niedziela, 4 stycznia 2015

183. Ola, Ania – lipiec 2011

Ola

Pierwszy weekend lipca spędziłam z Magdą na łajbie świętując jej urodziny. Zrobiłyśmy grilla w miejscu na grillowanie kawałek dalej od portu, przyjechało trochę osób i naprawdę się dobrze bawiłyśmy. Procentów było sporo i nawet komary nam nie przeszkadzały. 1 lipca był równocześnie datą poznania się moją i Paddiego, ale niestety tym razem nie mógł przylecieć i mimo że myślałam, że zrobi mi niespodziankę, to jednak się nie pojawił. Trudno, nie zawsze mogliśmy spotykać się wtedy, kiedy chcieliśmy.

Ania

Z Olą byłam umówiona na drugi weekend miesiąca. Miała przyjechać do Kolonii. Telefonicznie, mailowo i skypowo miałyśmy omówione jak będzie wyglądała sypialnia. W sobotę drugiego lipca rano siedzieliśmy z Joeyem i jedliśmy śniadanie, on wybierał się na trening, a ja miałam jechać do Siegburga sprzątać dom. Omawialiśmy szczegóły jak zadzwonił jego telefon, a tam zapłakany Leon. Oczywiście mały znowu miał napad złości, bo on by już chciał mieszkać z nami, bo on nie ma jeszcze pokoju. Widziałam, że Joey się zezłościł na niego, na mnie, na Tanję, ogólnie chyba na cały świat. Powiedziałam do Joeya, że może zabierzmy dzieciaki na zakupy po jego treningu. Szybko się naradziliśmy i umówiliśmy z Tanją, że Joey po treningu po nich pojedzie, a ja przyjadę do sklepu. W sklepie dzieciaki nie wiedziały co brać, więc na spokojnie pomyśleliśmy, co trzeba do pokoju. Leon na pewno nie potrzebował łóżka, bo ramę miał od Paddyego, dokupiliśmy mu tylko nowy materac, biurko, lampkę, małą komodę i tak samo do pokoju Luka i Lilly. Załatwiliśmy wszystko dość szybko i poszliśmy na obiad. Potem Joey odwiózł dzieci do mamy, a ja pojechałam sprzątać w Siegburgu. Myłam chyba podłogi z 10 razy, a nadal wyglądały jak brudne, niestety po remoncie tak jest, że brud cały czas wychodzi. Dom był pusty, więc łatwiej było go sprzątać. Tak się zapomniałam w tym sprzątaniu, że straciłam poczucie czasu. Zadzwonił Joseph bardzo zdenerwowany z pytaniem, gdzie się podziewam. Sama byłam w szoku.
J: „Zegarka nie masz? Czy Ty wiesz, która jest godzina?”
A: „Ojej, teraz dopiero popatrzyłam, przepraszam. Chyba już nie będę jechać, nie mam siły. Położę się tutaj, a jutro dalej będę sprzątać.”
J : „Oszalałaś! Tam nawet nie ma na czym spać.”
A: „Spokojnie, mam w aucie materac i śpiwór. Dam radę. To bez sensu, abym teraz jechała, nie dam rady.”
J: „Co Ty tam robisz?”
A: „Joey sprzątam. Nawet sobie nie zdajesz sprawy, ile tu jest pracy.”
J: „Dobra już. Rano przyjadę ze śniadaniem.”
A: „Super. Jakieś ubrania i ręczniki weź.”
J: „To może spakuję trochę tych paczek do auta. Jest to gdzie składać w domu?”
A: „Tak. Ten pokój na dole na razie się nada.” – nie mogąc się powstrzymać ziewnęłam – „Joey kończę, bo już zasypiam na stojąco.”
J: „Nie jestem zachwycony, ale chyba nie ma wyjścia. Dobranoc.”
A: „Dobranoc.”
Nawet nie miałam siły się denerwować, więc poszłam do samochodu i zabrałam rzeczy. Rozłożyłam sobie materac, na niego położyłam śpiwór i miałam gotowe posłanie, bo łóżkiem trudno było to nazwać. Ledwie zamknęłam oczy, a zasnęłam. Rano obudził mnie zapach kawy, otworzyłam oczy, rozejrzałam się i byłam zdziwiona, bo skąd w domu kawa. Po chwili do mnie już wszystko dotarło jak zobaczyłam Joeya. 
J: „Dzień dobry. Kawę Ci kupiłem po drodze i mam śniadanie dla nas.”
A: „Kochany jesteś.”
Joey podszedł i dał mi buziaka. Dostałam kawę, a Joey poszedł się przejść po domu.
J: „Kurczę, dużo tu już zrobiłaś, naprawdę, jestem pod wrażeniem.”
A: „Dzięki, ale cały czas po malowaniu i szlifowaniu ścian wychodzi brud.”
J: „Spokojnie, pomogę Ci. Przywiozłem trochę tych paczek z domu, ale tam mało ubyło.”
A: „Teraz już tu wszystko będzie zwożone, a jak będziemy tu jechać to zawsze coś przywieziemy. Będzie łatwiej na bieżąco tu układać.”
J: „Masz rację. A kiedy meble będą?”
A : „Kuchnie będą montować jutro, dlatego chciałam sprzątać. A garderoby?”
J : „W środę i czwartek. Dobrze się składa.”
A: „I super, a jutro masz dużo pracy?”
J: „Nie, tylko trening rano, a co się stało?”
A: „Mógłbyś tu jutro być jak będą montować?”
J: „No dobra, ale co będę tyle godzin tu robił?”
A: „Wiesz, są już niektóre meble do salonu, stół trzeba zmontować.”
J: „No i super, a sypialnia kiedy?”
A: „Mówiłam Ci już, to projekt mój i Oli i jak Ola będzie na weekend, to idziemy na zakupy.”
J: „No tak, mówiłaś.”
A: „A przywiozłeś mi ubrania na zmianę, szczotkę i ręczniki?”
J: „Tak, tu są, proszę. To przebiorę się i będziemy sprzątać.”
A: „Tak. Jeszcze raz umyjemy tu podłogi, a potem pójdziemy na górę.”
J: „No dobra. Niech będzie.”

Podzieliliśmy pracę i każde zajęło się swoją częścią domu. Nareszcie widziałam efekty, chociaż czasem trzeba było kilka razy myć to samo pomieszczenie. Około 18 mieliśmy obydwoje dość i już nie było nic do jedzenia, więc zebraliśmy się i pojechaliśmy do Kolonii. Tam po prysznicu i obiado - kolacji poszliśmy spać. Rano Joey na siódmą pojechał na trening, a ja na ósmą do pracy. W czasie lunchu zadzwoniła do mnie Maite i poinformowała, że właśnie jest na zakupach i znalazła śliczne wazony, serwetki i jakieś inne drobiazgi, więc kupiła nam w prezencie. Pytała też, co słychać, powiedziałam, że już mamy klucze i cały weekend sprzątaliśmy, dziś montują kuchnię, a w środę i czwartek garderoby. Maite powiedziała, że w czwartek ma wolne, więc pojedzie doglądać. Bardzo się ucieszyłam, że pomoże. Stwierdziła, że dziś ma czas, więc wpadnie, się rozejrzy, ale to po południu. Umówiłyśmy się, że jak będzie jechać, to wstąpią do nas i zabiorą kilka rzeczy z mieszkania, a ja będę mogła nadal pakować, bo już miejsca nie miałam. Nawet się zastanawiałam jak to jest, że takie małe mieszkanie, a pakowania naprawdę dużo, a ja nawet nie zaczęłam pakować rzeczy z kuchni. Maite z Florentem przyjechali około 18, więc chwilę porozmawialiśmy, zabrali trochę tych paczek i pojechali. Joey przyjechał po 20, trochę głodny i zmęczony, ale ogólnie zadowolony, bo powiedział, że kuchnia cała zmontowana i teraz już można tam sprzątać. Ponadto umówił się z siostrą, że będzie w czwartek w Siegburgu, a z Jimem, że w środę od 15 go zastąpi. Joey był z siebie dumny, bo w spiżarni zmontował wszystkie półki i półeczki. Złożył stół do jadalni i dwie komody do salonu. Cieszyłam się, bo to naprawdę dużo. Wszystko szło do przodu, a to było najważniejsze. Wtorek, środa i czwartek minęły mi tak samo, pakowałam i sprzątałam. Jim i Maite zabrali kolejne paczki do domu, nie mówiąc już o Joeyu, który zabierał dość dużo, bo specjalnie zamieniliśmy się samochodami. Dostałam też wiadomość, że meble do pokojów dzieci przyjadą w środę, a to pasowało, bo Joey i Jim będą na miejscu. W piątek Joey wrócił o 18, chciał mi pomóc pakować, ale się nie zgodziłam, bo o 6 następnego dnia jechał na zawody, więc wysłałam go spać. Dobrze, że pamiętałam, aby mu kluczyki od samochodu zamienić, bo wolałam mieć Toyotę. Spakowałam mu torbę, bo chyba tylko ja wiedziałam, gdzie są nasze rzeczy. Położyłam się spać, obudził mnie delikatny dotyk, chwilę nie wiedziałam, co się dzieje, ale po chwili wszystko się wyjaśniło, jak zostałam pocałowana. To Josephowi zebrało się na amory. Był sobotni ranek i nie musiałam wstawać tak wcześnie, więc zasnęłam, Joey poszedł pod prysznic, a potem pojechał na zawody i miał wrócić w nocy. Zostawił mi karteczkę, było mi miło, bo dawno tego nie robił. Napisał: „Miłego dnia Kochanie”. Niby nie dużo, a jednak było mi bardzo przyjemnie i od razu miałam dobry nastrój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz