środa, 11 listopada 2015

200. Ola, Ania – wrzesień 2011



Ola
Goście zjeżdżali się w różnym czasie, a gdy w końcu byliśmy wszyscy moja przyjaciółka Ola zastukała nożem w szklankę. Wszyscy ucichli.
OC: „No! To może już powiesz nam, po co nas tu ściągnęłaś?” – spytała po angielsku. Paddy opuścił stanowisko przy grillu i podszedł do mnie opierając mi dłonie na ramionach. Spojrzałam w górę i uśmiechnęliśmy się do siebie.
P: „Na trzy?” – skinęłam głową
P: „Raz, dwa, trzy…
O: „We’re engaged!”
P: „Zarecylysmy sie!” – zaczęliśmy się śmiać z naszych pomieszanych języków, a goście chyba dopiero po chwili zrozumieli, co powiedzieliśmy. Pierwsza odezwała się przyjaciółka z liceum.
I: „Naprawdę? Ola! No nie mogę w to uwierzyć!” – potem dołączyli się inni i już nas ściskali i gratulowali. Nie podszedł jedynie Michał i Ola. Ta ostatnia siedziała z rozdziawioną buzią.
O: „Halo, Oleńko, no weź nie mów mi, że się nie cieszysz.”
OC: „No cieszę się, tylko staram się równomiernie oddychać, co bym nie zaczęła zaraz rodzić.”
O: „Ojej, źle się czujesz? Skurcze?”
OC: „Nie, nie, ale wiesz, przezorny zawsze ubezpieczony. Wolę poczekać jeszcze te trzy tygodnie do terminu.” – poderwał się za to mąż Oli i zaczął nam gratulować, mimo że Patricka widział pierwszy raz. W końcu i Ola wygramoliła się zza stołu i już z wielkim uśmiechem życzyła wszystkiego najlepszego od siebie i małego chłopca z brzuszka. Potem spytała konspiracyjnym szeptem Michała czy się nie cieszy, ale on powiedział, że już pogratulował wcześniej, bo akurat zauważył mój pierścionek na dłoni.
OC: „Właśnie! Pokaż nam pierścionek.” – wszystkie kobitki zaczęły podziwiać moje cudo i mówić, że faktycznie Paddy musi mnie dobrze znać skoro tak dobrze wybrał. A Paddy mało nie pękł z dumy słysząc te wszystkie pochwały. Dodałam jeszcze potem prośbę, aby nic nikomu nie mówili, żadnym przyjaciołom, rodzinie czy komukolwiek. Niektórzy nie wiedzieli, że Patrick jest osobą publiczną, przyznałam się więc, ale chciałam zataić, z jakiego jest zespołu. Na to moja przyjaciółka ze studiów powiedziała, że ona dobrze wie, kto to i skąd, ale nie powie, bo nie chce mi narobić bigosu. Na to Paddy zabrał głos.
P: „Słuchajcie, wiem, że jesteście jej przyjaciółmi i jakby co, to nic nie powiecie. Nazywam się Patrick Kelly i jestem ze słynnego niegdyś zespołu The Kelly Family.” – szmer przeszedł przy stole – „Kiedyś byliśmy bardzo sławni, graliśmy przed milionami, a fanki robiły takie rzeczy, że włos się na rękach jeży. Teraz nie ma już takiego szału, ale niestety są już moje i Oli zdjęcia w internecie. Próbuję ją chronić, ale to nie jest takie łatwe. Nie wiem czy fanki są zdolne do tego, co kiedyś przeżywała moja bratowa, ale mam nadzieję, że Ola nie będzie miała z ich strony żadnych przykrości.”
I: „Przykrości?”
O: „Tak.” – w wielkim skrócie opowiedzieliśmy, co przeżywała Kira. Wszyscy słuchali z uwagą.
P: „…i stąd wyszła prośba Oli, abyście nikomu nie mówili. Nigdy nie wiadomo, kiedy się trafi na fankę.”
O: „Taaa… Na przykład pod własną pracą. Patrick czekał na mnie, a fanka jechała autobusem i nie wiedziała czy to Paddy czy nie Paddy.”
I: „A skąd wiesz?”
O: „Z forum, które czasem czytam.”
Dyskusja o fankach, o muzyce, o piosenkach i ogólnie o Kelly Family trwała chyba ze dwie godziny. W końcu moja siostra poprosiła, aby Patrick coś zagrał, reszta ochoczo ją poparła. Patrick przyniósł gitarę i zaśpiewał parę hitów. Aż cała rodzina wyszła na taras i też słuchała. Dostał brawa i potem już niektórzy zaczęli się zbierać, a reszta przeniosła się do domu. Balowaliśmy przy drinkach z moją siostrą, Michałem i jeszcze dwoma parami chyba do 3 rano. Nie mieliśmy już siły, byliśmy wszyscy lekko rozbawieni, żeby nie powiedzieć, że upici. Rozłożyliśmy w końcu sofę i materace i polegliśmy spać, a na drugi dzień leczyliśmy kaca. Czas do wylotu do Kolonii minął nam momentalnie. Miałam w pracy ważny przetarg i ledwo sobie poradziłam w czasie 8h, raz nawet zostałam dłużej, z czego Paddy nie był zadowolony, bo akurat wtedy postanowił odebrać mnie z pracy. Potem czytałam na forum, że znowu widziała go ta fanka, ale jechała do pracy i za nic nie mogła wysiąść. Te dwa tygodnie w Polsce minęły tak szybko, że nawet nie zorientowałam się, że nie rozmawiałam z Anią od czasu odwiedzin u nich i rozmowy o naszych zaręczynach.
Ania
W dniu imprezy około 9 rano do Joey’a zadzwonił telefon i powiedział, że musi iść na spotkanie, miał nadzieję, że zdąży przed wieczorem. Wkurzył mnie tym zachowaniem, jakby mu nie zależało na niczym. Wymyślił imprezę i zostawił mi całe przygotowania na głowie. Zauważyłam, że chłopcy słyszeli naszą wymianę zdań bardzo starali się mi pomóc. Miał być szwedzki bufet, więc nie było problemu ze stołami, krzesłami, można było siąść gdziekolwiek.

Ola
W piątek po dotarciu do Kolonii nie miałam już siły na nic, więc tylko poszłam pod prysznic i spać, w czym Patrick mi nie przeszkadzał. Szybko zasnęłam i szybko się obudziłam. Paddy jeszcze spał. Postanowiłam zadzwonić do Ani, na pewno o tej porze stała już w kuchni, więc wykręciłam numer:
A: „Halo?”
O: „Cześć Aniu! Wiedziałam, że nie śpisz. Jak tam przygotowania? Zaraz się zabieram za koreczki, zrobię ich ze setkę, hehe!” – odpowiedziała mi jedynie cisza – „Halo? Jesteś tam?”
A: „Jestem.” – Ania miała jakiś zrezygnowany głos.
O: „Stało się coś?”
A: „Niby nic, ale właśnie Joey pojechał na jakieś spotkanie. A ja zostałam sama z tym wszystkim. Powiedział, że może zdąży przed wieczorem. Może zdąży? Uwierzysz?”
O: „Może zdąży? Co to ma być? A chłopcy są z Wami?”
A: „Tak, Lilly dojedzie potem z Tanją.”
O: „No to zostałaś sama z chłopcami i masą przygotowań. Czekaj! Zaraz budzę Paddiego, zjemy coś i już do Ciebie jedziemy.”
A: „Dzięki! Jesteś wielka!”
O: „Nie ma sprawy. Ale użyczysz mi swojej toaletki, nie będę się malować w domu.”
A: „Toaletki, łazienki, czego chcesz.”
O: „A moje koreczki?”
A: „Może następnym razem? Naprawdę mi się tu dzisiaj przydasz.”
O: „Dobra, to już nie gadam. Do zobaczenia niedługo.” – rozłączyłam się i jeszcze z komórką poszłam budzić Patricka. Cmoknęłam go w czoło, nos mówiąc cichutko – „Paddy, Kochanie, emergency. Trzeba wstawać i jechać do Siegburga.”
P: „Co? Co się stało?”
O: „Ania została sama z przygotowaniami, Joey pojechał na jakieś spotkanie do Kolonii. Chodź, zbieramy się.”
P: „Dobrze, jeszcze tylko prysznic.”
O: „Zapomnij! Prysznic Ci się przyda po tym, jak będziesz pracował, wykąpiemy się u Ani.”
P: „Dobrze, dobrze, już idę.”
Zebraliśmy się szybko zjadając tylko po dwie kanapki i po godzinie byliśmy u Ani.

3 komentarze:

  1. Imprezka zaręczynowa Oli i Paddyego należała do udanych. Ogłoszenie zaręczyn i wyjawienie tajemnicy Padusia zapewne zaskoczyło niektórych gości. Ciekawe czy wszyscy znajomi będą trzymać języki za zębami, bo jakoś wydaje mi się, że nie bardzo.
    Joey nawala na całej linii. Na miejscu Ani też byłabym zła. Zostawił ją samą z przygotowaniami i opieką nad swoimi dziećmi. Przesadza, oj przesadza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joey przesadza to fakt... cóż wymyślił impreze i co, nie ma go

      Usuń
    2. To są przyjaciele Oli, ona im ufa. Jeśli nie mieliby trzymać języka za zębami, to pewnie by się z niektórymi nie kumplowała :D

      Usuń