O: „Pożyczysz mi samochód?”
P: „Ola, chodźmy na górę i…”
O: „Pożyczysz mi samochód?”
P: „Jasne…” – nie wysiadł,
zaczął szukać czegoś w schowku, wyjął GPSa, podłączył go i zaczął coś wpisywać.
O: „Co Ty robisz?”
P: „Wpisuję Ci adres,
przecież sama nie trafisz.”
O: „Aha, dzięki.” – oboje
wiedzieliśmy, o jaki adres chodzi, a ja uświadomiłam sobie, że nawet bym nie
wbiła w nawigację, bo po prostu go nie znałam. Przesiadając się na miejsce
kierowcy dał mi do ręki kluczyki, powiedział „uważaj na siebie” i „zadzwoń
jakbyś mnie potrzebowała.” Chciał mnie przytulić, ale się wymsknęłam, wsiadłam
i ruszyłam zbyt szybko, na co opony zareagowały piskiem. Jechałam jak w
transie, ale starałam się skupiać i uważać na drodze. Zaparkowałam pod znajomym
blokiem i zadzwoniłam telefonem, bo nie znałam numeru mieszkania.
A: „Halo.”
O: „Halo, Aniu, wpuścisz
mnie? Jestem pod blokiem, a nie znam numeru mieszkania.”
A: „Tak, wejdź, czterdzieści
dwa.”
Otworzyła mi drzwi i od razu
mnie przytuliła mówiąc, że dobrze, że przyjechałam, żebym usiadła i spokojnie
porozmawiamy.
O: „Ale co? Skąd?” – bardzo
powoli kumałam – „Aaa, Patrick.”
A: „Tak, dzwonił,
powiedział, że jedziesz.”
O: „Wiesz już?”
A: „Wiem, ale Paddy był
zdenerwowany, więc opowiedz mi Ty wszystko po kolei. Już nawet otworzyłam wino,
proszę.” – podała mi kieliszek, który wypiłam prawie duszkiem zupełnie
zapominając, że jestem samochodem.
O: „Auto!”
A: „Spokojnie, Joey Cię
odwiezie.”
O: „Dzięki, to dobry pomysł.
A gdzie on jest?”
A: „Z Leonem, bo strasznie
chciał przybić sobie z Tobą piątkę, a jak Joey powiedział, że czas spać, to się
popłakał.”
O: „Czekaj, to pójdę się z
nim przywitać.”
A: „Ok. A ja napiszę smsa,
że dojechałaś.”
O: „Spoko.”
Leon się ucieszył,
uściskałam go, życzyłam słodkich snów, z Joey’em się przywitałam i wróciłam do
Ani. Dostałam drugi kieliszek i wtedy wrócił Joey.
J: „Dziewczyny, Wam się
trochę zejdzie, prawda?”
A: „Prawda, a co?”
J: „Może ja bym w takim
razie pojechał do Paddiego?”
O: „Spoko.”
A: „Jeśli chcesz.”
J: „Ola, to może wezmę Wasze
auto, to potem Paddy odwiezie mnie, a zabierze Ciebie?”
O: „Dobry pomysł.” –
wyciągnęłam z torebki kluczyki i podałam mu.
O: „Czemu mi nie
powiedzieliście, że ona jest ładna?”
A, J: „Co?”
O: „No ładna jest, cholera!”
J: „Nie wiem, jakie to ma
znaczenie, ładna, nie ładna. Wam nie dorasta do pięt.”
A: „Dzięki kochanie.”
O: „Ale lepiej by mi było,
jakby była nieładna.”
J: „Ech, kobiety… No to
rozmawiajcie sobie, ja lecę.” – dał Ani całusa, a mi buziaka w czoło.
Pomyślałam wtedy, że szkoda, że nie mam brata. Zawsze chciałam mieć starszego
brata. Gdy za Josephem zamknęły się drzwi opowiedziałam wszystko ze
szczegółami, co mówiłam ja, co mówiła Brenda, jak zachowywał się Paddy. W
trakcie opowieści co chwilę wycierałam łzy i podstawiałam kieliszek Ani do
napełnienia, aż w końcu, gdy skończyłam spytała:
A: „Ola, jadłaś coś?”
O: „Tak, byliśmy na
obiedzie, a teraz nie jestem głodna. Ta sprawa tak mnie dobiła, że nie wiem.”
A: „Mówiłam Ci, jaka ona
jest, że ma nierówno pod sufitem. Joey też miał rację mówiąc, że ona ma
obsesję. Mam nadzieję, że nie jesteś zła na Paddiego?”
O: „Nie, chyba nie. Chociaż
musiałam sama przetrawić i nie chciałam, żeby mnie dotykał.”
A: „Ola, dla niego też było
to pewnie trudne.”
O: „Wiem, wiem… Ale to stało
się tak niespodziewanie, że nie miałam czasu ani przemyśleć tego, co chcę
powiedzieć, ani nic. Aniu, ja wierzę w to, co powiedział mi Paddy. Wierzę, a
jednak ona coś krzyczała na końcu, że nie był święty i to też mi się kołacze po
głowie.”
A: „To pewnie kolejna
bzdura. Chwytała się jak tonący brzytwy. Powinnaś coś zjeść, bo już całe wino
poszło, a ja wypiłam tylko trochę.”
O: „Och, daj spokój z tym
jedzeniem.”
A: „Chociaż dwie kanapki Ci
zrobię.”
O: „Dobra, zrób. Ale kurczę,
myślałam, że to jest już zakończony etap, nie byłam przygotowana na spotkanie z
osobą, o której pragnę zapomnieć.”
A: „Moim zdaniem bardzo
dobrze jej powiedziałaś. Tylko nie złość się na Paddiego, bo to nie jego wina i
na pewno też jest zły i wolałby Ci tego oszczędzić.”
O: „Wiem, wiem. Musiałam
ochłonąć. No i od razu wpadłam na pomysł nawiedzenia Ciebie. Przepraszam, że
zawracam Ci gitarę.”
A: „Daj spokój, przecież
wiesz, że zawsze możesz. Może napisz do Paddiego, hm? On się bardzo martwił o
Ciebie, mówił, że mocno Cię to wytrąciło z równowagi i odjechałaś z piskiem
opon.”
O: „Dobry pomysł.” –
napisałam smsa o treści: „Rozmawiamy z Anią, ochłonęłam trochę.” Odpisał od
razu: „Dzięki za info, bo się martwiłem. Daj znać, kiedy mam przyjechać.”
A: „I co?”
O: „Odpisał, że się martwił
i żebym dała znać, kiedy przyjechać.”
A: „A Ty musisz na wszystko
tak emocjonalnie reagować?”
O: „Ania, no proszę Cię! No
nie uwierzę, że na wszystko, co jest związane z Tanją reagujesz spokojem.”
A: „No tak, masz rację. Ale
Ty wybitnie emocjonalnie.”
O: „Wiem, ale nie umiem
sobie inaczej poradzić, taka już jestem. Ale do niej mówiłam powoli i
spokojnie, bez emocji, co kosztowało mnie dużo wysiłku. Potem się roztrzęsłam
gorzej. Ale już mi lepiej. I dzięki za kanapki.”
Rozmawiałyśmy jeszcze z Anią
chyba z półtorej godziny o różnych sprawach, aż w końcu napisałam do Patricka,
że może już przyjechać. Siedziałyśmy cały czas przy winie, gdy usłyszałam
zgrzyt zamka. Zerwałam się z sofy i rzuciłam Patrickowi na szyję. Ania i Joey
się ulotnili. Staliśmy tak dłuższą chwilę. Pocałował mnie, a ja jeszcze mocniej
się przytuliłam.
P: „Już dobrze?"
O: „Lepiej."
P: „To cieszę się. Dobrze,
że Ann jest w Kolonii, to mogła z Tobą pogadać.”
O: „Dobrze się złożyło.
Przepraszam, że tak odjechałam.”
P: „Nie szkodzi, rozumiem.
Ja też przepraszam.”
O: „A Ty za co?” –
spojrzałam na niego lekko się odsuwając.
P: „Za nią.”
O: „Ale nie możesz
przepraszać za nią.”
P: „Gdybym wtedy do niej nie
poszedł… Nie mogę sobie tego darować.”
O: „Patrick, nie mówmy już o
tamtym, teraz nie ma to znaczenia. Jakoś sobie z tym radzę. Teraz ważna jest
przyszłość. Chcę normalnie żyć z Tobą. Bez niej.”
P: „Wiem, ja też. Coś
wymyślę. Jedziemy czy chcesz jeszcze zostać?”
O: „Jedziemy.”
Joey oczywiście
zaproponował, żebyśmy zostali, ale jednak woleliśmy oboje jechać, więc
pożegnałam się bardzo długo ściskając Anię i dziękując za pomoc i wróciliśmy do
domu. Wzięłam długi, gorący prysznic, a
na szafce przy łóżku czekała pyszna, równie gorąca herbata. Siedziałam w
pidżamie, mokrych włosach, piłam i rozmyślałam. Przyszedł Paddy po prysznicu i
zrugał mnie, że siedzę bez szlafroka, otulił mnie nim i sam usiadł za mną
obejmując mnie w pasie. Jak był obok, to czułam jakiś spokój, błogość, było mi
dobrze. Słowa były zbędne. Jednak było coś, co chciałam powiedzieć. Wahałam
się, aż w końcu nie spoglądając na Patricka powiedziałam mu, że go kocham.
Znieruchomiał, bo był to pierwszy raz po tym, jak mu wybaczyłam. Przełknął
głośno ślinę, odpowiedział mi tym samym, mocno przytulił i delikatnie
pocałował. Położył się na plecach, a ja swoją głowę oparłam na jego ramieniu.
Było nam ze sobą bardzo dobrze. Paddy powiedział, że zasnęłam momentalnie, ale
on długo leżał rozmyślając jak uchronić mnie tym razem nie przed fankami, a
przed Brendą. Nie chciałam jednak rozmawiać na ten temat, chciałam zapomnieć o
tym nieszczęsnym spotkaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz