Ola
W drugi weekend w piątek zgodnie z umową Anusia odebrała mnie z lotniska. Joey powiedział Patrickowi, że Ania mu coś po pracy podrzuci, więc sprawa załatwiona. Ania zadzwoniła domofonem, po cichu weszłyśmy na górę, Ania do mieszkania, po czym Paddy spytał, co mu przywiozła, a ona, że „o rety”, bo zostawiła za drzwiami. Jak tylko Paddy się wychylił, to rzuciłam mu się na szyję, aż się biedak wystraszył.
W drugi weekend w piątek zgodnie z umową Anusia odebrała mnie z lotniska. Joey powiedział Patrickowi, że Ania mu coś po pracy podrzuci, więc sprawa załatwiona. Ania zadzwoniła domofonem, po cichu weszłyśmy na górę, Ania do mieszkania, po czym Paddy spytał, co mu przywiozła, a ona, że „o rety”, bo zostawiła za drzwiami. Jak tylko Paddy się wychylił, to rzuciłam mu się na szyję, aż się biedak wystraszył.
O:
„Niespodzianka!”
P:
„Hi Sweetheart! Ciekawy byłem, kiedy coś takiego wykombinujecie.”
A:
„Haha! To był mój pomysł tym razem.”
P:
„No i świetnie. Bardzo się cieszę. Może zostaniesz Aniu na kolacji?”
A:
„Nie, dziękuję. Naciesz się Olą, bo z rana ją zabieram.”
P:
„Ooo, a to gdzie?”
A:
„Ola Ci opowie. Na razie.”
O:
„No pa! Dzięki kochana.”
A:
„No to miłego!” – powiedziała po polsku, puściła oko i wyszła, ale zdążyłam
krzyknąć:
O: „Wariatka!”
P: „What did she say and what does “wariatka” mean?”
O: “She said something to me and wariatka means crazy
women.”
P: “Only women.”
O: “Yes for man is wariat.”
P: “Oh my! Polish is hard language to learn.”
O: “Yes but you should try something.”
P: “I’m trying! Remember that gift from polish girls
in Dresden? There was a CD with polish e- learning.”
O: “Yes, I know. So… did you use it?”
P: “Of course. Now I understand more than you expect.”
O: “You’re joking!”
P: “No, I'm not. I will prove that.”
O: “Can’t wait.”
P:
“Moja Ola. Choś se mno do sofa.” - Wybałuszyłam oczy.
P: „See! Once more? Chce dać CMOK. Tu
jest sklep. Ola idzie do sklep.”
Oniemiałam
całkowicie, Paddy był bardzo zadowolony i czekał na moją reakcję.
P:
„Choś se mno do sofa.” – poszłam, usiadłam, dalej się lampiłam. Paddy wziął mi
pasma włosów za ucho mówiąc:
P:
„Włosy za ucho. Ładna jesteś. Ja Cie kocham.”
O:
„Paddy! Jesteś niemożliwy!” – odpowiedziałam po polsku – „Wzruszyłam się.”
P:
„Nie rozumiem.” – odrzekł ze smutną miną.
O:
„Też Cię kocham wariacie mój. Chodź ze mną na sofę.”
P:
„To jest jeszcze trudniejsze niż myślałem.” – odrzekł już po angielsku.
Nie wiem, po co on chciał
mnie na tej sofie, ale nie miał chyba specjalnych planów, zdanie mu pasowało.
Tym razem ja zaczęłam go całować, nie pozostał dłużny. Przez te długie rozłąki
tęskniliśmy za sobą, za rozmowami, za dotykiem, za naszym śmiechem, ale za
seksem też. Było błogo i cudownie, ale uświadomiłam sobie nagle, że jestem
bardzo głodna. Patrick nie miał nic w lodówce (chyba z rozpędu zaprosił Anię na
kolację), poszliśmy zjeść na mieście. Wylądowaliśmy na sushi, usiedliśmy w
kąciku i zjedliśmy za dużo, więc potem poszliśmy na długi spacer. Cały czas
rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Patrick czuł się dość swobodnie, jednak dało się
wyczuć czujność w spojrzeniu. Zachowywaliśmy się jak normalna para i ja też
czułam się swobodniej. Szliśmy alejkami parku. Jacyś ludzie siedzieli na ławce,
głośno mówili i dobrze się bawili, ale gdy ich mijaliśmy pogrążeni w swojej
rozmowie oni ucichli i coś sobie szeptali. Wychwyciłam słowo ‘Paddy’, na które
Patrick objął mnie mocniej i przyspieszył kroku mówiąc „Oho, rozpoznali mnie.”
Na szczęście nikt nie rzucił się w pogoń i kontynuowaliśmy nasz spacer w
spokoju.
Ania
W sobotę około 9 zadzwoniłam do Oli.
A: „Hej. Gotowa na podboje sklepów?”
O: „Hej. Pewnie, że gotowa. Paddy mówi, że może
pojedzie z Joeyem do Siegburga, bo tam na pewno trochę pracy jest.”
A: „Tam praca zawsze się znajdzie, ale Josepha nie ma,
ma dziś zawody.”
O: „Poczekaj przekażę Paddyemu.” – słyszałam głosy,
ale nie było słychać, co mówią i po chwili Ola powiedziała.- „Paddy mówi, że i
tak pojedzie, bo ostatnio Joey mu mówił, że meble są do składania, a za dwa
tygodnie mieszkanie idzie do wynajmu, więc by się przydały meble.”
A: „Ojej, ale super. Ostatnio nawet Jimmy składał
meble. Każda pomoc na wagę złota. To może będę po śniadaniu, tak po 10 i
pojedziemy na zakupy. A Paddy’emu dam klucze i przywiozę trochę rzeczy do
zabrania do domu.”
O: „No to przyjedź na śniadanie co będziesz sama
jadła.”
A: „Ooo super, dzięki. To już się zbieram. Do
zobaczenia.”
Przygotowałam się do wyjścia i jeszcze kilka razy
znosiłam coś do auta. Gdy podjechałam pod blok Paddyego, to na parkingu
spotkałam Jima. Powiedział, że jedzie z Paddym do Siegburga. Pomyślałam, że
super, bo był tam ostatnio i wie, co trzeba zrobić. Poszliśmy na górę i jak
zobaczyłam brata mojego faceta, to śmiać mi się chciało. Fryzura w nieładzie,
uśmiech przyklejony do twarzy, no no no, co oni robili czekając na nas. Nic się
nie odezwałam, bo nie chciałam, żeby Jim zauważył, to co ja. Ja ich doskonale
znałam i zauważałam takie symptomy, a Jimmy nie musiał wiedzieć. Uśmiechnęłam się
do Oli i poszłam jej pomóc w szykowaniu śniadania, bo nie zdążyła. Przy
śniadaniu powiedziałam, że mam trochę rzeczy w aucie, na co Jimmy podniósł brwi
do góry i powiedział, że widział to trochę i się uśmiechnął. Byłam zdziwiona,
że niby trochę mi dokuczał, nie przepadał za mną, ale jednak już inaczej się
zachowywał w stosunku do mnie. Zadzwonił mój telefon. Odeszłam na bok.
A: „No hej kochanie, dzięki za liścik, miły był.”
J: „Hej. Czasem jeszcze jestem romantyczny. Co tam
słychać? Jesteście już z Olą na zakupach?”
A: „Nie, jestem na śniadaniu u nich. Paddy zwerbował
Jima i jadą meble składać.”
J: „O to super, daj mnie na głośnik.”
Podeszłam do reszty i powiedziałam.
A: „Joey chce z Wami pogadać.”
O: „Hej. Pewnie chcesz pogadać z facetami, ale ja
tylko Ci powiem, że idziemy na zakupy i cały czas mam na myśli ten czerwony
kolor. Może jednak się zdecydujesz?”
J: „Olenka, nie bądź taka dowcipna.” - Ola miała fajną
minę, bo Joey jej imię wypowiedział po polsku, ja się zaśmiałam.
O: „Joey, Ty powiedziałeś, to co usłyszałam?”
J: „Tak. Olenka. Ann tak do Ciebie często mówi i
nauczyłem się.”
O: „Ok, to ja już nie będę Ci dokuczać.”
J: „Haha!
Zaskoczyłem Cię? Kupujcie sobie, co chcecie, ale mam nadzieje, że nie zwariuję
potem w tej sypialni.”
A: „Nie martw się, będzie tam miło.”
J: „I super. Dzięki, że pomagacie nam, naprawdę się
cieszę, jakoś potem będę musiał Wam to wynagrodzić.”
JV: „Daj spokój. Ty też byś mi pomógł jakbym
potrzebował pomocy.”
Paddy się uśmiechnął i podniósł brwi do góry, ale
szybko dodał.
P: „Joey, co Ci będę mówił, przecież wiesz. Lepiej
powiedz, co jest do zrobienia.”
J: „Jim był ostatnio to wie. Dzisiaj on będzie
kierownikiem.”
JV: „Tak wiem, trochę jeszcze mebli do pokoi dzieci
zostało do składania, więc mamy co robić.”
J: „Aha, Ann, a zabrałaś trochę rzeczy do zawiezienia,
bo by wzięli ze sobą.”
JV: „Hahaha! Trochę? Cały samochód zapakowała.
Widziałem.”
P: „Chyba się samochodami zamienimy.”
J: „Pewnie. Zawsze to mniej do wywiezienia, bo tego
jest dużo, a zostało, tylko dwa tygodnie. Ok. muszę lecieć. Dzięki za pomoc raz
jeszcze.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz