piątek, 18 lipca 2014

159. Ania, Ola – kwiecień 2011



Miałam na drugi dzień jechać do Wrocławia, zapytałam Joeya gdzie jest mój bilet na samolot, a on odpowiedział:
J: „Nie ma biletu, bo wracasz na piechotę.”
A: „Dowcipniś.” – zaczęłam się śmiać, bo myślałam, że żartuje.
Joey wstał, wyciągnął z szafki paczkę i położył ją przede mną.
J: „Otwórz.”
A: „Ale co to jest?”
J: „Nie bój się, to nie bomba. Otwórz.”
Rozpakowałam paczkę, a w środku było opakowanie po gps’ie i koperta, a w niej kluczyki, dokumenty do samochodu i zdjęcie Oli. Popatrzyłam się na Joey’a ze zdziwieniem.
J: „Wrócisz do domu samochodem, a na podróż załatwiłem Ci towarzystwo. I to we wtorek, a nie jutro.”
A: „Wracam z Olą? A ona wie?”
J: „Wie, bo do niej dzwoniłem, żeby nie kupowała powrotnego biletu.”
A: „Och Joey, to wspaniale, dziękuję, że o tym pomyślałeś.” – wstałam z krzesła i siadłam mu na kolanach mocno się przytulając.
Chłopcy mając chyba wyczucie, bo zawsze przychodzili jak się całowaliśmy i tym razem weszli do salonu.
Le: „Co będziemy dzisiaj robić?”
J: „A co byście chcieli?”
Lu: „Może na basen byśmy pojechali?”
J: „Patrz Ann, oni się przygotowali do rozmowy.”
A: „No właśnie widzę i chyba im nie odmówimy, co?”
J: „Dobra chłopaki, to jedziemy.”
Le: „Hurra.”

Pojechaliśmy do Parku Wodnego, chłopcy bawili się w wodzie, a nam się nie chciało, więc siedliśmy sobie przy stoliku i pijąc kawę obserwowaliśmy ich. Oczywiście byliśmy przygotowani do pływania, ale po całonocnej imprezie trudno było się zebrać. Rozmawialiśmy, ale chłopcy po godzinie bardzo prosili, abyśmy z nimi poszli na inne atrakcje, a tak to tylko mogli być na zwykłym basenie. Chcieli iść na zjeżdżalnię, a tam Joseph nie pozwalał iść samemu Leonowi, Luke sam nie poszedł, więc w końcu zebraliśmy się i poszliśmy z nimi najpierw popływać, a potem na zjeżdżalnię, gdzie bawiliśmy się super. Dzień minął szybko. Niedziela jakoś minęła, ale w sumie nic nie robiliśmy. Chłopcy oglądali filmy, a ja z nimi, a Joey coś pisał w laptopie. W poniedziałek Joey odwiózł rano chłopców do szkoły, a sam pojechał na spotkanie. Widząc jaki jest zabiegany przygotowałam mu kilka gotowych obiadów, by chociaż coś zjadł, wsadziłam do zamrażarki. Chłopców ze szkoły zabrała mama, więc już ich nie było, Joseph wrócił wieczorem, który spędziliśmy razem dobrze się bawiąc. We wtorek czekaliśmy na Olę i Paddyego, którzy mieli przyjechać na śniadanie, a potem z Olą miałyśmy jechać do Wrocławia. Spóźnili się z pół godziny, aż Joey marudził, że jest głodny. Było super, bo byliśmy sami i mogliśmy pogadać, ale nie rozmawialiśmy o Brendzie. Ola na dzień dobry powiedziała mi po polsku, że pogadamy w drodze.

Ola
Rano wyruszyliśmy do Ani i Joe na śniadanie. Dopiero w samochodzie zaczęliśmy omawiać nasze następne spotkanie. Święta mieliśmy spędzić osobno, a Paddy uprosił mnie, żebym nie wodowała łajby w Majówkę, tylko przyleciała do Kolonii, a rozpoczęcie sezonu zrobiła tydzień później. Obiecał, że postara się przylecieć, aby mi pomóc, ale nie wiedział czy to będzie możliwe. Oczywiście spóźniliśmy się i byliśmy o 9.30. Wreszcie byliśmy we czwórkę i mogliśmy sobie porozmawiać. Ja jednak nie chciałam zaczynać tematu Brendy i na szczęście nikt inny też tego nie zrobił, ale wiedziałam, że pogadamy sobie z Anią w samochodzie. Śniadanie było pyszne, ale przeciągnęło się tak, że wyjechałyśmy dopiero po 12.

Ania
Około 12 zeszliśmy na dół do samochodu i po pożegnaniu ruszyłyśmy. Chyba z 10 minut nie rozmawiałyśmy, ale jak już byłyśmy na autostradzie zapytałam.
A: „Ola, wszystko jest ok?”
O: „Pytasz czy między mną a Paddym czy chodzi o nią?”
A: „O to i o to. Między Wami chyba już lepiej, co?”
O: „Tak, jest lepiej, ale nawet nie mogę wypowiedzieć jej imienia, bo mnie od razu szlag trafia, a z resztą sama widziałaś na imprezie.”
A: „Widziałam. Jim niepotrzebnie zaczął temat, jak wyszliście to Joey z Angelo na niego naskoczyli. Joey się bardzo zirytował. A Jim koniecznie chciał wiedzieć, o co chodzi, ale Kathy go ustawiła.”
O: „Ojej, to miłe.” – Ola zrobiła smutną minę.
A: „Ola nawet nie próbuj płakać, bo nie mogę Ci towarzyszyć. Jak widzisz prowadzę.”
O: „Oooo czyżbym słyszała żart w stylu ‘Joey’? Haha, kto z kim przestaje...”
A: „O nie!”
O: „O tak, ale serio, fajnie, że mimo wszystko Joey już do Paddyego normalnie się odzywa. Paddy mówił, że ciężko było, no Ty też z resztą mówiłaś.”
A: „Wszystko wróciło do normy. A mogę o coś zapytać?”
O: „Dawaj.”
A: „Czy się pogodziliście?”
O: „Eee, no tak, przecież sama widziałaś, że gadamy.”
A: „Ale ja nie pytam o rozmowy, tylko o takie godzenie się w stylu Joeyowym.”
O: „Wariatka! Hahahaha! No mówiłam, kto z kim przestaje.”
A: „Zaczynam się bać, że zacznę mówić jak on. Hahaha! Ale nie odpowiedziałaś na pytanie.”
O: „Ale ciekawa jesteś. Odpowiedź brzmi: tak. Po powrocie z wesołego miasteczka.”
A: „I super, bo to też ważne, jakby to Joey powiedział oczyszcza atmosferę, a dodam od siebie, że umacnia związek.”
O: „Coś w tym jest, na pewno jest przyjemnie.”
A: „To na pewno, ale może już nie gadajmy o seksie, bo zawrócę.”
Nie wytrzymałyśmy i zaczęłyśmy się śmiać. Przez jakieś 10 minut nie odzywałyśmy się, nie mogłyśmy też patrzeć na siebie, bo wtedy znowu się śmiałyśmy. I zadzwonił telefon, chyba razem powiedziałyśmy, każda imię swojego ukochanego, ale to Ola wygrała i dała telefon na głośnik.
P: „No hej i jak tam droga?”
O: „Dobrze, teraz Ann prowadzi, ale niedługo pewnie się zmienimy.”
P: „To dobrze, ale zmieniajcie się często, bo to długa droga.”
A: „Damy sobie radę.” – ciężko się rozmawiało, bo nadal miałyśmy ataki śmiechu.
P: „Co Wam tak wesoło?”
O: „A nic, rozmawiałyśmy sobie i Ann chciała zawrócić.”
P: „Ojej, coś się stało?”
A: „Nie, ale nagle stęskniłyśmy się za Wami.” – znowu się śmiałyśmy.
P: „Chyba nie pogadamy, bo Wy się tak śmiejecie. Zadzwonię potem.”
O: „Ok.” – powiedziała ledwo, bo musiała powstrzymać śmiech.
Starałam się uspokoić, w końcu prowadziłam. Potem Ola opowiadała mi o wesołym miasteczku i Paryżu. Dziwiłam się, że Paddy nagle zmienił front i chodzi z Olą tak normalnie po mieście. Wiedziałam, że gdy fanki już wiedziały jak Ola wygląda, to dali sobie spokój z ukrywaniem. Pomyślałam, że to może dobrze, bo tamta może się odczepi.
A: „Ola, a może lepiej jak publicznie wiadomo, że z nim jesteś? Może ta idiotka da sobie spokój?”

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Godzenie w stylu Joeyowym-kupuje!!!Muszę oczyścić atmosferę dzisiaj ha ha ha

      Usuń
    2. uwielbiam tego Joeya którego sama stworzyłam :) no uwielbiam go...

      Usuń
  2. J: „Otwórz.”
    A: „Ale co to jest?”
    J: „Nie bój się, to nie bomba. Otwórz.”

    OdpowiedzUsuń