Ola
Pierwszy weekend lipca
spędziłam z Magdą na łajbie świętując jej urodziny. Zrobiłyśmy grilla w miejscu
na grillowanie kawałek dalej od portu, przyjechało trochę osób i naprawdę się
dobrze bawiłyśmy. Procentów było sporo i nawet komary nam nie przeszkadzały. 1
lipca był równocześnie datą poznania się moją i Paddiego, ale niestety tym
razem nie mógł przylecieć i mimo że myślałam, że zrobi mi niespodziankę, to
jednak się nie pojawił. Trudno, nie zawsze mogliśmy spotykać się wtedy, kiedy
chcieliśmy.
Ania
Z Olą byłam umówiona na drugi weekend miesiąca. Miała
przyjechać do Kolonii. Telefonicznie, mailowo i skypowo miałyśmy omówione jak
będzie wyglądała sypialnia. W sobotę drugiego lipca rano siedzieliśmy z Joeyem
i jedliśmy śniadanie, on wybierał się na trening, a ja miałam jechać do
Siegburga sprzątać dom. Omawialiśmy szczegóły jak zadzwonił jego telefon, a tam
zapłakany Leon. Oczywiście mały znowu miał napad złości, bo on by już chciał
mieszkać z nami, bo on nie ma jeszcze pokoju. Widziałam, że Joey się zezłościł
na niego, na mnie, na Tanję, ogólnie chyba na cały świat. Powiedziałam do
Joeya, że może zabierzmy dzieciaki na zakupy po jego treningu. Szybko się
naradziliśmy i umówiliśmy z Tanją, że Joey po treningu po nich pojedzie, a ja
przyjadę do sklepu. W sklepie dzieciaki nie wiedziały co brać, więc na
spokojnie pomyśleliśmy, co trzeba do pokoju. Leon na pewno nie potrzebował
łóżka, bo ramę miał od Paddyego, dokupiliśmy mu tylko nowy materac, biurko, lampkę,
małą komodę i tak samo do pokoju Luka i Lilly. Załatwiliśmy wszystko dość
szybko i poszliśmy na obiad. Potem Joey odwiózł dzieci do mamy, a ja pojechałam
sprzątać w Siegburgu. Myłam chyba podłogi z 10 razy, a nadal wyglądały jak
brudne, niestety po remoncie tak jest, że brud cały czas wychodzi. Dom był
pusty, więc łatwiej było go sprzątać. Tak się zapomniałam w tym sprzątaniu, że
straciłam poczucie czasu. Zadzwonił Joseph bardzo zdenerwowany z pytaniem,
gdzie się podziewam. Sama byłam w szoku.
J: „Zegarka nie masz? Czy Ty wiesz, która jest
godzina?”
A: „Ojej, teraz dopiero popatrzyłam, przepraszam.
Chyba już nie będę jechać, nie mam siły. Położę się tutaj, a jutro dalej będę
sprzątać.”
J : „Oszalałaś! Tam nawet nie ma na czym spać.”
A: „Spokojnie, mam w aucie materac i śpiwór. Dam radę.
To bez sensu, abym teraz jechała, nie dam rady.”
J: „Co Ty tam robisz?”
A: „Joey sprzątam. Nawet sobie nie zdajesz sprawy, ile
tu jest pracy.”
J: „Dobra już. Rano przyjadę ze śniadaniem.”
A: „Super. Jakieś ubrania i ręczniki weź.”
J: „To może spakuję trochę tych paczek do auta. Jest
to gdzie składać w domu?”
A: „Tak. Ten pokój na dole na razie się nada.” – nie
mogąc się powstrzymać ziewnęłam – „Joey kończę, bo już zasypiam na stojąco.”
J: „Nie jestem zachwycony, ale chyba nie ma wyjścia.
Dobranoc.”
A: „Dobranoc.”
Nawet nie miałam siły się denerwować, więc poszłam do
samochodu i zabrałam rzeczy. Rozłożyłam sobie materac, na niego położyłam
śpiwór i miałam gotowe posłanie, bo łóżkiem trudno było to nazwać. Ledwie
zamknęłam oczy, a zasnęłam. Rano obudził mnie zapach kawy, otworzyłam oczy,
rozejrzałam się i byłam zdziwiona, bo skąd w domu kawa. Po chwili do mnie już
wszystko dotarło jak zobaczyłam Joeya.
J: „Dzień dobry. Kawę Ci kupiłem po drodze i mam
śniadanie dla nas.”
A: „Kochany jesteś.”
Joey podszedł i dał mi buziaka. Dostałam kawę, a Joey
poszedł się przejść po domu.
J: „Kurczę, dużo tu już zrobiłaś, naprawdę, jestem pod
wrażeniem.”
A: „Dzięki, ale cały czas po malowaniu i szlifowaniu
ścian wychodzi brud.”
J: „Spokojnie, pomogę Ci. Przywiozłem trochę tych
paczek z domu, ale tam mało ubyło.”
A: „Teraz już tu wszystko będzie zwożone, a jak
będziemy tu jechać to zawsze coś przywieziemy. Będzie łatwiej na bieżąco tu
układać.”
J: „Masz rację. A kiedy meble będą?”
A : „Kuchnie będą montować jutro, dlatego chciałam
sprzątać. A garderoby?”
J : „W środę i czwartek. Dobrze się składa.”
A: „I super, a jutro masz dużo pracy?”
J: „Nie, tylko trening rano, a co się stało?”
A: „Mógłbyś tu jutro być jak będą montować?”
J: „No dobra, ale co będę tyle godzin tu robił?”
A: „Wiesz, są już niektóre meble do salonu, stół
trzeba zmontować.”
J: „No i super, a sypialnia kiedy?”
A: „Mówiłam Ci już, to projekt mój i Oli i jak Ola
będzie na weekend, to idziemy na zakupy.”
J: „No tak, mówiłaś.”
A: „A przywiozłeś mi ubrania na zmianę, szczotkę i
ręczniki?”
J: „Tak, tu są, proszę. To przebiorę się i będziemy
sprzątać.”
A: „Tak. Jeszcze raz umyjemy tu podłogi, a potem
pójdziemy na górę.”
J: „No dobra. Niech będzie.”
Podzieliliśmy pracę i każde zajęło się swoją częścią
domu. Nareszcie widziałam efekty, chociaż czasem trzeba było kilka razy myć to
samo pomieszczenie. Około 18 mieliśmy obydwoje dość i już nie było nic do
jedzenia, więc zebraliśmy się i pojechaliśmy do Kolonii. Tam po prysznicu i
obiado - kolacji poszliśmy spać. Rano Joey na siódmą pojechał na trening, a ja
na ósmą do pracy. W czasie lunchu zadzwoniła do mnie Maite i poinformowała, że
właśnie jest na zakupach i znalazła śliczne wazony, serwetki i jakieś inne
drobiazgi, więc kupiła nam w prezencie. Pytała też, co słychać, powiedziałam,
że już mamy klucze i cały weekend sprzątaliśmy, dziś montują kuchnię, a w środę
i czwartek garderoby. Maite powiedziała, że w czwartek ma wolne, więc pojedzie
doglądać. Bardzo się ucieszyłam, że pomoże. Stwierdziła, że dziś ma czas, więc
wpadnie, się rozejrzy, ale to po południu. Umówiłyśmy się, że jak będzie
jechać, to wstąpią do nas i zabiorą kilka rzeczy z mieszkania, a ja będę mogła
nadal pakować, bo już miejsca nie miałam. Nawet się zastanawiałam jak to jest,
że takie małe mieszkanie, a pakowania naprawdę dużo, a ja nawet nie zaczęłam
pakować rzeczy z kuchni. Maite z Florentem przyjechali około 18, więc chwilę
porozmawialiśmy, zabrali trochę tych paczek i pojechali. Joey przyjechał po 20,
trochę głodny i zmęczony, ale ogólnie zadowolony, bo powiedział, że kuchnia
cała zmontowana i teraz już można tam sprzątać. Ponadto umówił się z siostrą,
że będzie w czwartek w Siegburgu, a z Jimem, że w środę od 15 go zastąpi. Joey
był z siebie dumny, bo w spiżarni zmontował wszystkie półki i półeczki. Złożył
stół do jadalni i dwie komody do salonu. Cieszyłam się, bo to naprawdę dużo.
Wszystko szło do przodu, a to było najważniejsze. Wtorek, środa i czwartek
minęły mi tak samo, pakowałam i sprzątałam. Jim i Maite zabrali kolejne paczki
do domu, nie mówiąc już o Joeyu, który zabierał dość dużo, bo specjalnie
zamieniliśmy się samochodami. Dostałam też wiadomość, że meble do pokojów
dzieci przyjadą w środę, a to pasowało, bo Joey i Jim będą na miejscu. W piątek
Joey wrócił o 18, chciał mi pomóc pakować, ale się nie zgodziłam, bo o 6
następnego dnia jechał na zawody, więc wysłałam go spać. Dobrze, że pamiętałam,
aby mu kluczyki od samochodu zamienić, bo wolałam mieć Toyotę. Spakowałam mu
torbę, bo chyba tylko ja wiedziałam, gdzie są nasze rzeczy. Położyłam się spać,
obudził mnie delikatny dotyk, chwilę nie wiedziałam, co się dzieje, ale po
chwili wszystko się wyjaśniło, jak zostałam pocałowana. To Josephowi zebrało
się na amory. Był sobotni ranek i nie musiałam wstawać tak wcześnie, więc
zasnęłam, Joey poszedł pod prysznic, a potem pojechał na zawody i miał wrócić w
nocy. Zostawił mi karteczkę, było mi miło, bo dawno tego nie robił. Napisał:
„Miłego dnia Kochanie”. Niby nie dużo, a jednak było mi bardzo przyjemnie i od
razu miałam dobry nastrój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz