wtorek, 15 lipca 2014

156. Ola – kwiecień 2011



W ciągu dnia zrobiliśmy dwie ogromne michy sałatek i standardowo warzywa z dipami i zapakowani podjechaliśmy na podwórko Patricii. Akurat zjechaliśmy się z Anią, Joe i dziećmi. Bardzo głośno się z Anią witałyśmy, aż Denis i Patricia wyjrzeli z domu, a Leon zatkał sobie uszy. Mocno uścisnęłam Josepha, a Patrick aż zakręcił Anią dookoła i kątem oka zobaczyłam, że sobie coś szepczą. Joey też zdążył mnie spytać czy wszystko gra, to mu powiedziałam, że jest w miarę ok i jakoś już sobie radzę z sytuacją. Poradziłam Patrickowi, żeby podziękował Leosiowi za dobre rady, co uczynił, bo mały zasłonił sobie buzię i zaczął głośno śmiać, po czym pobiegł do Ani mówiąc jej na ucho, że wujek ciocię pocałował i że on dobrze mu poradził. Zrozumiałam, bo Ania od razu przełożyła na Polski i dopiero wtedy Denis krzyknął, że może z nimi też byśmy się przywitali. Śmiechom nie było końca. O dziwo byliśmy pierwszymi gośćmi, więc od razu zabrałyśmy się za pomaganie Patty. Mężczyźni rozstawiali talerze i nosili sałatki. Zaczęli się zjeżdżać inni. Ostatni przyjechali Angelo z Kirą, których uściskałam już w progu mówiąc, że pogadamy później. Wreszcie mogłam też poznać żonę Johna. Nie dość, że śliczna dziewczyna, to okazała się ciepłą i miłą osobą. Zasiedliśmy do stołu, było gwarno i wesoło. Z Paddym rozmawialiśmy normalnie, ale nie okazywaliśmy sobie czułości tylko delikatne gesty. Maite jak zwykle robiła drinki, a że było wszystkich prawie 20 osób, to puste butelki tylko się mnożyły. Dzieci co jakiś czas się kręciły, a Leon nawet i do mnie przybiegł, widziałam też, że znowu sobie coś szepczą z Paddym i przybijają piątki. Najmniej rozmawiałam z Jimmym, był niedostępny, ale uważnie się przyglądał i mi i Ani. Zauważyłam, że Leon znowu chce podejść do mnie, więc przywołałam go ręką.
Le: „Ciociu, bo wujek powiedział, że nie będziesz już płakała.”
O: „Ooo, tak powiedział? No to nie będę.”
Le: „Na pewno?”
O: „Tak, na pewno.” – potargałam go po włosach.
Le: „To fajnie.” – i pobiegł na górę.
Już miałam się roześmiać i opowiedzieć Ani, ale mina mi zrzedła, bo Jimmy słyszał naszą wymianę zdań i przeglądał się tak jakby się nad czymś zastanawiał. Akurat podawałam Maite pustą szklankę do napełnienia, gdy Jimmy wypalił:
JV: „Wiesz co, Paddy? Z tydzień temu spotkałem Brendę w galerii, pytała o Ciebie i prosiła Cię pozdrowić. Nie mówiłeś, że macie kontakt.”
Na słowo Brenda odwróciłam się z impetem w stronę Jima, a Ania, Kira, Angelo, Joey i Paddy zamilkli. W tej samej sekundzie szklanka wysunęła mi się z ręki i z hukiem rozbiła na podłodze. Na dźwięk szkła zamilkli wszyscy. Zbladłam, zbierało mi się na łzy, więc powiedziałam „excuse me” i wyszłam z pokoju, Paddy po chwili za mną. Weszłam do łazienki, Paddy od razu mnie przytulił, mimo że się broniłam i wcale tego nie chciałam. Łzy pociekły. Dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy, musiałam się uspokoić. Potem odezwał się Paddy.
P: „Ola, nie denerwuj się, proszę.”
O: „Czy ona nie da nigdy spokoju? Puść mnie.”
P: „Nie puszczę, nie teraz! W końcu jej się znudzi.”
O: „Ale ja jeszcze nie potrafię Ci zaufać.”
P: „Przepraszałem Cię milion razy, ale jeszcze raz to uczynię. Wiem, że Ty ciągle masz to w głowie, ale jak upłynie trochę czasu i zobaczysz, że mi zależy, nie będziesz miała powodów do takich reakcji.”
O: „Patrick, ale ja nie mam już siły. Ciągle mi się to przypomina. Co jest lepiej, to za chwilę mam przed oczami Ciebie i Brendę, mimo że nie wiem, jak ona wygląda.”
P: „To wina Jimma, nie powinien tego mówić na głos. Ale on lubi aferki, chyba mu łeb urwę.”
O: „Nie spodziewałam się, że usłyszę o niej tutaj, to wyszło tak nagle, wmurowało mnie, nie wiedziałam, co zrobić. I jeszcze ta szklanka.”
P: „Szklanką się nie martw, już Patty się nią zajęła. Nie dajmy jej zepsuć nam  zabawy. Wrócimy i pójdziemy sobie coś zatańczyć, co?”
O: „Zatańczyć?” – uśmiechnęłam się lekko.
P: „Wiedziałem, że taniec zadziała, już się uśmiechasz. Postarasz się zapomnieć?”
O: „Postaram się, ale teraz pewnie wszyscy będą pytać, co się stało.”
P: „Tym się nie martw, wymyślę, co im powiedzieć, będę improwizował. Już? Lepiej?”
O: „Lepiej. Ty już idź, a ja za chwilę przyjdę.”
P: „Nie. Pójdziemy razem.” – dał mi jeszcze chwilę i wróciliśmy do pokoju, gdzie zastaliśmy wszystkich pogrążonych w rozmowie i śmiechu. Tylko Jimmy, Joseph i Angelo jakoś mieli nosy na kwintę.

2 komentarze:

  1. Nadrobilam ;) swietnie, i nareszcie Ola pogodziła sie z Padzikiem;) Oj Jimus kochany moj ;) nieładnie !;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, przetrzymała chłopaka, ale należało mu się.

      Usuń