środa, 7 stycznia 2015

184. Ola, Ania – lipiec 2011

Ola
W drugi weekend w piątek zgodnie z umową Anusia odebrała mnie z lotniska. Joey powiedział Patrickowi, że Ania mu coś po pracy podrzuci, więc sprawa załatwiona. Ania zadzwoniła domofonem, po cichu weszłyśmy na górę, Ania do mieszkania, po czym Paddy spytał, co mu przywiozła, a ona, że „o rety”, bo zostawiła za drzwiami. Jak tylko Paddy się wychylił, to rzuciłam mu się na szyję, aż się biedak wystraszył.
O: „Niespodzianka!”
P: „Hi Sweetheart! Ciekawy byłem, kiedy coś takiego wykombinujecie.”
A: „Haha! To był mój pomysł tym razem.”
P: „No i świetnie. Bardzo się cieszę. Może zostaniesz Aniu na kolacji?”
A: „Nie, dziękuję. Naciesz się Olą, bo z rana ją zabieram.”
P: „Ooo, a to gdzie?”
A: „Ola Ci opowie. Na razie.”
O: „No pa! Dzięki kochana.”
A: „No to miłego!” – powiedziała po polsku, puściła oko i wyszła, ale zdążyłam krzyknąć:
O: „Wariatka!”
P: „What did she say and what does “wariatka” mean?”
O: “She said something to me and wariatka means crazy women.”
P: “Only women.”
O: “Yes for man is wariat.”
P: “Oh my! Polish is hard language to learn.”
O: “Yes but you should try something.”
P: “I’m trying! Remember that gift from polish girls in Dresden? There was a CD with polish e- learning.”
O: “Yes, I know. So… did you use it?”
P: “Of course. Now I understand more than you expect.”
O: “You’re joking!”
P: “No, I'm not. I will prove that.”
O: “Can’t wait.”
P: “Moja Ola. Choś se mno do sofa.” - Wybałuszyłam oczy.
P: „See! Once more? Chce dać CMOK. Tu jest sklep. Ola idzie do sklep.”
Oniemiałam całkowicie, Paddy był bardzo zadowolony i czekał na moją reakcję.
P: „Choś se mno do sofa.” – poszłam, usiadłam, dalej się lampiłam. Paddy wziął mi pasma włosów za ucho mówiąc:
P: „Włosy za ucho. Ładna jesteś. Ja Cie kocham.”
O: „Paddy! Jesteś niemożliwy!” – odpowiedziałam po polsku – „Wzruszyłam się.”
P: „Nie rozumiem.” – odrzekł ze smutną miną.
O: „Też Cię kocham wariacie mój. Chodź ze mną na sofę.”
P: „To jest jeszcze trudniejsze niż myślałem.” – odrzekł już po angielsku.
Nie wiem, po co on chciał mnie na tej sofie, ale nie miał chyba specjalnych planów, zdanie mu pasowało. Tym razem ja zaczęłam go całować, nie pozostał dłużny. Przez te długie rozłąki tęskniliśmy za sobą, za rozmowami, za dotykiem, za naszym śmiechem, ale za seksem też. Było błogo i cudownie, ale uświadomiłam sobie nagle, że jestem bardzo głodna. Patrick nie miał nic w lodówce (chyba z rozpędu zaprosił Anię na kolację), poszliśmy zjeść na mieście. Wylądowaliśmy na sushi, usiedliśmy w kąciku i zjedliśmy za dużo, więc potem poszliśmy na długi spacer. Cały czas rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Patrick czuł się dość swobodnie, jednak dało się wyczuć czujność w spojrzeniu. Zachowywaliśmy się jak normalna para i ja też czułam się swobodniej. Szliśmy alejkami parku. Jacyś ludzie siedzieli na ławce, głośno mówili i dobrze się bawili, ale gdy ich mijaliśmy pogrążeni w swojej rozmowie oni ucichli i coś sobie szeptali. Wychwyciłam słowo ‘Paddy’, na które Patrick objął mnie mocniej i przyspieszył kroku mówiąc „Oho, rozpoznali mnie.” Na szczęście nikt nie rzucił się w pogoń i kontynuowaliśmy nasz spacer w spokoju.


Ania
W sobotę około 9 zadzwoniłam do Oli.
A: „Hej. Gotowa na podboje sklepów?”
O: „Hej. Pewnie, że gotowa. Paddy mówi, że może pojedzie z Joeyem do Siegburga, bo tam na pewno trochę pracy jest.”
A: „Tam praca zawsze się znajdzie, ale Josepha nie ma, ma dziś zawody.”
O: „Poczekaj przekażę Paddyemu.” – słyszałam głosy, ale nie było słychać, co mówią i po chwili Ola powiedziała.- „Paddy mówi, że i tak pojedzie, bo ostatnio Joey mu mówił, że meble są do składania, a za dwa tygodnie mieszkanie idzie do wynajmu, więc by się przydały meble.”
A: „Ojej, ale super. Ostatnio nawet Jimmy składał meble. Każda pomoc na wagę złota. To może będę po śniadaniu, tak po 10 i pojedziemy na zakupy. A Paddy’emu dam klucze i przywiozę trochę rzeczy do zabrania do domu.”
O: „No to przyjedź na śniadanie co będziesz sama jadła.”
A: „Ooo super, dzięki. To już się zbieram. Do zobaczenia.”
Przygotowałam się do wyjścia i jeszcze kilka razy znosiłam coś do auta. Gdy podjechałam pod blok Paddyego, to na parkingu spotkałam Jima. Powiedział, że jedzie z Paddym do Siegburga. Pomyślałam, że super, bo był tam ostatnio i wie, co trzeba zrobić. Poszliśmy na górę i jak zobaczyłam brata mojego faceta, to śmiać mi się chciało. Fryzura w nieładzie, uśmiech przyklejony do twarzy, no no no, co oni robili czekając na nas. Nic się nie odezwałam, bo nie chciałam, żeby Jim zauważył, to co ja. Ja ich doskonale znałam i zauważałam takie symptomy, a Jimmy nie musiał wiedzieć. Uśmiechnęłam się do Oli i poszłam jej pomóc w szykowaniu śniadania, bo nie zdążyła. Przy śniadaniu powiedziałam, że mam trochę rzeczy w aucie, na co Jimmy podniósł brwi do góry i powiedział, że widział to trochę i się uśmiechnął. Byłam zdziwiona, że niby trochę mi dokuczał, nie przepadał za mną, ale jednak już inaczej się zachowywał w stosunku do mnie. Zadzwonił mój telefon. Odeszłam na bok.
A: „No hej kochanie, dzięki za liścik, miły był.”
J: „Hej. Czasem jeszcze jestem romantyczny. Co tam słychać? Jesteście już z Olą na zakupach?”
A: „Nie, jestem na śniadaniu u nich. Paddy zwerbował Jima i jadą meble składać.”
J: „O to super, daj mnie na głośnik.”
Podeszłam do reszty i powiedziałam.
A: „Joey chce z Wami pogadać.”
O: „Hej. Pewnie chcesz pogadać z facetami, ale ja tylko Ci powiem, że idziemy na zakupy i cały czas mam na myśli ten czerwony kolor. Może jednak się zdecydujesz?”
J: „Olenka, nie bądź taka dowcipna.” - Ola miała fajną minę, bo Joey jej imię wypowiedział po polsku, ja się zaśmiałam.
O: „Joey, Ty powiedziałeś, to co usłyszałam?”
J: „Tak. Olenka. Ann tak do Ciebie często mówi i nauczyłem się.”
O: „Ok, to ja już nie będę Ci dokuczać.”
J: „Haha! Zaskoczyłem Cię? Kupujcie sobie, co chcecie, ale mam nadzieje, że nie zwariuję potem w tej sypialni.”
A: „Nie martw się, będzie tam miło.”
J: „I super. Dzięki, że pomagacie nam, naprawdę się cieszę, jakoś potem będę musiał Wam to wynagrodzić.”
JV: „Daj spokój. Ty też byś mi pomógł jakbym potrzebował pomocy.”
Paddy się uśmiechnął i podniósł brwi do góry, ale szybko dodał.
P: „Joey, co Ci będę mówił, przecież wiesz. Lepiej powiedz, co jest do zrobienia.”
J: „Jim był ostatnio to wie. Dzisiaj on będzie kierownikiem.”
JV: „Tak wiem, trochę jeszcze mebli do pokoi dzieci zostało do składania, więc mamy co robić.”
J: „Aha, Ann, a zabrałaś trochę rzeczy do zawiezienia, bo by wzięli ze sobą.”
JV: „Hahaha! Trochę? Cały samochód zapakowała. Widziałem.”
P: „Chyba się samochodami zamienimy.”
J: „Pewnie. Zawsze to mniej do wywiezienia, bo tego jest dużo, a zostało, tylko dwa tygodnie. Ok. muszę lecieć. Dzięki za pomoc raz jeszcze.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz