W niedzielę wieczorem Leon
był już po kąpieli jak do Joeya zadzwonił Paddy mocno zdenerwowany, powiedział,
że spotkali Brendę i Ola bardzo się wkurzyła i jedzie do nas, prosił o
informację jak dojedzie, bo nie chciała z nim rozmawiać. Pomyślałam, że niech
to szlag trafi, sama się zdenerwowałam. Joey wysłał małego spać, a on się
rozpłakał, bo bardzo chciał się z ciocią przywitać, ale Joseph był nie ugięty,
poszedł z nim i osobiście go położył do łóżka. Patrzyłam przez okno w kuchni i
po 15 minutach zobaczyłam samochód Paddy’ego. Zadzwoniła do mnie Ola, bo nie
znała numeru mieszkania. Za moment zadzwonił domofon, otworzyłam i zaraz była u
mnie. Przytuliłyśmy się, dostała ode mnie wino i poszła się przywitać z Leonem,
a ja napisałam smsa do Paddyego, że jest już u nas cała i zdrowa. Jak piłyśmy
kolejny kieliszek wina przyszedł Joey i powiedział, że pojedzie do brata, a
potem przyjadą tu razem. Ola nagle wypaliła, że Brenda jest ładna i czemu jej o
tym nie powiedzieliśmy, dobrze, że Joey szybko zareagował. Zostałyśmy same i
opowiedziała mi co się stało, co tamta mówiła. Ola nie była zła na Paddyego,
tylko na nią, niestety płakała i piła wino, bałam się, że się za bardzo wstawi,
a nie chciałam tego, więc zaproponowałam jej coś do jedzenia. Rozmawiałyśmy o
całej tej sytuacji i zauważyłam, że się uspokoiła. Cieszyło mnie to, bo bałam
się, że znowu się zaprze jak osiołek. Cieszyłam się również, że Joey pojechał
do swojego brata z nim pogadać, bo on też potrzebował wsparcia. Dobrze, że choć
nieprzyjemna sytuacja, to nie zmieniła nic w ich relacjach, bo jak zjawili się
panowie, to Ola ucieszyła się, że widzi Paddyego. Joey proponował im, żeby
zostali, ale nie chcieli. Gdy wyszli nalałam sobie resztę wina do kieliszka i
wpiłam jednym łykiem.
J: „Hej. Nie przesadzaj.”
A: „Spokojnie, nic mi nie
będzie. Jak Paddy?”
J: „Dobrze. Ma nadzieje, że
ona wreszcie się odczepi, ale obydwoje wiemy, że to nie koniec. Ona działa
różnymi metodami i nie chce zrozumieć prostej rzeczy.”
A: „Desperatka. Naprawdę nie
zna umiaru, co ją powstrzyma? Widać, że prośby na nią nie działają.”
J: „Paddy się zastanawia czy
sprawy do sądu nie oddać, bo ona ich nęka. A Ola jak? Zła na niego?”
A: „Na niego nie, a na nią
oczywiście, że tak. Ileż można, no Joey ile można tak się zachowywać. Chodź
idziemy spać.”
J: „Dobra. A ty dalej nie
możesz?”
A: „Joseph!”
J: „Ok, nie denerwuj się.”
Poszłam do sypialni i nawet
nie próbowałam mu odpowiadać na jego insynuacje, on zawsze myślał tylko o
jednym. Dobrze, że rozumiał słowo nie. Nie mogłam zasnąć z emocji, choć Joey
już spał, ja odpisywałam na maile fankom. Śmiać mi się chciało, bo pomyślałam,
że zobaczą godzinę wysłania i będą się zastanawiać kto spać nie może.
Posiedziałam tak do północy i odpisałam chyba na 150 maili, bo większość była z
pytaniem o Paddyego, więc tylko wklejałam standard i wysyłałam. Odłożyłam
laptopa i gdy położyłam się do łóżka przytuliłam do Joeya. Było mi dobrze, miło
było zasypiać obok niego i budzić się. Leon szedł do szkoły, więc wstałam o 7 i
zrobiłam śniadanie, a Joey odwiózł go, miał potem spotkania, więc w domu miał
być koło 15 i mieliśmy jechać do Siegburga zobaczyć co i jak. Udało mi się
odpisać na maile, mimo, że nowe wpływały. Chyba dziewczyny zauważyły, że można
pisać po polsku, bo było kilka takich fajnych maili z podziękowaniem, że
udostępniony został język polski. Były pytania o mnie, a dziwnie mi się na
takie odpisywało. Było to miłe, padały również pytania o życie prywatne
Josepha, ale na to dawałam ‘no comment’, bo to było również moje życie. Sama
nie wiedziałam co robić odpisywać na maile czy wybierać farby, więc ugotowałam
obiad. Joey oczywiście jak powiedział to tak był w domu, zjedliśmy obiad i
pojechaliśmy do Siegburga. Tam już trwała akcja remontowa, bo właśnie zmieniana
była elektryczność, a w przyszłym tygodniu mieli wymieniać okna. Joey mnie
przedstawił i powiedział, że do mnie mają kierować pytania o kolory, kafelki, panele.
Wróciliśmy do domu zakurzeni i brudni, ale cieszyliśmy się, że w końcu wszystko
ruszyło pełną parą. Joey wziął sobie dwa dni wolnego, więc spędziliśmy je w
sklepie, gdzie wybraliśmy farby do pomieszczeń na dole. Na razie nie miałam
pomysłu na aranżację, ale stwierdziłam, że na spokojnie. Nie mogliśmy się tylko
dalej zdecydować, co z sypialnią. Kupiliśmy farby, a w domu markerem
napisaliśmy na wieczkach do jakiego pomieszczenia. Malować mieli dopiero w
czerwcu, ale Joey powiedział, że farba musi być kupiona teraz, bo on nie ma w
czerwcu czasu, dopiero w lipcu i sierpniu po kilka dni wygospodaruje, żeby mi
pomóc. W czwartek Joeya nie było cały dzień, a ja pojechałam oglądać panele i
kafelki. Jak byłam w sklepie zadzwoniła do mnie Tanja i powiedziała, że nie
może się dodzwonić do Josepha, a chłopcy chcą wybrać kolor do pokoi.
Powiedziałam, że jeśli chce, to mogą przyjechać do sklepu, bo właśnie tu jestem
i kupimy farbę. Byli za jakieś pół godziny, Tanja oczywiście wymyślała z tymi
farbami, wybierała im kolor, a Leon się buntował. Dobrze, że Stive jej
powiedział, że to chłopców pokoje, a dom Ann i Joeya, więc oni decydują. Nic
nie powiedziałam, ale delikatny odcień zieleni, który wybrał Luke bardzo mi się
podobał, więc kupiłam go. Luke jeszcze wybrał kolor do łazienki, jak usłyszał,
że poszukuję fioletu. Leon wybrał sobie słoneczny żółty. Stive zaniósł farby do
auta, ale martwił się jak ja je przeniosę do mieszkania, na co odpowiedziałam,
że Joey to zrobi. Pożegnałam się z nimi i umówiłam na piątek, bo jak to Tanja
ujęła weekend jest Joeya i ma zabrać dzieci. Ok, czy ja coś mówię pomyślałam,
ale żeby już nie kombinować zapytałam, czy mogę je odebrać ze szkoły, wiec
podała mi godziny kiedy kończą. Najwcześniej kończyła Lilly, więc wtedy Tanja
miała podjechać pod szkołę i dać mi ubrania dla nich. Pojechałam do domu, a Joey przyjechał o 21.
Powiedziałam jak się z Tanją umówiłam, ucieszył się, bo jutro ma trening i
będzie około 17, no nie najgorzej, ale dzieci na mojej głowie. Rano pojechałam
do domu sprawdzić co i jak, okazało się, że panowie skończyli kłaść kable na
dole i kładą już na górze. Na razie nie wyglądało to ani ładnie, ani nie
przypominało domu, tylko plac budowy. Nie spodziewałam się niczego innego.
Zadzwoniłam do Joeya przekazać mu wiadomości, ale miał minutę, więc tylko to mu
powiedziałam. Pojechałam pod szkołę i okazało się, że Tanja chciała, abym z nią
poszła odebrać Lilly, bo jak stwierdziła, to pewnie nie ostatni raz i chce, aby
nauczycielka wiedziała. Byłam zdumiona jej zachowaniem. Na parkingu przekazała
mi torby z rzeczami i umówiłyśmy się, że ona w poniedziałek odbierze dzieci ze
szkoły. Byłam w lekkim szoku, ale pomyślałam, że robi to dla dzieci. Leon z
Lukiem kończyli za trzy godziny, więc pojechałyśmy z małą na zakupy. Trochę
mnie naciągnęła na słodycze, ale nie dziwiłam się jej. Była grzeczna i chyba
trochę wystraszona, ale to był nasz pierwszy raz kiedy byłyśmy same. Gdy
podjechałyśmy pod szkołę Luke już czekał i poszliśmy odebrać Leona. Wyszłam z
samochodu i po przywitaniu wsadziłam ich tornistry do bagażnika, pomogłam
młodszym dzieciom z pasami bezpieczeństwa, a Luke siadł z przodu. Opowiadali,
co było w szkole, co będziemy robić w domu. Właśnie rozpakowywaliśmy jedzenie z
samochodu jak zadzwonił telefon z naszego placu budowy, że koniecznie mam
przyjechać, bo mają problem, a pan Joseph nie odbiera telefonu. No świetnie
pomyślałam sobie, ale powiedziałam, że oczywiście już jadę. Dokończyliśmy
wypakowywanie i zanieśliśmy zakupy do mieszkania, a potem z powrotem wsiedliśmy
do auta. Dzwoniłam do Joeya i w końcu się udało.
J: „Hallo. Ann coś się
stało?”
A: „Hej. Jesteś na głośniku.
Dzwonili z budowy z czymś tam mają ponoć problem. My już z dziećmi tam
jedziemy, a Ty kiedy możesz podjechać?”
J: „Kurde, nie wiem. Mam
trening, kończę za około godzinę, więc za dwie, trzy godziny bym tam był.”
A: „No bez sensu, bo tak
długo nie będę tam z dziećmi, to niebezpieczne. Pojadę tam, zobaczę o co chodzi
i najwyżej zadzwonię do Ciebie jakbym nie mogła sobie poradzić, ok?”
J: „No to tak zrobimy, ale i
tak daj znać co i jak, bo wtedy pojadę od razu do mieszkania. Albo na zakupy,
bo widziałem, że się wszystko kończy.”
Li: „Tatusiu, my z Ann już
wszystko kupiłyśmy i nawet piwo dla Ciebie.”
J: „Hahahaha! No to super,
co ja bym bez Was dziewczyny począł?”
Li: „Nie miałbyś piwa
tatusiu.”
J: „No to prawda.”
A: „Ok, to damy Ci znać.”
J: „Super. Czekam na
telefon. Papa.”
:) hehe
OdpowiedzUsuńJ: „Hahahaha! No to super, co ja bym bez Was dziewczyny począł?”
Li: „Nie miałbyś piwa tatusiu.”
J: „No to prawda.”