piątek, 19 września 2014

165. Ola – maj 2011



O: „Pożyczysz mi samochód?”
P: „Ola, chodźmy na górę i…”
O: „Pożyczysz mi samochód?”
P: „Jasne…” – nie wysiadł, zaczął szukać czegoś w schowku, wyjął GPSa, podłączył go i zaczął coś wpisywać.
O: „Co Ty robisz?”
P: „Wpisuję Ci adres, przecież sama nie trafisz.”
O: „Aha, dzięki.” – oboje wiedzieliśmy, o jaki adres chodzi, a ja uświadomiłam sobie, że nawet bym nie wbiła w nawigację, bo po prostu go nie znałam. Przesiadając się na miejsce kierowcy dał mi do ręki kluczyki, powiedział „uważaj na siebie” i „zadzwoń jakbyś mnie potrzebowała.” Chciał mnie przytulić, ale się wymsknęłam, wsiadłam i ruszyłam zbyt szybko, na co opony zareagowały piskiem. Jechałam jak w transie, ale starałam się skupiać i uważać na drodze. Zaparkowałam pod znajomym blokiem i zadzwoniłam telefonem, bo nie znałam numeru mieszkania.
A: „Halo.”
O: „Halo, Aniu, wpuścisz mnie? Jestem pod blokiem, a nie znam numeru mieszkania.”
A: „Tak, wejdź, czterdzieści dwa.”
Otworzyła mi drzwi i od razu mnie przytuliła mówiąc, że dobrze, że przyjechałam, żebym usiadła i spokojnie porozmawiamy.
O: „Ale co? Skąd?” – bardzo powoli kumałam – „Aaa, Patrick.”
A: „Tak, dzwonił, powiedział, że jedziesz.”
O: „Wiesz już?”
A: „Wiem, ale Paddy był zdenerwowany, więc opowiedz mi Ty wszystko po kolei. Już nawet otworzyłam wino, proszę.” – podała mi kieliszek, który wypiłam prawie duszkiem zupełnie zapominając, że jestem samochodem.
O: „Auto!”
A: „Spokojnie, Joey Cię odwiezie.”
O: „Dzięki, to dobry pomysł. A gdzie on jest?”
A: „Z Leonem, bo strasznie chciał przybić sobie z Tobą piątkę, a jak Joey powiedział, że czas spać, to się popłakał.”
O: „Czekaj, to pójdę się z nim przywitać.”
A: „Ok. A ja napiszę smsa, że dojechałaś.”
O: „Spoko.”
Leon się ucieszył, uściskałam go, życzyłam słodkich snów, z Joey’em się przywitałam i wróciłam do Ani. Dostałam drugi kieliszek i wtedy wrócił Joey.
J: „Dziewczyny, Wam się trochę zejdzie, prawda?”
A: „Prawda, a co?”
J: „Może ja bym w takim razie pojechał do Paddiego?”
O: „Spoko.”
A: „Jeśli chcesz.”
J: „Ola, to może wezmę Wasze auto, to potem Paddy odwiezie mnie, a zabierze Ciebie?”
O: „Dobry pomysł.” – wyciągnęłam z torebki kluczyki i podałam mu.
O: „Czemu mi nie powiedzieliście, że ona jest ładna?”
A, J: „Co?”
O: „No ładna jest, cholera!”
J: „Nie wiem, jakie to ma znaczenie, ładna, nie ładna. Wam nie dorasta do pięt.”
A: „Dzięki kochanie.”
O: „Ale lepiej by mi było, jakby była nieładna.”
J: „Ech, kobiety… No to rozmawiajcie sobie, ja lecę.” – dał Ani całusa, a mi buziaka w czoło. Pomyślałam wtedy, że szkoda, że nie mam brata. Zawsze chciałam mieć starszego brata. Gdy za Josephem zamknęły się drzwi opowiedziałam wszystko ze szczegółami, co mówiłam ja, co mówiła Brenda, jak zachowywał się Paddy. W trakcie opowieści co chwilę wycierałam łzy i podstawiałam kieliszek Ani do napełnienia, aż w końcu, gdy skończyłam spytała:
A: „Ola, jadłaś coś?”
O: „Tak, byliśmy na obiedzie, a teraz nie jestem głodna. Ta sprawa tak mnie dobiła, że nie wiem.”
A: „Mówiłam Ci, jaka ona jest, że ma nierówno pod sufitem. Joey też miał rację mówiąc, że ona ma obsesję. Mam nadzieję, że nie jesteś zła na Paddiego?”
O: „Nie, chyba nie. Chociaż musiałam sama przetrawić i nie chciałam, żeby mnie dotykał.”
A: „Ola, dla niego też było to pewnie trudne.”
O: „Wiem, wiem… Ale to stało się tak niespodziewanie, że nie miałam czasu ani przemyśleć tego, co chcę powiedzieć, ani nic. Aniu, ja wierzę w to, co powiedział mi Paddy. Wierzę, a jednak ona coś krzyczała na końcu, że nie był święty i to też mi się kołacze po głowie.”
A: „To pewnie kolejna bzdura. Chwytała się jak tonący brzytwy. Powinnaś coś zjeść, bo już całe wino poszło, a ja wypiłam tylko trochę.”
O: „Och, daj spokój z tym jedzeniem.”
A: „Chociaż dwie kanapki Ci zrobię.”
O: „Dobra, zrób. Ale kurczę, myślałam, że to jest już zakończony etap, nie byłam przygotowana na spotkanie z osobą, o której pragnę zapomnieć.”
A: „Moim zdaniem bardzo dobrze jej powiedziałaś. Tylko nie złość się na Paddiego, bo to nie jego wina i na pewno też jest zły i wolałby Ci tego oszczędzić.”
O: „Wiem, wiem. Musiałam ochłonąć. No i od razu wpadłam na pomysł nawiedzenia Ciebie. Przepraszam, że zawracam Ci gitarę.”
A: „Daj spokój, przecież wiesz, że zawsze możesz. Może napisz do Paddiego, hm? On się bardzo martwił o Ciebie, mówił, że mocno Cię to wytrąciło z równowagi i odjechałaś z piskiem opon.”
O: „Dobry pomysł.” – napisałam smsa o treści: „Rozmawiamy z Anią, ochłonęłam trochę.” Odpisał od razu: „Dzięki za info, bo się martwiłem. Daj znać, kiedy mam przyjechać.”
A: „I co?”
O: „Odpisał, że się martwił i żebym dała znać, kiedy przyjechać.”
A: „A Ty musisz na wszystko tak emocjonalnie reagować?”
O: „Ania, no proszę Cię! No nie uwierzę, że na wszystko, co jest związane z Tanją reagujesz spokojem.”
A: „No tak, masz rację. Ale Ty wybitnie emocjonalnie.”
O: „Wiem, ale nie umiem sobie inaczej poradzić, taka już jestem. Ale do niej mówiłam powoli i spokojnie, bez emocji, co kosztowało mnie dużo wysiłku. Potem się roztrzęsłam gorzej. Ale już mi lepiej. I dzięki za kanapki.”
Rozmawiałyśmy jeszcze z Anią chyba z półtorej godziny o różnych sprawach, aż w końcu napisałam do Patricka, że może już przyjechać. Siedziałyśmy cały czas przy winie, gdy usłyszałam zgrzyt zamka. Zerwałam się z sofy i rzuciłam Patrickowi na szyję. Ania i Joey się ulotnili. Staliśmy tak dłuższą chwilę. Pocałował mnie, a ja jeszcze mocniej się przytuliłam.
P: „Już dobrze?"
O: „Lepiej."
P: „To cieszę się. Dobrze, że Ann jest w Kolonii, to mogła z Tobą pogadać.”
O: „Dobrze się złożyło. Przepraszam, że tak odjechałam.”
P: „Nie szkodzi, rozumiem. Ja też przepraszam.”
O: „A Ty za co?” – spojrzałam na niego lekko się odsuwając.
P: „Za nią.”
O: „Ale nie możesz przepraszać za nią.”
P: „Gdybym wtedy do niej nie poszedł… Nie mogę sobie tego darować.”
O: „Patrick, nie mówmy już o tamtym, teraz nie ma to znaczenia. Jakoś sobie z tym radzę. Teraz ważna jest przyszłość. Chcę normalnie żyć z Tobą. Bez niej.”
P: „Wiem, ja też. Coś wymyślę. Jedziemy czy chcesz jeszcze zostać?”
O: „Jedziemy.”

Joey oczywiście zaproponował, żebyśmy zostali, ale jednak woleliśmy oboje jechać, więc pożegnałam się bardzo długo ściskając Anię i dziękując za pomoc i wróciliśmy do domu. Wzięłam długi,  gorący prysznic, a na szafce przy łóżku czekała pyszna, równie gorąca herbata. Siedziałam w pidżamie, mokrych włosach, piłam i rozmyślałam. Przyszedł Paddy po prysznicu i zrugał mnie, że siedzę bez szlafroka, otulił mnie nim i sam usiadł za mną obejmując mnie w pasie. Jak był obok, to czułam jakiś spokój, błogość, było mi dobrze. Słowa były zbędne. Jednak było coś, co chciałam powiedzieć. Wahałam się, aż w końcu nie spoglądając na Patricka powiedziałam mu, że go kocham. Znieruchomiał, bo był to pierwszy raz po tym, jak mu wybaczyłam. Przełknął głośno ślinę, odpowiedział mi tym samym, mocno przytulił i delikatnie pocałował. Położył się na plecach, a ja swoją głowę oparłam na jego ramieniu. Było nam ze sobą bardzo dobrze. Paddy powiedział, że zasnęłam momentalnie, ale on długo leżał rozmyślając jak uchronić mnie tym razem nie przed fankami, a przed Brendą. Nie chciałam jednak rozmawiać na ten temat, chciałam zapomnieć o tym nieszczęsnym spotkaniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz