sobota, 18 stycznia 2014

12. Ania - lipiec 2010

Następnego dnia po śniadaniu poszliśmy do muzeum Madame Tussaud. Spędziliśmy tam cały dzień. Mieliśmy dobrą zabawę robiąc sobie ze wszystkimi postaciami w muzeum zdjęcia. Patrzyłam na Josepha i widziałam, że po wczorajszej naszej rozmowie częściej się uśmiecha i żartuje. Potem wróciliśmy do hotelu. Niestety to był ostatni nasz wspólny wieczór, a jutro musieliśmy już lecieć do domu. Rano pojechaliśmy na lotnisko. Było mi przykro, że nasz wspólny weekend dobiega końca. Gdy się żegnaliśmy Joseph dał mi dużą kopertę i powiedział żebym otworzyła ją dopiero w samolocie. Dodał jeszcze, że nie mogę odmówić. Odprowadził mnie do mojego gatu. Tam przytuliliśmy się i Joey pocałował mnie w usta. Był to szybki buziak. Musiałam iść już do bramki. Było mi żal rozstawać się z nim. Wsiadłam do samolotu i znalazłam sobie miejsce. Po starcie otworzyłam kopertę od Josepha. Był tam bilet lotniczy do Barcelony, bilet na koncert zespołu oraz adres hotelu. Od razu się uśmiechnęłam, bo do tej pory nie powiedział mi, że zdecydował się wrócić na scenę. Ucieszyłam się, bo przecież wczoraj wieczorem grał mi i śpiewał, a ja mu powiedziałam, że powinien występować. Poza tym jak spojrzałam na datę biletu lotniczego od razu miałam jeszcze większy uśmiech na twarzy, bo okazało się, że to już za dwa tygodnie. Całą drogę myślałam tylko o nim i po wylądowaniu napisałam sms'a o treści „Cieszę się, że zobaczymy się za dwa tygodnie”. Zadzwonił. Powiedział, że już wylądował i właśnie jedzie do domu. A wieczorem jedzie po chłopców, których zabierze na kilka dni, bo właśnie do niego dzwonili. Poza tym dzwonił przed chwilą Patrick, że będzie na próbach do koncertu i jakiś taki uradowany był i zadowolony. Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę i pożegnaliśmy się. Cieszyłam się, że już wiem o dzieciach, że nie musi tego ukrywać. Czułam, że Joseph jest z tego zadowolony, że ja już wiem. Teraz poznawaliśmy siebie i nie było między nami niedomówień. Wiedziałam, że coraz bardziej mi na nim zależy, niestety mieszkaliśmy daleko od siebie i nie mogliśmy się widywać zbyt często. 

5 komentarzy:

  1. już zaczyna się rutyna, on dzwoni jak dojedzie na miejsce, opowiada o dzieciach, coraz mniej magii, ale piszcie dalej! przeczytałam jednym tchem, liczę, że niebawem będą nowe posty, strona ląduje w zakładkach.

    OdpowiedzUsuń
  2. rutyna? hahaha
    poczekaj :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ogromny głaz spadł mu z serca to chłopak od razu się rozpromienił :D Barcelona, kuszące :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dokładnie jak piszesz. Głaz spadł mu z serca, bo chciał to opowiedzieć Ann, ale też dla niego to trudne było.

      Usuń
  4. Uwielbiam to jak komentowaliśmy czytelnikom na odwrót
    Znaliśmy obie doskonale czterech naszych bohaterów i to był piękny czas

    OdpowiedzUsuń