Pożegnaliśmy się z nim i wyłączyliśmy.
P: „Na serio cały samochód spakowałaś?”
A: „Cały bagażnik i trochę na siedzeniach.”
O: „Takie małe mieszkanie, a tyle rzeczy?”
A: „Sama jestem w szoku. Dzieci mają dużo zabawek,
ubrań, Joey nie mniej, a ja jeszcze swoje dowiozłam. Sama wiesz, ile było moich
rzeczy.”
O: „No wiem. Już wszystko rozumiem. A już wszystkie
rzeczy z mieszkania zapakowałaś?”
A: „Nie za bardzo, aha, panowie, na tylnej kanapie są
naczynia w kartonie, jakieś garnki, bo jest na czym gotować, ale nie ma w
czym.”
JV: „To fakt, ostatnio nie miałem w czym odgrzać. Ale
chyba teraz, to nie problem, bo widziałem, że Joey już mikrofalę zabrał.”
A: „Tak, już tam jest, nawet ręczniki już dałam, więc
jak będziecie czegoś potrzebowali, to śmiało szukajcie w tych kartonach.”
P: „Lepiej nie, bo Ci jeszcze nabałaganimy.”
A: „Paddy, spoko, szukajcie ile chcecie, ja tam jutro
jadę, to już będę układać niektóre rzeczy. Mam poniedziałek i wtorek wolne, bo
mamy jakąś awarię kanalizacyjną w pracy. Umówiłam się z dekoratorką wnętrz i
będziemy działać.”
O: „Maite z Tobą jedzie? No to faktycznie nie dziwię
się, że tyle teraz przewozisz.”
A: „Dokładnie o to chodzi. Mamy już opracowany plan i
dlatego wiem co i jak, a reszta się zobaczy.”
JV: „To Wy ostatnio obydwoje tylko, o tym myślicie.
Dzwonię do Joeya, coś gadam, opowiadam, a on nagle wypala coś w stylu ‘sorry,
ale już nie mogę gadać, bo właśnie pan od alarmu dzwoni’, więc nie wiem ile z
mojego monologu zapamiętał.” – Jim się zaczął śmiać, a Paddy z uśmiechem
odpowiedział.
P: „Zakręcony ostatnio jest, ale się nie dziw,
mieszkanie tylko do końca lipca, a z drugiej strony Leon naciska, bo chce już z
nimi mieszkać.”
JV: „Leon będzie z Wami mieszkał?”
A: „Tak i też dlatego tak się spieszymy, bo mały ma
obiecane.”
JV: „Ale tylko on? A co z Lukiem, Lilly?”
P: „Chłopie zastanów się, co gadasz. Znasz Tanję,
myślisz, że by Lilly puściła. Weź przestań. Co do Luka, to wiesz, że on jest
delikatny i tak wybrał, miał problem, a tu będzie miał swój pokój i zawsze może
przyjechać. Dobrze mówię Ann?”
A: „Tak. Luke wie, że zawsze ma u nas dom. Lilly też,
a Leon od dawna chciał być z nami, buntował się i nadal to robi, więc
musieliśmy dojść do porozumienia.”
JV: „To Ty znasz Tanję? Tak z tego wynika.”
A: „Znam. Powiem więcej, bywa, że nawet ja sama jadę
po dzieciaki i zabieram od mamy.”
O: „Właśnie musisz mi opowiedzieć o spotkaniu z
fankami.”
P: „Joey właśnie coś wspominał, że natknęłaś się na
nie w telewizji.”
A: „Tak, ale nie wiem Paddy, kto był bardziej
zdziwiony, ja z dziećmi czy one.”
O: „Robiły zdjęcia?”
A: „Nie. Poprosiłam je o to, aby nie robiły i spełniły
moją prośbę.”
P: „Wow.”
O: „Ale Wam już zrobiły koło samochodu.”
JV: „Widziałem, Meike mi pokazywała. Jak dotykasz
Joeya po twarzy, on otwiera Ci drzwi, już nie mówiąc jak patrzy na Ciebie.”
P: „To chyba nie pierwsze takie ich zdjęcia, więc nic nowego.
Nie rób sensacji. Dobra koniec pogaduszek, zarządzam koniec śniadania i do
roboty.”
Uśmiechnęłam się do Paddyego z wdzięcznością, bo Jimmy
już się rozkręcał.
A: „Aaa, Jimmy dziękuję za pomoc.”
JV: „Dla brata to robię, nie dla Ciebie.”
P: „Jim!”
A: „Ja i tak dziękuje, nie ważne dla kogo, ale
pomagasz i to bardzo.”
Było mi trochę przykro, że się tak odezwał, ale to
było w jego stylu. Zeszliśmy na dół i jak Paddy zobaczył auto, to zaczął się
śmiać. Wyciągnął swoje kluczyki i dokumenty, a ja dałam mu swoje. Nie było
sensu, tego przepakować. Pożegnaliśmy się i pojechali, umawiając się wieczorem
w Siegburgu. Nim dojechałyśmy z Olą do sklepu, opowiedziałam jej co słychać u
nas w pracy, w domu, u dzieci. Ola opowiedziała, co u niej. Poszłyśmy do sklepu
z meblami, który miał 6 pięter. Najprostsze było łóżko i udałyśmy się na dział
z łóżkami. Sypialnia miała być prosta i miało być mało mebli. Kolor ścian były brzoskwiniowe,
więc wiedziałyśmy, że trzeba to jakoś zrównoważyć i dodałyśmy kolor czekolady.
Meble chciałyśmy kupić w czekoladowym kolorze, a dodatki dla równowagi w dwóch
kolorach. Oglądałyśmy chyba z 10 różnych łóżek, ale to nie było to, pomyślałam,
że jednak to nie jest takie proste. Podszedł do nas pan i zapytał w czym może
pomóc, jeszcze trudno mi było po niemiecku się dogadać, ale jakoś dałam radę z
pomocą Oli i angielskiego. Zostałyśmy posadzone na kanapie i dano nam katalogi
i w końcu po dość burzliwej dyskusji doszłyśmy do tego, co nam się podoba.
Wtedy pan zamówił z magazynu część łóżka, abyśmy mogły zobaczyć, bo niestety
nie było wystawione. Bardzo nam się spodobało, więc zamówiłyśmy je i wtedy
popatrzyłam na zegarek, aż się zdziwiłam, że trwało to tak długo, bo minęły 2,5
godziny. Wybrałyśmy dość szybko materac, to zajęło nam z godzinę, sprawdzałyśmy
chyba wszystkie materace i to osobiście. Siadałyśmy na nich, kładłyśmy się, bo
chciałyśmy, aby był wygodny. Po rozmowach z panem, który chciał nam pomóc
wybrać jak najlepszy, w końcu się udało. Potem poszłyśmy kupić szafeczki, które
miały stać po dwóch bokach łóżka i całe szczęście dość szybko takowe
znalazłyśmy. Zrobiłyśmy sobie przerwę i poszłyśmy na obiad. Jako, że w sypialni
nie miało być więcej mebli poszłyśmy do działu z lampkami. Po drodze zauważyłam
piękną toaletkę i zatrzymałam się.
O: „Miałyśmy kupić lampki, a Ty gdzie idziesz?”
A: „Ola, zobacz jaka śliczna. Super jest.”
O: „Faktycznie ładna i pasuje, bo ma ten sam kolor jak
reszta mebli.”
A: „Ładna faktycznie i podoba mi się, ale nie tym
razem, kupię ją potem. Jeszcze sobie siądę zobaczę, ale na pewno nie kupię.
Jest więcej pilniejszych rzeczy, a to nie jest niezbędne.”
O: „Szkoda, bo by pasowała, ale rozumiem.”
Usiadłam sobie przed tą toaletką, potem Ola. Chyba nam
się z 15 min zeszło. W końcu dotarłyśmy do działu z lampkami. Szukałyśmy i
szukałyśmy, ale w końcu znalazłyśmy, to co chciałyśmy. Następny był dział z
różnymi rzeczami i tam kupiłyśmy ramki na zdjęcia. Potem super zasłonki, a na koniec
kupiłyśmy pościel dla nas, dla dzieci i do pokoju gościnnego. Zaniosłyśmy to,
do samochodu i postanowiłyśmy wrócić, bo jeszcze trochę czasu miałyśmy i
kupiłam dodatki do łazienek w kolorach, które były przewodnie dla nich. Paddy
dzwonił kilka razy po obiedzie i pytał, kiedy skończymy, jak nam idzie.
Zmęczone, ale zadowolone poszłyśmy do auta i zastanawiałyśmy się, gdzie
pojechać. Ola zadzwoniła do niego i dowiedziała się, że im się jeszcze chwilę
zejdzie, bo chcą skończyć, to co zaczęli, więc zapytała co chcą zjeść i
pojechałyśmy do Siegburga. W międzyczasie zadzwoniłam do Joeya, który
powiedział, że nie wróci na noc, więc postanowiłam już tam zostać i tak miałam
w planach trzy dni tam spędzić. Po drodze kupiłyśmy coś do jedzenia dla
Paddyego i Jima oraz coś dla mnie na niedzielę. W poniedziałek miały dojechać
meble, więc byłam zadowolona. Okazało się, że wszystkie meble do pokoi dzieci,
salonu i do pokoju gościnnego są już złożone. Byłam im wdzięczna za tak dużą
pomoc, Joey też by złożył, ale zajęłoby mu to trochę więcej czasu, jakby miał
sam to robić. Posiedzieliśmy jeszcze trochę, panowie kończyli, ja Oli pokazałam
kuchnię, łazienki, garderoby, bo to było skończone. Naprawdę dom nabierał już
domowego charakteru. Koło 20 pojechali, Paddy nie mógł zrozumieć, że ja
zostaję. Joey zadzwonił do mnie o 24 i zapytał czy jestem w domu czy w
mieszkaniu, bo okazało się, że nie musi zostać i chciał być ze mną. Przyjechał
o 2 w nocy i poszliśmy spać. Rano przeglądaliśmy kartony i staraliśmy się
segregować i rozpakowywać. Pół dnia nam to zajęło, ale byliśmy zadowoleni, bo
było widać już efekt naszej pracy. Joey się śmiał, bo nadal trzeba było myć
podłogę, która coraz czyściejsza się robiła. Zaskoczyli nas goście, bo około 17
przyjechali Patricia, Denis, Jim, Meike z dziećmi. Jim był zaskoczony, że
jednak jest Joey, ale pozytywnie. Dziewczyny przywiozły coś do jedzenia, bo
słyszały, że jestem tu sama i pomyślały, że pewnie nic nie zjem. Były
zaskoczone, że już tyle zrobione. Joey z facetami wnieśli cięższe meble do pokoi
dzieci, ustawili w salonie komody, stół. Efekt był coraz lepszy, a dom
przypominał już prawdziwy dom. W kuchni nie było jeszcze wszystkiego, ale
poradziliśmy sobie z krojeniem ciasta, bo dziewczyny przywiozły nawet nóż.
Ogólnie było miło, dzieciaki zaglądały wszędzie, a dziewczyny pytały o to gdzie
i co jeszcze będzie. Oczywiście interesowała je sypialnia jak im powiedziałam,
że to razem z Olą wymyślałam. Na to Meike zaczęła się śmiać i powiedziała, że
fanki nas szpiegowały i mamy chyba ze 20 zdjęć i wszystkie są IKFie. Joseph jak
to usłyszał szybko włączył komputer. Faktycznie były zdjęcia np. takie koło
auta i dywagacje, co to za auto, bo przecież Ann jeździ Toyotą Avensis, ale
granatową, a to srebrna, czy to Ola czy nie Ola. Potem były zdjęcia jak testujemy
łóżka, byłyśmy roześmiane, leżałyśmy na nich, siedziałyśmy. Kilka przed
toaletką, wśród lamp i na obiedzie. Ale my wcale tych fanek nie widziałyśmy. Co
miałam powiedzieć, cóż zrobić, jak wiedzą jak wyglądam i czym jeżdżę. Pytanie
mi się nasuwało, po co one chcą to wiedzieć.
A: „Aaa, Jimmy dziękuję za pomoc.”
OdpowiedzUsuńJV: „Dla brata to robię, nie dla Ciebie.”
P: „Jim!”
A: „Ja i tak dziękuje, nie ważne dla kogo, ale pomagasz i to bardzo.”
Milutki Jimek
OdpowiedzUsuń