środa, 15 stycznia 2014

8. Ania - lipiec 2010

W czwartek rano poleciałam do Londynu. Gdy już przeszłam przez odprawę zadzwonił Joseph. Powiedział, że czeka na mnie w hali przylotów. Poszłam tam. Szybko go wypatrzyłam i podeszłam. Staliśmy przez chwilę naprzeciw siebie, po czym Joseph wyciągnął ręce, a ja zrobiłam krok naprzód i wpadłam w jego objęcia. Przytuliliśmy się przez chwilę. Było miło, ale czułam, że obejmuje mnie tak delikatnie, więc się odsunęłam. Poszliśmy do autobusu. Jak już siedzieliśmy na swoich miejscach, powiedziałam mu, że tu wszystko się zaczęło, a on na to, że nieprawda, bo na lotnisku w Berlinie. Pół drogi sprzeczaliśmy się, gdzie się wszystko zaczęło, mając z tego niezły ubaw. W końcu doszliśmy do wniosku, że wtedy jak byliśmy na kawie. Dojechaliśmy w świetnych nastrojach na Victoria Station, a stamtąd metrem do hotelu. Joseph w hotelu zaczął załatwiać formalności i okazało się, że się pomylili i zamiast dwóch pokoi jednoosobowych, jest dla nas jeden pokój dwuosobowy. Nastała chwila ciszy z naszej strony i popatrzyliśmy na siebie. Kiwnęłam do Josepha głową na tak. Gdy dokończyliśmy formalności, zabraliśmy klucze i poszliśmy do pokoju. Pokój był ładny, dość duży i miał dwa łóżka. Mina Josepha, który był zmieszany tą pomyłką wyrażała zdziwienie, za chwilę widać było, że był wkurzony. Targały nim emocje. Wyglądał tak, jakby nie mógł się zdecydować czy chce być ze mną razem w pokoju czy nie. Mnie cała ta sytuacja bardzo rozbawiła, ale wiedziałam, że muszę go uspokoić. Po paru minutach powiedział:
J: „Ja tego nie planowałem, zamówiłem dwa pokoje, naprawdę.”
A: „Wiem Joey. Przecież nic się nie stało, a poza tym, to oni nawalili nie Ty.”
Uśmiechnęłam się do niego i dodałam:
A: „Joseph wszystko jest ok, nie ma sensu się tym przejmować.”
J: „No chyba tak, ale nie chcę, abyś sobie pomyślała, że zrobiłem to specjalnie.”
A: „Wszystko jest w porządku, no chyba, że...”
J: „Że?”
A: „No chyba, że chrapiesz...”

Popatrzył na mnie zdziwiony, potem dotarło do niego, że ja sobie żartuję z tej sytuacji i uśmiechnął się do mnie. Wtedy nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem, a Joseph szybko do mnie dołączył. Po kilku minutach napięta atmosfera zelżała i rozmawialiśmy sobie już tak zwyczajnie o wszystkim i o niczym. Poszliśmy na obiad, a potem na spacer. Hotel był nieduży i położony daleko od centrum, ale to nam nie przeszkadzało, bo było metro i wszędzie można było się dostać. Przez kolejne dwa dni zwiedzaliśmy. Byliśmy w Westminster Abbey, pałacu Buckingham, pałacu Kensington oraz w kilku muzeach. Wybraliśmy się również na London Eye i Tower of London. I choć obydwoje dobrze znaliśmy Londyn, to teraz odkrywaliśmy go na nowo razem. Pokazywaliśmy sobie to, co w Londynie lubiliśmy i często okazywało się, że jest to to samo.

10 komentarzy:

  1. cudny ten ostatni dialog z chrapaniem, zaskoczył mnie i rozbawił :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to dopiero jeden z pierwszych śmiesznych tekstów... Skromność nigdy nie była moją dobrą zaletą :D

      Usuń
    2. będę zapisywać w zeszyciku :D

      Usuń
  2. czasem człowiekowi wpada do głowy taki tekst, który okazuje się śmieszny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ola no nadal ten tekst mnie bawi������ czy tak będzie zawsze jak będę to czytać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i nadal :) także ten test po latach nie blednie :)

      Usuń
  4. Haha ale pilnik wygrał wieczór

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe chrapiesz....i pilnik też fajny
    Te nasze teksty, skąd one się brały

    OdpowiedzUsuń
  6. Hehe chrapiesz....i pilnik też fajny
    Te nasze teksty, skąd one się brały

    OdpowiedzUsuń