Ania
Nadszedł moment przeprowadzki
Leona, jego pokój u nas był gotowy. Pojechaliśmy do Tanji rano w sobotę. Widać
było, że była smutna, ale nie dziwiłam się. Powiedziała tylko, że ma
wątpliwości, ale mały bardzo nalega, więc niech tak będzie. Był już spakowany,
więc Joey ze Stivem zanieśli jego rzeczy do samochodu, a my zostaliśmy u nich
jeszcze z godzinę. Widziałam, że Luke jest smutny, a Lilly chyba nie do końca
rozumiała, co się dzieje. Będąc już w domu widziałam, że Leon bardzo się cieszy
z nowego pokoju, z otoczenia, ze wszystkiego. Chyba jednak najbardziej z taty,
cały czas za nim chodził, coś mówił, opowiadał. Te pierwsze kilka dni właśnie
Joey chodził z nim na spacery, zawoził do szkoły, odbierał.
Pod koniec sierpnia
byli u nas goście, przyjechali Paddy z Olą. Co prawda Paddy był dość często u
nas, bo przyjeżdżał na obiady, nawet jak nie było Joeya. Wtedy mi pomagał, bo
ciągle szykowałam dom, więc zawsze coś się do roboty dla niego znalazło.
Dobrze, że było już gdzie spać, więc zostali na noc. Trochę mnie zszokowali, bo
oznajmili, że się zaręczyli. Joey szybciej doszedł do siebie. Gratulowaliśmy
im, bardzo się cieszyłam, bo po tym co przeszli w swoim związku życzyłam im jak
najlepiej. Zrobiłyśmy z Olą kolację i siedzieliśmy jeszcze długo w nocy
rozmawiając. Nie chciałam Oli zawracać głowy swoimi problemami, więc nie
powiedziałam jej, że teraz nie ma dnia bez sprzeczki między mną a Joeyem. Nie
mogliśmy się dogadać, jemu wszystko przeszkadzało, a mi się nie podobało to, że
jest mało w domu i chyba zapomniałam przestrogi Maite i trochę go tym męczyłam.
Sprzeczki były czasem o drobne sprawy, później nawet nie pamiętałam, o co
poszło. Tylko w nocy, w jego ramionach czułam się dobrze, bo akurat w sprawach
seksu dogadywaliśmy się bez problemu. Nadal lubiliśmy się kochać, całować, przytulać. Maite zaproponowała, że ona powiadomi gości,
jakie prezenty są mile widziane na naszą parapetówę, bo i tak wszyscy pytali, a
to właśnie ona oprócz mnie wiedziała, co nam jeszcze jest potrzebne. Lubiłam z
nią spędzać czas, poprawiała mi humor, bo zawsze była uśmiechnięta, pełna
energii i pomysłów.
Ola
W niedzielę musieliśmy się streszczać.
Wstaliśmy o 8, po błyskawicznym śniadaniu Joey odwiózł nas do Kolonii, bo i tak
był umówiony z menedżerem. Chcieliśmy jeszcze wstąpić do Patricii i Maite, ale
najpierw pojechaliśmy do mieszkania, żeby Patrick mógł się przepakować. Lot
mieliśmy o 15, a potem jeszcze mieliśmy wpaść do Magdy i rodziców, więc plan
dnia był napięty. Okazało się, że synowie Patricii mieli dziś jakieś występy w
szkole, więc pojechaliśmy do Maite. Jak tylko powiedzieliśmy, o co chodzi
myślałam, że Maite mnie udusi. Kochana wariatka, tak się śmiała, tak tupała z
radości, aż w końcu przestała i się popłakała. Byłam w totalnym szoku, nie
spodziewałam się takiej reakcji, ale było to bardzo miłe. Posiedzieliśmy u nich
ponad godzinę prosząc, żeby nie mówiła nikomu, bo sami chcemy powiedzieć
reszcie. Spytała, kto wie i jak się dowiedziała, że Ania, to stwierdziła, że
nie wytrzyma i musi do niej zadzwonić i pogadać. Maite zaczęła temat Barby.
Pytała czy Paddy z nią rozmawiał o tym, że kogoś ma, że jest zakochany i
szczęśliwy, bo przecież Barby mnie jeszcze nie widziała. Dziwiłam się
strasznie, ale wreszcie Maite spytała się Patricka.
Mt: „A Ola wie?” – Patrick spojrzał na
mnie i spuszczając wzrok powiedział.
P: „Nie wie.”
O: „Czego ja znowu nie wiem?” –
zaniepokoiłam się.
Mt: „O naszej siostrze. Nie poznałaś jej
jeszcze.”
O: „No wiem. Patrick opowiadał o niej nie
raz.”
Mt: „Ale tego Ci nie powiedział, bo to
jest bardzo trudne dla każdego członka naszej rodziny. Ale że Ty będziesz
członkiem naszej rodziny, to też powinnaś wiedzieć. Paddy?”
P: „Ty mów.”
Mt: „Nie poznałaś Barby, bo ostatni czas
spędziła w szpitalu zamkniętym.”
O: „Ojej…”
Mt: „Źle się z nią działo, Paddy dlatego
nie mówił jej, że kogoś poznał, nie chciał jej dobijać. Wiesz, tylko oni nie
mieli swoich połówek. Ale teraz na szczęście jest duża poprawa, Barby lepiej
się czuje, jest już radosna i normalnie można z nią porozmawiać. Niedługo
wyjdzie ze szpitala i na razie, tak ustaliliśmy rodzinnie zamieszka z Patricią.
A potem się zobaczy. Ale problem będzie miał Patrick niezły jak jej powiedzieć.
I niestety trzeba będzie poświęcić temu sporo czasu, żeby mówić jej o Tobie
powoli.”
O: „Strasznie mi przykro z powodu Barby.
Paddy, przecież bym Cię wsparła jakoś chociaż duchowo.” – objęłam go mocno za
szyję i kątem oka zobaczyła, że Maite się uśmiechnęła – „Wy się nie przejmujcie
mną. Poznam Waszą siostrę, kiedy przyjdzie na to czas. Najważniejsze, żeby
prędko wróciła do zdrowia. Cieszę się, że jest taka znaczna poprawa.”
Mt: „Tak, ten pobyt dobrze jej zrobił.
Tylko przez pierwsze dwa miesiące nie mogliśmy jej odwiedzać. Ale od miesiąca
już można.”
P: „Można? To czemu ja o tym nie wiem?
Dawno bym do niej pojechał?”
Mt: „Nikt Ci nie przekazał? Nawet Joey u
niej był.”
P: „Pięknie! Która godzina?”
Mt: „Trzynasta.”
P: „Ola?”
O: „Pewnie! Jedź! Ja podjadę do Ciebie,
wezmę walizki i spotkamy się na lotnisku.” – Paddy jednym susem znalazł się w
korytarzu.
F: „Ja Cię zawiozę Paddy.”
O: „A Ty daj mi kluczyki, to odstawię
auto, a potem wezmę taksówkę na lotnisko.” – szybko wyciągnął kluczyk i dowód,
mocno mnie przytulił, a ja życzyłam mu powodzenia i już ich z Florentem nie
było.
Rozmawiałyśmy z Maite, oczywiście pytała o
ślub, ale powiedziałam, że na razie cieszymy się tym, co jest i o tym nie
rozmawiamy. Maite opowiadała o córkach, o tańcu, pytałam jak się miewa
Christian. Maite stwierdziła, że jak Flo wróci, to ona pojedzie ze mną do
mieszkania Paddiego i potem odwiezie mnie na lotnisko. Tak też zrobiłyśmy i o 15 czekałam na Patricka już się lekko
denerwując, że go jeszcze nie ma. Już zaczęli ponaglać pasażerów, więc stałam
przy bramce, a ten oczywiście nie odbierał telefonu. Wpadł zdyszany praktycznie
w ostatniej chwili i dopiero po 10 min mógł wydusić z siebie, że biegł i nie
słyszał kiedy dzwoniłam. Barby wygląda o niebo lepiej, ale jak go tylko
zobaczyła, to bardzo się ucieszyła i od razu skwitowała, że wygląda inaczej,
zupełnie inaczej i pewnie się zakochał. Przyznał się, że kogoś poznał, trochę
jej o mnie opowiedział, ale głównie rozmawiali na inne tematy. Obserwował
siostrę i zareagowała na to dość dobrze, ale więcej powie jej następnym razem,
bo musi na nią uważać. Najmniejsza drobnostka może sprawić powrót jej choroby.
Mimo że nie spaliśmy jakoś długo, to jednak nie zdrzemnęliśmy się w samolocie,
chyba z emocji. Zupełnie nie wiedziałam jak mam to powiedzieć Magdzie i mamie.
Chciałam jakoś fajnie, śmiesznie. Wyszło normalnie. Podjechaliśmy autobusem z
lotniska, bo Magdy nie było w domu. Porozmawialiśmy trochę, zjedliśmy ciepły
posiłek i jak siostra wróciła, to od razu chciałam się pochwalić.
O: „No to zgadnijcie, co się stało.”
M: „Gdzie?”
O: „No u nas.”
Mm: „A ja wiem!”
O: „Jak to?”
Mm: „Jestem Twoją mamą, to widzę po Tobie,
że coś jest na rzeczy, tylko nie wiem co.” – zaśmiałam się na to i uścisnęłam
mamusię.
O: „No to zgadujcie.”
M: „Jesteś w ciąży?”
O: „Oszalałaś chyba! Patrick poprosił mnie
o rękę.” – nastała cisza, tylko mama się lekko uśmiechała, po czym wybuchła.
Mm: „Wiedziałam, wiedziałam, Ola, jak się
cieszę, Patrick, jak się cieszę!” – dopiero teraz we trzy zwróciłyśmy uwagę na
mojego narzeczonego, bo zajęte byłyśmy sobą. Zaczęłyśmy piszczeć i krzyczeć i
tulić się mocno.
P: „Rany, co tu się dzieje? Wszystko w
porządku?” – śmiał się z nas i trzymał za głowę.
M: „O, to Ty tu jesteś, hihi! My tak mamy zawsze.” –
wyciągnęła go za rękę z kanapy i ściskaliśmy się we czworo.