środa, 25 listopada 2015

207. Ania, Ola – październik 2011



Ania
Przez kilka dni nie mogłam sobie znaleźć miejsca po naszej wymianie zdań. Przestałam do niego dzwonić i pytać, kiedy będzie. Oczywiście jego to nie obeszło. Jak coś chciał się dowiedzieć, to dzwonił i rozmawialiśmy, ale raczej rzadko. Nie tak sobie to wyobrażałam, nie tak. Nie mówiłam nikomu, co się dzieje, bo po co. Chociaż Kathy kilka razy mnie pytała, bo raz na dwa tygodnie szłyśmy sobie na kawę w czasie mojej przerwy. Czasem spotykałam się z Maite, czasem z Patricią. Nie chciałam dziewczyn tym obarczać, więc nie rozmawiałyśmy na ten temat. Brakowało mi Oli, bo jej bym powiedziała, ale nie widziałam jej już chyba z miesiąc. Nie chciałam rozmawiać przez telefon, bo to była dla mnie już zbyt poważna sprawa. Trzymałam wszystko w sobie i bałam się, że w pewnym momencie nie wytrzymam i wybuchnę. Kolejne dni były takie same, aż stało się to, czego się obawiałam. Byłam bardzo zazdrosna o Tanję, bo często dzwoniła do Joeya i prosiła o pomoc, a on do niej jeździł. 

Ola
Nie widzieliśmy się z Paddym od imprezy u Ani i Josepha i nie zapowiadało się na prędkie spotkanie. Miałam jedynie kilka dni urlopu, musiałam go zostawić na Święta i długi weekend w listopadzie, bo wtedy miałam lecieć do Kolonii, a potem jeszcze na koncert do Wilna. Paddy, Patricia, Kathy, Joe i Paul (kolejny brat, którego jeszcze nie poznałam) zaczynali próby do wspólnego projektu Stille Nacht. Świąteczna trasa po Niemczech w grudniu. Fanki były wniebowzięte. Dopiero teraz miałam czas, żeby zajrzeć na forum. Zobaczyłam kilka swoich zdjęć z Madrytu, ale nie przyłapały nas w Barcelonie, ani nigdzie indziej. Potem tylko raz wydawało się tej fance z Warszawy, że znowu widzi Patricka pod moją pracą. I nawet była już przekonana, że to on. Stwierdziła, że jak będzie miała wolne, to tam postoi i zobaczy czy ta jego partneren nie wychodzi. Powiedziała, że pozna jego dziewczynę, bo pamięta ją z Madrytu, ale i tak bardziej się nalampiła na Padzika (na to określenie znowu ogarnął mnie pusty śmiech) i jest zadowolona, że udało jej się tam być. Pisała, że Paddy wygląda na bardzo szczęśliwego i że jest takim kochanym wariatem i że jeśli to sprawa tej laski, to ona się bardzo cieszy i życzy mu wszystkiego najlepszego. Pomyślałam, że dobrze, że to czytam, bo jak mnie nagle podejdzie pod bankiem, to będę wiedziała, że chociaż dobrze nam życzy. Jakoś nie było ostatnio wiele o nas, chyba się fanki trochę przyzwyczaiły. Ale wybierały się na koncert Stille Nacht do Berlina i to całkiem pokaźną grupą, aż żałowałam, że mnie tam nie będzie. O Josephie pisały tyle, że udziela się w reklamach, wywiadach, że ciągle robi coś sportowego, ale że się chyba wyprowadził z Kolonii, bo go rzadko widują i tę jego nową Ann też rzadko, a dzieci jedynie z Tanją. Zamknęłam forum i zaczęłam szukać sali weselnej. Znalazłam fajną blisko Warszawy i chciałam ją Patrickowi pokazać. Ze zdjęć powiedział, że ok, że mu się podoba, ale chcieliśmy zobaczyć na żywo. Udało mu się przylecieć na 3 dni, odebrałam go z lotniska i pojechaliśmy prosto na salę. Jak weszłam, to zatkało mnie i przestałam mówić. Patrick od razu to zauważył, podszedł do mnie i bez zbędnego gadania powiedział:
P: „Bierzemy!” – spojrzałam na niego rozanielonym wzrokiem i potwierdziłam.
O: „Bierzemy!”
Rozmawiałam z panem właścicielem po polsku, a ten spytał o coś Patricka, to szybko wyjaśniłam, że narzeczony jest cudzoziemcem. Co do terminu, to mieliśmy pomyśleć, jak to będzie z Patricka koncertami solowymi, ale na przyszły rok było już krucho. Prawie wszystkie terminy poza zimą były zajęte. Został październik, kwiecień i maj, ale też tylko kilka do wyboru. A ja wchodząc tu wiedziałam, że nie chcę wesela w innej sali. Podziękowaliśmy panu, obiecaliśmy, że szybko się odezwiemy i że to ja będę załatwiać wszelkie formalności. Wróciliśmy do domu. Od progu rzuciliśmy się na siebie zostawiając tylko poszczególne części garderoby i nawet nie dotarliśmy do łóżka tylko poddaliśmy się sobie wzajemnie na sofie w środkowym pokoju. Tym razem, to ja patrzyłam na Patricka z góry. Było tak nieziemsko, że nie mogłam się doczekać, kiedy to powtórzymy. Ubraliśmy się jednak z powrotem, aby zrobić coś do jedzenia i porozmawiać.
P: „Co do tego terminu, to faktycznie porażka. Mówiłaś mi, że trzeba z wyprzedzeniem, ale nie myślałem, że aż takim.”
O: „A widzisz! Dlatego myślałam, że 2013 byłby lepszy, wszystko na spokojnie byśmy załatwili.”
P: „Kochanie, tyle mam na Ciebie czekać?”
O: „Czekać? Przecież ja cały czas jestem.” – zwichrowałam mu włosy i dałam po łapach, bo cały czas coś podjadał.
P: „Ała, no co? Jadłem przed wylotem, wiesz, kiedy to było?”
O: „No zaraz dostaniesz, a tymczasem zjedz sobie ogórka kiszonego, babcia robiła.”
P: „Mniam, uwielbiam je.” – wziął do buzi ogromnego kęsa i zaczął mówić dalej – „Rozmawiałem ostatnio ze Svenem i jedyne plany, jakie mam na przyszły rok jak na razie, to moje tour, o którym Ci opowiadałem. Wstępnie Sven ma się rozejrzeć za terminami maj/czerwiec.” – skrzywiłam się.
O: „Łeee, ale jak tam maj tylko wolny, to co wtedy?”
P: „Nie wiem, innej sali nie chcesz, prawda?”
O: „Sam widziałeś. Ta jest idealna.”
P: „No to coś wymyślimy. Ale przed trasą, to chyba nie byłby najlepszy pomysł.”
O: „Nie, przed trasą nie. Wszystko byłoby nie tak, bo Ty i próby i wesele i w ogóle. Może jednak ten 2013?”
P: „Ola! Poczekaj, coś wymyślimy. Za tydzień Sven ma mi przedstawić wstępny plan.”
O: „No dobrze. Masz już tę kolację głodomorze.”
P: „Głodo… co?” – nie odpowiedziałam, tylko roześmiałam się do łez.

3 komentarze:

  1. Strasznie szkoda mi Ani. Ma anielską cierpliwość, wszystkie problemy dusi w sobie, a to nie dobrze, bo człowiek wytrzymuje do czasu, a potem wybucha w najmniej spodziewanym momencie. Jeszcz ta natrętna Tanja...

    Coś te ślubne plany Oli i Paddyego nie idą gładko. Jak już znaleźli wymarzoną salę, to terminy im nie odpowiadają. Kiepsko to widzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ma cierpliwość, oj ma.. ale masz rację nie da się długo wszystkiego trzymać w sobie, kiedyś można wybuchnąć...
      cos zawsze staje na drodze gdy człowiek planuje...:)

      Usuń
    2. No coś tam się gmatwa, jak to w życiu...

      Usuń