Ania
Przez kilka dni nie mogłam
sobie znaleźć miejsca po naszej wymianie zdań. Przestałam do niego dzwonić i
pytać, kiedy będzie. Oczywiście jego to nie obeszło. Jak coś chciał się
dowiedzieć, to dzwonił i rozmawialiśmy, ale raczej rzadko. Nie tak sobie to
wyobrażałam, nie tak. Nie mówiłam nikomu, co się dzieje, bo po co. Chociaż
Kathy kilka razy mnie pytała, bo raz na dwa tygodnie szłyśmy sobie na kawę w
czasie mojej przerwy. Czasem spotykałam się z Maite, czasem z Patricią. Nie
chciałam dziewczyn tym obarczać, więc nie rozmawiałyśmy na ten temat. Brakowało
mi Oli, bo jej bym powiedziała, ale nie widziałam jej już chyba z miesiąc. Nie
chciałam rozmawiać przez telefon, bo to była dla mnie już zbyt poważna sprawa.
Trzymałam wszystko w sobie i bałam się, że w pewnym momencie nie wytrzymam i
wybuchnę. Kolejne dni były takie same, aż stało się to, czego się obawiałam.
Byłam bardzo zazdrosna o Tanję, bo często dzwoniła do Joeya i prosiła o pomoc,
a on do niej jeździł.
Ola
Nie widzieliśmy się z Paddym od imprezy u Ani i Josepha i
nie zapowiadało się na prędkie spotkanie. Miałam jedynie kilka dni urlopu,
musiałam go zostawić na Święta i długi weekend w listopadzie, bo wtedy miałam
lecieć do Kolonii, a potem jeszcze na koncert do Wilna. Paddy, Patricia, Kathy,
Joe i Paul (kolejny brat, którego jeszcze nie poznałam) zaczynali próby do
wspólnego projektu Stille Nacht. Świąteczna trasa po Niemczech w grudniu. Fanki
były wniebowzięte. Dopiero teraz miałam czas, żeby zajrzeć na forum. Zobaczyłam
kilka swoich zdjęć z Madrytu, ale nie przyłapały nas w Barcelonie, ani nigdzie
indziej. Potem tylko raz wydawało się tej fance z Warszawy, że znowu widzi
Patricka pod moją pracą. I nawet była już przekonana, że to on. Stwierdziła, że
jak będzie miała wolne, to tam postoi i zobaczy czy ta jego partneren nie
wychodzi. Powiedziała, że pozna jego dziewczynę, bo pamięta ją z Madrytu, ale i
tak bardziej się nalampiła na Padzika (na to określenie znowu ogarnął mnie
pusty śmiech) i jest zadowolona, że udało jej się tam być. Pisała, że Paddy
wygląda na bardzo szczęśliwego i że jest takim kochanym wariatem i że jeśli to
sprawa tej laski, to ona się bardzo cieszy i życzy mu wszystkiego najlepszego.
Pomyślałam, że dobrze, że to czytam, bo jak mnie nagle podejdzie pod bankiem,
to będę wiedziała, że chociaż dobrze nam życzy. Jakoś nie było ostatnio wiele o
nas, chyba się fanki trochę przyzwyczaiły. Ale wybierały się na koncert Stille
Nacht do Berlina i to całkiem pokaźną grupą, aż żałowałam, że mnie tam nie
będzie. O Josephie pisały tyle, że udziela się w reklamach, wywiadach, że
ciągle robi coś sportowego, ale że się chyba wyprowadził z Kolonii, bo go
rzadko widują i tę jego nową Ann też rzadko, a dzieci jedynie z Tanją.
Zamknęłam forum i zaczęłam szukać sali weselnej. Znalazłam fajną blisko
Warszawy i chciałam ją Patrickowi pokazać. Ze zdjęć powiedział, że ok, że mu
się podoba, ale chcieliśmy zobaczyć na żywo. Udało mu się przylecieć na 3 dni,
odebrałam go z lotniska i pojechaliśmy prosto na salę. Jak weszłam, to zatkało
mnie i przestałam mówić. Patrick od razu to zauważył, podszedł do mnie i bez
zbędnego gadania powiedział:
P: „Bierzemy!” – spojrzałam na niego rozanielonym
wzrokiem i potwierdziłam.
O: „Bierzemy!”
Rozmawiałam z panem właścicielem po polsku, a ten spytał
o coś Patricka, to szybko wyjaśniłam, że narzeczony jest cudzoziemcem. Co do
terminu, to mieliśmy pomyśleć, jak to będzie z Patricka koncertami solowymi,
ale na przyszły rok było już krucho. Prawie wszystkie terminy poza zimą były
zajęte. Został październik, kwiecień i maj, ale też tylko kilka do wyboru. A ja
wchodząc tu wiedziałam, że nie chcę wesela w innej sali. Podziękowaliśmy panu,
obiecaliśmy, że szybko się odezwiemy i że to ja będę załatwiać wszelkie
formalności. Wróciliśmy do domu. Od progu rzuciliśmy się na siebie zostawiając
tylko poszczególne części garderoby i nawet nie dotarliśmy do łóżka tylko
poddaliśmy się sobie wzajemnie na sofie w środkowym pokoju. Tym razem, to ja
patrzyłam na Patricka z góry. Było tak nieziemsko, że nie mogłam się doczekać,
kiedy to powtórzymy. Ubraliśmy się jednak z powrotem, aby zrobić coś do
jedzenia i porozmawiać.
P: „Co do tego terminu, to faktycznie porażka. Mówiłaś
mi, że trzeba z wyprzedzeniem, ale nie myślałem, że aż takim.”
O: „A widzisz! Dlatego myślałam, że 2013 byłby lepszy,
wszystko na spokojnie byśmy załatwili.”
P: „Kochanie, tyle mam na Ciebie czekać?”
O: „Czekać? Przecież ja cały czas jestem.” – zwichrowałam
mu włosy i dałam po łapach, bo cały czas coś podjadał.
P: „Ała, no co? Jadłem przed wylotem, wiesz, kiedy to
było?”
O: „No zaraz dostaniesz, a tymczasem zjedz sobie ogórka
kiszonego, babcia robiła.”
P: „Mniam, uwielbiam je.” – wziął do buzi ogromnego kęsa
i zaczął mówić dalej – „Rozmawiałem ostatnio ze Svenem i jedyne plany, jakie
mam na przyszły rok jak na razie, to moje tour, o którym Ci opowiadałem.
Wstępnie Sven ma się rozejrzeć za terminami maj/czerwiec.” – skrzywiłam się.
O: „Łeee, ale jak tam maj tylko wolny, to co wtedy?”
P: „Nie wiem, innej sali nie chcesz, prawda?”
O: „Sam widziałeś. Ta jest idealna.”
P: „No to coś wymyślimy. Ale przed trasą, to chyba nie
byłby najlepszy pomysł.”
O: „Nie, przed trasą nie. Wszystko byłoby nie tak, bo Ty
i próby i wesele i w ogóle. Może jednak ten 2013?”
P: „Ola! Poczekaj, coś wymyślimy. Za tydzień Sven ma mi
przedstawić wstępny plan.”
O: „No dobrze. Masz już tę kolację głodomorze.”
P: „Głodo… co?” – nie odpowiedziałam, tylko roześmiałam
się do łez.
Strasznie szkoda mi Ani. Ma anielską cierpliwość, wszystkie problemy dusi w sobie, a to nie dobrze, bo człowiek wytrzymuje do czasu, a potem wybucha w najmniej spodziewanym momencie. Jeszcz ta natrętna Tanja...
OdpowiedzUsuńCoś te ślubne plany Oli i Paddyego nie idą gładko. Jak już znaleźli wymarzoną salę, to terminy im nie odpowiadają. Kiepsko to widzę.
no ma cierpliwość, oj ma.. ale masz rację nie da się długo wszystkiego trzymać w sobie, kiedyś można wybuchnąć...
Usuńcos zawsze staje na drodze gdy człowiek planuje...:)
No coś tam się gmatwa, jak to w życiu...
Usuń