niedziela, 21 czerwca 2015

192. Ola, Ania – lipiec, sierpień 2011

Ola – lipiec
To życie na odległość było uciążliwe. Paddy nie zawsze mógł rozmawiać wtedy, kiedy tego potrzebowałam. Staraliśmy się latać często do siebie, ale ja miałam problem z urlopem, a Paddy teraz był zajęty, bo zespół przyjechał do Kolonii i mieli próby przed występami w sierpniu. Chyba jego sposób nagłego pojawiania się w moim domu był najlepszy, bo nic nie obiecywał, nie musiał zmieniać tylko kupował bilety na ostatnią chwilę i się zjawiał. Tak właśnie przyleciał do mnie pod koniec lipca. Był w środku dnia i siostry cioteczne zgarnęły go do babci na obiad. Rozmawiali sobie, dziewczyny szlifowały angielski i tak się zagadali, że nie zwrócili uwagi, że już wróciłam do domu. Od razu zaczęłam robić obiad, bo byłam głodna. Patrick w końcu spojrzał na zegarek i zobaczył mnie krzątającą się po kuchni i tańczącą jednocześnie. Pożegnał się z moją rodziną, a potem stał jeszcze na podwórku przyglądając mi się przez okno i zaśmiewając się. W końcu wszedł do domu brzęcząc kluczami, ale ja nic nie słyszałam i o mało zawału nie dostałam, gdy wszedł do kuchni. Wrzasnęłam ze strachu, ale jak uświadomiłam sobie, że to Paddy, to wrzasnęłam ponownie z radości. Poprosiłam, aby następnym razem mnie tak nie straszył tylko zapukał w szybę. Był to czwartek i miał zostać aż na pięć dni. Zostawiłam mu na piątek spakowany samochód, pojechałam pociągiem do pracy, a on przyjechał o 16 i ruszyliśmy na łajbę. Po drodze wstąpiliśmy do mojej przyjaciółki Oli. Była w ciąży i obiecałam, że nie zostawię jej samej i będę odwiedzać, poza tym była to dobra okazja, żeby poznali się bliżej z Paddym. Na wstępie pochwalił się paroma zdaniami po polsku, ale ogólnie rozmawialiśmy po angielsku. Opowiedziałyśmy Patrickowi jak się poznałyśmy, ile lat już minęło i co razem przeżyłyśmy. Pogratulował też Oli dzidzi i pytał jak to się mówi po polsku. Czyżby mój facet chciał się nauczyć mojego języka? Niewiarygodne!
Ania – sierpień
Następne dni płynęły szybko: praca, dom, praca, zakupy, lunche z Maite, zakupy z Maite. Joey znowu wpadł w wir pracy, wracał późno albo wcale przez kilka dni. Ale byliśmy w kontakcie, bo dzwonił, pisał smsy czy maile. Całe szczęście miał komórkę z Internetem, więc mógł mi różne ciekawe zdjęcia wysyłać z miejsc, w których był. Był trzeci tydzień sierpnia jak Joseph wreszcie przyjechał do domu i stwierdził, że będzie tydzień na miejscu i zajmie się ogrodem. Cieszyłam się, że będę mieć go tak długo dla siebie. Wymyślił też „parapetówkę”, więc było dużo przygotowań. Miała się odbyć na początku września, więc niezwłocznie powiadomiliśmy telefonicznie rodzinkę. Leon miał mieszkać z nami od ostatniego weekendu, Joey tak dogadał się z Tanją i dlatego wziął wolne.

Ola – sierpień
Przygotowania do wakacji trwały. Loty były już wykupione i mieliśmy się spotkać bezpośrednio w Madrycie, bo Patrick leciał prosto z Gibraltaru, gdzie miał koncert. Miałam lecieć 13 sierpnia w sobotę i przede mną były wspaniałe dwutygodniowe wakacje. Paddy razem ze Svenem dolecieli punktualnie, ale u mnie lot był opóźniony o 3h i nie wiadomo było czy nie dłużej. Pojechali do hotelu, a ja miałam dać znać jak sytuacja. W końcu po 4h czekania usiadłam w samolocie i napisałam do Patricka sms'a. Lot był spokojny i szybko minął, bo się trochę zdrzemnęłam. Na lotnisku czekał na mnie Sven samochodem, który mieli do dyspozycji na czas festiwalu. Podwiózł mnie do hotelu informując, że Paddy jest na spotkaniu i właśnie po niego jedzie. Rozpakowałam się i poszłam pod prysznic. W między czasie wrócił Patrick i zapukał do łazienki, żebym się nie wystraszyła.
O: „Otwarte, możesz wejść.”
P: „Moment.”
Domyśliłam się, o co mu chodzi i w ogóle nie zdziwiłam, gdy rozsunął drzwi kabiny goły jak święty turecki i dołączył do mnie. Po długiej i bardzo upojnej chwili pod prysznicem powiedział:
P: „Tak się jeszcze nie witaliśmy.”
O: „A no nie. Ale musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć.”
P: „Na pewno.” - rzekł i znowu zaczął całować.
O: „Paddy, nie miałam tego na myśli, teraz tu nie ma czym oddychać, chodźmy już.”
Łazienka była całkowicie zaparowana, nam gorąco, na dworze aż 35 stopni, więc owinęliśmy się tylko w ręczniki i zaczęliśmy rozmawiać. Paddy był podekscytowany koncertami, uprzedził mnie, że pierwszego dnia będzie to koncert połączony z adoracją, następnego dnia będzie show na placu. Cieszyłam się razem z nim i słuchałam uważnie. Stwierdziłam, że wmieszam się w tłum. Dni przed występami minęły nam bardzo szybko. Paddy miał próby, ja albo byłam z nim albo szłam do centrum i zwiedzałam co nieco sama. Wieczory spędzaliśmy razem. W poniedziałek mieliśmy wynajętą salę na zamkniętą imprezę dla zespołów występujących na festiwalu. Świetnie się bawiliśmy. Poznałam bliżej cały zespół. Wszyscy byli weseli, chyba najbardziej Khalid – zarażał swoim śmiechem. Tańczyliśmy, jedliśmy i piliśmy, a Paddy chyba pokosztował za dużo drinków, bo po północy już się kołysał idąc. Pierwszy raz go takiego widziałam. Ale zauważyłam, że wszyscy byli podchmieleni poza Dirkiem, który obserwował towarzystwo spod oka. W końcu podszedł do mnie mówiąc, że chyba powinniśmy Patricka odwieźć do hotelu. Przyznałam mu rację, więc zawiózł nas, a Paddy tak jak stał bachnął się na łóżko i w minutę zasnął. Spaliśmy do południa, czasem tylko Patrick budził się, aby napić się wody, którą mu postawiłam pod ręką. Przepraszał mnie potem do wieczora, ale ja się tylko śmiałam.
W środę koncert w kościele najpierw był bardzo energetyczny, a potem podczas adoracji bardzo podniosły. Paddy długo klęczał, a ja byłam w wielkim szoku jak ludzie przeżywają wiarę. Zauważyłam nawet parę osób z Polski, jedna dziewczyna była z tego forum, które śledziłam i wyszła do różańca mówiąc po polsku, aż mi się serduszko uradowało. Drugi koncert był na placu i w trakcie piosenki wyłączył się prąd, więc Patrick kazał klaskać, a sam wszedł w tłum i tańczył w kółku z ludźmi. Trochę się o niego bałam i dostał potem ochrzan ode mnie i Svena. Na prośbę organizatora zostaliśmy jeszcze jeden dzień i Paddy już bez swojego zespołu grał razem z młodzieżowym zespołem z Francji. Nawet usiadł do perkusji, aż patrzyłam z otwartą buzią jak fajnie gra. Po tych trzech dniach byliśmy wykończeni. Zostaliśmy w Madrycie jeszcze jedną noc, a potem Patrick wypożyczył auto i mieliśmy jechać do Barcelony. Po drodze jednak zatrzymaliśmy się koło Zaragozzy na nocleg i z samego rana pojechaliśmy obejrzeć ten gigantyczny pomnik, przy którym prawie się zgubiłam rok temu na wycieczce, gdy wrócił po mnie Paddy. Wtedy jeszcze John. Spojrzałam na niego i stwierdziłam, że zdecydowanie bardziej wolę jak jest Patrickiem. Spytał o czym myślę, to mu wyjaśniłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz