piątek, 27 listopada 2015

208. Ania – październik 2011

Pewnego wieczoru nie wytrzymałam, Joey nie chciał mi odpowiedzieć na żadne moje pytania dotyczące tego, po co Tanja go tak często wzywa do siebie, więc gdy wyszedł spod prysznica zjawiłam się w łazience i zapytałam.
A: „Czy możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie!”
J: „Czego Ty kobieto ode mnie chcesz?”
A: „Chcę byś mi powiedział, po co do niej ciągle jeździsz? Może Ty coś nadal do niej czujesz? Może nadal coś od niej chcesz? Powiedz mi!”
J: „Ann! Oszalałaś? To z Tobą jestem, to Ciebie kocham.”
A: „Ostatnio w ogóle tego nie widzę. Ciebie ciągle nie ma, a ja też chcę z Tobą spędzać czas.”
J: „Robię, co mogę. Jestem z Tobą i przestań być o Tanję zazdrosna. Naprawdę nie masz do tego podstaw.”
A: „Nie wierzę w to!”
Wyszłam z łazienki i poszłam do garderoby, a tam zaczęłam przekładać ubrania z miejsca na miejsce. Byłam bardzo zdziwiona moją zazdrością oraz zachowaniem. Nie zdążyłam się zastanowić, co się stało, gdy usłyszałam kroki Josepha, który nawet nic na siebie nie założył, dlatego wiedziałam, że jest wzburzony, podszedł do mnie i obrócił w swoją stronę. Zabrał mi z rąk ubrania i rzucił je na podłogę. Popatrzyłam na niego, widać było, że jest wściekły.
J: „Nie wierzysz, że Cię kocham?”
A: „Joey… o co Ci chodzi?”
J: „Udowodnić Ci, że mi na Tobie zależy, że jestem z Tobą, bo Cię kocham? Mam to zrobić?”
A: „Joseph, puść mnie!”
J: „Nie! Zarzucasz mi coś, więc chcę Ci udowodnić, że jesteś dla mnie najważniejsza.”
Przez całą wymianę zdań stałam prawie przyciśnięta do ściany, a on stał naprzeciwko mnie, trzymając ręce oparte za mną, więc nie mogłam się ruszyć. Pocałował mnie dość gwałtownie i czułam, że nadal jest zdenerwowany, bo jego pocałunki były mocne. Oderwał się ode mnie i mruknął tylko „nie kocham, nie zależy mi, to zaraz Ci udowodnię jak mi nie zależy”. Podszedł do drzwi garderoby i zamknął je na klucz, bo Leon był w domu. Zrobiłam dwa kroki do wyjścia, ale złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie, znowu całując jak szalony. Wszystko działo się bardzo szybko i po chwili leżeliśmy na podłodze, a Joey ściągał mi spódnicę. Już nie starczyło mu chyba cierpliwości do mojej koszuli, bo po prostu ją rozerwał, a guziki poleciały w różną stronę. Byłam bardzo zaskoczona jego szybkością i gwałtownym zachowaniem, ale poddałam się chwili. Czułam, że przemawia przez niego wściekłość i żal, że mu nie ufam. A ja wiedziałam, że niepotrzebnie się uniosłam. Całował mnie i jednocześnie jego ręce były wszędzie, gdy po chwili oderwał się ode mnie poczułam, że jest już gotowy. Popatrzył na mnie i delikatnie pocałował. Dotykałam go po twarzy i plecach. Usłyszałam tylko rozdzieranie opakowania i po chwili zostałam przygnieciona do podłogi. Po tym delikatnym pocałunku zostało tylko wspomnienie, bo znowu były gwałtowne i szybkie. Nasze oddechy przyspieszyły, wszystko przyspieszyło, ale po chwili był już koniec. Zdziwiłam się, że to już, ale pogłaskałam go po głowie i plecach, a on delikatnie pocałował mnie w szyję. Po chwili uniósł głowę i popatrzył na mnie. Mimo, że było mi dobrze, że to był Joey, to emocje wzięły górę i poleciały mi łzy. Joseph uniósł się na łokciach, potem przesunął się tak, by mnie nie przygniatać do podłogi, delikatnie otarł łzy z moich policzków.
J: „Kochanie, nie płacz. Przepraszam, że byłem taki gwałtowny.”
Nie odpowiedziałam, tylko przytuliłam się do niego, a on głaskał mnie po głowie.
J: „No już, nie płacz. Wstańmy z tej podłogi. No nie płacz.”
A: „Nie chciałam Cię wkurzyć. Jeszcze Cię takiego nie znałam.” – powiedziałam cicho.
J: „Wiem, nie powinienem się aż tak zdenerwować, ale chcę, abyś zapamiętała, że tylko Ciebie kocham i pragnę. Nigdy więcej w to nie wątp, ok?”
A: „Joseph, wiem, że przesadziłam, przepraszam. Byłam zazdrosna, ale nie udowadniaj mi swojej miłości w taki sposób. Nawet nie dałeś mi szansy na zareagowanie. Powinniśmy porozmawiać, a potem byśmy się kochali.”
J: „Ciiii. Już cicho, nie psuj tego. Było nam dobrze i to jest najważniejsze, prawda?”
A: „Jak zawsze.”
Wstał i wyciągnął rękę, by pomóc mi wstać. Skorzystałam z  pomocy, nadal byłam zdziwiona jego gwałtownym zachowaniem, bo nigdy nie wykorzystywał swojej przewagi, zawsze liczył się z tym czy mam ochotę na miłość czy nie. Przytulił mnie jeszcze raz i pocałował, aż mi się nogi ugięły, bo w tym pocałunku było wiele namiętności. Chwycił na ręce i zaniósł do łazienki, gdzie postawił dopiero pod prysznicem. Wzięliśmy go razem, Joey drugi raz. Potem, gdy już byliśmy przygotowani do snu poprosiłam go, aby poszedł na dół zgasić światła, a ja poszłam zobaczyć, co robi Leon. Okazało się, że zasnął, ułożyłam więc w garderobie ubrania, bo walały się po podłodze. Gdy wróciłam do sypialni Joey leżał w łóżku. Położyłam się i zgasiłam światło. Joey od razu przytulił się do moich pleców i włożył ręce pod koszulkę, pocałował w kark, a potem w usta. Całował i całował jakby chciał pokazać, że to jednak on, a nie ten gwałtowny Joey. Tym razem przede wszystkim myślał o mnie. Było nam dobrze, co Joseph kilka razy podkreślał. Następnego dnia przywitał mnie pocałunkiem, a przez kolejne dni dostawałam je na pożegnanie i przywitanie. Było to dla mnie sporym zaskoczeniem, bo przez ostatnie miesiące zdarzało mu się o tym zapominać.

14 komentarzy:

  1. Właściwie, to nie wiem, co mam napisać. Normalnie mnie zatkało.
    Moje emocje i myśli dotyczące tego rozdziału są tak sprzeczne, że muszę chyba przeczytać go jeszcze raz.
    Przeczytałam i myślę, że to jakieś dziwne jest (nie gniewajcie się za moje słowa).
    Facet prawie zgwałcił ją na podłodze, a ona poddała mu się, bo czuła się winna, że go rozzłościła. Poza tym co to za udowadnianie miłości? I co On właściwie udowodnił? Że daje jeszcze radę, i że jego sprzęt działa poprawnie, bo dowodów miłości tu jakoś nie widziałam. Z początku myślałam, że On dla udowodnienia jej swojego uczucia, będzie chciał się oświadczyć.
    Nasza Ania powinna z butami do nieba iść, bo ja takiemu zdrapałabym całą facjatę jeśli spróbowałby tak udowadniać mi swoje uczucie i jeszcze na koniec powiedziałby mi " Nie psuj tego, było nam dobrze".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się jak na to zareagujesz... Tak miało być Joey pierwszy raz zachował się tak jakby nie patrzeć karygodnie. Ale gdyby bardzo się opierała to by przestał ale nie opierała się. Jest za miękka dla niego ale cierpliwość zawsze może się skończyć...

      Usuń
    2. Też byłam niezmiernie ciekawa Twojego komentarza na tę część. Same z Anią myślałyśmy chyba z tydzień nad tą sceną, pamiętasz Aniu? Omawiałyśmy sryliard razy czy nie jest za mocna. Ale zdecydowałyśmy, że taka zostaje.

      Usuń
    3. oj tak, cieżko to było pisać, ale trzeba...czasem trzeba

      Usuń
    4. Scena opisana była dobrze. Sama podobną stworzyłam haha tylko u mnie kobieta postąpiła trochę inaczej i do dziś nie może się z tym oswoić. Ja po prostu nie rozumiem Ani i tyle. Zawsze buntuję się na wszystko, co pokazuje uległość kobiety przed facetem, bo to nie mój typ zachowania. Ja nie jestem uległa raczej walczę jak lew i im bardziej ktoś napiera na moją prywatność tym bardziej się buntuję i walczę czasami tylko dla zachowania zasady, zeby się nie dać. Dlatego właśnie ten rozdział wywołał we mnie tyle emocji.

      Usuń
    5. miał wywołać, właśnie o to chodziło, wszystkie zdarzenia są po coś... prawda? wszystko ma swoje cele... ech ale scena była ciężka...

      Usuń
    6. Muszę to powiedzieć,no muszę!!!!!Ja pier......le!!!!
      To było,to było takie mocne!Powiem wam dziewczyny,że dech mi zaparło.....wyobraźnia działa!!!
      Józef brutalem? Mrau.....

      Usuń
    7. była mocna i taka miała być :) hehe
      do dziś pamiętam emocje dot. pisania tej sceny, milion poprawek, milion myśli, milion rozmów, ale po czasie widzę że to dobra scena mimo że jest trochę brutalna i mocna...
      cóż nadal mi się podoba.. i nie zmieniłabym jej...

      Usuń
  2. Uuuuu zapomnialam o tej scenie... ostro

    OdpowiedzUsuń
  3. Mocna scena ale dobrze napisana. Jestem z nas dumna Olu

    OdpowiedzUsuń
  4. Nooo scena mocna ale nadal uważam że dobrze napisana

    OdpowiedzUsuń
  5. faktycznie mocna scena, ale taka miała być

    OdpowiedzUsuń
  6. O cholera! Mocne to było!

    OdpowiedzUsuń