wtorek, 14 stycznia 2014

4. Ania – czerwiec 2010



 „Witaj. Właśnie się obudziłem, a Ciebie tu ze mną nie ma... a szkoda, bo dzień by się miło mógł zacząć” odpisałam mu: „ Ja też żałuję, ale nic straconego, a dziś będę myśleć tylko o Tobie” on odpisał : „Ja też żałuję, a myślę o Tobie codziennie”.

Był piątek wieczorem. Oglądałam jakiś film, a tu zadzwonił telefon.
A: „Halo.”
J: „A wobry dieczór... nie… dobry wieczór.”
Oho, pomyślałam - chyba coś wypił, tak mu się język plącze, aż mi się śmiać chciało.
A: „Dobry wieczór. Fajnie, że dzwonisz.”
J: „Ja też się cieszę, że Ty się cieszysz. Mamy tu małą uroczystość, więc język mi się trochę plącze. Haha!”
A: „No właśnie słyszę. A mogę zapytać, co to za uroczystość ?”
J: „A możesz. Mój braciszek chce podjąć decyzję czy zostanie w zakonie czy wychodzi. Powiedział mi właśnie w zaufaniu i pijemy sobie z tego powodu. Tzn. ja piję, a on tylko sączy. Hihi! Nikt o tym nie wie. Powiedział tylko mi, że chce podjąć ostateczną decyzję.” 
A: „Gdzie był?”
J: „Nie mówiłem Ci? W zakonie, aż 6 lat, uwierzysz 6 lat?”
A: „A Ty nie chciałeś żeby tam był?”
J: „Nie. Ale coś Ci jeszcze chcę powiedzieć. Pamiętasz jak pisałem, że czekam, aż Patrick podejmie ważną decyzję dotyczącą powrotu do zespołu? Jak on wróci, to ja też. Na razie właśnie chce pojechać na te wakacje, żeby wszystko przemyśleć. Zastanawia się czy zostać w tym zakonie czy nie. A ja poczekam, ale jak będzie chciał zostać w nim, to nic nie zrobię, bo to jego życie.”
A: „Dobrze, że jesteś tak dla niego wyrozumiały.”
J: „Jak tam szedł, to byłem wściekły, ale za to teraz jestem szczęśliwy, jeśli podejmie dobrą decyzję. Hahahaha!”
A: „To i ja trzymam kciuki, żeby takową podjął. Żebyś był szczęśliwy z tego powodu.”
J: „To trzymaj, im więcej tym lepiej!”
A- „Pewnie, że tak.”
J: „Ha ha ha ha ha ha!”
A: „Oj Joseph Skarbie, idź Ty lepiej już spać, bo rano się z łóżka nie zwleczesz.”
J: „Łeee. Będę tam leżał cały dzień, ale będzie mi smutno, bo Ciebie w nim nie będzie.”
A: „No nie będzie...”
J: „Wiesz co, mam pomysł!”
A: „Już się boję.”
J: „Nie ma czego. Spotkajmy się w Londynie, co?”
A: „Ale...”
J: „Ale oczywiście jak coś, to będziemy w tym samym hotelu?”
A: „Dobrze. No to ładnie. Wypiłeś trochę, a jutro będziesz żałował. Ale ok, zgadzam się, bo ja też chcę się z Tobą zobaczyć, poznać Cię, pogadać.”
J: „Myślę, że oboje powinniśmy się lepiej poznać, a poza tym jest parę spraw, o których nie wiesz i chcę Ci o nich powiedzieć, ale tylko w cztery oczy. Tobie, a nie do telefonu czy mailem.”
A: „Dobrze, a teraz idź spać.”
J: „Masz rację, pójdę. Dobranoc.”
A: „Dobranoc Joseph. Kolorowych snów, takich o mnie.”
J: „Dziękuję i nawzajem. Dobranoc.”

4 komentarze:

  1. ale takiego podrywu nie lubię :( zbyt dosadny "nie ma Cię w moim łóżku. zbałamuciłbym Cię", magia pryska!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pijany był, można mu wybaczyć ;) Nie wiem czemu, ale taka wersja pasuje mi do J :X

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Witajcie!
      Dziś dotarłam do Waszego opowiadania. Fajnie się zapowiada. To chyba pierwsza historia, która nie zaczyna się od poznania Paddyego lub Jima - to coś nowego, super.
      Sporo mam do nadrobienia.
      Pozdrawiam autorki.

      Usuń