niedziela, 11 stycznia 2015

185. Ania – lipiec 2011

Pożegnaliśmy się z nim i wyłączyliśmy.
P: „Na serio cały samochód spakowałaś?”
A: „Cały bagażnik i trochę na siedzeniach.”
O: „Takie małe mieszkanie, a tyle rzeczy?”
A: „Sama jestem w szoku. Dzieci mają dużo zabawek, ubrań, Joey nie mniej, a ja jeszcze swoje dowiozłam. Sama wiesz, ile było moich rzeczy.”
O: „No wiem. Już wszystko rozumiem. A już wszystkie rzeczy z mieszkania zapakowałaś?”
A: „Nie za bardzo, aha, panowie, na tylnej kanapie są naczynia w kartonie, jakieś garnki, bo jest na czym gotować, ale nie ma w czym.”
JV: „To fakt, ostatnio nie miałem w czym odgrzać. Ale chyba teraz, to nie problem, bo widziałem, że Joey już mikrofalę zabrał.”
A: „Tak, już tam jest, nawet ręczniki już dałam, więc jak będziecie czegoś potrzebowali, to śmiało szukajcie w tych kartonach.”
P: „Lepiej nie, bo Ci jeszcze nabałaganimy.”
A: „Paddy, spoko, szukajcie ile chcecie, ja tam jutro jadę, to już będę układać niektóre rzeczy. Mam poniedziałek i wtorek wolne, bo mamy jakąś awarię kanalizacyjną w pracy. Umówiłam się z dekoratorką wnętrz i będziemy działać.”
O: „Maite z Tobą jedzie? No to faktycznie nie dziwię się, że tyle teraz przewozisz.”
A: „Dokładnie o to chodzi. Mamy już opracowany plan i dlatego wiem co i jak, a reszta się zobaczy.”
JV: „To Wy ostatnio obydwoje tylko, o tym myślicie. Dzwonię do Joeya, coś gadam, opowiadam, a on nagle wypala coś w stylu ‘sorry, ale już nie mogę gadać, bo właśnie pan od alarmu dzwoni’, więc nie wiem ile z mojego monologu zapamiętał.” – Jim się zaczął śmiać, a Paddy z uśmiechem odpowiedział.
P: „Zakręcony ostatnio jest, ale się nie dziw, mieszkanie tylko do końca lipca, a z drugiej strony Leon naciska, bo chce już z nimi mieszkać.”
JV: „Leon będzie z Wami mieszkał?”
A: „Tak i też dlatego tak się spieszymy, bo mały ma obiecane.”
JV: „Ale tylko on? A co z Lukiem, Lilly?”
P: „Chłopie zastanów się, co gadasz. Znasz Tanję, myślisz, że by Lilly puściła. Weź przestań. Co do Luka, to wiesz, że on jest delikatny i tak wybrał, miał problem, a tu będzie miał swój pokój i zawsze może przyjechać. Dobrze mówię Ann?”
A: „Tak. Luke wie, że zawsze ma u nas dom. Lilly też, a Leon od dawna chciał być z nami, buntował się i nadal to robi, więc musieliśmy dojść do porozumienia.”
JV: „To Ty znasz Tanję? Tak z tego wynika.”
A: „Znam. Powiem więcej, bywa, że nawet ja sama jadę po dzieciaki i zabieram od mamy.”
O: „Właśnie musisz mi opowiedzieć o spotkaniu z fankami.”
P: „Joey właśnie coś wspominał, że natknęłaś się na nie w telewizji.”
A: „Tak, ale nie wiem Paddy, kto był bardziej zdziwiony, ja z dziećmi czy one.”
O: „Robiły zdjęcia?”
A: „Nie. Poprosiłam je o to, aby nie robiły i spełniły moją prośbę.”
P: „Wow.”
O: „Ale Wam już zrobiły koło samochodu.”
JV: „Widziałem, Meike mi pokazywała. Jak dotykasz Joeya po twarzy, on otwiera Ci drzwi, już nie mówiąc jak patrzy na Ciebie.”
 P: „To chyba nie pierwsze takie ich zdjęcia, więc nic nowego. Nie rób sensacji. Dobra koniec pogaduszek, zarządzam koniec śniadania i do roboty.”
Uśmiechnęłam się do Paddyego z wdzięcznością, bo Jimmy już się rozkręcał.
A: „Aaa, Jimmy dziękuję za pomoc.”
JV: „Dla brata to robię, nie dla Ciebie.”
P: „Jim!”
A: „Ja i tak dziękuje, nie ważne dla kogo, ale pomagasz i to bardzo.”
Było mi trochę przykro, że się tak odezwał, ale to było w jego stylu. Zeszliśmy na dół i jak Paddy zobaczył auto, to zaczął się śmiać. Wyciągnął swoje kluczyki i dokumenty, a ja dałam mu swoje. Nie było sensu, tego przepakować. Pożegnaliśmy się i pojechali, umawiając się wieczorem w Siegburgu. Nim dojechałyśmy z Olą do sklepu, opowiedziałam jej co słychać u nas w pracy, w domu, u dzieci. Ola opowiedziała, co u niej. Poszłyśmy do sklepu z meblami, który miał 6 pięter. Najprostsze było łóżko i udałyśmy się na dział z łóżkami. Sypialnia miała być prosta i miało być mało mebli. Kolor ścian były brzoskwiniowe, więc wiedziałyśmy, że trzeba to jakoś zrównoważyć i dodałyśmy kolor czekolady. Meble chciałyśmy kupić w czekoladowym kolorze, a dodatki dla równowagi w dwóch kolorach. Oglądałyśmy chyba z 10 różnych łóżek, ale to nie było to, pomyślałam, że jednak to nie jest takie proste. Podszedł do nas pan i zapytał w czym może pomóc, jeszcze trudno mi było po niemiecku się dogadać, ale jakoś dałam radę z pomocą Oli i angielskiego. Zostałyśmy posadzone na kanapie i dano nam katalogi i w końcu po dość burzliwej dyskusji doszłyśmy do tego, co nam się podoba. Wtedy pan zamówił z magazynu część łóżka, abyśmy mogły zobaczyć, bo niestety nie było wystawione. Bardzo nam się spodobało, więc zamówiłyśmy je i wtedy popatrzyłam na zegarek, aż się zdziwiłam, że trwało to tak długo, bo minęły 2,5 godziny. Wybrałyśmy dość szybko materac, to zajęło nam z godzinę, sprawdzałyśmy chyba wszystkie materace i to osobiście. Siadałyśmy na nich, kładłyśmy się, bo chciałyśmy, aby był wygodny. Po rozmowach z panem, który chciał nam pomóc wybrać jak najlepszy, w końcu się udało. Potem poszłyśmy kupić szafeczki, które miały stać po dwóch bokach łóżka i całe szczęście dość szybko takowe znalazłyśmy. Zrobiłyśmy sobie przerwę i poszłyśmy na obiad. Jako, że w sypialni nie miało być więcej mebli poszłyśmy do działu z lampkami. Po drodze zauważyłam piękną toaletkę i zatrzymałam się.
O: „Miałyśmy kupić lampki, a Ty gdzie idziesz?”
A: „Ola, zobacz jaka śliczna. Super jest.”
O: „Faktycznie ładna i pasuje, bo ma ten sam kolor jak reszta mebli.”
A: „Ładna faktycznie i podoba mi się, ale nie tym razem, kupię ją potem. Jeszcze sobie siądę zobaczę, ale na pewno nie kupię. Jest więcej pilniejszych rzeczy, a to nie jest niezbędne.”
O: „Szkoda, bo by pasowała, ale rozumiem.”

Usiadłam sobie przed tą toaletką, potem Ola. Chyba nam się z 15 min zeszło. W końcu dotarłyśmy do działu z lampkami. Szukałyśmy i szukałyśmy, ale w końcu znalazłyśmy, to co chciałyśmy. Następny był dział z różnymi rzeczami i tam kupiłyśmy ramki na zdjęcia. Potem super zasłonki, a na koniec kupiłyśmy pościel dla nas, dla dzieci i do pokoju gościnnego. Zaniosłyśmy to, do samochodu i postanowiłyśmy wrócić, bo jeszcze trochę czasu miałyśmy i kupiłam dodatki do łazienek w kolorach, które były przewodnie dla nich. Paddy dzwonił kilka razy po obiedzie i pytał, kiedy skończymy, jak nam idzie. Zmęczone, ale zadowolone poszłyśmy do auta i zastanawiałyśmy się, gdzie pojechać. Ola zadzwoniła do niego i dowiedziała się, że im się jeszcze chwilę zejdzie, bo chcą skończyć, to co zaczęli, więc zapytała co chcą zjeść i pojechałyśmy do Siegburga. W międzyczasie zadzwoniłam do Joeya, który powiedział, że nie wróci na noc, więc postanowiłam już tam zostać i tak miałam w planach trzy dni tam spędzić. Po drodze kupiłyśmy coś do jedzenia dla Paddyego i Jima oraz coś dla mnie na niedzielę. W poniedziałek miały dojechać meble, więc byłam zadowolona. Okazało się, że wszystkie meble do pokoi dzieci, salonu i do pokoju gościnnego są już złożone. Byłam im wdzięczna za tak dużą pomoc, Joey też by złożył, ale zajęłoby mu to trochę więcej czasu, jakby miał sam to robić. Posiedzieliśmy jeszcze trochę, panowie kończyli, ja Oli pokazałam kuchnię, łazienki, garderoby, bo to było skończone. Naprawdę dom nabierał już domowego charakteru. Koło 20 pojechali, Paddy nie mógł zrozumieć, że ja zostaję. Joey zadzwonił do mnie o 24 i zapytał czy jestem w domu czy w mieszkaniu, bo okazało się, że nie musi zostać i chciał być ze mną. Przyjechał o 2 w nocy i poszliśmy spać. Rano przeglądaliśmy kartony i staraliśmy się segregować i rozpakowywać. Pół dnia nam to zajęło, ale byliśmy zadowoleni, bo było widać już efekt naszej pracy. Joey się śmiał, bo nadal trzeba było myć podłogę, która coraz czyściejsza się robiła. Zaskoczyli nas goście, bo około 17 przyjechali Patricia, Denis, Jim, Meike z dziećmi. Jim był zaskoczony, że jednak jest Joey, ale pozytywnie. Dziewczyny przywiozły coś do jedzenia, bo słyszały, że jestem tu sama i pomyślały, że pewnie nic nie zjem. Były zaskoczone, że już tyle zrobione. Joey z facetami wnieśli cięższe meble do pokoi dzieci, ustawili w salonie komody, stół. Efekt był coraz lepszy, a dom przypominał już prawdziwy dom. W kuchni nie było jeszcze wszystkiego, ale poradziliśmy sobie z krojeniem ciasta, bo dziewczyny przywiozły nawet nóż. Ogólnie było miło, dzieciaki zaglądały wszędzie, a dziewczyny pytały o to gdzie i co jeszcze będzie. Oczywiście interesowała je sypialnia jak im powiedziałam, że to razem z Olą wymyślałam. Na to Meike zaczęła się śmiać i powiedziała, że fanki nas szpiegowały i mamy chyba ze 20 zdjęć i wszystkie są IKFie. Joseph jak to usłyszał szybko włączył komputer. Faktycznie były zdjęcia np. takie koło auta i dywagacje, co to za auto, bo przecież Ann jeździ Toyotą Avensis, ale granatową, a to srebrna, czy to Ola czy nie Ola. Potem były zdjęcia jak testujemy łóżka, byłyśmy roześmiane, leżałyśmy na nich, siedziałyśmy. Kilka przed toaletką, wśród lamp i na obiedzie. Ale my wcale tych fanek nie widziałyśmy. Co miałam powiedzieć, cóż zrobić, jak wiedzą jak wyglądam i czym jeżdżę. Pytanie mi się nasuwało, po co one chcą to wiedzieć. 

2 komentarze:

  1. A: „Aaa, Jimmy dziękuję za pomoc.”
    JV: „Dla brata to robię, nie dla Ciebie.”
    P: „Jim!”
    A: „Ja i tak dziękuje, nie ważne dla kogo, ale pomagasz i to bardzo.”

    OdpowiedzUsuń