Patrick z bólem serca
poleciał w poniedziałek przed południem i to prosto do studia nagraniowego. Dzwonił parę razy dziennie, aż
nie zawsze odbierałam, bo jeszcze dużo spałam. Przekazałam pozdrowienia dla
rodziny, a sama zadzwoniłam do Ani.
A: „No cześć, nareszcie, ale
nas nastraszyłaś, jak się czujesz?” – wypaliła Ania, zanim ja zdążyłam
powiedzieć „dzień dobry”.
O: „Cześć, powoli, wszystko
Ci opowiem. Rozchorowałam się.”
A: „Wiem, dzwoniłam do
Paddiego, powiedział, że jesteś chora. Do Ciebie nie mogłam się dodzwonić.”
O: „Zmogło mnie
niesamowicie. Ale już lepiej. I nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Paddy nawiązał komitywę z Michałem.”
A: „No coś Ty?”
O: „No. Michał odebrał mój
telefon i potem się mną opiekowali razem, a jeszcze na dodatek Paddy zadzwonił
do Michała, żeby ten zanocował u mnie, bo Paddy się martwi. Myślałam, że padnę.
Haha!”
A: „Haha, dobre, może teraz
nie będzie już taki zazdrosny.”
O: „Mam nadzieję. Mów teraz,
co u Was.”
A: „No to może przełączmy się
na Skype, to od razu pokażę Ci domy, które jedziemy oglądać.”
O: „Ok.”
Pokazała mi parę projektów,
trochę o nich rozmawiałyśmy. Spytałam czy dostała odpowiedzi z rozmów o pracę.
A: „Wyobraź sobie, że
dostałam. Obie pozytywne. Myślałam, że dłużej się z tym zejdzie, a tutaj
proszę. Teraz nie wiem, co zrobić.”
O: „Fiu fiu, teraz, to
możesz wybierać. Gratuluję!”
A: „Dzięki. Cały czas o tym
myślę, co wybrać.”
O: „W tym, to Ci nie pomogę,
tu już musisz sama. A jak tam ogólnie z Joe?”
A: „Super, trochę dziwnie się
czuję, bo po mieszkaniu już jak pani domu się krzątam, ale obojgu nam się to
podoba. Poza tym jest naprawdę cudownie. A to dopiero urlop, jak coś
postanowię, to będę składać wypowiedzenie we Wrocławiu.”
O: „No tak, najpierw dowiedz
się, że Cię tam chcą i weź najlepiej list intencyjny, a dopiero potem składaj
wypowiedzenie. Żeby nie było.”
A: „Masz rację, dzięki za
radę. A teraz powiedz, jak tam u Was?”
O: „Na razie nijak. Ale
wiesz, plus ma, bo jak się tylko dowiedział, że ja chora, to w mig przyleciał. Przez
to, że się źle czułam, to wiesz, tak tylko luźno rozmawialiśmy, widzę, że się
bardzo stara, a ja też zaczynam sobie z tym radzić. Nie myślę o tym non-stop.”
A: „No brawo! Jestem z
Ciebie dumna!”
O: „Dzięki, ale jeszcze
potrzebuję trochę czasu na… No ogólnie potrzebuję czasu.”
A: „Spoko. I tak
zrozumiałam. Haha!”
O: „Haha… Dobra, dobra, co
jeszcze powiesz?”
Porozmawiałyśmy jeszcze o
przysłowiowej dupie Maryni i rozłączyłyśmy się.
Musiałam jeszcze tydzień
zostać w domu, więc się kurowałam. Po zakończeniu nagrań, jakoś pod koniec
tygodnia zadzwoniła do mnie Patricia, która wydębiła mój numer od brata.
Zaprosiła mnie na imprezę mówiąc, że to ich tradycja, że zawsze po nagraniach
mają balangę i każdy wtedy przychodzi, że Paddy wie, ale chciała osobiście mnie
zaprosić i spytać o moje zdrowie. Bardzo mi było miło, powiedziałam, że zobaczę
jak tam z urlopem i dam znać. Parę minut później zadzwonił Patrick.
O: „Halo.”
P: „Cześć. I co?
Przylecisz?” – zaczęłam się śmiać.
O: „Ale macie szybki
przepływ na łączach.”
P: „No mamy, Patty właśnie
dzwoniła powiedzieć, że już z Tobą rozmawiała.”
O: „Tak, ale nie wiem czy to
dobry pomysł?”
P: „Czemu?”
O: „Bo między nami nie jest
tak, jak było i trzeba będzie robić dobrą minę do złej gry.”
P: „Do złej? Chyba nie jest
aż tak źle?”
O: „Nie, nie, źle się
wyraziłam. Ale nie jestem gotowa na czułości.”
P: „Ola, ale przecież ja
widzę, że nie jesteś gotowa. Z resztą przy innych nie okazujemy sobie zbytnio
uczuć. No chyba że przy Ann i Joe, ale oni są w temacie.”
O: „W sumie, to masz rację.
Jeśli nie muszę udawać, to spróbuję załatwić urlop.”
P: „Yeah, super, daj znać
czy się udało.”
Udało się. I to bez żadnego
problemu. Wzięłam wolne na piątek i poniedziałek i zadzwoniłam do Patricii z
mojego niemieckiego numeru. Ucieszyła się bardzo, że się spotkamy. W tej
rodzinie chyba wszystkie informacje rozchodzą się z prędkością światła, bo
niedługo potem zadzwonił do mnie Joey. Już myślałam, że coś się stało, że on
dzwoni, a nie Ania, ale on specjalnie, bo miał prośbę. Ania miała wracać autem
z Kolonii do Wrocławia, żeby zabrać swoje rzeczy i chciał mnie poprosić, żebym
wróciła z nią, bo to długa droga, a on nie może akurat wtedy z nią jechać.
Odrzekłam, że nie ma problemu, to kupię tylko bilet lotniczy w jedną stronę.
Podziękował, spytał jeszcze o to samo, co Ania, powiedziałam to samo, co Ani i
się rozłączyliśmy.
Patrick witał mnie na
lotnisku w czwartek po 20. Słońce świeciło, było ciepło. Poczułam radość w
sercu, gdy zobaczyłam znajomy samochód i Patricka wyłaniającego się jak mnie
tylko ujrzał w lusterku. Pod wpływem chwili nawet nie zwolniłam, puściłam
walizkę, aż łupnęła i wpadłam w jego ramiona. Zdziwił się, ale od razu oddał
uścisk. Tak jak oddał pocałunek Bren… Nie! Nie myśleć o tym! Wcale nie myśleć!
Powiedziałam tylko „Hi Patrick” i pocałowałam. Był naprawdę w niezłym szoku. A
ja całowałam, aż mi zabrakło tchu. Poczułam, że się rozejrzał dookoła, oderwał
i powiedział:
P: „Damn it! Ola, bo jeszcze
ktoś nas tu zobaczy. Wsiadaj, jedziemy!”
Otrzeźwiło mnie w jednej
chwili, wsiadłam, Patrick schował walizkę i ruszyliśmy.
P: „Stało się coś Skarbie?”
O: „Nie, dlaczego?”
P: „No bo tak ładnie mnie
przywitałaś.”
O: „Miałam taką chęć, to tak
zrobiłam.”
Patrick tylko się uśmiechnął
i zaczął rozmowę o płycie. Nawijał jak nakręcony.
Widać, że Ola bardzo się stara. Wcześniej trochę myślałam, że jej przestało zależeć.
OdpowiedzUsuń