wtorek, 22 lipca 2014

163. Ania – maj 2011



Rozłączyłam rozmowę i wybuchnęłam śmiechem. Joey był zakręcony, nie do wiary, bo nigdy mu się to nie zdarzało. Przyjechał po 10 min, ale nadal był w szoku, że mu się dni pomieszały. Poszedł pod prysznic, a ja przygotowałam kolację. Był bardzo zmęczony, aż widać było to po nim, więc wygoniłam go spać, a sama oglądałam próbki farb. Nie mogłam się od nich oderwać, siedziałam i oglądałam do 1 rano. Położyłam się w końcu do łóżka, a Joey się przytulił śpiąc. Biedny, pomyślałam, tyle ma na głowie. Obudziłam się około 10, a Joey nadal spał, naprawdę musiał być zmęczony, bo on nigdy tyle nie spał. Gdy zrobiłam kawę przyszedł do kuchni, podszedł z zaskoczenia i oczywiście mnie przestraszył, bo objął mnie w pasie i pocałował w kark.
A: „Joey! Czemu Ty mnie zawsze straszysz?”
J: „Samo tak wychodzi. Kawa, właśnie o tym myślałem.”
A: „No ładnie! Zamiast o mnie, to myślisz o kawie.”
Joey się roześmiał.
J: „Jak wypiję ze dwa łyki, to zacznę myśleć o Tobie. A tak serio jedziemy dziś do Angelo, bo trzeba zdjęcia z sesji wybrać. Jeszcze mam do Ciebie prośbę, ale nie wiem czy zwalić to Tobie na głowę. Myślałem nad tym długo.”
A: „Powiedz, o co chodzi i zdecydujemy czy będę potrafiła. Chodzi o dom?”
J: „Nie, nie o dom. To coś innego. Sam nie wiem czy będziesz mieć czas i na to jeszcze.”
A: „Nie denerwuj mnie, tylko powiedz o co chodzi, coś wymyślimy.”
J: „Chodzi o to, że trochę zaniedbałem skrzynkę mailową, gdzie piszą fanki. Chyba jestem do tyłu z odpisywaniem o 200 maili. A nie chcę tego tak zostawić.”
A: „I chcesz, abym Ci pomogła odpisywać? Nie widzę problemu.”
J: „Eeee kochanie chciałem prosić, abyś to Ty odpisywała na maile. Chociaż chwilowo.”
A: „Jak to? Nie wiem, o co chodzi z tymi mailami.”
J: „Czasem piszę taki standardowy tekst, takie wiesz bla bla, a czasem trzeba coś nowego stworzyć. Na początku bym z Tobą odpisywał, żeby Ci pokazać, ale naprawdę zaniedbałem to i się uzbierało. Głupio mi, bo czasem piszą coś ważnego dla nich, a ja po paru tygodniach odpisuje. Nie mogę się zorganizować ostatnio. Wiem, że będziesz bardzo zajęta, ale proszę Cię pomóż mi.”
A: „Ok. Pokaż mi to.”
J: „Dziękuję kochanie.”
Pijąc kawę zjedliśmy szybko śniadanie i włączyliśmy nasze laptopy, bo Joey chciał mi pokazać tę pocztę i zainstalować u mnie na laptopie. Zobaczyłam ogrom tych maili i już nie było 200 jak mówił Joey, a 400. Matko! Odpisywał na najstarsze maile i tłumaczył co i jak. Było to dość proste, bo na niektóre była standardowa odpowiedź, kiedy pytanie nie dotyczyło Joeya, a jego rodzeństwa. Na niektóre trzeba było samemu odpowiedzieć, a czasem tylko kilka słów np. „no comment”, podpis wymyślił nowy, bo stwierdził, że wcześniej podpisywał po prostu Joey, a teraz był ‘joefam’. Na jego stronie internetowej też chciałam zmienić, bo rzadko coś tam robił, a Joseph dał mi wolną rękę. Na początek tylko daliśmy informację, że można również pisać w języku polskim. Odpisaliśmy wspólnie na około 100 maili, ale musieliśmy szykować się do Angelo, więc powiedziałam Joe, żeby już się nie przejmował mailami, że się tym zajmę. Jakoś dam radę. Jak nadrobię te, które zaniedbał będzie dobrze. Umówiliśmy się tylko, że teraz w weekend Joey mi pomoże jak najwięcej odpisać. Przede wszystkim w języku niemieckim, ponieważ nie znałam go jeszcze zbyt dobrze. W drodze do Angelo stwierdził, że przez te maile od fanek nawet się nie pocałowaliśmy czy nie przytuliliśmy, więc będziemy musieli to nadrobić po powrocie.
A: „Hm. Dobrze, ale tylko to, co wymieniłeś.”
J: „Ale co tylko buziak, przytulenie i nic więcej?”
A: „Joseph nie tym razem. Musisz trochę poczekać.”
J: „Ale, że co? Aaaaaaaa nie możesz, a nie, że nie chcesz.”
A: „No tak, nie mogę. Więc nie licz na nic.”
J: „Łeee, dlaczego akurat teraz jak mamy wolny weekend.”
A: „Nic Ci na to nie poradzę.”
J: „No wiem, spoko, a to przecież nie pierwszy raz. Damy radę jak zawsze.”

Roześmiałam się i rozmawialiśmy już o mailach, dawał przykłady, co można napisać, ale ogólnie stwierdził, że na pewno sobie poradzę i szybko się nauczę co pisać, a co nie. U Angelo już prawie wszyscy byli, oglądaliśmy zdjęcia i parę Joeya mi się podobało. Dużo zabawy było z wybieraniem, rozmawiałam z Maite Itoiz i Olą z innymi też, ale jak jest tak dużo osób, to nie sposób z wszystkimi rozmawiać. Zamówiliśmy pizzę, no oczywiście nie jedną, jak jedliśmy wywiązała się rozmowa i Joey się wygadał.

J: „Słuchajcie, jak coś będziecie chcieli ustalić w związku z odpisywaniem na maile fanom, to dzwońcie do Ann, bo od dziś ona się tym zajmuje. Ann, bo Tobie też będzie potrzebne to, kto u kogo się tym zajmuje. Angelo i Paddy to Sven, u Patricii to Denis, a Johnny i Maite to Maite, u Jima - on i Meike, Kathy zajmuje się tym sama, a u Maite ona.”
A: „Ale pełna informacja.”
Kt: „No i super, odeślę Ci te ciekawsze pytania o Joeya, bo takie do mnie wpadają. Ale to tylko jako ciekawostkę, bo już wysłałam standardowy tekst.”
A: „Super. Też dziś wysłałam kilka takich standardowych tekstów.”
O: „Mówicie szyfrem, czy jak? Co to jest standardowy tekst?”
Kt: „Standard wysyła się wtedy, gdy mail nie dotyczy osoby, do której został wysłany. Staramy się, aby był taki sam u wszystkich np. Witam. Niestety nie możemy odpowiedzieć na Twoje pytanie, ponieważ nie dotyczy ono i tu się wpisuje imię osoby, pozdrawia się i podpis. To jest standard.”
JV: „Jest też tak zwany ‘no comment’ jeśli nie dość, że pytają nie o tę osobę, do której piszą, to jeszcze wchodzą na grunt bardzo śliski, bo i tak czasem jest np. ślub, ciąże, dzieci. Wtedy jest ‘witam, no comment, pozdrawiam’ ładnie i dosadnie. Jak Paddy wyszedł z zakonu, było mnóstwo takich. Widziały go, ale nie były pewne, o co chodzi, więc dużo maili dostaliśmy.”
Pt: „To prawda, nie można było się odpędzić od maili i pytań. Na pytania dotyczące danej osoby można już odpowiedzieć we własnym zakresie, bo to już każdy team odpowiada.”
O: „To teraz już wszystko rozumiem. Ciekawe to jest. Aniu będziesz musiała mi pokazać.”
A: „Pewnie, że Ci pokażę.”
Rozmawialiśmy o domu, bo Joey oczywiście musiał im opowiedzieć wszystko, pokazał zdjęcia na komórce i powiedział jak będzie przebiegał remont.
P: „Ann, jeśli będziesz się zajmować urządzaniem, doborem, kolorami, to pamiętaj o Maite. Mi pomogła i mieszkanie wygląda teraz super.”
O: „To prawda, a ja oczywiście też Ci pomogę.
Mt: „Ale reklama. Pomogę Ci oczywiście jeśli chcesz.”
O: „Reklama reklamą, ale naprawdę super dobrałaś kolory u Patrick’a.”
Mt: „Bałam się, że Tobie się coś nie spodoba, ale Paddy trzymał pieczę nad wszystkim ‘Ola nie lubi tego koloru’, ‘to się jej nie spodoba’ itd.” – Ola nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się do Paddiego.
A: „Na pewno będę o Tobie pamiętać. Dziękuję.”
J: „Ooo to super, dzięki siostra.”
Mt: „Nie ma za co, ja lubię urządzać i zakupy też lubię.”

Umówiłam się z Maite, że zadzwonię do niej w czerwcu i umówimy się na lunch.

2 komentarze:

  1. hej..
    dlaczego to opowiadanie zostało tak "brutalnie porzucone" ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Szczerze, to trochę o nim zapomniałyśmy i nie wiedziałyśmy, że ktoś to jeszcze czyta :D Dzięki za znak życia. Niedługo wrócimy na antenę, zaraz dodam choć kawałek :D

      Usuń