wtorek, 14 stycznia 2014

3. Ania – maj 2010


Jeszcze cztery dni byłam w Londynie i pełna sił wróciłam do pracy. Moje myśli zaprzątnięte były tylko Josephem. Czekałam, aż on pierwszy napisze, aż on zrobi ten pierwszy krok. Nie chciałam go naciskać ani przytłaczać swoją osobą.
Pod koniec maja dostałam od niego maila. Nie był zbyt długi, ale jednak napisał. Bardzo się ucieszyłam i dopiero po kilku minutach byłam w stanie przeczytać go i odpowiedzieć. Na początku pisał do mnie niewiele, czasem był to jeden mail na dzień, czasem nie. Wiedziałam, że on potrzebuje czasu, więc nie naciskałam. Były to maile takie o niczym, o pogodzie, o zawodach. A ja pisałam wiadomości codziennie. Pod koniec czerwca zauważyłam, że on też pisze codziennie i to nawet po dwa maile. Bardzo się cieszyłam, że to jest już jakiś postęp. Już nie pisał tylko o zawodach czy pogodzie, pisał o muzyce, ale jednego tematu unikał, o swoim prywatnym życiu. Pisał nawet o swoim rodzeństwie, najwięcej chyba o swoim bracie Patricku. Pisał, że Patrick musi podjąć jakąś ważną decyzję dotyczącą przyszłości, że on mu kibicuje, ale jednocześnie jest zły na niego, bo kilka lat temu, w ocenie Josepha Patrick podjął złą decyzję, ale może teraz podejmie słuszną. I że musi swoje życie przemyśleć i poukładać od nowa. Odpisałam mu na to, że jego brat sam podejmie decyzję, a on może go wspierać cokolwiek by nie wybrał. Pisał, że jego rodzeństwo chce dać kilka koncertów razem i coś nagrać, ale on nie podjął jeszcze żadnej decyzji, bo czeka na decyzję Patricka. Choć pisał krótkie maile, to zawsze odpowiadał na moje długie, choć w kilku słowach. Były trochę ogólnikowe i z dystansem, ale widziałam, że się coraz bardziej zmieniają i stają się takie trochę cieplejsze.
Chyba ostatniego dnia czerwca dostałam od niego maila „ Jadę na zawody. Nie będę mógł pisać do Ciebie maili, ale Ty pisz jak dotąd :) Lubię je. Będę myślał o Tobie. Chciałbym się spotkać, tyle powiedzieć. Ach. Wyślę sms'a.”
Odpisałam czym prędzej: „Cieszę się, że lubisz moje długie maile :) będę je do Ciebie pisać :) A na smsa będę czekać, napisz koniecznie, bo będę się martwić i uważaj tam na siebie. Cieszę się, że będziesz o mnie myśleć, tak jak i ja o Tobie… zawsze. A jeśli chodzi o spotkanie, to chętnie. Trzymaj się ciepło.”
J: „O spotkaniu myślę... coś wymyślę.”
A: „To się bardzo cieszę. Uważaj na siebie.”
J: „Będę. Nie martw się.”

Smutno mi było, bo wiedziałam, że smsy może i będą, ale rzadko. Zaskoczył mnie, bo wysłał smsa o pierwszej w nocy, że już jest na miejscu. Jest ciepło, bo to w RPA.
Jak go nie było, to myślałam, co takiego wydarzyło się w jego życiu. Zastanawiałam się czego jeszcze o nim nie wiem, ale postanowiłam, że poczekam aż sam mi o tym opowie o sobie, bo nie chciałam przeszukiwać internetu. Jak wrócił z RPA, to dostałam od razu maila z informacją, że już jest w domu, że wszystko w porządku. Od razu świat wrócił na swoje miejsce, bo znowu dostawałam od niego maile, które z dnia na dzień były coraz śmielsze. W pewną sobotę obudził mnie sms, jak przeczytałam to nie mogłam uwierzyć, że Joseph takiego smsa do mnie napisał.

1 komentarz:

  1. zawsze marzył mi się taki tajemniczy facet, co dużo podróżuje, nie można go rozgryźć... i nagle zjawia się pod Twoimi drzwiami :)

    OdpowiedzUsuń