środa, 26 listopada 2014

176. Ola, Ania – maj 2011

Koło północy rozeszliśmy się do sypialni. Paddy od razu objął mnie w pasie, spojrzał w oczy i bardzo mocno przytulił. Cudownie było tak trwać w jego ramionach. Nasza błogość wróciła całkowicie. Zaczęłam głaskać go po włosach, aż w końcu się odezwał:
P: „Bardzo za Tobą tęsknię, gdy Cię nie ma.”
O: „Ja za Tobą też, gdy Ciebie nie ma.”
P: „Jak sobie pomyślę, że jutro musisz lecieć do domu, to aż mi źle.”
O: „Już niedługo nasze wakacje. Odbijemy sobie.”
P: „O tak, już się nie mogę doczekać tych dwóch tygodni razem.”
O: „16 dni nawet, wliczając weekendy.”
P: „Jeszcze lepiej! Nie mówiłem Ci, ale mamy już zarezerwowane hotele w Madrycie i Barcelonie.”
O: „To dobrze, ale nie mówmy o tym, bo będziemy bardziej tęsknić.”
P: „Tak, a ja odbiegłem od tematu. Chciałem powiedzieć, że bardzo mi na Tobie zależy.”
O: „Mnie też zależy Paddy. I bardzo Cię kocham.” – jeszcze mocniej mnie przytulił.
P: „Lubię jak to mówisz.”
O: „Bo mówię rzadko?”
P: „Bo nie rzucasz słów na wiatr i jak to powiesz, to ma to wielkie znaczenie.”
O: „Uhm… Mówiłam Ci to, jak się poznaliśmy.”
P: „Pamiętam. Oj Ola, nawet nie wiesz, jak mi z Tobą dobrze. Codziennie dziękuję Bogu za Ciebie. Ja też bardzo Cię kocham.”
Pocałował mnie, ale tak bardzo namiętnie, aż zakręciło się w głowie. Ale oboje wzdrygnęliśmy się jak usłyszeliśmy łomot na korytarzu.
O: „Matko! Co to?” – Paddy zaśmiał się cicho.
P: „Nie wiem i nie chcę wiedzieć i mam nadzieję, że nie rozwalą nam domku.”
O: „Myślisz, że to oni? Hahaha!” – zachichotałam.
P: „Pewnie tak, ale nie będę sprawdzał, bo mam inne plany na tę noc.”
To mówiąc pocałował tak mocno i namiętnie, że znalazłam się w innym świecie. Nie przeszkadzało nam, że w pokoju obok są ludzie (chociaż oni pewnie robili to samo) ani że łóżko stuka co jakiś czas o ścianę. Byliśmy my i raj, jakby inna rzeczywistość. Obudziliśmy się jak słońce zajrzało nam w okna. Paddy był pierwszy i przez jego przyglądanie się i ja otworzyłam oczy. Uśmiechnęliśmy się tylko do siebie nic nie mówiąc. Pomyślałam, że cudownie jest budzić się koło niego, a że dziś wyjeżdżam i znowu nie będziemy się widzieć, to zrobiło mi się smutno.

O: „Dzień dobry. Kiedy się teraz spotkamy Kochanie? Kiedy przylecisz?”
P: „Hej Słonko. Nie jestem w stanie podać konkretnej daty, ale obiecuję, że niedługo.”
O: „Niedługo i na długo, dobrze?”
P: „Nie wiem, czy na długo, teraz muszę być dostępny, bo mam sporo ustaleń w związku z Madrytem i Gibraltarem. Na pewno nie możesz tam też lecieć ze mną?”
O: „Oj Kotek, móc, to mogę, ale wtedy w drugiej połowie roku ani jednego dnia urlopu nie dostanę, bo już nie będę miała.”
P: „Zupełnie nie mogę się przyzwyczaić do tego systemu. Ale czekaj, Joey chyba wstał, chodź, bo nam zajmie łazienkę.” – to mówiąc wyskoczył z łóżka w poszukiwaniu ręcznika i bokserek, które znalazł na parapecie.
O: „Haha! Jak dzieci!”
Paddy otworzył drzwi, powiedział „damn it” i usłyszałam głos Joey’a, który krzyknął „pierwszy”. Chyba gorzej jak dzieci. Byliśmy drudzy w łazience, ale zeszliśmy na gotowe śniadanie.

Ania
Zeszliśmy na dół do kuchni. Joey siadł sobie przy stole i zaczął coś robić w komputerze, a ja robiłam śniadanie. Po jakichś 15 minutach zauważyłam, że Joey się do siebie uśmiecha i zapytałam.
A: „Co wymyśliłeś?”
J: „Czemu tak sądzisz, że coś wymyśliłem.”
A: „Joey, znam Cię, a Ty cieszysz się sam do siebie.”
J: „No znasz, znasz. Sama zobacz.”
Podeszłam do niego i zajrzałam do komputera. Było tam zdjęcie Joeya przy grillu i moje, jak leżę i się opalam. Oczywiście też odpowiedni komentarz „Wypoczywamy nad jeziorem, tzn. Ann się opala, a ja stoję przy grillu. Ktoś musi pracować, by wypoczywać mógł ktoś. Ale na serio, to żartuję J Ann będzie przy grillu stać jutro, dziś mój dyżur. Pozdrawiamy.”
A: „Ty wiesz, co się będzie działo jak dasz taką notkę do tego?”
J: „Nic, będą się zastanawiać, gdzie pojechaliśmy i jaki jestem dobry, że pichcę.”
A: „A nie prawda. Stwierdzą, że jesteś pantoflarz.”
J: „Nie, no co Ty? To żart, myślisz, że tak pomyślą.”
A: „Tak kochanie, tak właśnie myślę.”
Do kuchni weszła Ola z Paddym.
A: „Dzień dobry. Ola spójrz na to co napisał Joey i powiedz, co na to fanki?”
O: „Dzień dobry.” – Ola przeczytała notatkę- „Rozłożą każde słowo na czynniki pierwsze i obsmarują Ann, a Ciebie nazwą pantoflarzem.”
Mina Josepha była niepowtarzalna, nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
A: „Kochanie, nie przejmuj się i tak jesteś najlepszy o panie.”
J: „Ona znowu zaczyna.”
A: „Sam to zacząłeś, ja tylko trzymam się naszych ustaleń.” – puściłam oko w stronę Oli i Padda.
O: „A o co chodzi?”
J: „Przepraszam Ola, ale chociaż jestem gadułą, to tym razem nie powiem, bo to taki żart między Ann a mną.”
O: „Aaaa, to rozumiem i nie chcę wiedzieć. Widzę, że śniadanie już gotowe.”
A: „Tak gotowe. Siadajcie.”
P: „Joey, ale tu nas widać. Chcesz coś sprowokować?”
J: „Gdzie Was widać?”
P: „Moja ręka podająca Ann drinka i kawałek ramienia Oli.”
J: „I Ty sądzisz, że one rozpoznają Twoją rękę? Nie no Paddy, proszę Cię, nie przesadzaj.”
P: „Joseph, a ja Ci mówię, że poznają, że będą tę rękę analizować i jak skapną się, że to moja, to będą wiedzieć, że ramię należy do Oli.”
J: „No dobra załóżmy, że tak będzie. Przeszkadza Ci to?”
P: „Oli zapytaj.”
J: „Ola?”
O: „Sama nie wiem i tak o nas rozmawiają, więc cokolwiek i ktokolwiek nie da, będą analizować. Róbcie, co chcecie. A przecież to tylko ręka. I ramię.”
J: „Dobrze. To dołożę jeszcze jakieś nasze wspólne zdjęcie z Ann i ją przy grillu, żeby nie było, że jestem pantoflarzem.”
P: „Ok. To daj te zdjęcia, ale założymy się, że dojdą do tego, że ta ręka jest moja.”
J: „Ooo robi się ciekawe. O co się zakładamy?”
P: „Futerał do gitary mi się zniszczył, a Tobie?”
J: „Hm, kask mi się już nie podoba.”
P: „No to się umówiliśmy. Dziewczyny jesteście świadkami.”
O: „Paddy, na bank masz nowy futerał, bo fanki rozpoznają.”
A: „Czy Wy tak całą niedzielę będziecie?”
J: „Ale co?”
A: „Jak dzieci. Zakłady, walka, co jeszcze?”
J: „Coś na pewno jeszcze wymyślimy.” – Joey roześmiał się.
Chwilę była cisza, bo każdy sobie brał jedzenie, słodził kawę i nagle Paddy ze śmiechem zapytał.
P: „Joey, co Ty masz na ramieniu?”
A on popatrzył na swoje ramię, potem na mnie, uśmiechnął się, a ja zrobiłam się czerwona.
J: „A jednak, o Panie.” – mrugnął okiem do mnie i dodał.- „Nowy tatuaż mam, Ann się taki podobał, więc mi zrobiła.”
P: „No właśnie widzę.”
O: „Paddy!”
A: „Żadnej prywatności. Wszystko wypapla, a mówią, że kobiety to gaduły.”
J: „No nie wszystko. Sama słyszałaś, że mimo, że Ola pytała, ja nic nie powiedziałem.”
A: „Mów tak dalej, to nie będzie musiała więcej pytać.” – uśmiechnęłam się do Oli.
O: „A co dziś robimy?”
P: „Wy obiad, a my idziemy na ryby.”
J: „Tak. Mamy wędki i ciekawe, kto złowi większą.”
A: „Ola, ja zwariuję, co Cię dzisiaj napadło Joey?”
O: „Może lepiej jak sobie pójdą na te ryby.”
A: „Chyba tak.”
Joey wzruszył ramionami i poszedł na górę po czapkę i bluzę. Paddy szybko pobiegł za nim i słyszałam jak Joseph mówi do niego, że trzeba szybko się ewakuować, by się nie rozmyśliły. Więc po krótkiej chwili przyszli z ekwipunkiem, dostałyśmy buziaki i szybko opuścili domek. Patrzyłyśmy z Olą na siebie z niedowierzaniem, by po chwili wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. Poszłyśmy się opalać i rozmawiałyśmy. Później zrobiłyśmy obiad, bo niestety po nim Ola z Paddym jechali do Kolonii, by Ola zdążyła na samolot. Było mi smutno, bo fajnie było we czwórkę. Teraz czekał mnie tydzień na załatwianie spraw, a w czerwcu nowa praca. Oli też mi będzie brakowało, nie wiedziałam kiedy się znowu zobaczymy. Wszystko się zmieniało, dobrze, ze chociaż będę mogła z Olą na skypie porozmawiać. Okazało się, że Paddy złowił większa rybę i tym razem on wygrał, więc Joey już kombinował w czym on może być lepszy. Po obiedzie Paddy z Josephem zapakowali samochód Paddyego, a my z Olą chyba z 10 min się przytulałyśmy i żegnałyśmy.
J: „Hej. Przecież się jeszcze zobaczycie, a żegnacie się jakbyście miały się rok nie widzieć.”
A: „Bo tak się czujemy.”
O: „To prawda.”
P: „Ola, chodź musimy już ruszać. A my do zobaczenia niedługo.”
J: „Spokojnej drogi. Kochanie do mnie możesz się przytulić. Ola, ale najpierw Ciebie uścisnę.”
O: „Ok. To pa pa, będziemy w kontakcie.”

Po pożegnaniach odjechali. 

2 komentarze:

  1. J: „Ooo robi się ciekawe. O co się zakładamy?”
    P: „Futerał do gitary mi się zniszczył, a Tobie?”
    J: „Hm, kask mi się już nie podoba.”
    P: „No to się umówiliśmy. Dziewczyny jesteście świadkami.”

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany, jak się śmiałam z tego! Futerał, kask mu się nie podoba. W ogóle, takie spotkania we czwórkę są mega! Widać tu mega braterstwo i coraz lepszą przyjaźń.

    OdpowiedzUsuń