W
czwartek rano poleciałam do Londynu. Gdy już przeszłam przez odprawę zadzwonił
Joseph. Powiedział, że czeka na mnie w hali przylotów. Poszłam tam. Szybko go
wypatrzyłam i podeszłam. Staliśmy przez chwilę naprzeciw siebie, po czym Joseph
wyciągnął ręce, a ja zrobiłam krok naprzód i wpadłam w jego objęcia.
Przytuliliśmy się przez chwilę. Było miło, ale czułam, że obejmuje mnie tak
delikatnie, więc się odsunęłam. Poszliśmy do autobusu. Jak już siedzieliśmy na
swoich miejscach, powiedziałam mu, że tu wszystko się zaczęło, a on na to, że
nieprawda, bo na lotnisku w Berlinie. Pół drogi sprzeczaliśmy się, gdzie się
wszystko zaczęło, mając z tego niezły ubaw. W końcu doszliśmy do wniosku, że
wtedy jak byliśmy na kawie. Dojechaliśmy w świetnych nastrojach na Victoria
Station, a stamtąd metrem do hotelu. Joseph w hotelu zaczął załatwiać
formalności i okazało się, że się pomylili i zamiast dwóch pokoi jednoosobowych,
jest dla nas jeden pokój dwuosobowy. Nastała chwila ciszy z naszej strony i
popatrzyliśmy na siebie. Kiwnęłam do Josepha głową na tak. Gdy dokończyliśmy
formalności, zabraliśmy klucze i poszliśmy do pokoju. Pokój był ładny, dość
duży i miał dwa łóżka. Mina Josepha, który był zmieszany tą pomyłką wyrażała
zdziwienie, za chwilę widać było, że był wkurzony. Targały nim emocje. Wyglądał
tak, jakby nie mógł się zdecydować czy chce być ze mną razem w pokoju czy nie.
Mnie cała ta sytuacja bardzo rozbawiła, ale wiedziałam, że muszę go uspokoić. Po
paru minutach powiedział:
J:
„Ja tego nie planowałem, zamówiłem dwa pokoje, naprawdę.”
A:
„Wiem Joey. Przecież nic się nie stało, a poza tym, to oni nawalili nie Ty.”
Uśmiechnęłam
się do niego i dodałam:
A:
„Joseph wszystko jest ok, nie ma sensu się tym przejmować.”
J:
„No chyba tak, ale nie chcę, abyś sobie pomyślała, że zrobiłem to specjalnie.”
A:
„Wszystko jest w porządku, no chyba, że...”
J:
„Że?”
A:
„No chyba, że chrapiesz...”
Popatrzył
na mnie zdziwiony, potem dotarło do niego, że ja sobie żartuję z tej sytuacji i
uśmiechnął się do mnie. Wtedy nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem, a Joseph
szybko do mnie dołączył. Po kilku minutach napięta atmosfera zelżała i
rozmawialiśmy sobie już tak zwyczajnie o wszystkim i o niczym. Poszliśmy na
obiad, a potem na spacer. Hotel był nieduży i położony daleko od centrum, ale
to nam nie przeszkadzało, bo było metro i wszędzie można było się dostać. Przez
kolejne dwa dni zwiedzaliśmy. Byliśmy w Westminster Abbey, pałacu Buckingham, pałacu
Kensington oraz w kilku muzeach. Wybraliśmy się również na London Eye i Tower
of London. I choć obydwoje dobrze znaliśmy Londyn, to teraz odkrywaliśmy go na
nowo razem. Pokazywaliśmy sobie to, co w Londynie lubiliśmy i często okazywało
się, że jest to to samo.
cudny ten ostatni dialog z chrapaniem, zaskoczył mnie i rozbawił :D
OdpowiedzUsuńA to dopiero jeden z pierwszych śmiesznych tekstów... Skromność nigdy nie była moją dobrą zaletą :D
Usuńbędę zapisywać w zeszyciku :D
Usuńczasem człowiekowi wpada do głowy taki tekst, który okazuje się śmieszny :)
OdpowiedzUsuńnadal lubię ten tekst :)
UsuńOla no nadal ten tekst mnie bawi������ czy tak będzie zawsze jak będę to czytać?
OdpowiedzUsuńno i nadal :) także ten test po latach nie blednie :)
UsuńHaha ale pilnik wygrał wieczór
OdpowiedzUsuńHehe chrapiesz....i pilnik też fajny
OdpowiedzUsuńTe nasze teksty, skąd one się brały
Hehe chrapiesz....i pilnik też fajny
OdpowiedzUsuńTe nasze teksty, skąd one się brały