W ciągu dnia zrobiliśmy dwie
ogromne michy sałatek i standardowo warzywa z dipami i zapakowani podjechaliśmy
na podwórko Patricii. Akurat zjechaliśmy się z Anią, Joe i dziećmi. Bardzo
głośno się z Anią witałyśmy, aż Denis i Patricia wyjrzeli z domu, a Leon zatkał
sobie uszy. Mocno uścisnęłam Josepha, a Patrick aż zakręcił Anią dookoła i
kątem oka zobaczyłam, że sobie coś szepczą. Joey też zdążył mnie spytać czy
wszystko gra, to mu powiedziałam, że jest w miarę ok i jakoś już sobie radzę z
sytuacją. Poradziłam Patrickowi, żeby podziękował Leosiowi za dobre rady, co
uczynił, bo mały zasłonił sobie buzię i zaczął głośno śmiać, po czym pobiegł do
Ani mówiąc jej na ucho, że wujek ciocię pocałował i że on dobrze mu poradził.
Zrozumiałam, bo Ania od razu przełożyła na Polski i dopiero wtedy Denis
krzyknął, że może z nimi też byśmy się przywitali. Śmiechom nie było końca. O
dziwo byliśmy pierwszymi gośćmi, więc od razu zabrałyśmy się za pomaganie
Patty. Mężczyźni rozstawiali talerze i nosili sałatki. Zaczęli się zjeżdżać
inni. Ostatni przyjechali Angelo z Kirą, których uściskałam już w progu mówiąc,
że pogadamy później. Wreszcie mogłam też poznać żonę Johna. Nie dość, że
śliczna dziewczyna, to okazała się ciepłą i miłą osobą. Zasiedliśmy do stołu,
było gwarno i wesoło. Z Paddym rozmawialiśmy normalnie, ale nie okazywaliśmy
sobie czułości tylko delikatne gesty. Maite jak zwykle robiła drinki, a że było
wszystkich prawie 20 osób, to puste butelki tylko się mnożyły. Dzieci co jakiś
czas się kręciły, a Leon nawet i do mnie przybiegł, widziałam też, że znowu
sobie coś szepczą z Paddym i przybijają piątki. Najmniej rozmawiałam z Jimmym,
był niedostępny, ale uważnie się przyglądał i mi i Ani. Zauważyłam, że Leon
znowu chce podejść do mnie, więc przywołałam go ręką.
Le: „Ciociu, bo wujek
powiedział, że nie będziesz już płakała.”
O: „Ooo, tak powiedział? No
to nie będę.”
Le: „Na pewno?”
O: „Tak, na pewno.” –
potargałam go po włosach.
Le: „To fajnie.” – i pobiegł
na górę.
Już miałam się roześmiać i
opowiedzieć Ani, ale mina mi zrzedła, bo Jimmy słyszał naszą wymianę zdań i
przeglądał się tak jakby się nad czymś zastanawiał. Akurat podawałam Maite
pustą szklankę do napełnienia, gdy Jimmy wypalił:
JV: „Wiesz co, Paddy? Z
tydzień temu spotkałem Brendę w galerii, pytała o Ciebie i prosiła Cię
pozdrowić. Nie mówiłeś, że macie kontakt.”
Na słowo Brenda odwróciłam
się z impetem w stronę Jima, a Ania, Kira, Angelo, Joey i Paddy zamilkli. W tej
samej sekundzie szklanka wysunęła mi się z ręki i z hukiem rozbiła na podłodze.
Na dźwięk szkła zamilkli wszyscy. Zbladłam, zbierało mi się na łzy, więc
powiedziałam „excuse me” i wyszłam z pokoju, Paddy po chwili za mną. Weszłam do
łazienki, Paddy od razu mnie przytulił, mimo że się broniłam i wcale tego nie
chciałam. Łzy pociekły. Dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy, musiałam się
uspokoić. Potem odezwał się Paddy.
P: „Ola, nie denerwuj się,
proszę.”
O: „Czy ona nie da nigdy
spokoju? Puść mnie.”
P: „Nie puszczę, nie teraz!
W końcu jej się znudzi.”
O: „Ale ja jeszcze nie
potrafię Ci zaufać.”
P: „Przepraszałem Cię milion
razy, ale jeszcze raz to uczynię. Wiem, że Ty ciągle masz to w głowie, ale jak
upłynie trochę czasu i zobaczysz, że mi zależy, nie będziesz miała powodów do
takich reakcji.”
O: „Patrick, ale ja nie mam
już siły. Ciągle mi się to przypomina. Co jest lepiej, to za chwilę mam przed
oczami Ciebie i Brendę, mimo że nie wiem, jak ona wygląda.”
P: „To wina Jimma, nie
powinien tego mówić na głos. Ale on lubi aferki, chyba mu łeb urwę.”
O: „Nie spodziewałam się, że
usłyszę o niej tutaj, to wyszło tak nagle, wmurowało mnie, nie wiedziałam, co
zrobić. I jeszcze ta szklanka.”
P: „Szklanką się nie martw,
już Patty się nią zajęła. Nie dajmy jej zepsuć nam zabawy. Wrócimy i pójdziemy sobie coś
zatańczyć, co?”
O: „Zatańczyć?” –
uśmiechnęłam się lekko.
P: „Wiedziałem, że taniec
zadziała, już się uśmiechasz. Postarasz się zapomnieć?”
O: „Postaram się, ale teraz
pewnie wszyscy będą pytać, co się stało.”
P: „Tym się nie martw,
wymyślę, co im powiedzieć, będę improwizował. Już? Lepiej?”
O: „Lepiej. Ty już idź, a ja
za chwilę przyjdę.”
P: „Nie. Pójdziemy razem.” –
dał mi jeszcze chwilę i wróciliśmy do pokoju, gdzie zastaliśmy wszystkich
pogrążonych w rozmowie i śmiechu. Tylko Jimmy, Joseph i Angelo jakoś mieli nosy
na kwintę.
Nadrobilam ;) swietnie, i nareszcie Ola pogodziła sie z Padzikiem;) Oj Jimus kochany moj ;) nieładnie !;)
OdpowiedzUsuńNo tak, przetrzymała chłopaka, ale należało mu się.
Usuń