo. Oczywiście byli o czasie. Pojechaliśmy na stację zatankować i spotkała nas niemiła niespodzianka w postaci Brendy. Chcieliśmy spokojnie wypić kawę przy stoliku i jak już tam doszliśmy, to ona nas mijała. Zamarłam, Joey opluł się kawą, bo chciał reagować i zaczął podnosić się z miejsca, ale Patrick powiedział, żeby nie zwracać uwagi i tylko mocniej mnie przytulił. W końcu zaczęłam się śmiać, bo Joey wyglądał komicznie, atmosfera się oczyściła, a wracając po kawie do auta w dobrych nastrojach Brenda mijała nas swoim samochodem. Joey ruszył, a ja zastanawiałam się, że może to jednak dobrze, że ona nas widziała w takiej codziennej sytuacji. Widziała, że jesteśmy szczęśliwi i mimo jej prób nie rozwaliła naszego związku. Starałam się o tym nie myśleć i w sumie nie przejęłam się tym spotkaniem aż tak bardzo jak poprzednimi choć serce zamarło jak zobaczyłam jej twarz. Na oględzinach zeszło się trochę, a potem pojechaliśmy na śniadanie do mieszkania Josepha, bo już wszystkim burczało w brzuchu. Tam Paddy spytał mnie szeptem czy nie pojechalibyśmy we czwórkę do domku nad jeziorem. Zgodziłam się ochoczo i teraz my daliśmy im 15 min na spakowanie się. Zahaczyliśmy jeszcze o mieszkanie Patricka i okazało się, że jedziemy na dwa auta, bo tak się dogadali, że my wrócimy w niedzielę prosto na samolot, a oni zostaną tam do poniedziałku. Jak już dojechaliśmy, to widziałam, że Ania jest zachwycona, tak jak ja za pierwszym razem tutaj. Upał zrobił się niemiłosierny, więc czym prędzej przebrałyśmy się z Anią w kostiumy i rozłożyłyśmy nad jeziorkiem. Mężczyźni zajęli się grillem, piwem, a my dostałyśmy po drinku żartując, że brakuje jedynie palemki.

A: „Ale tu pięknie! Jaki spokój, cisza, natura, można robić, co się chce bez obaw, że ktoś nas tu znajdzie.”
P: „Tak, zupełnym przypadkiem udało mi się stworzyć dla nas azyl.”
O: „Nooo… A mnie się tym bardziej podoba, bo to prawie jak nad zalewem tylko łajby brakuje.”
J: „Tak, człowiek im starszy tym bardziej sobie ceni ciszę.”
O: „Im starszy lub im sławniejszy.”
P: „Oj tam! Ja tam się sławny nie czuję. Już nie teraz.” – Paddy spojrzał znacząco na mnie, a ja dostrzegłam figlarne spojrzenie Joey’a.
J: „Czyżby mój brat pochwalił się jakim był kiedyś dupkiem?”
A: „Joseph!”
P: „Joey, Ciebie, to trzeba kneblować!”
O: „Tak, ale chwaleniem bym tego nie nazwała. Aniu, może kiedyś Paddy Ci opowie.”
P: „Raczej nie, nie będę się pogrążać.”
J: „Komuś kiełbaskę?”

Ochoczo zabraliśmy się do jedzenia. Do grilla pasowało piwo, więc i my poprosiłyśmy. Wieczorem przenieśliśmy się do domku i jak zwykle dobrze nam się we czworo rozmawiało. Zaproponowałam, żebyśmy po kolei szli pod prysznic, bo woda słabo leci. Tak też zrobiliśmy, a Paddy zapisał sobie w kalendarzu, że ma załatwić hydraulika.

Ania
Na dworze było jeszcze wieczorami chłodno, więc poszliśmy do domu i siedliśmy przy kominku. Siedzieliśmy we czwórkę jeszcze długo w nocy, a potem rozeszliśmy się do pokojów. Ledwo zamknęły się za nami drzwi Joey mnie pocałował i przycisnął do nich nie dając pola manewru. Całowaliśmy się tuląc się do siebie. Joey przywarł do mnie i czułam, że jest gotowy na więcej. Ściągnęłam mu bluzę i włożyłam ręce pod koszulkę. Musieliśmy odsunąć się od drzwi, bo kilka razy w nie uderzyliśmy i aż echo poszło po korytarzu. Całując się podeszliśmy do łóżka, Joey siadł, a ja siadłam mu na kolanach przodem do niego. Za chwilę poleciały kolejne sztuki garderoby moja bluzka, jego koszulka. Wylądowaliśmy na łóżku. Było coraz goręcej. Po chwili nic nie było do ściągania, więc dotykaliśmy się delikatnie, cały czas się całując. Łóżko zaczęło skrzypieć, więc przenieśliśmy się na podłogę. Chciałam się roześmiać, ale Joey tak mnie pocałował, że w jednej sekundzie zrobiło mi się gorąco i wtuliłam się w niego. Powstrzymując się od krzyku ugryzłam go lekko w ramię, ale chyba nawet nie poczuł. Było mi jak w niebie i chyba zasnęłam, bo obudziłam się po jakimś czasie i leżeliśmy już w łóżku. Słuchałam wiatru za oknem. Spojrzałam na zegarek i była 5 rano, więc ułożyłam się wygodnie i zasnęłam ponownie. Obudziłam się około 9, Joey jeszcze spał. Oparłam się na ręku i przyglądałam mu się. Miał takie jasne rzęsy i brwi, że ledwo je było widać. Patrzyłam i przypomniałam sobie jak się poznaliśmy, a teraz mieszkaliśmy razem, remontowaliśmy dom. Szybko wszystko, ale na co było czekać? Przed nami było dużo pracy, przygotowanie domu. Wiedziałam jedno, kochałam Josepha i chciałam z nim być. Na razie to się liczyło. Wiedziałam, że ma dużo pracy, że nie zawsze jest mi w stanie pomóc, że czasem będę musiała sama podjąć ważne decyzje, ale nie był to dla mnie problem. Joey mi opowiadał, że Tanja nie była dla niego taka miła i wyrozumiała jak dla mnie. Nie rozumiałam, o co jej chodzi i co chce mu udowodnić. Jeśli chodziło o dzieci starał się jak mógł, zabierał je, spotykał się. Robił wszystko, co było w jego mocy. Joey otworzył oczy i popatrzył na mnie.
A: „Dzień dobry.”
J: „Dzień dobry. Długo tak się przyglądasz?”
A: „Lubię na Ciebie patrzeć jak śpisz.”
J: „To miło, ale ja też lubię patrzeć na Ciebie. Chyba dobrze, że zgodziliśmy się na ten wypad, co?”
A: „Tak, bo w domu byśmy znaleźli tysiące spraw do załatwienia, a tu mamy czas tylko dla siebie.”
J: „To fakt. Czasem trzeba się wyluzować, ale wczoraj chyba mocno Cię zmęczyłem.”
A: „Haha! Ale sobie pochlebiasz. Byłam zmęczona, ale nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało. Było super, ale zawsze jest super, nawet jeśli mamy tylko 5 min dla siebie.”
J: „Pewnie.”
A: „Muszę wstać, ale jeszcze jedno Ci powiem.”
J: „Hm, ale to zabrzmiało. No co mi powiesz?”
A: „Kocham Cię, wiesz.”
J: „Ja Ciebie też kocham.”
Pocałowaliśmy się.
J: „Chodź, idziemy do łazienki, a żeby było szybciej, to razem.”
A: „Pewnie. Dziś też gotujecie?”
J: „No nie bądź taka wygodna, co?”
A: „Ale mi było wczoraj dobrze.” – chciałam coś dodać, ale Joey mi wszedł w słowo.
J: „Pewnie, że Ci było wczoraj dobrze, w to nie wątpię. Dobry jestem.”
A: „Co? Ha ha, a Ty tylko byś komplementów słuchał. Powiem Ci to i przestań się dopominać. Dobrze mi było w nocy, nie pierwszy i nie ostatni raz. Oczekuję więcej.”
J: „No i tego się trzymaj.”
A: „Dobrze o panie.”
J: „Ha ha ha ha! Wariatka!”
A: „Jak to ostatnio stwierdziłyśmy z Olą, kto z kim przestaje, takim się staje. A ja już czasem gadam jak Ty, więc to chyba prawda.”
J: „Coś w tym jest. Słyszę, że już nie śpią, więc pospiesz się, będziemy pierwsi.”
A: „To jakieś zawody?”
J: „Nie, ale lubię wygrywać.”
A: „Teraz już wiem na pewno, że mój facet to wariat.”
J: „Nie narzekaj. Ustaliliśmy, że było Ci dobrze.”
A: „A tak, masz rację mój panie.”
J: „Zwariowała mi kobieta. Teraz ciiii wychodzimy.”

Joey wyszedł i skradał się do łazienki i kiedy był już w środku, a ja szłam za nim, otworzyły się drzwi od drugiego pokoju i na progu stanął Paddy. Zobaczył Joeya i powiedział ‘damn it’, a Joseph się roześmiał i powiedział ‘pierwszy’. No i się zaczyna pomyślałam, teraz będą się prześcigać, który pierwszy, jak dzieci. Szybko się uwinęliśmy, bo jak ja siedziałam w wannie, to Joey mył zęby i się golił, a potem on poszedł pod prysznic, a ja myłam zęby.

1 komentarz: