piątek, 19 czerwca 2015

191. Ania – lipiec 2011

Następne dni minęły szybko, zajmowałam się domem. Joeyowi tylko przypomniałam, że mieszkanie miał przekazać i powiedział, że pamięta. Powiedział mi też, że już ma umówione kolejne zawody, treningi, występy w TV oraz próby do SN. Pytałam go, czy da radę, bo to trochę dużo jak dla jednego człowieka. Oczywiście uspokajał mnie, że wszystko w porządku. Dzwoniłam regularnie do Tanji oraz dzieci, a one do mnie. Joey nawet kilka razy do nich pojechał. W swoje imieniny wróciłam do domu dość wcześnie, chciałam przygotować kolację, bo Joey dzwonił i powiedział, że będzie w domu. Dość długo jak na nas się nie widzieliśmy, więc chciałam, aby ten wieczór był miły. W ten dzień odebrałam mnóstwo telefonów od swojej rodziny, rodziny Joeya, w tym oczywiście od Oli, która wydawała mi się jakaś tajemnicza. Powiedziała, że prezent dostanę później, bo ani jej ani Paddyego nie ma w Kolonii. Opowiadała o swojej przyjaciółce Oli, która spodziewała się dziecka i właśnie się do niej wybierała. Wróciłam do domu i od razu poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Miałam iść się przebrać, ale jakoś tak wyszło, że poszłam do sypialni pół godziny później. Weszłam do pokoju i poszłam do garderoby, myślałam o Joeyu, co przygotuję na kolację, w co się ubiorę. Przeglądałam ubrania, patrzyłam do lustra jak wyglądam i sama stwierdziłam, że faktycznie nasza łazienka by się przydała, ale nadal uważałam, że musi poczekać. Poszłam do łazienki, wróciłam do sypialni i chyba po trzecim razie stanęłam jak wryta. Zobaczyłam, że stoi toaletka, a rano jak szłam do pracy jej tam nie było. Miała doczepioną czerwoną kokardę i była już gotowa do użytku. To była ta, która mi się tak bardzo podobała. Złapałam telefon i zadzwoniłam do Joeya.
J: „Hej. Gdzie jesteś?”
A: „W domu, a właściwie w sypialni. Skarbie zatkało mnie, bardzo Ci dziękuję. Jest piękna.”
J: „Ha ha! Słyszę, że znalazłaś swój prezent.”
A: „Wiesz co, kilka razy koło niej przechodziłam, ale jej nie widziałam. Skąd wiedziałeś, że mi się podobała?”
J: „A od takiej jednej, ale mam jeszcze jeden prezent przy sobie dla Ciebie. A może to bardziej dla mnie ten prezent.” – Joey zaśmiał się.
A: „Niech zgadnę, bielizna?”
J: „Zobaczysz jak przyjadę, już jestem w drodze. Aha, nic nie rób do jedzenia, bo zapraszam Cię na kolację, dziś są Twoje imieniny i co najwyżej możesz iść teraz poleżeć w wannie.”
A: „Pewnie, że skorzystam z okazji. Ok, to czekam na Ciebie.”
J: „Do zobaczenia.”
Uśmiechnęłam się do siebie, dotknęłam mojej nowej toaletki i pomyślałam, że zrobił mi wielką przyjemność tym prezentem. Leżałam sobie w wannie, było mi błogo i nagle poczułam dotyk, coś dotykało mojego ramienia, aż krzyknęłam. Otworzyłam oczy i okazało się, że to był Joey, który chciał zwrócić na siebie moją uwagę.
J: „Oj nie chciałem Cię przestraszyć.”
A: „Nic się nie stało.”
J: „Ooo mamy okazję razem wypróbować wannę, więc zaraz dołączę do Ciebie.”
A: „Dobrze, już robię Ci miejsce.”
Joey jak to Joey bez żadnego skrępowania ściągnął koszulkę, spodnie, by po chwili znaleźć się koło mnie w wannie. Dobrze, że kupiliśmy dużą wannę i teraz mogliśmy sobie w niej leżeć. Joey stwierdził, że trochę za dużo nalałam tych dodatków do wody, bo teraz będzie pachniał jak kobieta czym mnie rozśmieszył. Trochę się całowaliśmy, ale raczej faktycznie wzięliśmy kąpiel. Potem powiedział, że zaprasza mnie na kolację. Zamówił stolik w restauracji w Siegburgu. Gdy poszliśmy do sypialni dostałam od Josepha jeszcze jeden prezent i właśnie to co podejrzewałam czyli bieliznę. Oczywiście założyłam ją, potem wybrałam sukienkę. Siadłam przed moją nową toaletką i malowałam się, a Joey zrobił mi zdjęcie, mówiąc, że da na swoją stronę internetową, bo dawno nic nie było, oprócz tego oświadczenia do fanek, żeby dały mi spokój. Joseph włożył garnitur, a do tego czarną koszulę i wyglądał jak dla mnie rewelacyjnie. Pojechaliśmy jego autem. Czułam się jak księżniczka. Lokal i kolacja były bardzo dobre, a my w końcu mogliśmy porozmawiać tak po prostu, a nie o kafelkach, ścianach i innych. Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym, ważne było to, że jesteśmy razem. Po kolacji poszliśmy na spacer. Do domu dotarliśmy około północy, gdzie wieczór skończył się bardzo miło. Rano nie chciało mi się wstać z łóżka, ale musiałam jechać do pracy. Joeyowi zostawiłam kartkę, że było cudownie i życzyłam mu miłego dnia. Nawet kawa nie do końca postawiła mnie na nogi, ale było warto być nie wyspaną. Im dłużej pracowałam, tym lepiej się czułam. Bardzo lubiłam moją pracę, ludzie też byli mili, a mój niemiecki coraz lepszy. Miałam iść na lunch, ale jeszcze coś robiłam, gdy ktoś zapukał do pokoju, a w drzwiach ukazał się Joseph. Uśmiechnęłam się do niego.
J: „Dzień dobry. Hej. Czy możesz iść już na lunch?”
A: „Hej. Dasz mi jakieś 5-10 minut, tylko coś dokończę. Siadaj sobie.”
Podszedł i dał mi szybkiego buziaka, potem siadł. Popatrzyłam na koleżankę i kolegę, byli w szoku, nic się nie odezwali, więc przedstawiłam im Joeya, a jemu ich.
A: „Wolne sobie zrobiłeś?”
J: „Nie. Potem jadę do Kall.”

Chwilę nic nie mówiłam, pracowałam, aby móc wyjść, a kolega odzyskał głos i zapytał Josepha o zawody i on mu opowiedział, co i jak. Miałam wrażenie, że Eric zaraz poprosi o autograf, ale się chyba powstrzymał. Po 10 minutach skończyłam zadanie i mogliśmy iść na lunch. Wstałam, wzięłam torebkę, Joey pożegnał się i otworzył przede mną drzwi. Poszliśmy do windy. Powiedziałam, że chyba został rozpoznany, ale nigdy nam to nie przeszkadzało, więc nic sobie z tego nie zrobiliśmy. Chociaż bałam się, że będą mnie wypytywali o niego, o rodzinę. Do tej pory nic o sobie nawet nie mówiłam, wiedzieli tylko, że mieszkam w Kolonii, jestem Polką, a tu mam faceta, z którym mieszkam. Byłam zdziwiona, że przyjechał po mnie zabrać mnie na lunch, bo wcześniej tego nie robił. Joey jak to on stwierdził, że to dlatego, że potem jest umówiony w Kall, więc chciał mi i sobie zrobić przyjemność i zjeść ze mną lunch. Po lunchu odprowadził mnie, dał buziaka i pojechał załatwiać swoje sprawy. Jak weszłam do pokoju, kolega normalnie się zachowywał i o nic nie pytał. Niestety koleżanka chyba miała problem z tym z kim się spotykam i cały czas jak coś mówiła, to starała się mi dogryźć, co nie robiło na mnie większego wrażenia. Patrzyłam na nią i tylko się uśmiechałam, to normalna reakcja, gdy ktoś zazdrości. Pewnie już znalazła informacje na temat mnie i Joeya, więc już niestety nie będę  anonimowa. Zachowywałam się jak zwykle i nie zwracałam uwagi na to, jak ona się zachowuje. Eric czasem zwracał jej uwagę, a jak zostaliśmy na chwilę sami w pokoju powiedział, że ona jest po prostu zazdrosna i żebym się nie przejmowała.

2 komentarze:

  1. Po latach dopiero widzę podobieństwo. W Hanficu też Ola w pracy miała kolegę, który lubił Hansonow. Widzisz to?

    OdpowiedzUsuń
  2. No patrz a ja tego nie zauważyłam

    OdpowiedzUsuń